Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Z miłości do kobiety, z ulubienia do piór

2016-10-15, Prosto z miasta

Drobny, wręcz chudy mężczyzna z powiewającymi włosami i szalikiem zniknął nagle z pejzażu miasta. 14 października mija siedem lat śmierci poety Kazimierza Furmana

medium_news_header_16405.jpg

To był pogodny październikowy dzień. Nauczyciele szykowali się do swojego święta. Dzieci szły do szkoły z kwiatami. Tylko w jednym mieszkaniu przy ul. Kosynierów Gdyńskich nie było radości. W fotelu, owinięty w koc drzemał, wydawało się spokojnie szczupły mężczyzna. Czuwali obok niego przyjaciele. Kilka minut po 9.00 o poetę upomniały się boginie Parki. Ekscentryczny poeta, cynik, piewca życia, poeta Kazimierz Furman pożegnał się ze światem. Umarł we własnym domu. Bo jeśli było coś na świecie, czego Kazimierz Furman się bał, to na pewno był to biały lekarski fartuch.

Kazimierz Furman urodził się 20 maja 1949 r. w Jędrzejewie koło Piły, ale dość szybko trafił do Gorzowa, z którym to związany był przez całe życie. Tu skończył ogólniak. Tu trochę pracował. Tu w końcu się ożenił i to dwa razy. Także tu urodziły się jego dwie córki - Aldona i Dagmary.

No i w końcu tu zadebiutował jako poeta. Miał wówczas 25 lat, dużo jak na literacki start. Bo jak sam opowiadał, w dzieciństwie i młodości jakoś słowo wiązane go nie interesowało. Zadebiutował w 1974 r. wierszem wydrukowanym w „Nadodrzu”, a pierwszy tomik „Powrót do osłupienia” wydał w 1976 r. Od tamtej pory swoje utwory wysyłał na liczne ogólnopolskie konkursy i niemal za każdym razem zdobywał tytuł laureata bądź wyróżnienie. Do 2005 r. wygrał ok. 160 konkursów!, a poezję pozornie traktował jak rzemiosło, na którym można zarobić. Mawiał wtedy, że musi obsłużyć lampkę górniczą albo Popiełuszkę, w zależności od tematyki konkursu.

Ale w rzeczywistości Furman poezję traktował bardzo serio. Niejednemu poloniście wytykał braki w wiedzy na ten temat. Niejednej wielbicielce tłumaczył, na czym polega sens jego twórczości. W tej dziedzinie nie uznawał kompromisów, zresztą jak i w innych też.

Poetyckiego rzemiosła uczył się początkowo od Zdzisława Morawskiego. I choć w miarę szybko się z tego patronatu wyzwolił, to jednak ciągnął się on za poetą bardzo długo, niemal do końca życia. Kazimierz Furman długi czas przyznawał się do patrona, ale pod koniec życia stałe wspominanie mentora zaczęło go irytować.

Kiedy w Gorzowie zrobiło się Furmanowi za ciasno, postanowił przenieść się do większej dwa razy Częstochowy. Nie bardzo chciał tłumaczyć, skąd akurat to miasto, ale wyjechał. Wytrzymał tam tylko rok. Po powrocie z Medalikowa, jak pogardliwie nazywał Częstochowę, tłumaczył, że nie odnalazł dla siebie miejsca, bo nie było tam, środowiska literackiego. Poeta opowiadał, że przez cały rok poznał jedynie dwóch poetów - ojca i syna.

Nigdy już później do Częstochowy nie jeździł, nie bardzo nawet lubił wracać wspomnieniami do tamtych chwil.

Po powrocie zamieszkał w Santocku, ale też mu nie bardzo pasowało. Bo odbierany był jako niegroźny dziwak, a poza tym nie było tam kiosku z prasą. A od tej, podobnie jak od piór wiecznych uzależniony był od dziecka. Opowiadał, że kiedyś jako całkiem smarkaty dzieciak zachylił ojcu 5 zł. – W najbliższym kiosku kupiłem sobie „Murziłkę” – takie ruskie pisemko dla dzieci i wieczne pióro. I tak mi zostało, konieczność czytania gazet i pisania piórami – opowiadał czasami. Ale pisał także długopisem na kawiarnianych serwetkach.

W Santockowych czasach zaczął pracować dostał pracę w dziale informacji i wydawnictw Wojewódzkiego Domu Kultury. I tu właśnie przy biurku pisywał swoje wiersze. Śmiał się, że jest zatrudniony w charakterze maszynisty. Na etacie spędził jedynie siedem lat, przez resztę życia utrzymywał się już tylko z pisania.

Kiedy już ostatecznie wrócił do Gorzowa, zamieszkał przy ul. Kosynierów Gdyńskich. Razem z nim zamieszkał piękny czarny cocker spaniel o wdzięcznym imieniu Kłopot. Dziwna to była para. Ale jednak mieszkańcy zapamiętali pana i psa. Kłopot ostatecznie trafił do innych właścicieli a z poetą zamieszkały kolejne, już nie tak rasowe psy. Jego ostatnia suczka miała oficjalnie na imię Romni, ale Furman przechrzcił ją na Miągwę. Zwierzę reagowało na obydwa miana.

Kazimierz Furman tłumaczył, że według niego dom jest zwyczajnie pusty, kiedy nie ma czworonoga.

Kazimierz Furman prowadził styl życia bliski bohemie - nie dbał o majątek doczesny ani o sławę. Był człowiekiem wolnym i nieograniczonym przez konwenanse. Przesiadywał w Lamusie, Letniej, Jazz Clubie Pod Filarami. Dużo palił.

Przyjaźnił się ze wszystkimi artystami, bywał w artystycznych pracowniach gorzowskich malarzy. Zasiadał przy słynnym Stoliku numer Jeden. Lubił, jak już zostało powiedziane, wieczne pióra, których miał całkiem sporą kolekcję, kochał książki – biblioteki mógł poecie pozazdrościć każdy, kto lubi czytać.

Intrygowały go kobiety, z którymi się przyjaźnił, które kochał, które go kochały, a których on nie kochał. Bo to kobieta właśnie była głównym tematem jego wierszy.

Lubił sport. Dla ważnych zawodów lekkoatletycznych potrafił zarwać noce. Ale też i wyniki tych najważniejszych recytował, jak inni tabliczkę mnożenia. Grywał w szachy.

Tuż, przed śmiercią, zaledwie kilka dni, odebrał Nagrodę Kulturalną Prezydenta „Motyla”. Ucieszył się z niej.

Po śmierci został pochowany w Alei Zasłużonych na cmentarzu komunalnym w Gorzowie Wielkopolskim.

Jakoś tak jest, że zawsze na jego grobie pali się znicz…

Renata Ochwat

Fot. Zenon Kmiecik

Choćbyś chciał
x

Choćbyś chciał dojść tam
Gdzie prowadzi cię wzrok
x
Nie dojdziesz
Przed tobą zawsze nowa dal
Nigdy nie spojrzysz
Prowadzi cię twej gwiazdy szlak
Po niebie stąpasz z nią
Zapomnij
Bo kiedy spada jesteś sam
Wśród własnych wspomnień
x
Przed tobą ciągle nowy świat
To za nim tęsknisz w każdym śnie
Lecz kiedy w słońcu budzisz się
Ogarnia cię nieludzki stres
Chcesz się dogadać z takim dniem
I w świat iść z nim pod rękę
A czujesz tylko wielki żal
I dręczą cię rozterki
x
Zachodzisz w głowę skąd ten lęk
Skąd w tobie tyle złości
Nie można więcej dręczyć się
Poszukaj swej miłości
x
Naprawdę wielkie szanse masz
By los wziąć w swe ręce
Musisz po prostu sobą być
Bo życie nie chce więcej

Kazimierz Furman

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x