Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Teatr Osterwy gloryfikuje pedofilię?!

2012-10-24, Prosto z miasta

medium_news_header_1831.jpg

Od ponad miesiąca (oficjalna premiera była dopiero 14 października) gorzowski teatr gra spektakl „Miki mister DJ” na podstawie nagrodzonej w ogólnopolskim konkursie sztuki Mateusza Pakuły, w reżyserii Jana Peszka. Spektakle zamknięte dla młodzieży szkolnej odbywają się w ramach X Miejskiej Kampanii  „Obudź się!”, mającej na celu przeciwdziałanie uzależnieniom

Już we wrześniu w wywiadzie udzielonym portalowi www.echogorzowa.pl Jan Tomaszewicz, dyrektor naszego teatru, wspominał: „Miałem takie sygnały, że część pedagogów była oburzona, że oto namawiamy i gloryfikujemy pedofilię. Ktoś nie zrozumiał, że Miki nagrywając swój tekst na kamerę, mówi przecież, że nagrywam do programu telewizyjnego kabaretowo-satyrycznego. Kpi z pruderii naszego społeczeństwa., że pojawiają się takie zjawiska jak pedofilia i my nic o tym nie mówimy”.

Ponieważ były kolejne negatywne reakcje, dyrektor Tomaszewicz postanowił zorganizować debatę na temat tego spektaklu z udziałem przedstawicieli Młodzieżowej Rady Miasta, uczniów, nauczycieli, pedagogów, aktorów grających w sztuce (Beata Chorążykiewicz, Cezary Żołyński, Adrianna Góralska) oraz urzędników z wydziału spraw społecznych (z dyrektor Dorotą Modrzejewską-Karwowską na czele), którzy zdecydowali przyznać pieniądze na realizację spektaklu w ramach kampanii „Obudź się!”. We wtorek, 23 października, w sali kameralnej teatru około trzydziestu osób dyskutowało o sztuce i problemach współczesnego świata.  
Jedyną osobą, która wyrażała zgorszenie spektaklem, był Marek Robak, dyrektor Gimnazjum i Liceum św. Tomasza z Akwinu. Pan dyrektor zabronił, aby młodzież prowadzić do teatru na „Mikiego...” pod szyldem szkoły.

Oto skrócony zapis tej debaty:

Dyrektor teatru:
- Przed każdym spektaklem rozmawialiśmy z młodzieżą i pedagogami. Teatr nie jest poradnią terapeutyczną. Teatr jest instytucją, której zadaniem jest zwracanie uwagi na pewne społeczne sytuacje, które mają miejsce nie tylko w Gorzowie. Natomiast pruderią będzie to, jeżeli nie będziemy zauważać, jeżeli będziemy zamiatać te problemy pod dywan i mówić, że wszędzie jest niedobrze, ale w Gorzowie jest idealnie. To mi przypomina czasy komunistyczne, kiedy mówiono, że w krajach kapitalistycznych biją Murzynów i są powodzie, a u nas świeci słońce i jest wesoło. Ten spektakl nie polega na fabule, ale na tym, że daje powód, abyśmy zaczęli rozmawiać. Trzeba mieć świadomość, że czy nam się to podoba czy nie, to jest problem: uzależnienia od komputera. Jest problem społeczny, który dotyczy ludzi dorosłych – to jest pedofilia. Te różne problemy zainspirowały mnie z panem profesorem Janem Peszkiem, którego ogromnie szanuję, do tego, że trzeba o tym powiedzieć. Sztuki nie napisał człowiek, który jest już zgorzkniały i zmęczony życiem. Napisał to człowiek, który nie ma kompleksów. Nauczyciele, którzy nie dopuszczali, aby młodzież obejrzała ten spektakl, nie byli na nim, tylko gdzieś tam się dowiadywali. Ten tekst został nagrodzony przez autorytety dramatu polskiego w ogólnopolskim konkursie na sztukę współczesną w Gdyni. Recenzje naszego spektaklu od strony artystycznej są bardzo dobre.

Polonistka:

- Panie dyrektorze, to jest jedna czy dwie szkoły, a pan uogólnia, mówi „wy”, co wskazuje że my wszyscy nauczyciele nie odebraliśmy tego spektaklu.

Dyrektor teatru:
- Nie, ja mówię o tym, żebyśmy podyskutowali. Mówię o mailu, który dostałem od pana nauczyciela, którego zresztą bardzo szanuję. Po to ten spektakl został wystawiony, żebyśmy o tym dyskutowali. Jesteśmy otwarci na dyskusję, bo takie są cele tego projektu „Obudź się!”., To jest jedyny taki projekt, żadne inne miasto w Polsce czegoś takiego nie robi.

Aktor:

- A może tu siedzą tylko osoby, którym się podobało?

Dyrektor liceum katolickiego:
- Nie są takie osoby, którym się nie podobało. Ja właśnie nie chciałem, żeby moi uczniowie poszli na ten spektakl. Zastanawiam się co on mógłby im dać? Informacje? Oni doskonale wiedzą jak to wygląda. Niepotrzebna jest im taka informacja. Natomiast nie uważam, żeby teatr był miejscem, w którym mają stykać się z czymś takim. Teatr jest dla mnie miejscem kultury wysokiej, gdzie raczej powinno się ukazywać przede wszystkim piękno, w różnej postaci oczywiście, natomiast nie rzeczy obsceniczne. Zastanawiam się nad sensem i morałem, który miałby z tego płynąć dla młodych ludzi, którzy to obejrzą.

Aktorka:

- Zastanawiam się nad znaczeniem słowa obsceniczny. Oglądałam wiele spektakli, które można by tym mianem nazwać, na pewno nie jest to ten spektakl. Trudne problemy, o których tu mówimy, są pokazywane bardzo teatralnie i bardzo delikatnie. To wiąże się z wizją współczesnego teatru, która może się komuś podobać lub nie, natomiast świat idzie ku temu. Mam takie wrażenie, że młodzi ludzie oczekują czegoś takiego, żeby teatr  nie był czymś skostniałym. Oczywiście, żeby mieć takie „chcenie” to trzeba też zobaczyć ten teatr tradycyjny i dopiero później mieć jakieś zdanie. To jest propozycja pana Peszka, który jest człowiekiem współpracującym z młodymi ludźmi. To jest prowokacja., ale myślę że nie obsceniczna. Może w samym temacie tak, ale nie w wizji artysty. Nawet scena onanizmu jest pokazana bardzo ładnie, bardzo teatralnie.  (przyp. DF - bohater jest schowany za laptopem).

Dyrektor liceum katolickiego:
- Dla mnie ta scena jest obsceniczna. Może różnimy się poczuciem wrażliwości.

Dyrektor teatru:

- Robię z młodzieżą następny spektakl - „Romeo i Julia”. I to dopiero jest bandycki spektakl, bo Tybalt zabija Merkucja, Romeo Tybalta i Parysa, zaczyna się romantyczna miłość, a w końcu trują się, popełniają samobójstwo. I cały świat jest zachwycony tym. Hamlet truł równo truciznami i trup goni trupa i to nam nie przeszkadza. Czy Szekspir chciał pokazać jak wygląda sytuacja? Na tamte czasy pewnie tak. Panie dyrektorze, Pan Bóg tak nas stworzył, że hormony chłopca pracują tak a nie inaczej. Nie mamy pomysłu jak tę młodzież wychowywać.

Polonistka:
- Ta sztuka stała się przyczynkiem do dyskusji, która dzisiaj się toczy, i rzeczywiście można odnieść się do pedofilii, do chorego młodego człowieka, bo to nie jest normalne... Wydaje mi się, że co najmniej dwudziestoletni bohater, który nie potrafi zbudować związku z dojrzałą dziewczyną czy kobietą... Młodzież to nawet bardzo ładnie diagnozuje, dochodzi przyczyn, że głupia matka, lolitkowa, że brak ojca – młodzież też to dostrzega, że tam nie ma wzoru normalnego mężczyzny – więc diagnozę społeczną po spektaklu potrafimy postawić, bo takie zjawiska rzeczywiście występują. Natomiast jest pytanie, które pan dyrektor zadał, co dalej? U Moliera jeżeli jest chory Orgon, to jego przeciwwagą jest Kleant, a tu tego zabrakło. Dużo sobie o tym myślałam. Jeżeli jest Makbet morderca, to jest też wcześniej prawy król. Może to jest właśnie to klasyczne ujęcie, gdzie jest dobro i zło, mimo że zło też tam w dużej mierze rządzi. Tę dobrą stronę trzeba rzeczywiście później z uczniami na lekcji wypracować, żeby nie zostawić ich z tym, że wychodzą i są przeświadczeni, że tam jest promocja pedofilii.

Dyrektor teatru:

Ale tam jest jedno istotne zdanie, które mówi Miki. Dziewczyna pyta go: co ty robisz? Nagrywam program do telewizji, taki kabaretowo-satyryczny. Mamy ogromny instytut leczenia pedofili. Miliony płacimy za to. Ilu jest? Trzech. Sprawdziłem. Bo ustawa nasza jest chora. Nie namawiam do buntu, namawiam do normalnego dialogowania.

Polonistka:
- Tam nie ma normalnego wzoru mężczyzny i kobiety. Mężczyzna albo jest chory, albo nieobecny, a kobieta jest niedojrzała. Nawet ta matka taka właśnie jest. „Ja nie po to idę do teatru - to powiedział uczeń drugiej klasy technikum. - Ja przekleństwa mam na codzień”. Im trzeba pokazywać – zwłaszcza uczniom ze środowisk patologicznych, trudnych. Ten, który funkcjonuje w pięknym otoczeniu, to sobie z tym poradzi, ale uczeń, dla którego przekleństwa „walenie konia” i tym podobne rzeczy są normą, to pomyśli „jestem w domu, tak jest wszędzie”. Cały świat jest taki.

Uczeń I:

- Ale takie wyrażanie się, jak „walenie konia” nie oznacza zaraz, że ktoś jest patologiczny.

Nauczycielka:
- W czym jest problem? Najpierw my jako nauczyciele dostaliśmy zaproszenia na tę sztukę i dopiero później podejmowaliśmy decyzje czy idziemy z młodzieżą czy nie. W związku z tym, ponieważ najpierw byłam na sztuce sama a później z młodzieżą, to było wprowadzenie do każdego spektaklu. Oni nie szli tak na żywioł, a jeśli nawet taka klasa się zdarzyła, to się poświęcało lekcję po spektaklu na pewne wytłumaczenie, ale... sytuacji z ich życia. Klną? Klną. „Walą konia”? Tak.

Dyrektor liceum katolickiego:

- Jeśli tak jest, to należy raczej się wstydzić, a nie chwalić się tym. Rozmawiałem po spektaklu z wieloma osobami. Nie zachwycił ani jednej osoby. Pytani: dlaczego? Jest to język, który we mnie budzi odrazę. Teatr nie jest miejscem na pokazywanie i tworzenie wrażenia, że „tak jest wszędzie, bo nawet  na scenie, nawet w telewizji tak mówią”. To jest bardzo negatywne działanie, bo oni zaczynają przenosić te wzorce między siebie, bo jeszcze wobec nas, dorosłych, wstydzą się tak mówić. Do mnie jeszcze nikt nie powie k..., bo się wstydzą, ale są przekonani, że to jest język, którym posługują się wszyscy.

Aktor:
- Ale też nie traktujmy młodzieży, jak bezmyślne roboty, które wszystko przyjmują i wszystko kupują, bo tak nie jest. Przekleństwa pojawiają się na każdym kroku. Młodzi reżyserzy, jak Warlikowski, Klata, Jarzyna, robią tego typu spektakle, gdzie rozliczają się ze wszystkim i ze wszystkimi, rodzajem spowiedzi. Mi to też czasami przeszkadza, czasami nie. Taka jest moda. Teatr, żeby mógł funkcjonować w takim środowisku, jak nasze, musi pokazywać różne rzeczy. I kontrowersyjne. Po takim spektaklu, jak „Miki mister DJ” będzie za chwilę piękne widowisko „Romeo i Julia”. I mamy teraz okazję zobaczyć przedstawienie, jakie się robi obecnie w całej Polsce i na świecie, a za chwilę będziemy mieli klasyczne przedstawienie. Wtedy młodzież ma odniesienia: patrzy na taki spektakl, patrzy na inny spektakl, nie wyjeżdżając z Gorzowa. Ten spektakl służy temu, żeby rozmawiać, żeby pokazać inny rodzaj teatru. W warstwie plastycznej, teatralnej  to był jeden z fajniejszych spektakli zagranych w tym teatrze.

Terapeutka:

- Ja już nie mogę oddychać, dlatego muszę coś powiedzieć. Jestem dyrektorką Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie, jestem też terapeutą. Kiedy tak słucham państwa to łączy mi się to ze spektaklem, to że tak naprawdę nie ma komunikacji. Jak słucham pana, panie dyrektorze, to tak jakby pan nie chciał zobaczyć rzeczywistości. Ten spektakl też jest o tym. Brak komunikacji między ludźmi jest tym, co powoduje, że nie spotykamy się, bo nie chcemy zobaczyć, jak jest naprawdę. Nie oszukujmy się, że wy, którzy tu siedzicie nie słyszeliście takich słów, że budzi nas spektakl i nagle ktoś odkryje onanizm. Uważam, że to jest takie niedowartościowanie ludzi, którzy są odbiorcami. Po prostu jestem w szoku. Byłam na tym spektaklu, bardzo mi się podobał, mój syn również był, również mu się podobał. Nie miał wprawdzie omówienia w swojej szkole, zabrakło tego.  Ale nie udawajmy, że nie ma uzależnień, że ludzie się ze sobą nie komunikują, że nie ma internetu, że nie ma prostytucji, że nie ma pedofilii, bo to prowadzi nas do tego, że my w ogóle nie rozmawiamy i chyba taka była treść tej sztuki.

Uczennica I:
- Milczenie nie jest terapią, niemówienie o problemach nigdy ich nie rozwiąże.

Dyrektor teatru:

- Przychodzimy na farsę. Ludzie lubią farsy. W każdej farsie jest to, że wpada mąż za wcześnie, nakrywa żonę, albo odwrotnie. Ha, ha, ludzie wyją ze śmiechu. A ja pytam: proszę państwa, jeśli wrócicie po teatrze i tak w domu będzie?  To jest komedia? To jest iluzja teatralna. A w domu jest dramat - rozwód, rozpad rodziny. Teatr to jest magia, ale teatr musi być też barometrem pewnych zdarzeń, które mają miejsce.

Dyrektor liceum katolickiego:
- Nie chodzi o to, że tak jest. Moim zadaniem jest wychowanie, pokazywanie nie jak jest, ale jak powinno być. Przychodzi do mnie młody człowiek i pyta czy oglądałem „Świat według Kiepskich”, bo ostatni odcinek był świetny. Pytam: - Czy tak wygląda twoja rodzina? - Nie. - A czy chciałbyś, żeby tak wyglądała? - Nie. To jest to właśnie – jak powinno być. W tym spektaklu nie odkrywam takiego przesłania.

Nauczycielka II:

- Trudnością jest nagromadzenie w jednym spektaklu bardzo wielu problemów. Podstawowym problemem jest brak komunikacji. Siostra rozmawia z bratem dziesięć lat wcześniej, matka w ogóle nie wie o co chodzi w życiu tego młodego człowieka, on nie potrafi się dogadać z żadną z tych dziewczyn...

Dyrektor teatru:
- No właśnie matka z córką w zasadzie w ogóle nie rozmawiają, coś tam pitolą, niby że rozmawiają, a tak naprawdę nie interesuje ich problem tego brata i syna. 

Nauczycielka II:

- W tym jednym spektaklu zostało nagromadzonych bardzo wiele problemów współczesnego młodego człowieka. Nawet to przeszkadza, że tego jest tak dużo. Młodzież to wyczuwa od razu. Jeden złapie to, drugi coś innego. Natomiast nie odbierajmy młodzieży prawa do obejrzenia tego spektaklu i do wygłaszania własnych opinii. Moją młodzież troszeczkę przygotowałam, ale i tak oni wrócili i pytali: czy czyjś śmiech w trakcie spektaklu był właściwy? Zdarzyła się ta scena z „Ocalonym” Różewicza - wiersz powiedziany genialnie, ja w życiu nie przypuszczałam, że można to tak powiedzieć – a uczniowie mówili, że to jest przeinterpretowanie, że bohaterka nie ma co powiedzieć, kompletnie nie rozumie tego, co mówi a robi to pani Marzena Wieczorek genialnie; wszystkich to zamurowało.

Dziennikarka:
- Wrzucę kamyczek do ogródka pedagogów. Nie chcę generalizować, ale może po prostu nauczyciele nie potrafią z młodzieżą rozmawiać o takim spektaklu. Widziałam reakcje: młodzieży spektakl się podobał, nauczycielom się nie podobał. Dla mnie to było nagromadzenie wielu problemów do omawiania z młodzieżą na wielu, wielu lekcjach. Niemówienie o tym, to jest dopiero dramat. W sztuce zarysowany jest problem, który mają chyba nie tylko ludzie młodzi, ale i dorośli: nieodróżnianie dobra od zła. Dziwię się panu dyrektorowi liceum katolickiego, że nie chce młodzieży wysłać na ten spektakl, bo kwestia odróżniania dobra i zła jest podstawową kwestią każdej religii. A czy ma pan pewność, że wszyscy pana uczniowie potrafią odróżniać dobro od zła? Sztuka jest dobrą okazją do tego, aby rozmawiać o tym, co jest dobre a co złe.  

Uczennica II:

- Moim zdaniem pan dyrektor liceum katolickiego powinien posłać uczniów na ten spektakl, żeby właśnie rozmawiać o tym, co jest dobre a co złe.

Uczennica III:
- Żeby poznać to, co jest piękne, trzeba wiedzieć jak wygląda to, co jest brzydkie. Żeby docenić dobro, trzeba poznać zło. Jednostronny obraz, pokazywanie tylko dobra i piękna działa na szkodę.

Przedstawicielka Młodzieżowej Rady Miasta:

- Przeprowadziłam ankietę u mnie w szkole, w której pytałam jak ludzie odbierają ten spektakl. Zdecydowana większość odpowiedziała, że jest niezrozumiały. Spektakl rzeczywiście jest bardzo trudny, ale część osób zrozumiała o co w nim chodzi. Każdy ma swój rozum i potrafi odróżnić, którą drogą nie należy iść. A to, co jest piękne, nie zawsze jest dobre. Były też głosy, że oprócz takich spektakli potrzeba też takich tradycyjnych, żeby była ta równowaga. Ja na przykład nie jestem miłośniczką poezji współczesnej, ale najpierw trzeba to przetrawić, żeby wiedzieć dlaczego taka właśnie ona jest.

Uczeń II:
- To był spektakl w ramach kampanii „Obudź się!”, do teatru przychodzili uczniowie pełnoletni albo bliscy pełnoletności. Jeżeli grono pedagogiczne miało możliwość zapoznania się wcześniej z tą sztuką i ocenienia czy warto na to pójść, to można było się spytać tych prawie pełnoletnich uczniów czy chcą na to pójść, wyjaśniając że jest to dosyć kontrowersyjna sprawa, żeby oni sami zadecydowali.  

Aktor:
- I tym sposobem zagralibyśmy to jeszcze z pięćdziesiąt razy, bo z przekory by przyszli.

Polonistka emerytka:

- Mam wrażenie, że jako społeczeństwo mamy ochotę udawać trzy małpki: nie widzę, nie słyszę, nie mówię. Tak się nie da. Panie dyrektorze, gratuluję odwagi i doskonałego spektaklu. Włożył pan kij w mrowisko. Ten spektakl po raz kolejny udowodnił mi, ze nie umiemy rozmawiać między pokoleniami. Jest mi strasznie wstyd za to, że byłam przez 35 lat nauczycielką i nie doprowadziłam do tego, by dialog między rodzicami a uczniami, których miałam okazję uczyć, odbywał się na normalnym poziomie. Pedagogizacja rodziców naprawdę nie udała się. Kiedy w spektaklu mama zaproponowała, żeby syn poszedł na basen, bo tylko taki miała pomysł na rozładowanie jego energii, natychmiast przypomniała mi się matka mojego ucznia, która miała identyczny pomysł, a chłopiec był już po wyroku, ponieważ przyłapano go z marihuaną.  Niedawno byłam u fryzjera. Nie będę opowiadała o trefieniu swoich włosów, ale o trefieniu włosów dziesięcioletniej dziewczynce, którą rano, w czasie nauki szkolnej przyprowadziła mamusia. Dziecko nie było szykowane do przedstawienia ani  na inne wielkie wyjście, po prostu była robiona na gwiazdę filmową. A po skończeniu robienia dziecku fryzury mamusia przez pół godziny rozmawiała przez komórkę o tym, jakie kozaki dziewczynce kupić, przy czym nie chodziło o to, jakie ciepłe czy wygodne mają być, ale jaki kolor, jaki design... Miałam w klasie dziewczynkę, którą w czasie wakacji ojciec wywoził do Niemiec i był jej osobistym sutenerem. Dziewczynka ta skończyła w taki sposób, że zrobiła sobie bardzo odważne intymne zdjęcia i sama je zamieściła w internecie. Skąd wiedzieliśmy, że to jej „portret”? Koleżanki rozpoznały kafelki w łazience. Ona sama też przyznała się do tego. Następna dziewczynka, z tak zwanego dobrego domu, zwołała widowisko w szkolnej piwnicy i pokazała bardzo odważny erotyczny zabieg na swoim ukochanym, ku uciesze całej gawiedzi. Opowiadam rzeczy tylko z ostatniego roku. Nie krytykuję młodzieży. Mamy w większości wspaniałych, mądrych, inteligentnych ludzi. Wstydzę się nas, świata dorosłych. Jedne sztuki diagnozują, co nas boli. Inne szukają przyczyny tego, dlaczego tak nas boli. „Miki mister DJ” spełniło jedno i drugie kryterium.  Jeżeli my dorośli nie będziemy umieli przyznać się, że też mamy swoje za uszami, to nigdy nie będziemy w stanie tak naprawdę porozmawiać z młodzieżą. Uzależnienie od internetu – mamy trzy ośrodki w Polsce, są oblegane, kolejki są do nich, by odzwyczaić młodzież od internetu.  Spektakl mówi co dalej. Fakt, że tu siedzimy i rozmawiamy może obecnym tu młodym ludziom, którzy za chwilę sami mogą stać się rodzicami, uzmysłowi, że trzeba z dziećmi rozmawiać. 

Uczeń III:
- Ja się zastanawiam, że jeśli nie szkoła, nie teatr, to gdzie mamy się dowiadywać o takich rzeczach? Z kampanii reklamowych? Czytamy informację, że jest zło, ale co ona nam da? Za chwilę nie będziemy tego pamiętali. A takie wrażenia emocjonalne, gdzie spotykamy się oko w oko z aktorem, zostaje w pamięci. Takie spektakle należy pokazywać.

Przedstawicielka Młodzieżowej Rady Miasta:

- Przytoczę powiedzenie Stanisława Leca: Czasami dach nad głową nie pozwala ludziom rosnąć. Człowiek uczy się na błędach. Jeśli tych błędów nie pokażemy, nie nauczymy się. Nie mówię, żeby promować złe postawy albo chodzić do teatru, żeby wychodzić oburzonym przez treść lub formę. Taki spektakl, jak ten o którym mówimy nie jest piękny, nie zachwyca, ale jest dobrą refleksją, dobry trening umysłu, daje dobre morale, właśnie przez to że ich tam nie ma.

Dyrektor liceum katolickiego:
- Skoro wiemy, że jest piekło, czyściec i niebo, to nie powinno być spektakli, gdzie jest tylko piekło.

Polnistka emerytka:

Nie znam takiej sztuki na całym świecie, która w jednym tekście poruszałaby wszystko. Teatr można rozliczać za repertuar po całym sezonie.

Terapeutka:
- Czy dawniej czy teraz, to potrzeby człowieka są wciąż te same. Nieważne czy będziemy uciekać w internet czy w coś innego, to ciągle będzie ucieczka przed kontaktem. Mówmy też o uczuciach, bo o tym się zapomina. Dla mnie to jest spektakl o tym, żeby wrócić do rzeczywistości, żeby być ze sobą.

Pedagog:

Jestem pedagogiem i nauczycielem wychowania do życia w rodzinie. Miesiąc temu byliśmy na spektaklu a ja na swoim przedmiocie i przy innych okazjach cały czas wracam do tego. Rozmawiamy. Zgadzam się z tym, że młodzi ludzie nie do końca zrozumieli spektakl, ale dla nas to jest właśnie świetny motyw do rozmowy. Tam jest tak dużo wątków, że myślę, że do końca roku szkolnego będzie o czym rozmawiać. Ja wyszłam z tego spektaklu bardzo wzruszona, może właśnie ze względu na tę wielowątkowość. Bardzo dziękuję.

Dyrektorka z magistratu:
- Kiedy uzgadniając, co w ramach kampanii „Obudź się!” pokażą, pytaliśmy młodzież, jakie są jej oczekiwania, usłyszeliśmy: Zaszokujcie nas. I to bez wątpienia się udało. Planując następną kampanię również będziemy oczekiwali sugestii, co młodzież chciałaby zobaczyć.

Dorota Frątczak

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x