Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Tradycje przyjechały wraz z przesiedleńcami

2019-12-20, Prosto z miasta

W Gorzowie obchodzi się święta Bożego Narodzenia tak, jak dawniej gdzieś na Kresach, w Małopolsce czy Łódzkiem.

Gorzów stał się miastem wielokulturowym, co widać m.in. podczas tradycyjnej już wigilii narodów
Gorzów stał się miastem wielokulturowym, co widać m.in. podczas tradycyjnej już wigilii narodów Fot. Archiwum

Boże Narodzenie to czas magiczny. Decyduje o tym pora roku, szybko zapada ciemność, trzeba się wspomagać sztucznym światłem. Nierozłącznym atrybutem dla wielu jest choinka, którą się ubiera, a nie przystraja, na stół kładzie się przeważnie biały obrus, a na nim stawia się talerz dla niespodziewanego gościa. Do tego dochodzi jeszcze 12 potraw, które musza się znaleźć na wigilijnym stole. – To jest właśnie magia, ale i stereotyp zakorzeniony głęboko w kulturze – mówi dr Maciej Dudziak, kulturoznawca z Akademii im. Jakuba z Paradyża.

Dr Maciej Dudziak tłumaczy, że takie ustawienie akcentów wynika z tradycji. Ważna jest bowiem bogata obrzędowość Bożego Narodzenia z momentem centralnym i jednocześnie początkiem tych świąt, czyli Wigilią. - Wszak jest paradoksem, że dzień, który właściwie nie jest jeszcze świąteczny, jest jednocześnie początkiem i kulminacją Bożego Narodzenia – mówi naukowiec. I dodaje, że właśnie Wigilia w polskiej tradycji jest najważniejszym momentem tych świąt.

I choć przesiedleńcy do Gorzowa przyjechali z różnych stron, to wypracował się już wspólny model obchodzenia świąt. Wygląda on następująco: wigilia, rodzina, choinka, prezenty. Jednak jak zauważają kulturoznawcy, do tego modelu ostatnio dochodzi nowy element – kolędnicy. - Być może odbywa się to za sprawą ciekawskich wnuków, którzy pytają babcie i dziadków, jak było kiedyś i do tego wracają. Na pewno też istotną wagę tu mają elementy popkultury, ot choćby niesamowicie popularne telewizyjne programy kulinarne, które na długo przed świętami koncentrują się na nich, prezentują potrawy i tradycje już zaginione, lub zwyczajnie zapomniane, i komuś może się przypomnieć, że faktycznie, kiedyś w domu tak też było i zaczyna takie elementy przeszczepiać do siebie. Takim powrotem do starego, ale oczywiście w nowym wydaniu są kolędnicy. Ja już od kilku lat obserwuję, że grupy kolędnicze pojawiają się w takim oto Gorzowie, przecież dość dużym mieście, bo w mniejszych i na wsiach to jest trwały obyczaj. A przecież jeszcze kilka lat temu kolędników na ulicach nie było. To właśnie tworzenie nowego przez przypominanie starego – tłumaczy dr Maciej Dudziak.

Jeśli popatrzeć na gorzowskie świąteczne stoły, to niemal na każdym znajdą się takie same lub podobne potrawy. Musi być więc ryba na kilka sposobów, kompot z suszu, ale też pierogi z kapustą i grzybami. – Mało kto sobie wyobraża, żeby ich na wigilii nie było, a to przecież potrawa wybitnie wschodnia – mówi Maciej Dudziak i dodaje, że właśnie takie przejmowanie zwyczajów z innych kręgów nazywane bywa ciepłą agresją. Ciepłą, bo świetnie przyjmowaną, natychmiast uznawaną za swoją. Także kompot z suszu jest potrawą przywiezioną w pociągach jadących z Kresów czy z Podlasia.

Oczywiście, da się spotkać jeszcze domy, gdzie serwuje się kutię, śledzie z rodzynkami czy śliżyki – także potrawy ze Wschodu, ale już bez ekspansji znacznie dalej. Jak mówią kulturoznawcy – to już jest zbyt egzotyczne i być może nie tak popularne jak pierogi z kapustą.

Gorzów od początku swojej polskiej historii był miastem wielokulturowym. Przyjechali tu bowiem ludzie z różnych stron byłej Rzeczypospolitej, bo z utraconych Kresów, Wileńszczyzny, okolic Lwowa, Stanisławowa, ale też z Wielkopolski, Małopolski czy innych typowo polskich krain geograficznych. Mało tego, przyjechali ludzie o różnych wyznaniach – bo katolicy, prawosławni, grekokatolicy, ale też ewangelicy, wyznawcy różnych innych  religii. Każdy z nich ma swoje tradycje, każdy z nich świętuje po swojemu. Nierzadko bowiem gorzowianie zasiadają do dwóch wigilii – katolickiej i prawosławnej, bo jedno z małżonków jest katolickiego wyznania, a drugie – obrządku wschodniego. – I tylko się cieszyć, że tak jest. Bo to skarb niezwykły. Dwa razy się świętuje – mówi Agnieszka Kaczmarek, która ma taką sytuację właśnie. – Cała rodzina czeka na te święta. Bo podwójne prezenty, ale podwójna, z lekka różna wigilia, każdy to lubi. Nawet czasami najbliższych sąsiadów zapraszam, bo też polubili wschodnie specjały – dodaje.

Właśnie taki układ kulturowy chwalą też naukowcy. Maciej Dudziak dodaje, że mieszkamy na pograniczu polsko-niemieckim, niedaleko mamy Berlin. W samym naszym mieście mieszkają już Chińczycy, Niemcy i jeszcze parę różnych innych grup etnicznych. Nietrudno też zauważyć olbrzymią diasporę ukraińską, która od kilku lat silnie zaznacza swoją obecność. – I taka sytuacja będzie się pogłębia. Im prędzej to zrozumiemy i zaakceptujemy, tym szybciej będzie nam się lepiej żyć. Taka otwartość na nowe, inne spowoduje, że w następnych latach będzie nam tylko lepiej. Bo przecież żyjemy w Europie, która już w części jest bez granic. Ludzie swobodnie się przemieszczają, tak samo obyczaje i tradycje. I nikt tego raczej nie zatrzyma. I trzeba nauczyć się z tym żyć – mówi Maciej Dudziak

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x