Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Przetańczyć całe życie

2016-02-25, Prosto z miasta

Z Anną i Grzegorzem Deptami, właścicielami Szkoły Tańca Fan Dance, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_13961.jpg

- Czy można przetańczyć całe życie?

Anna Depta – Można. Oczywiście, że można. Taniec przecież towarzyszył już ludom pierwotnym. Taniec mamy w genach. On nam towarzyszy od zawsze.

- Jak się państwo poznaliście?

Anna Depta – Na kursie tańca.

- Kto był kursantem, a kto był trenerem?

Anna Depta – Ja byłam kursantką. Przyszłam do męża, wówczas jeszcze nie męża, na kurs.

- Tańczyliście jako zawodnicy razem?

Anna Depta – Nie, nie. Ja od początku byłam w roli uczennicy. To było już po maturze. Był to typowy kurs tańca dla młodzieży, wybrałam się na kurs waz z przyjaciółmi . Zainteresowanie było ogromne - prowadził taki fajny, przystojny pan  (śmiech)…

- Pan też żonę od razu zobaczył na tym kursie?

Grzegorz Depta – Tak, oczywiście. W różowej bluzce i zawsze w środku sali.

Anna Depta – Zawsze w pierwszym rzędzie…. (śmiech). Zawsze się pchałam do pierwszego rzędu. Najpierw był kurs, potem jakieś grupy zaawansowane. Tak to trwało, trwało, trwało… Potem taniec sportowy, oczywiście z innym partnerem, a mąż był trenerem.

- Ale z tego co ja pamiętam, to pani wysoko w tańcu zaszła.

Anna Depta – W obydwu stylach tanecznych, czyli w tańcach standardowych i latynoamerykańskich zdobyłam międzynarodową klasę „S”.

- Co to znaczy?

Grzegorz Depta – Najwyżej w tej drabinie zawodniczej. Klasa „A” to najwyższa krajowa klasa taneczna, natomiast „S” jest najwyższą klasą międzynarodową..

- Dumny był pan z żony?

Grzegorz Depta – Naturalnie. Cały czas jestem. Była bardzo dojrzałą zawodniczką, wymagającą od siebie . Współpraca układała się doskonale. Kiedy otrzymywała informacje, starała się je jak najlepiej wypracować. Współpraca trener – uczeń czy zawodnik polega na tym, że trener stara się przekazać swoją wiedzę w sposób najlepszy, w jaki potrafi. I jeśli jest odbiór z drugiej strony, czyli tancerza, to taka praca może zaowocować dobrymi wynikami.

Anna Depta – Praca musi być 50 do 50.

- Jak to należy rozumieć?

Anna Depta – Musi być tyle samo wysiłku trenera, ale też i tyle samo wysiłku tancerza. Żaden trener nie zrobi, kolokwialnie mówiąc, mistrza z tancerza, osoby, która nie włoży w to swojego pełnego zaangażowania. A jeśli to jest wysoki poziom wyczynowy, sportowy, to jest to już codzienna praca. I to ciężka, każdego dnia na parkiecie. Bo raz, czy dwa razy w tygodniu, to można sobie rekreacyjnie potańczyć. Ale aby odnieść sukces, potrzeba wielu godzin pracy. Ale jaka to przyjemna praca….

- Panie Grzegorzu, a jak pan zaczynał swoją karierę?

Grzegorz Depta – Poszedłem na kurs tańca. I w zasadzie od pierwszej lekcji pochłonął mnie taniec. Ta przyjemność tańca okazała się zaskakująco mocna. Od razu po tej lekcji poszliśmy z kolegami do sklepu muzycznego i kupiliśmy jakieś dwie czy trzy płyty z muzyką do tańca, choć w tamtych czasach zdobycie muzyki tanecznej było trudne. Potem poszliśmy do domu jednego z kolegów, odsunęliśmy dywany i zaczęliśmy ćwiczyć. I zaznaczam, to było po pierwszej lekcji…

- Czyli można powiedzieć, że taniec był panu pisany.

Grzegorz Depta – Nie spodziewałem się tego. Wcześniej miałem różne inne zainteresowania artystyczne. Grałem na gitarze klasycznej, śpiewałem w chórze „Częstochowskie Słowiki”, bo jestem z Częstochowy. Były też inne artystyczne działania, plastyczne, aktorskie. Ale taniec przebił wszystko.

- I potem zaczął pan zdobywać uprawnienia instruktorskie?

Grzegorz Depta – Edukacja moja długo nie trwała, bo przerwała ją obowiązkowa dwuletnia służba wojskowa. W wojsku trafiłem na te tereny, do Międzyrzecza. A ponieważ nie chciałem tracić kontaktu z tańcem, więc poszedłem do domu kultury i zapytałem, czy jest może sekcja taneczna, do której mógłbym się zapisać. A tu się okazało, że to biała plama, bo tańca towarzyskiego nie było. Więc ja im zaproponowałem poprowadzenie - na miarę moich umiejętności - kursu tańca. I to się wówczas określało jako działanie społeczne. No i tak się zaczęło. A jak już zacząłem uczyć, to pojawiła się potrzeba uprawnień. Skończyłem trzyipółletnie studium taneczne w Katowicach, potem czteroletnie studium przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, i to był najwyższy stopień, jaki można było zrobić. Oprócz tego, wiadomo, szkolenia różne w całym kraju. W latach 70. i 80. kiepsko było z różnymi szkoleniami tanecznymi. Teraz dostęp jest znacznie łatwiejszy. Świat stoi otworem. Bardzo łatwo można wyjechać.

Anna Depta – Bardzo łatwo można zaprosić specjalistów z różnych dziedzin, najczęściej z Anglii czy na przykład Kubańczyka na warsztaty salsy. Dostęp do źródeł nie jest już barierą.

- Pani Aniu, a to że miała pani klasę „S” było wystarczające, aby uczyć?

- Nie, musiałam zrobić uprawnienia. Klasa taneczna to jednak jest amatorstwo.

Grzegorz Depta – Można być bardzo dobrym studentem, tancerzem, ale aby uczyć, trzeba skończyć studia. Tancerz jest przygotowany do tańca, ale aby uczyć, trzeba poznać tajniki wiedzy, nauczyć się podstaw oraz metodyki.

Anna Depta – Również jak mąż musiałam skończyć odpowiednie szkoły. W moim przypadku było to studium taneczne w Poznaniu.

- Kiedy zapadła decyzja, że zakładacie państwo szkołę?

Anna Depta – Fan Dance to jest kontynuacja pierwszego klubu, który mąż założył w Międzyrzeczu w 1978 roku, nazywał się Fan. Później w Gorzowie powstał bliźniaczy klub, któremu nadaliśmy nazwę Fan Dance.

Grzegorz Depta – Zaczęliśmy w 1983 roku w Gorzowie.

- I od razu tu? (szkoła mieści się przy ul. Kosynierów Gdyńskich w urokliwie położonym budynku – red.)

Anna Depta – Nie, własny budynek otworzyliśmy w 2003 roku. Od tej pory w końcu jesteśmy u siebie. Wcześniej współpracowaliśmy z wieloma placówkami, najdłużej z Miejskim Centrum Kultury oraz Liceum przy ul. Kosynierów Gdyńskich, ale oprócz tego pracowaliśmy na bardzo różnych salach. Najczęściej było tak, że mąż pracował na jednej sali, ja na innej.

Grzegorz Depta – Bywało tak, że w jednym dniu prowadziliśmy zajęcia w dwóch lub nawet trzech miejscach.

Anna Depta – Aż w końcu zapadła decyzja, że trzeba otworzyć własne miejsce, bo ileż można jeździć tak od sali do sali. I udało się to tutaj, i jesteśmy z tego miejsca zadowoleni. Jesteśmy w centrum, a jednak na uboczu. Miejsce jest świetnie skomunikowane, blisko do obu dworców. To jest taka nasza zielona górka - tak nazywam to miejsce, bo wchodząc po schodkach osoba, która przychodzi do nas po raz pierwszy, nie spodziewa się takiego zielonego zakątka w centrum miasta.

- A państwa syn tańczy?

Anna Depta – Syn Kacper tańczył od piątego do 12 roku życia.  Uczył się tańca nie dlatego, że myśmy go do tego nakłaniali. Lubił to jako dziecko. Było to naturalne, że włączał się aktywnie w naszą pasję, w której wzrastał. A potem pojawiła się jego nowa pasja i teraz jest harcerzem.

Grzegorz Depta – Poznał taniec, a potem dokonał własnego wyboru. My mu w tym nie przeszkadzaliśmy.

Anna Depta – Trzeba zwyczajnie poczuć to coś, o czym mąż powiedział. W obydwu naszych przypadkach wystarczyło pójść na kurs i po pierwszej lekcji wiadomo było, że to to. Podobnie było ze mną. Przecież ja też nie przypuszczałam, że będę związana z tańcem. Gdzieś się tam artystycznie udzielałam, bardziej jako wokalistka. A tu proszę, taniec. Uważamy więc, że każdy powinien szukać własnej realizacji, a nie spełniać oczekiwania rodziców.

- Uczycie państwo wszystkich rodzajów tańca?

Anna Depta – Mamy teraz bardzo szeroką ofertę ze względu na to, że mamy dwie sale. Zajęcia prowadzimy już dla przedszkolaczków. I jest to nie tylko taniec towarzyski, mamy formy solowe, trochę tańca nowoczesnego, jest też latino dla młodzieży, dorosłych i seniorów. Mamy zumbę - współpracujemy z fantastyczną dziewczyną, specjalistką od tej formy. Jak ktoś ma ochotę na walca, tango, to proponujemy odpowiedni kurs w programie którego jest walc czy tango. Jak ktoś ma ochotę zatańczyć salsę czy baciatę…

- A co to jest?

Anna Depta – No to są coraz bardziej popularne tańce latynoamerykańskie, które u nas w kraju w zasadzie dopiero się pojawiły. Inna rzecz, Gorzów troszkę później reaguje na nowe trendy niż inne miasta, i to jest dziwne, bo jesteśmy blisko Zachodu. Nie jesteśmy tak otwarci na nowinki, jak choćby Poznań. Były formy, które rozwijały się świetnie, a do Gorzowa docierały wolno.

Grzegorz Depta – Nowinki taneczne wprowadzamy od razu, jeśli pojawia się moda na jakieś tańce. Natomiast z odbiorem bywa różnie. Czasami pewne formy się przyjmują, inne nie. Dla przykładu w Gorzowie nie przyjęły się tańce w stylu Bollywood. Mieliśmy specjalistkę od tego tańca, wydawałby się, że to się przyjmie błyskawicznie, a tu nie.

- Państwo lubicie jeszcze tańczyć ze sobą?

Anna Depta – Tak, oczywiście. Choć mało mamy okazji, żeby razem tańczyć.

- Zawodowi tancerze mają mało okazji do tańca?

Anna Depta – W pracy jesteśmy każde na innej sali. Rzadko, sporadycznie prowadzimy zajęcia razem. Kiedy prowadzimy razem warsztaty, na obozach - bo wyjeżdżamy i z dziećmi, i z dorosłymi czy seniorami - to wtedy jest okazja. A na co dzień rzadko. Chyba, że organizujemy u nas w szkole wieczorki, bale dla uczestników, wtedy też mamy okazję potańczyć. A takie wieczorki robimy kilka razy do roku, więc wtedy możemy sobie potańczyć w gronie znajomych i przyjaciół.

- Gorzowianie lubią tańczyć?

Grzegorz Depta – Oczywiście. Tak trudno byłoby uogólnić, ale jeśli są osoby, które spotykają się u nas na zajęciach przez wiele lat, niektórzy nawet kilkanaście lat ,mówimy tu o osobach dorosłych, znaczy, że chyba to lubią. I ich liczba wciąż rośnie. Tak, gorzowianie lubią tańczyć.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x