Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

Tej miłości nie wolno im zabronić

2012-12-17, Prosto z miasta

Z wypełnionego śnieżnym puchem podwórza wchodzi się prosto w zapach choinki w biurach Ośrodka Wsparcia Rodziny przy ul. Kazimierza Wielkiego. Jest cicho i spokojnie, bo dzieci są w szkole. Na miejscu bawią się jedynie maluchy z grupy interwencyjnej. One mają już choinkę

medium_news_header_2376.jpg

Od lewej: Nikola, Paulina, Asia, Grzegorz i Sebastian.

 
Dyrektor Beata Wykrzykacz robi stroiki świąteczne.

Takiego gabinetu dyrektorskiego jeszcze nie widziałam. Cały wypełniony jest gałązkami świerkowymi bądź już uplecionymi stroikami, na podłodze folia, na biurku między iglakami cukierki dla gości. Beata Wykrzykacz, dyrektorka Ośrodka Wsparcia Rodziny przy ul. Kazimierza Wielkiego, w gumowych rękawicach jak co roku o tej porze zajmuje się robieniem stroików świątecznych ze świeżych gałązek, które później wręcza sponsorom i rodzinom zaprzyjaźnionym z wychowankami placówki. W ubiegłym roku zrobiła 30 stroików, w tym roku pewnie nie będzie ich mniej.

 

Opłatek czy pizza, czyli wigilijne dylematy młodych

Każda grupa ma swój budżet, co miesiąc dostaje odpowiednią kwotę na wyżywienie, odzież, na inne rzeczy, które są potrzebne i co miesiąc inny wychowawca, naprzemiennie, odpowiada za budżet miesięczny. Toteż to, co będzie na wigilijnym stole, zależy od danej grupy. Upodobania dotyczące jedzenia są różne, więc dzieci same w dużej mierze decydują o menu. Natomiast zaopatrzenie w większości spada na wychowawców i ich pomocnice, które gotują.

 

Ośrodek przy Kazimierza Wielkiego nie przypomina typowego domu dziecka sprzed lat. Są tu wydzielone mieszkania. Trzy z nich zajmują dziesięcioosobowe grupy dzieci i młodzieży w wieku szkolnym, jedno grupa interwencyjna (praktycznie same niepełnosprawne maluchy w wieku przedszkolnym), jedno ośrodek wsparcia dziennego dla dzieci w wieku przedszkolnym z rodzin dotkniętych bezrobociem, jedno to mieszkanie chronione i kolejne to hostel dla młodocianej matki z dzieckiem. Do każdego mieszkania, czyli grupy przypisanych jest 5-6 wychowawców. To poszatkowanie dawnych „koszar” miało na celu zbliżenie warunków do tych, jakie są w domach, w środowisku rodzinnym.

 Maluchy z grupy interwencyjnej cieszą się już ubraną choinką.

 

Barbara Żółtek, psycholog ośrodka poprawia mnie, kiedy jedno z pomieszczeń w mieszkaniu którejś z grup nazywam świetlicą.

- Unikamy takiego określenia – mówi – nazywamy to miejsce pokojem dziennym, tak jak w domu.

To niekoniecznie dzieci przekonuje. Mieszkania są duże, ładnie i funkcjonalnie urządzone. W jednym pokoju mieszkają po 2-4 osoby, są też dwie jedynki.

- Od kiedy dzieci mieszkają w mniej zatłoczonych pokojach – zauważa Wiesław Ręka, wychowawca, jednocześnie zastępca dyrektora ośrodka - mają więcej przestrzeni dla siebie, jest mniej dewastacji sprzętów. Postarałem się nawet, żeby usamodzielniający się już dziewiętnastolatek miał swój pokój. Są takie osoby, które potrzebują pokoju tylko dla siebie.

Pan Wiesław nazywany jest przez dzieci dziadkiem. W jego pokoju, gdzie ciągle siedzą wychowankowie, jest nawet napis „najlepszy dziadek na świecie”, ośmioletnia Nikola ciągle miauczy „Dziadku, ale proszę cię...”, „Dziadku, pozwolisz mi...?”, „Dziadku, jak Konrad się wyprowadzi, to ja z koleżanką zajmę jego pokój, dobrze?”

Pokój Konrada jest dość obszerny, ale dla jednej osoby a nie dwóch.

W każdym mieszkaniu kuchnia połączona jest z jadalnią. W jednej z takich kuchni pani Wiesia już w południe ma sparzoną kapustę i zawija kolejne gołąbki.

- Część będzie dziś na obiad – tłumaczy – a część zamrożę i będzie już na święta. Wspaniałe są te nasze dzieci, mówię pani, kocham je jak własne.

Wigilijną wieczerzę poprzedzi oczywiście łamanie się opłatkiem. Na stole nie zabraknie tradycyjnych potraw. 

 

 

Pani Wiesia szykuje gołąbki na obiad; część będzie już na święta.

Co wychowankowie najbardziej lubią z potraw wigilijnych?

Asia (III kl. gimnazjum): - Gyrosa.

Paulina (II kl. szkoły zawodowej w zawodzie fryzjer): - Sałatkę jarzynową. Krokiety. Mandarynki.

Grzegorz (13 lat): Śledzie

Asia: - Karpia smażonego.

Sebastian (III kl. gimnazjum): - Ciasto, nalepiej orzechowe. Mazurek.

Asia: - Gyros. Jajka.

Wiesław Ręka: - Wszystkie tradycyjne potrawy wigilijne u nas są, aczkolwiek dzieci za nimi specjalnie nie przepadają. Ryby leżą po prostu.

Asia: - Uszka są zjedzone zawsze.

Wiesław Ręka: - Ja jestem ze Śląska i u nas zawsze były na Wigilię dwie zupy, robiło się moczkę i siemieniotkę. Siemieniotka jest z tłuczonych konopii, lekko gorzkawa, jasna, bardzo smaczna zupa a moczka  jest z głów rybich z piernikiem i z bakaliami.

Młodzież twierdzi, że gdyby na wigilijnym stole znalazł się gyros, kebab i pizza, to szybciej znikałyby niż tradycyjne potrawy.

Czekolady raczej im nie brakuje

Część wychowanków domu dziecka wzięła udział wWigilii Narodów, gdzie śpiewali pastorałki, nawet w lokalnej telewizji byli pokazani.

- Okres świąteczny to jest trudny czas dla dzieci – podkreśla Beata Wykrzykacz. - Czas, kiedy dzieci są rozbite emocjonalnie. Chciałyby być ze swoimi rodzicami a tak naprawdę jeśli idą do rodziców na święta, to po dwóch, trzech godzinach wracają, wolą być z nami. Są dzieci, które nie chcą iść do swoich domów. Jeśli to jest dom dysfunkcyjny, gdzie jest alkoholizm, bieda, bezrobocie, to do takiego domu nie ciągnie. Zdarza się, że pakują jedzenie i zanoszą rodzicom. Jeśli mają taką potrzebę, to dostają na to pozwolenie. Już zdarzało się, że robiłam dzieciom paczki, żeby zaniosły rodzicom. Tej miłości nie wolno im zabronić.

Nasze dzieci przez te prezenty i obdarowywanie są chyba nawet troszeczkę zepsute. W domach dzieci nie otrzymuja takich ilości słodyczy i upominków, jak dzieci nasze. Przez to może troszeczkę bardziej nastawione są na branie. Ciągle upatrujemy, że domy dziecka są takie bardzo biedne i ubogie. A tak nie jest. Na pewno dzieciom brakuje miłości, osób najbliższych, rodziny, domu, natomiast raczej nie czekolady.

Teraz jest czas wykonywania stroików, ozdób, co też jest jeszcze trudne, bo dzieci chodzą jeszcze do szkoły. Myślę, że od piątku, kiedy będą ostatni dzień w szkole, to ruszy to na całego.

 Przedszkolaki z dziennego ośrodka wsparcia przy obiedzie.

- Nie, w pokojach jeszcze nie mamy choinek – mówi Paulina – bo to jeszcze za wcześnie.

- Na świetlicy jest – dodaje Asia.

W tej grupie są już zrobione łańcuchy z kolorowego papieru. Młodzi nie przepadają jednak za robieniem ozdób, wolą dekoracje z lampek. Poza tym co roku dekorują żywą choinkę na balkonie. Z chęcią pomocy w pracach kuchennych różnie bywa. Niektóre dziewczęta chętnie pomagają w lepieniu pierogów i uszek, inne nie. Grzegorz chętnie pomaga tacie w pracach kuchennych, a jego specjalnością jest piernik. Święta wszystkie dzieci i młodzież lubią, chociaż nie zdradzają swoich planów z nimi związanych. Twierdzą, że czekają na prezenty i właśnie z powodu prezentów tak lubią święta. Nie pamiętają jednak swoich najlepszych prezentów, jakie kiedykolwiek dostali pod choinkę. Sebastian, owszem, pamięta prezent sprzed dwóch miesięcy: rower BMX, na którym jeździ w skate parku. Teraz chciałby dostać jeszcze bardziej wyczynowy rower dual.

Cztery osoby spośród 42 wychowanków na pewno spędzą święta z rodzinami. Sześcioro dzieci czekało jeszcze na decyzje sądu. Procedura jest tak, że aby dziecko mogło święta spędzić z rodziną, to rodzice muszą złożyć do sądu wniosek o urlopowanie dziecka na święta. Przeprowadzany jest wówczas wywiad środowiskowy, zasięgana opinia domu dziecka i sąd dopiero na tej podstawie podejmuje decyzję. Bardziej popularną formą są odwiedziny – wychowanek idzie do rodziców czy rodziny w czasie świąt na parę godzin, na noc wraca do domu dziecka.

Przez całe święta są z nimi wychowawcy. Starają się dać im jak najwięcej ciepła i serdeczności. Wiedzą jednak, że nawet największe ich starania rodziców dzieciom nie zastąpią. W Wigilię zawsze więcej personelu jest z dziećmi, pani dyrektor odwiedza każdą grupę. Co ciekawe, nie odwiedza tego domu żaden pasterz duchowy. Pani dyrektor Wykrzykacz dyplomatycznie stwierdza, że z tym różnie bywa i właściwie nie wie dlaczego.

- W zeszłym roku nawet sami prosilismy – dodaje – żeby ksiądz, jak chodził po kolędzie, do nas również zaszedł, ale jakoś tak się nie złożyło.

Dom jest otwarty, ale też nie chcemy stwarzać sztucznej atmosfery i żeby odwiedzało nas nie wiadomo jak dużo osób, bo dla dzieci to jest też krępujące. W okresie świąt dużo osób ma taką potrzebę. Zawsze mówię, żeby nie odkurzać szaf i sumienia i nie przynosić nam używanych, niepotrzebnych rzeczy ze sprzątanych szaf, bo my ich nie potrzebujemy. Co nie znaczy, że nie kupujemy również ubrań w ciucholandach, bo kupujemy, jak większość naszego społeczeństwa, ale dzieci chcą kupować same.  One mają już i telewizory, i komputery, i telefony komórkowe. Bardziej są nam potrzebne pieniądze. Czasem podpowiadamy, że zbieramy pieniądze na nowy aparat fotograficzny czy nową lodówkę, czy też na akcję letnią.

Grzegorz i wychowawca Wiesław Ręka.

Nie chodzi przecież o to, żeby wszystko zamienić na słodycze i te czekolady. Te dzieci i tak dostaną, ponieważ Elektrociepłownia od lat funduje przebogate paczki ze słodyczami. Pojawiają się też różne osoby, które właśnie te czekolady przywożą, więc słodyczy naprawdę nie zabraknie.

Nie mam żadnych życzeń

Święta to czas składania życzeń, również w domu dziecka. Pani dyrektor Beacie Wykrzykacz dzieci najczęściej życzą zdrowia i dużo pieniędzy. A czego samym sobie życzą?

Asia: - Ja chyba nie mam czegoś takiego, jak marzenia. Życzenie, marzenie – nic mi nie jest potrzebne.

Asia od dwóch lat tańczy w Szkole Tańca Dance Mix i chciałaby, żeby jej zespół w sobotę, 15 grudnia, przeszedł w Poznaniu eliminacje do programu „Got to Dance”. Przyznaje się do takiego życzenia dopiero pod wpływem sugestii wychowawcy, ale i tak boi się, żeby nie zapeszyć.

Grzegorz: - Nie mam żadnych życzeń.

- Żeby zdać – podpowiadają inni.

- Konsolę Xbox chciałbym dostać – przypomina sobie Grześ.

Rafał: - Ja mam życzenia erotyczne.

Sebastian: - Chcę skończyć szkołę muzyczną.

Sebastian jest w drugiej klasie szkoły muzycznej I stopnia w klasie akordeonu Marka Zalewskiego. Jest pół-Cyganem, chciałby występować w zespole „Terno”. Dostał warunek, że musi ukończyć szkołę muzyczną.

Paulina: - Nie mam żadnych życzeń. No może, żeby nie musieć robić ozdób na choinkę.

Nikola: - Pełno zabawek.

- Mieć swój pokój – dopowiadają starsze dziewczęta.

- Różowy!

- I żeby mieć panią, która będzie jej sprzątać.

- I żeby codziennie na kolację robiła kanapki z nutellą.

- Na śniadanie też.

- Wyłącznie z nutellą. I zero nauki – uzupełnia pan Wiesław.

- Ona ma pełno zabawek i nie ma gdzie ich upychać – dodaje Asia, która mieszka w jednym pokoju z Nikolą.

- Jak nie wiemy co z czymś zrobić, to idzie do Nikoli – śmieje się Paulina.

Wiesław Ręka: - Moim życzeniem jest, żeby sytuacja mojej mamy, która jest w hospicjum, się wyklarowała.

O ile z życzeniami dla siebie idzie dzieciom opornie, o tyle bez wahania mówią, czego życzą najbliższej osobie.

Paulina: - Żeby była zdrowa i miała dużo pieniędzy.

Sebastian: - Żeby była szczęśliwa.

Nikola nic nie mówi, Paulina za nią życzy: żeby ta osoba miała dużo pieniędzy na prezenty.

Grzegorz: - Zdrowia i szczęścia.

Wiesław Ręka: Mamie zdrowia, generalnie wszystkim najbliższym życzę przede wszystkim zdrowia.

Czy będą się obdarowywać prezentami?

Asia: - Ja nic nikomu nie dam.

Sebastian: - Ja tobie też nic nie dam śmieje się. - Jesteśmy z Asią w jednej klasie i ona mi robi prezent a ja jej. Ja lubię robić prezenty. Bratu dałem prezent na urodziny.

Asia chrząka.

- Daliśmy – poprawia się Sebastian.

Grzegorz: - To zależy, jak ktoś mi da prezent, to ja też mogę dać. Bezinteresownie też mogę komuś coś dać, ale nie taką drogą rzecz, na przykład pomarańczę mogę dać.

W Wigilię najtrudniejsze będą chwile na krótko przed tym zanim zasiądą do stołu. Nie wszystkie dzieci wytrzymują emocjonalnie to napięcie. Po kolacji będą jak co roku kursować między sobą, wyskakiwać do rodziców, nieliczni wybiorą się na pasterkę. - Ruch będzie jak na Marszałkowskiej - przewiduje dyrektor Beata Wykrzykacz.

Dorota Frątczak

 

 

 

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x