Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Nie ma dla nich miejsca w rodzinie

2014-04-17, Prosto z miasta

Agatka już pojechała do przybranej rodziny w Szwecji. Maciek mieszka w Pogotowiu Rodzinnym i czeka, co dalej z nim będzie. 

medium_news_header_7172.jpg

Ania na razie trafiła do Rodzinnego Domu Dziecka. Ale w placówkach opiekuńczych dla dzieci z rodzin kryzysowych zaczyna brakować miejsca. – Tak dramatycznie jeszcze nie było – mówią pracownicy socjalni.

- Cały czas szukamy rodzin zastępczych, ale niestety nie ma chętnych. No i sytuacja staje się powoli dramatyczna – mówi Beata Szenwald, kierownik zespołu do spraw pieczy zastępczej, czyli wyspecjalizowanego działu opieki nad dziećmi, które z różnych powodów nie mogą mieszkać ze swoimi rodzinami, jaki działa w ramach Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie i Opieki Socjalnej.

Jej się udało

Agatka ma trzy lata. I prawie całe swoje życie spędziła w Pogotowi Rodzinnym. Trafiła tam po interwencji pracowników socjalnych. Jej sytuację dodatkowo komplikował fakt, że jest chora i wymaga specjalistycznej opieki. – W pewnym momencie pojawiała się rodzina ze Szwecji. Były odwiedziny, dziecko i przyszli rodzice już się do siebie przyzwyczaili. Skierowaliśmy sprawę do sądu rodzinnego, i tu wydarzył się dramat. Już podczas rozprawy państwo ze Szwecji oznajmili, że przemyśleli sprawę i jednak nie chcą dziecka – opowiada Beata Szenwald. To była prawdziwa tragedia dla małej. Ale jej w końcu zaświeciło słońce, bo prawie natychmiast znaleźli się inni chętni do opieki, też ze Szwecji i dziewczynka od niedawna mieszka już w nowym domu.

Oni czekają

Maciek ma też trzy lata. Do Pogotowia Rodzinnego również trafił z interwencji. Jego mama ma problem z alkoholem. Kiedy pracownicy socjalni przyszli do ich domu, okazało się, że kobieta jest pijana a chłopczyk wymaga natychmiastowej opieki. Decyzja była jedna – zabieramy dziecko. Matka się jakby przebudziła. – Nawet powalczyła z nałogiem. Udało się. Mały wrócił do niej. Ale co z tego, kiedy po dwóch miesiącach sytuacja się powtórzyła. Dziecko znów było z pijaną kobietą. I znów wróciło do Pogotowia, całe szczęście, że do tego samego. Matka znów walczy o niego, ale to historia raczej bez przyszłości, bo poprzednie dzieci też straciła – mówi Beata Szenwald. I dodaje, że malcowi potrzebna jest albo rodzina zastępcza, albo ktoś, kto go adoptuje. Na razie więc czeka.

Czeka też Ania, która ma podobną historię jak Maciek. Ona też ma nieodpowiedzialną matkę, która na dodatek jest jeszcze agresywna. Też nie wiadomo, co z nią będzie. Bo na razie miejsca w rodzinie zastępczej dla niej nie ma.

System się załamał

- Od początku roku nie zgłosił się nikt, kto chciałby być rodziną zastępczą dla takich dzieci. Powoli zaczyna nam brakować pomysłu – mówi szefowa zespołu pieczy zastępczej.

Wszystko skomplikowało się, kiedy zmieniły się przepisy. Nowe przewidywały dla rodzin zastępczych trochę więcej pieniędzy za opiekę nad dziećmi w sytuacji kryzysu. Ale pieniądze miały wykładać samorządy, których zwyczajnie nie było na to stać i ustawodawca zmienił przepisy. – Być może to, a także i fakt, że to ciężka i odpowiedzialna praca powoduje, że chętnych nie ma. No i na to dokłada się nie najlepsza opinia o rodzinach zastępczych – mówi Beata Szenwald. I dodaje, że obecnie w Gorzowie są cztery Pogotowia Rodzinne, jedna rodzin wielodzietna (w 2015 roku będzie musiała zmienić formułę, bo znów zmienią się przepisy), dwa Rodzinne Domy Dziecka. Ponadto funkcjonuj 155 rodzin zastępczych tak zwanych spokrewnionych, czyli opiekunami tam są krewni dzieci, czyli w myśl nowych przepisów dziadkowie albo rodzeństwo dzieci potrzebujących opieki oraz 59 zawodowych rodzin zastępczych. – To jest cały czas za mało, bo potrzeby ciągle rosną. No i jeszcze w ubiegłym roku z różnych przyczyn wykruszyły nam się dwa pogotowia – wyjaśnia szefowa zespołu – Stąd takie problemy.

Z patologii pod dobry dach

Do Pogotowia Rodzinnego trafiają dzieci, które z różnych przyczyn nie mogą być we własnych domach. To dzieci z interwencji, kiedy na już trzeba malucha zabrać oraz takie, które czekają na orzeczenie sądu rodzinnego w swojej sprawie. Zgodnie z prawem w jednej takiej placówce nie powinno być więcej maluchów niż troje i nie powinny spędzać więcej czasu, niż osiem miesięcy. Bo powinny trafiać do rodzin zastępczych, tych zawodowych lub tych niezawodowych. A ich zwyczajnie brakuje. Więc tak jak Agatka spędzają tam znacznie więcej czasu.

Dodatkowo jeszcze komplikuje sprawę fakt, że zgodnie z prawem nie ma instytucji państwowych, które mogą zapewnić opiekę w takich sytuacjach dzieciom od zera do siódmego roku. Bo jak chce ustawodawca, mają być w rodzinach zastępczych. No i koło się zamyka. – Stąd nasze rozpaczliwe wysiłki, żeby takie rodziny znajdować, ale na razie skutek jest jaki jest – mówi Beata Szenwald.

Opieka nie za darmo

Pracownicy socjalni tłumaczą, że państwo przeznacza pieniądze na utrzymanie dzieci w rodzinach zastępczych. Na utrzymanie jednego dziecka jest około 1 tys. zł miesięcznie. W zawodowej rodzinie zastępczej płaca opiekuna nie może być niższa niż 2 tys. zł miesięcznie, a w Pogotowi Rodzinnym nie mniejsza niż 2,6 tys. zł miesięcznie. Do tego w miarę możliwości budżetu danego miasta mogą być jeszcze dodatkowe pieniądze, a to na popłacenie rachunków, a to na jakieś ekstra potrzeby dzieci, a to na zatrudnienie kogoś do pomocy, jeśli dzieci jest więcej niż czworo. Ale mimo tego, chętnych nie ma. – Na razie jest tak, że jeśli jest jakiś maluch z interwencji, to żadne Pogotowie Rodzinne nie może odmówić przyjęcia. Ale przecież wiadomo, że i one nie są z gumy. Stąd nasze apele o to, aby chętni jednak się zgłaszali – mówi Beata Szenwald. Zaznacza jednak, że tych takich najbardziej drastycznych interwencji z udziałem policji wzywanej przez zaniepokojonych sąsiadów do patologicznych domów nie ma dużo, bo około dziecięciu w skali roku. Ale za to są te z interwencji pracowników socjalnych, którzy stale monitorują środowisko rodzin z patologiami lub nieradzących sobie z niczym, a już na pewno nie z wychowywaniem własnych dzieci.

Trzy etapy do rodziny

Aby zostać rodzicem zastępczym trzeba się zgłosić do zespołu pieczy zastępczej. - My prowadzimy bardzo szeroką diagnozę. Sprawdzamy zdrowie, dochody, stan domów chętnych. Pytamy o karalność. To bardzo szeroki wywiad. Następnie kandydaci przechodzą testy psychologiczne, a jak je przejdą pomyślnie, to czeka ich szkolenie, które trwa trzy miesiące. Jego ukończenie nie daje automatycznego prawa do prowadzenia rodziny zastępczej. Taka osoba musi uzyskać akceptację komisji kwalifikacyjnej. – To złożony proces, ale chodzi o to, aby wyeliminować osoby, które nie mają do tego predyspozycji. Bo dzieci, które do nich trafią, są z bardzo poranionych środowisk – tłumaczy Beata Szenwald. I przyznaje, że najtrudniej jest znaleźć opiekunów do dzieci chorych, bo nawet już rzadko kiedy obcokrajowcy się decydują na nie.

- Dlatego potrzebujemy rodzin zastępczych tu, na miejscu i stąd nasze apele o zgłaszanie się chętnych – mówi.
W rodzinie zastępczej zgodnie z obowiązującymi przepisami dzieci mogą przebywać do 18 roku życia, a jeśli się uczą lub studiują, to nawet do 25 roku życie. Potem zaczyna się proces usamodzielniana, czyli taki wychowanek musi zacząć prowadzić własne życie, na własny rachunek. I właśnie do tego musi się przygotować w odpowiedzialnej rodzinie zastępczej, a tych w Gorzowie stale brakuje.

Nie ma słów podzięki

Marta i Jarek są rodziną zastępczą dla siedmioletniej dziś Kasi. Mała miała tylko miesiąc, kiedy do nich trafiła. – Zdecydowaliśmy się, bo ktoś ze znajomych opowiadał właśnie o takich dzieciach. Nasi synowie byli już w miarę duzi, bo obaj mieli 18 i 16 lat. Poszliśmy na te szkolenia i potem niemal natychmiast pojawiała się Kasia – opowiada Marta. Nowym rodzicom nie przeszkadzało, że chorowała, że trzeba było wstawać, że znów nie dało się bez planowanie wyskoczyć do znajomych czy kina. – Ale jak zaczęła mówić i powiedziała mama, to się popłakałam – wspomina Marta. Dziś Katarzyna jest oczkiem w głowie rodziców i braci i nikt raczej nie traktuje jej jak dziecko zastępcze. - Właśnie jesteśmy na etapie podejmowania decyzji o adopcji i myślę, że to chyba tak się skończy – mówi Jarek a Marta dodaje, że przyjęcie córeczki do domu to była najlepsza decyzja w ich życiu.

Renata Ochwat

(Imiona dzieci zostały zmienione)

Siedziba Zespołu ds. Pieczy Zastępczej GCPR: ul. Puszkina 3, Gorzów Wlkp.

telefon: 95 715 13 13 - koordynatorzy rodzinnej pieczy zastępczej,

95 715 13 10 – kierownik zespołu,

95 715 13 12 – psycholog, radca prawny,

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x