Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Bronka Słomki już od 10 lat nie ma z nami!

2017-06-02, Prosto z miasta

Właśnie mija dziesiąta, czy może tak to ciekawiej zdaje się wyglądać: X rocznica śmierci Bronisława Słomki. Przeżył 70 lat, dostojniej byłoby gdybym napisał siedemdziesiąt lat, z pisarskim debiutem w 1959 roku, opowiadaniem Zakochani z ulicy Kamiennej.

medium_news_header_18579.jpg

Dorobek, albo może jak sam wolał o tym mówić „urobek” twórczy Bronka Słomki opisali: Zbigniew Jarzębowski, Maria Kowalewska, Tadeusz Grabowski, Krystyna Kamińska. W kontekście tegoż urobku, lubił żonglować słowem, kuglować nim i w ogóle się bawić. Jednocześnie z nieprzeciętną starannością, chybotliwą linią, jakby drżąc o każde słowo, kładł je na papier opływowym ruchem całej ręki, który zaczynały mięśnie szyi. Dawało to wrażenie przebiegania słów: od nieliterowanej myśli do literowego śladu na kartce w niebieskim kolorze tuszu, jednym aktem fragmentu ludzkiego życia. W podobny sposób toczyły się nasze przyjacielskie rozmowy. Rozmów było bardzo dużo, Zachowała się też korespondencja, taka zwykła bieżąca, ale i okolicznościowa świąteczna. Swój błyskotliwy umysł lubił spontanicznie wyrazić i, jak sam o sobie mówił, z takim trochę borutowym sprytem, wrzucić w towarzyską rozmowę. Ot tak, od niechcenia!

Jego zdefiniowanie typu człowieka: „krasnolony pierdoludek”, wywołuje u mnie, ale nie tylko u mnie szczery, głośny i długotrwały śmiech. Nadludzki pierwowzór wspomnianego typu, chodzi do dziś po ziemi gorzowskiej. Takich powiedzonek i definicji było sporo, podobnie jak i różnych teorii oraz opisów zachowania się i zjawisk w gorzowskim środowisku: myśli i dyskusji, albo co częściej mówił, bezmyśli! Może dlatego czuł się dobrze w Barlinku, bo tam po prostu milczał, albo wolał czytać w języku niemieckim, którego to języka kompletnie nie rozumiał. Nawet cieszył się z niemieckojęzycznych wydań uznając je za bardziej wytworne od naszych, ale i mniej zrozumiałe, co miało oznaczać przyjazne trendy w  literaturze pogranicza. Z taką refleksją wrócił z jednej edycji Polsko-Niemieckiego Statku Literackiego, znakomitego projektu o charakterze warsztatowym, który wymyślił Zdzisław Morawski, a mi udało się włączyć w kalendarz wspólnych projektów przedsięwzięć kulturalnych na pograniczu polsko-niemieckim. Zresztą przez kilka lat finansowanych ze środków Unii Europejskiej, na tamten czas pozostających w dyspozycji strony niemieckiej. W podobnym sznycie Bronek Słomka zorganizował w Słubicach polsko-niemieckie warsztaty: Otwórzcie swe księgi, w całości finansowane z naszego budżetu Wojewody Gorzowskiego, pozostającego w dyspozycji Wydziału Kultury Sportu i Turystyki. Literacko, bardzo wartościowa impreza, która zaowocowała wymianą pisarskiej potyczki „Pobłądzeniem” bardzo dobrych wówczas literatów średniego pokolenia: Wojciecha Izaaka Strugały, w tym czasie związanego z gorzowskim środowiskiem literackim (m.in. wydany tomik Fantasmagoria przez Wydawnictwo Dolnośląskie na nasze zlecenie) i Tilla Sailera z Brandenburgii. Zresztą w czasie kiedy Bronek był redaktorem naczelnym Ziemi Gorzowskiej, w każdym numerze było miejsce na literaturę: czy to poezję, czy fragmenty prozy. Szczególnie na debiut

To, że tęsknię do takich ludzi jak Bronek Słomka, to jest oczywiste. Bez zbędnych ceregieli podejmowaliśmy fantastyczne wyzwania, które przynosiły nadspodziewanie dobre efekty. Przecież dzięki tym doświadczeniom, traktowano nas  bardzo serio. Szlaki nadodrzańskiej literatury gorzowsko-brandenburskie przecierał wtedy, wcześniej wspomniany Zdzisław Morawski. W tej atmosferze, w jednej z kolejnych edycji statku płynącego Odrą, zawinęła do naszego teatru w Gorzowie Christa Wolf. Bronek wtedy miał przygodę z gorzowskimi policjantami, bo w pośpiechu zaparkował samochód w niedozwolonym miejscu. Jednak dziennikarskie zdjęcia zrobił z przyjazdu Państwa Wolf do Gorzowa. Innym statkiem „dopłynął” także do naszego teatru Tadeusz Różewicz, a to dzięki moim osobistym przyjaźniom z Wydawnictwem Dolnośląskim. Wtedy prosiłem Bronka o poprowadzenie spotkania z Różewiczem. Nie podjął wprawdzie tego dialogu, ale bardzo mi pomógł, wspierając szczególnie w ostatnich dniach przygotowań. Znamienna pozostaje w mojej pamięci wdzięczność Tadeusza Różewicza za, jak to określił, młody Gorzów. Do tego stopnia był szczęśliwy ze spotkania z gorzowską młodzieżą szkolną (zresztą tak do końca nie wiem ile było tej młodzieży, ale zajęte były w naszym teatrze wszystkie miejsca stojące, a podpisywanie książek trwało ponad godzinę), że Ryszardowi Majorowi przyobiecał napisanie nowej miniatury na gorzowską scenę Ireny i Tadeusza Byrskich. Bronek nie dojechał wprawdzie na nocną pogawędkę z Różewiczem i Jankiem Stolarczykiem, naczelnym Wydawnictwa Dolnośląskiego, ale duchem był z nami.

To, że Bronek za bardzo gadaty nie był, to był pozór. Tak samo chętnie mówił, jak i pisał. Pewnym elementem dyscyplinującym jego tryb aktywności towarzyskiej było zawodowe dziennikarstwo. Przecież posługiwał piórem i w tygodnikach, i w gazetach codziennych. Wszystko to wymagało nieco innego czasu niż dzisiaj. Trzeba było po prostu zdążyć, a droga do wydawcy, w czasie była znacznie, znacznie dłuższa niż obecnie. Bronek jednak gwarantował jakość i rzetelność, no i co by nie mówić, zawsze zdążył. Na uzupełnienie dzisiejszego wspomnienia o Bronku Słomce, pozwalam sobie udostępnić część naszej korespondencji e-mail’owej. Takiej osobistej, zwykłej i trochę świątecznej. Niestety ostatnich lat jego życia. Z okresu, kiedy moja droga, z każdym rokiem szersza w doświadczenia zawodowe, już mnie z Gorzowa wywodziła.

Januszu,
Serdecznie dziękuję za świąteczne życzenia i za piękny wiersz.

Z okazji świąt Bożego Narodzenia i bliskiego Nowego Roku odwzajemniam się najlepszymi, jakie tylko można sobie wymyślić i wymarzyć życzeniami dla Ciebie i wszystkich Twoich najbliższych.

Niestety, ja tak pięknego wiersza, jaki dostałem od Ciebie, nie złożę, natomiast w myśli myślę sobie podobnie, że : „...Słowo  stało się Ciałem nie bez powodu”.

I dodam jeszcze, że cały tomik Twoich wierszy świątecznych, które od Ciebie dostawałem od (ilu?) lat, ułożony jest u mnie na honorowym miejscu i zawsze tam jest. Ten, przysłany mi teraz wydrukowałem i składam go tu i wszystkie pozostawię na swoim biurku, żeby mi długo były pod ręką, będę do nich powracał teraz, w tym czasie szczególnie. 

Bronisław S.

Barlinek, niedziela, 19 grudnia 2004.

Środa, 21 Grudnia 2005 15:45

Serdeczne dzięki za świąteczny dodatek, w tym - karpia z kością, niezłą szopkę  i Włos Anieli.
Niech Ci Szopka nie szczędzi łask i darów, cierpliwości, dobrego samopoczucia i sympatycznego otoczenia w pracy, na ulicy  i wszędzie, a w Nowym Roku też i jakiejś jednej przynajmniej podróży na skraj Puszczy Barlineckiej, gdzie mnie znajdziesz z najlepszymi uczuciami pod pierwszym lepszym muchomorem albo innym grzybem.

Ja, Grzyb Puszczański
Nie trujący
BrS    

Drogi Januszu

z mojej złociście słonecznej strony pamięci!

Otworzyłem właśnie pocztę z Twoim Czwartym Listem – BOŻE NARODZENIE WIARY i przeżyłem go tak, jak niekiedy przeżywa się te najlepsze, głęboko skrywane (dlaczego, dlaczego?), swoje własne tajemnice, pytania i bezustanne próby odpowiedzi, daremne wysiłki, ale też nieoczekiwane (na chwilę, bo zaraz słońce gaśnie i przychodzą chmury) olśnienia, że coś ważnego znalazłem, mam to, lecz nie wiem, nie jestem pewien, czy to jest prawda, czy tylko  złudzenie.

Dziękuję Ci za ten wiersz i ukrywam go w pewnej swojej skarbonce  z roku 1995 – „W cieniu słowa”, w której, pośród wielu (bo wszystkie je mam w swoim skarbcu) są też Twoje „Okruchy przeszłości” (Boże Narodzenie 2001), a w nich nadzieja w ostatnich słowach taka: „następne pokolenie/ jakoś dojdzie/ do kolejnego lata”. Mam nadzieję, że i mnie, i Tobie się to jeszcze uda. Dojdziemy, dojdziemy. I dobrze, że są te adwentowe poranki i adwentowe wieczory, te inne poranki i inne wieczory od wszystkich innych – poranki i wieczory zamyśleń, dni szare i słoneczne, mało święte, nawet w niedziele nie za bardzo świąteczne, niezbyt dobrze poukładane niekiedy, może za często – źle.  Serdeczne, z głębi serca życzenia spokojnych, pogodnie rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia ślę Tobie, Twojej Małżonce Małgorzacie i Twoim Synom.

Bronek z Puszczy Barlineckiej, a do życzeń dołącza się również moja małżonka
Barlinek, grudzień 2006

  …, i to już ostatni list wysłany przez Bronka. Odpowiedź na moją listowną zaczepkę, którą umieszczam poniżej.                  

Drogi Januszu, dziękuję, dziękuję, dziękuję za słońce. Ale nie podzielam Twojego życzenia, żeby słońce wschodziło tam, gdzie ja. Co myślę? Jakimi drogami idą, wschodzą moje myśli dzięki twemu: "Słońce niech wschodzi, tam gdzie TY"? Wloką się dziś u mnie nie słonecznie, niedbale trochę, jak by im na wschodzie nie zależało, a ono nad nimi, nade mną, nad nami tu szepcze mi (mimo wszystko) naprawdę, tak: "Słońce niech wschodzi, tam gdzie TY", a zaraz tak samo jakoś przemienia się w Twoje "Słońce niech wschodzi, tam gdzie Ty". I coś chytrze z nadzieją samo dodaje mi do tego: "tam gdzie My" - Ty w Gorzowie i ja w swoich kniejach mało dostępnych dla "pozamnie, pozamną" skrywanych przeze mnie przed przechodniami, którzy pytają mnie co słychać, na co nie potrafię im sensownie odpowiedzieć, choć mam wrażenie, że znam odpowiedź, otóż ono samo mówi mi w tajemnicy: "niech wschodzi tam gdzie MY": Ty i ja gdzieś tu i wszyscy, którym dobrze życzymy, dla których dobrze chcemy, którym oddalibyśmy część swoich myśli - tych lęków i nadziei, nadziei głównie, bo lęki nie nadają się do tego, aby je sprzedawać czy nawet rozdawać na prawo i lewo: bo czy możemy mieć pewność, że nie zostaniemy zrozumiani opacznie, na przekór, w złych intencjach lub niestosownych zamiarach? Słońce niech wschodzi, tam gdzie Ty! To piękne. Myślę, że wystarczy go dla nas - dla Ciebie i dla mnie, dla nas wszystkich, Januszu. Zaraz, zaraz wiosna wybuchnie swoją muzyką albo wczesnym rankiem, gdy otwieramy oczy, albo w momencie, kiedy nam się to jeszcze śni, zacznie opowiadać się nam - Tobie i mnie też – delikatnie snującą się balladą Chopina, tak, tak. Dziękuję Ci za tę balladę, która wysnuła mi się jakby na marginesie moich codziennych niepokojów i moich nadziei, gdy czytam i myślę sobie za Twoją przyczyną: "Słońce niech wschodzi, tam gdzie Ty!"

Bronek
z Puszczy Barlineckiej
 

piątek , luty 23, 2007 8:09 ranek
temat: J. Dreczka 5
Bronku, trochę cię pomęczę w te kiepskie dni. No chociaż dzisiaj. Pierwszy załącznik, to wczorajsza przesyłka po obróbce-wczoraj wysłałem pierwsze położenie. Drugi załącznik, jakoś tak mnie coś naszło prafelietowanie. Co o tym myślisz, tylko bez picu, no i ani mru, mru! Nikomu!
Aha! W gorzówku słońce!!!!!!!!! pozdrawiam, j. dreczka


p.s. poniżej przesyłam tekst piosenki z pielgrzymkowego śpiewnika:

„Słońce niech wschodzi, tam gdzie ty!
Słońce niech wschodzi, tam gdzie ty!
Ktoś przy Tobie drogę znajdzie,
Przez zimowe dni,
Słońce niech świeci, tam gdzie ty”

No, ty!!!!!!!!

Dorobek literacki Bronisława Słomki to: opowiadania - Cygan na ślepym koniu (1967); powieści - Karuzela (1969), Trzy kroki do nieba (1973), Guliwer (1975), Mrówka (1980), Talizman (1987);  proza poetycka - Woźnica z ptakiem na ramieniu (1995) oraz słuchowiska: Złoty zegar (1963), Ten, który przyszedł (1964), Tylko pan, panie kapitanie (1965), Babcia (1979), Tu na ciebie poczekam, Duży chłopiec, który wie, co robi Komin, Błądzi się tylko w złą pogodę. Pozostają do opracowania materiały dziennikarskie: bieżące informacje, felietony, reportaże i zwykłe, niepozbawione literackich walorów, notki prasowe.

Janusz Dreczka

Fot. Kazimierz Ligocki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x