Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Pożeraczka książek, której ciągle jest mało

2016-07-05, Prosto z miasta

„Nikt już w tej chwili nie może zatrzymać Szakala. Jest na to po prostu za późno, panowie”

 Frederic Forsyth „Dzień Szakala”

medium_news_header_15358.jpg

Trzy godziny i minimum sto pięćdziesiąt stron. To jej reguła.
Jest południe. Pani Adela krząta się w letniej kuchni. Blender, sitko, czarna porzeczka, cukier. - Trzeba trzymać w lodówce - mówi, obdarowując mnie kolejnym słoikiem.

Za kuchennymi oknami plątanina liści, owoców, kwiatów.  Pani Adela widząc jak się rozglądam, zagaduje: – No niech mnie pani zapyta, czego ja nie mam w ogrodzie?  Bo mam wszystko: róże konfiturowe, aronie, pigwy, cztery rodzaje winogron, trzy rodzaje malin, mięty, szałwie, kabaczki, agrestoporzeczki, malinojeżyny. Mam po prostu wszystko. I zawsze na wszystko miałam czas. Na rodzinę, pracę, przetwory i książki.


Seria z jamnikiem

Pani Adela lat 68. Od 60 lat jest zarejestrowaną czytelniczką. Miała osiem lat, gdy po raz pierwszy weszła do biblioteki, a właściwie punktu bibliotecznego, mieszczącego się w podgorzowskim  Łagodzinie. Jedną z pierwszych wypożyczonych książek była bajka Marii Konopnickiej „Jak to ze lnem było". Bibliotekę prowadziła bibliotekarka z powołania. Zachęcała, by dzieci same sobie wybierały z półek książki.  Bajki.  Baśnie. Książki przygodowe.  A gdy podrosły podrzucała im zeszytowe wydania przedwojennych romansów. Na przykład słynną „ Zuzię Leśniczankę”.

Ale tak na poważnie, na całe życie, pani Adela zakochała się w książkach, kilka lat później. Gdy była uczennicą Technikum Ekonomicznego w Gorzowie. Wpadła jej do rąk książka z piękną dziewczyną na okładce. Był to kryminał „Ruda modelka” z bardzo popularnej serii „Z jamnikiem”. – Ta książka ukierunkowała moje czytelnicze zainteresowania. Na zawsze zafascynowały mnie kryminały, thrillery, sensacje. Szpiedzy. Detektywi. Skorumpowani politycy. Sprytni fałszerze. To był mój świat. Świat krwawej realistki. Bo ja całe życie w rachubie i płacach pracowałam. Na poezję i fantastykę za mało byłam uduchowiona..

Trudny czas

Konik. Tak brzmi panieńskie nazwisko pani Adeli.  – I moim konikiem jest czytanie – śmieje się pani Adela.   Nawet jak wyszła za mąż w Koszalinie, a potem prowadzała do przedszkola dwójkę dzieci, nie zapominała o książkach.  Pożyczała. Kupowała. Czytała. Wieczorem dzieciom bajki, a w nocy samej sobie książki z dreszczykiem.   

Często o czytaniu rozmawiała z teściową, bibliotekarką, która po wojnie organizowała pierwsze punkty biblioteczne pod Koszalinem. 

A potem zdarzyła się tragedia. Zmarł mąż pani Adeli. Niespodziewanie. Na wycieczce zakładowej w Jastrzębiu Zdroju. Ponad 700 kilometrów pod ziemią. Jeszcze wcześniej do niej zadzwonił, że po wycieczce wszystko opowie… Zjechał.  Zasłabł. Serce ustało.

Wróciła do Gorzowa. Musiała się zająć schorowaną matką, która po wylewie nie wstawała z łóżka. To był rudny czas.  Potem kolega z Koszalina zaczął do niej przyjeżdżać.  Początkowo znajomość była  niezobowiązująca.  A później się pobrali. I w życiu znów pojaśniało.  

Dwie siatki książek 

Dzieci pani Adeli dorosły. Wyprowadziły się. Mają swoje domy. Jej córka jest prawnikiem, pracuje  w gorzowskim sądzie. Syn mieszka i pracuje w Koszalinie. Wnuki mają już po kilkanaście lat.

Pani Adela mieszka  z mężem.  W piętrowym domku. Z ogrodem. I dwoma psami znajdami w kojcu.  Bobikiem i Misiem.

Co dwa tygodnie mąż podwozi panią Adelę do dwóch bibliotek i cierpliwie czeka na nią w samochodzie.  Ona do bordowych siatek pakuje po pięć książek. Pięć w Wypożyczalni Głównej, przy Sikorskiego. I pięć w filii nr 14 przy Wróblewskiego. 

Ale po powrocie do domu,  choć jest bardzo ciekawa, nigdy  od razu nie sięga do siatek.   Najpierw musi mieć wszystko zrobione: obiad ugotowany, posprzątane.  Dopiero wieczorem, gdy ma luz, bierze do rąk książkę. Czyta od dziesiątej wieczorem do pierwszej w nocy . Trzy godziny i minimum sto pięćdziesiąt stron. To jej reguła.

Bardzo dba o książki. Nigdy nie zagina stron, zawsze używa zakładki. 

 Nigdy też nie podjada przy czytaniu. - To straszne, jak się widzi na kartkach ślady czyjejś kolacji – mówi z niesmakiem. Nie lubi również, gdy na kartkach widzi jakieś zapiski czytelników.  - Ludzie notują sobie numery telefonów, rozkłady jazdy.  I takie wpisy bardzo mnie denerwują.  Ale są też tacy, którzy podkreślają ładne literackie zwroty lub poprawiają błędy ortograficzne, bo takie też w książkach się zdarzają. I dla takich czytelników jestem bardziej wyrozumiała.

Wypożyczone książki oddaje w terminie. Nigdy, przez 60 lat, nie dostała żadnego upomnienia. Nigdy  żadna książka jej nie zginęła.  Zaprzyjaźnione panie bibliotekarki wiedzą, że bardzo szanuje książki. I czasem nawet pytają:  „Pani Adelo, miała pani kiedyś taki kryminał  Tess Gerritsen i ktoś go poplamił”. A ona na to „ ja miałam czystą”. I one wtedy wiedzą, że książkę zniszczył kolejny czytelnik. 

Zwykle czyta dwa tytuły naraz. Jak ją jeden trochę znudzi, odpoczywa przy drugim. Z zasady też stara się przeczytać każdą książkę do końca.  – Choćby po to, by potem móc powiedzieć paniom bibliotekarkom, które będą komuś innemu pożyczać, że to nudne, wybujałe, takie „rozmyślania na sedesie”,  nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

Świt z trylogią Larssona 

Raymond Chandler, Frederick Forsyth, Colin Forbes, Robert Ludlum, David Morell, Allan Folsom  to jej ulubieni pisarze. No i jeszcze Penny Jordan, Harlan  Coben,  John Grisham, Daniel Silva i Vincent V. Severski.  Chętnie też wraca do Jeffreya Archera. Właśnie skończyła „Co do grosza” , historię o polskim przekręciarzu, który obrobił bankierów i zwiał z grubą forsą,  a zaczęła „Dwanaście fałszywych tropów”.   

Trylogia Stiega Larssona, tego Szweda, też jej się podobała.  Czytała do czwartej rano - Nie mogłam się oderwać, a poza tym ktoś tą książkę zamówił i musiałam ją oddać. Ostatnie strony dokończyłam po śniadaniu i zaraz  pojechaliśmy z mężem do biblioteki.  

- Ja żywię się książkami – przyznaje pani Adela. -   Dzień bez książki i jabłka, jest dniem przegranym. 

Mąż pani Adeli zagląda do kuchni.  – Nie przeszkadza panu, że żona  tyle czyta? – pytam.

- Każdy ma swoje hobby, żona książki, ogród – odpowiada ze śmiechem. -  A ja mam jolki, sudoku…

- I gwiazdy – kończy pani Adela – Bo mąż od lat interesuje się astronomią.  Co noc rozkłada sprzęt, atlasy i patrzy w niebo. I to jest temat dla pani na osobny artykuł… 

 *   *   *

- Takich zagorzałych czytelników, jak pani Adela Fiutek, jest u nas kilkudziesięciu – mówi Jadwiga Paradowska, kierownik Wypożyczalni Głównej WiMBP w Gorzowie Wlkp. - Czytają rekordowe ilości książek. Często pożyczają nie tylko na swoje konta, ale też na konta męża, dzieci, wnuków. I wciąż im książek mało.   Najczęściej są to czytelnicy  w starszym wieku, choć jest też taka młoda dziewczyna, która bardzo dużo czyta.  Jak musieliśmy zamknąć bibliotekę na czas modernizacji, to potem przyszła i stwierdziła „Boże, jak ja za wami tęskniłam”. Jest, więc jakaś nadzieja… 

Hanna Ciepiela  

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x