2012-06-18, Prosto z miasta
Kiedy widzę jak z miesiąca na miesiąc upada gorzowski sport, jak degradowane są ligowe drużyny, jak niszczy się całe kluby, jak bezmyślnie niweczy się dorobek wielu pokoleń działaczy, trenerów i sportowców, to jest mi zwyczajnie po ludzku przykro…
To była gorzowska drużyna żużlowa … Od lewej stoją: Ryszard Fabiszewski, Krzysztof Okupski, Bogusław Nowak, Stanisław Chomski, Bolesław Proch, Mieczysław Woźniak i Jerzy Rembas. Brakuje w tym gronie Edwarda Jancarza, który przez kilka sezonów startował również w lidze angielskiej.
I bardzo głupio mi z tym, że młodzi kibice, młodzi gorzowianie nie mogą i przez długi czas nie będą mogli przeżyć choćby cząstki tych prawdziwie sportowych emocji, jakie były moim udziałem. Bo taka jest polityka władz miasta, a właściwie brak jakiejkolwiek polityki.
I kasa jest pusta. Nawet, wbrew pozorom, w gorzowskiej Stali.
Jako gorzowianin ze świadomego wyboru miałem to szczęście, że na żywo oglądałem mecze z udziałem Edwarda Jancarza, Ryszarda Fabiszewskiego, Mieczysława Woźniaka, Jerzego Rembasa, Bogusława Nowaka, Marka Towalskiego, Krzysztofa Okupskiego, Mirosława Daniszewskiego, Ryszarda Franczyszyna, Cezarego Owiżyca, Piotra Śwista i wielu innych gorzowskich żużlowców. Radość była ogromna kiedy wygrywali (częściej), ale i smutek nie był wielki, kiedy przegrywali (rzadziej). Jakaż to jednak była frajda spotkać ich później na mieście, zamienić parę słów, zapytać o zdrowie, plany… Dzisiaj gorzowskich żużlowców jakoś nie spotyka się na mieście …
Z jakimi emocjami oglądało się mecze piłkarskie Stilonu, prowadzonego przez Stanisława Adamskiego czy Eugeniusza Ksola, kiedy w latach 80-tych minionego wieku dobijał się do wrót pierwszej ligi … Prusinowski, Stępiński, Dudek, Woziński, Jabłoński, Krasowski, Sierant, Dragon, Babij, Burzawa … Tylu ich było, że można nazwiska i twarze zapomnieć, ale nie tamte mecze i przeżycia.
Z rozrzewnieniem patrzę czasami, jak starsi panowie uganiają się z kijami za krążkiem na lodowisku Słowianki …Tak, to oni, ostatni Mohikanie gorzowskiego hokeja … Prowadzeni ongiś przez Andrzeja Wołkowskiego, olimpijczyka starej daty, całkiem nieźle radzili sobie na Lodostilu przy Pomorskiej w meczach II ligi, co było wielka atrakcją w zimowe dni. Ech, łza się w oku kręci.
Za to latem, ale nie tylko, na odkrytym basenie przy ul. Energetyków do znudzenia można było oglądać waterpolistów Ryszarda Łuczaka, którzy nie mieli równych sobie w kraju i najczęściej lali wszystkich po kolei, a w Europie potykali sie sukcesami z najlepszymi… Bracia Osińscy, Diakonów, Pawlak, Bukowski, Andruszkiewicz, Pękalski, Garbolewski, Michalski, Łuczak junior, Ryński …Boże, ilu ich jeszcze było … I równie ciekawa była walka pod wodą, jak i nad wodą …
Nasze miasto zawsze był kopalnią siatkarskich talentów. Najpierw w świat poszli Borówko, Ciaszkiewicz, Kłos … Za nimi podążyli inni. Aż w 1987 roku Ryszard Świątkiewicz , trener stąd, z chłopakami ze Stilonu awansowali do ekstraklasy, co w Gorzowie nie było znowu czymś nowym …Kowalski, Czubiński, Cholawo, Zarzycki, Raczyński, Gumienny, Kuźmiński, Roman … Później doszli Bartuzi, Hachuła, Świderski … Hala przy Czereśniowej pękała w szwach, kiedy była tam liga, kiedy Stilon zdobywał puchary …I co nam zostało z tamtej siatkówki?
Nie inaczej było przy Czereśniowej, gdy piłkarze ręczni Michała Kaniowskiego najpierw dobili się pierwszej ligi, następnie toczyli ostre boje z najlepszymi w kraju. To tu oglądaliśmy Bogdana Wentę i Daniela Waszkiewicza w akcji. A z naszych doskonale zapamiętałem Kozielskiego, Molskiego, Paciorka, Imańskiego, Pękalskiego, Górskiego, Kuhnerta, Robaka, Myśliwca, Gołębiowskiego, Szopę. Do nich dołączyli Sadowy, Czubak … Jakby to było wczoraj.
Grzechem też byłoby nie pamiętać o zespole koszykarek Slilonu, który mozolna pracą stworzył od podstaw tu w Gorzowie Włodek Ćwiertniak, a który przecież awansował do ekstraklasy. I chwała, że tamte tradycje z powodzeniem kontynuuje się w klubie akademickim AZS PWSZ.
Pamiętam, jak najpierw się podśmiewano z dziewczyn, które kopały piłkę i chciały zostać piłkarkami. Później jednak zabawa była na całego, ale śmiechu przy tym już nie było, bo zrobiła się z tego całkiem poważna gra. Mowa o drużynie TKKF Stilon prowadzonej przez Jana Suwarego, która przebojem weszła do krajowej elity i sięgała tam po laury. Eleonora Sikora, Małgorzata Mierkiewicz, Maria Kwiatkowska - Tartak, Mariola Silwończyk, Barbara Galant, Emilia Wnuk, Dorota Siupka i wiele innych wspaniałych dziewczyn, dla których ten sport był czymś więcej niż zabawą, a i widzowie w pełni to akceptowali…
A bokserzy, którzy do upadłego walczyli, także na Czereśniowej, w meczach i turniejach…
A mistrzowie kolarstwa z gorzowskich Orląt z Leszkiem Piaseckim i Zenonem Jaskułą na czele …
A tenisiści stołowi z klanem Kulczyckich w roli głównej …
A łucznicy Orląt, co to po okiem Gerarda Nowaka mistrzostwa zdobywali …
A wioślarze i kajakarze, co to Polskę reprezentowali, byli medalistami mistrzostw Europy, świata, startowali na olimpiadzie …
A inni …
I to wszystko ma pójść na marne? Jest nieważne ? Bo tak rozumiem działania, zachowania, i słowa przedstawicieli władz miasta. Proszę jednak pamiętać, że bez przykładów, wzorców i liderów w ligach nie będzie, prędzej lub później, także szkolenia młodzieży. Komu się będzie chciało ?
Jeszcze jest czas. Jeszcze sporo można uratować, odbudować, dać szansę rozwoju.
I nieprawda, że nie ma pieniędzy, trzeba je tylko inaczej wydatkować.
Jan Delijewski
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym miejscem do życia.