Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Jego tabor zatrzymał się właśnie w Gorzowie i został

2016-02-19, Prosto z miasta

Kompozytor, muzyk, poeta, pisarz, działacz cygański – Edward Dębicki.

medium_news_header_13910.jpg

Twórca Terna został uhonorowany wieloma nagrodami i odznaczeniami. Ostatnio otrzymał prestiżową nagrodą Instytutu Pamięci Narodowej „Świadek Historii”.

Edward Dębicki zawsze powtarza, że to on zatrzymał rodzinny tabor, ponieważ chciał się uczyć. I to uczyć grać. Padło na Gorzów, bo tu była szkoła muzyczna, bo tu była rzeka i pagórki. I w tym Gorzowie Edward Dębicki mieszka przez całe swoje życie.

Czasy taborów, czasy koszmaru

Edward Dębicki urodził się 4 marca 1935 roku w Kałuszu. Dzieciństwo spędził w taborze, który przemieszczał się po całych Kresach Wschodnich. A tabor to był niezwykły, bo złożony z muzyków i to grających na niezwykłych instrumentach, bo na harfach. I jak sam pisze w swojej książce „Ptak Umarłych”, przodkowie jego grywali samej królowej Marysieńce Sobieskiej.

Sielskie dzieciństwo skończyło się wraz z nadejściem wojny. Hitlerowcy bardzo szybko zaczęli polować na Cyganów, jak na Żydów. Edward Dębicki pisze o tym przejmująco w swojej książce. Opowiada, jak rodzina kryła się po lasach, po różnych dziwnych miejscach. Opowiada o tym, jak tabor spotykał złych i dobrych ludzi. Niektórzy pomagali, inni przeganiali, jak to w tamten czas bywało.

Mało kto wie, że Cyganie, podobnie jak i Żydzi mieli obowiązek noszenia białych opasek na rękawach, jako stygmat niższości.

Ale taborowi trafił się też i ludzki esesman. Tak pisze o tym Edward Dębicki: „Do restauracji, (w której pracowali, jako muzycy Cyganie z taboru Dębickiego) przyszedł esesman, który bywał tam każdego wieczoru. Lubił słuchać, jak moi wujkowie grają. Po kilku kieliszkach podszedł do ich stolika – czego nigdy nie robił – przysiadł się i kazał sobie zagrać. Andruszka powiedział po cygańsku:

- Patrzcie, on ma łzy w oczach.

Andruszka, który znał niemiecki, zapytał:

- Pan szanowny lubi naszą muzykę, prawda?

- Tak, lubię. Bardzo ładnie gracie. Ja też jestem muzykiem. Gram na fortepianie.

Zagrali mu jeszcze kilka ładnych utworów, a on – choć wstyd mu było – od łez nie mógł się powstrzymać. Nie pytali go o nic. Esesman był bardzo wzruszony. Po chwili powiedział:

- Szkoda was, jesteście bardzo dobrymi muzykami”.

Ludzki esesman nie tylko się z Cyganami napił, ale i parę groszy na odchodnym dał. Wrócił po kilku dniach do tej samej restauracji i ostrzegł Dębickich, żeby uciekali, bo przyszedł rozkaz, że wszystkich Cyganów na drugi dzień będą zapędzać do getta. No i rodzinie udało się uciec przed niechybną śmiercią. Ale uciekali pieszo, a zawołany cygański harfista Dionizy Dyźku Wajs, mąż Papuszy, niósł na własnych plecach nieporęczny instrument, jakim była harfa.

Rodzina przeżyła jeszcze prześladowania od banderowców, głód, tyfus, ale przeżyła.

Jadą tabory po polskiej ziemi

Dębiccy przyjechali do Polski zimą z 1945 na 1946 roku. Krótko potem dołączył do nich Jerzy Ficowski, wybitny polski poeta i cyganolog, autor książki „Cyganie na polskich drogach”, która zrodziła się także dzięki czasowi spędzonemu w taborze. Zaprzyjaźnił się z Edwardem Dębickim oraz jego ciotką – Papuszą. Przyjaźń z Dębickim przetrwała aż do śmierci Ficowskiego, który bywał nawet w Gorzowie.

Tabor jeździł po całym kraju, ale ostatecznie zatrzymał się w Gorzowie w 1953 roku. A Edward Dębicki poszedł do szkoły i zaczął myśleć, jak tu założyć własny zespól. Udało mu się dość szybko. W 1955 roku powstała grupa, która najpierw nazywała się Słoneczko, ale ostatecznie została Ternem.

Szybko też zespół zaczął odnosić sukcesy, a to między innymi za sprawą Randii, niezmiernie utalentowanej wokalistki.

A sam Edward Dębicki stał się na tyle rozpoznawalnym kompozytorem, że pisał muzykę Annie German czy Sławie Przybylskiej. Po latach skomponował także piosenkę Edycie Geppert, która przyniosła artystce główną nagrodę na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. A przyjaciele i znajomi po tym festiwalu kwiatami i specjalną szarfą witali kompozytora w domu.

Terno jeździ, koncertuje i fanów zdobywa

Od samego początku swojej działalności Edward Dębicki stawiał na wysoki poziom wykonania i właśnie ten wysoki poziom zdecydował, że zespól uzyskał szybko stosowny certyfikat z Ministerstwa Kultury i mógł występować. Terno objechało całą Europę, kilka razy koncertowało w USA.

Edward Dębicki w międzyczasie pisał wiersze, zagrał w filmie „Farba” Michała Rosy, stworzył Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Bronisławy Wajs-Papuszy oraz wymyślił i od 27 lat organizuje Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich Romane Dyvesa. Jest to najdłużej trwająca impreza cygańska na świecie.

Jak powtarza Edward Dębicki – kultura romska jest różna, jest w niej miejsce na folklor, ale i na działania znacznie odbiegające od folkloru. I dlatego też na Romane Dyvesa swego czasu pokazał się czeska grupa rockowa złożona z Cyganów właśnie. A od niedawna syn Edwarda, Manuel Dębicki przy okazji Romane urządza wieczory muzyki klubowej. Sam zresztą gra na kongach w zespole ojca.

Z Motylem oraz honorami

Za swoją działalność Edward Dębicki zebrał wór nagród. Wśród nich jest Motyl, nagroda prezydenta Gorzowa za działalność artystyczną, złota Gloria Artis od ministra kultury, jedna z niewielu złotych. Za jedną z najważniejszych nagród Edward Dębicki poczytuje sobie tytuł Honorowego Obywatela Miasta, który odebrał w 2007 roku. Wtedy Honorowym Obywatelem został także nieżyjący już ksiądz Witold Andrzejewski. O jego życiu i twórczości powstał godzinny film dokumentalny pt. „Choć raz zobacz, jak się kręcą tylne koła wozu. Edward Dębicki”, zrealizowany przez Piotra Wójcika (2013)

I tylko jedna wada

Edward Dębicki ma jedną wadę, o której dobrze wiedzą znajomi i przyjaciele. Zawsze się spóźnia. Terno także się spóźnia, ale do tego przywykli już wszyscy. Ale artyście takie rzeczy się wybacza. I kiedy tylko raz punktualnie zaczął się festiwal Romane Dyvesa, bywalcy byli zaskoczeni. A stało się to dlatego, że na widowni zasiadł ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz, któremu towarzyszył wielki przyjaciel Edwarda Dębickiego, zmarły niedawno Michał Jagiełło, wówczas w randze wiceministra kultury. Premierowi tak się spodobało, że obejrzał całą pierwszą część koncertu, choć planował być 20 minut, bo wzywały go inne obowiązki.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x