Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Gorzów w literaturze. Rekonesans

2015-12-27, Prosto z miasta

Miasta i wsie mają swój obraz w literaturze, swoje literackie portrety. Podobnie jest z Gorzowem Wielkopolskim.

medium_news_header_13437.jpg

I o ile nie dziwi pojawianie się miasta w literaturze tworzonej przez lokalnych autorów, o tyle zastanawiać może pojawianie się wątków gorzowskich w książkach autorów niezwiązanych z regionem. Rzadko, ale jednak występujących.

To takie spojrzenie na Gorzów, miasto, w którym mieszkam, a które się pojawia w literaturze. Zwykle źle. I właśnie po to ten mój prywatny rekonesans proponuję. Bo nikt nie zna całej literatury, nie sposób. Oto przegląd. Literacki, podkreślam.

Proza

Natalia Bukowiecka-Kruszona, Rubież

Jest to najstarsza książka, w której pojawia się Gorzów, choć przecież pod zamaskowaną nazwą – tytułowej Rubieży. Powieść zaczęła się ukazywać w 1948 roku w „Głosie Wielkopolskim” jako powieść w odcinkach. Po raz pierwszy i jedyny jako całość książka ukazała się w 1998 roku nakładem Biblioteczki Nadwarciańskiego Rocznika Historyczno-Archiwalnego. Jest to powieść z kluczem, który przykrywa rzeczywistych bohaterów i rzeczywiste wydarzenia w tuż powojennym Gorzowie. Jak pisze Dariusz Aleksander Rymar, autor Przedmowy, powieść była przyjmowana znakomicie w Wielkopolsce, natomiast zupełnie odwrotnie w samym mieście. Jednak autor przytacza pozytywną ocenę książki uczynioną ręką Andrzeja K. Waśkiewicza, który stwierdza, że Rubież była jednym z najbardziej znaczących utworów literackich tamtych czasów. Ale raczej dokument chwili.

Jak wylicza autor Przedmowy o autentyczności książki decyduje wiele wątków. Jest to przede wszystkim obraz miasta, jaki można odnaleźć w powieści, ważniejsze wydarzenia tam opisane, także nazwy topograficzne. Wśród historycznych wydarzeń opisanych w książce  D.A. Rymar wymienia między innymi przyjazd więźniów Ravensbrück, nalot na miasto w pierwszych dniach przybycia doń osadników czy też Dożynki w Santoku. Podkreśla, iż szczególnie wiernie opisano sposób przejęcia władzy w mieście oraz inne wydarzenia. Słabością powieści jest stereotypowe potraktowanie niemieckich mieszkańców miasta.

Rubież jest jedną z trzech znanych mi książek, których akcja dzieje się w całości w Gorzowie. Ze względu na fakt, iż jest to powieść z kluczem, trudno uznać ją za wytwór stricte fikcyjny.

Elżbieta Jackiewiczowa, Tancerze

To powieść dla młodzieży, która ukazała się w 1961 roku i jak pisze autorka hasła poświęconego autorce Gertruda Skotnicka w Literaturze polskiej XX wieku, książka opisywała szkolne miłości, problemy rodzinne, złożone problemy dojrzewania, bunt przeciw zastanym wartościom. Treść pokrótce jest taka. Główni bohaterowie, to Paweł i Urszula, zakochani młodzi ludzie. Mieszkają w Warszawie. On, student, z zamożnego domu, skonfliktowany z macochą, która jest niemal w jego wieku. Ona uczennica pomaturalnego seminarium nauczycielskiego z restrykcyjnego i niezamożnego domu. W domu Pawła konflikt ewoluuje do tego stopnie, że chłopak wyprowadza się z domu i musi zacząć zarabiać sam na siebie. Dzięki koledze z akademika trafia w okolice Świebodzina, Tu podejmuje pracę, ale poznaje i kolejną dziewczynę. Myli jednak poczucie samotności i chwilowej fascynacji z miłością. Między obojgiem dochodzi do zbliżenia. Efektem jest ciąża dziewczyny. Oboje nie chcą mieć kłopotów, więc decydują się na zabieg i jadą do ginekologa do Gorzowa.

[Paweł] Towarzyszył Dzidce w podróżny do Gorzowa i tam czekał na nią w kawiarence i nad rzeką, wałęsając się bezmyślnie, zanim nie nadeszła, blada i zawzięta, z zaciśniętymi wargami i chmurnymi oczami.

Można domniemywać, iż autorka mogła gościć w Gorzowie, na pewno była w innych miejscowościach regionu, ponieważ w książce ważny jest Świebodzin, pojawia się Łagów oraz Sokola Dąbrowa i Międzyrzecz. Dość wspomnieć, że Tancerze doczekali się ośmiu wydań, ostatnie ukazało się w 1977 roku. Jest to jednak ciekawy przykład na to, iż Gorzów mógł dość wcześnie zaistnieć w świadomości ogólnopolskich czytelników.

Krzysztof Koziołek, Miecz zdrady

Autor jest zielonogórskim pisarzem i dziennikarzem, choć obecnie mieszka w Nowej Soli. Jego wydana w Nowej Soli w 2012 roku książka jest klasycznym kryminałem, w którym z rąk oprawcy posługującym się średniowiecznym mieczem ginie znany zielonogórski kolekcjoner sztuki Steyer. Podejrzenie pada na zawodnika Falubazu Marcina Malickiego. I choć generalnie historia dzieje się na południu, to jednak i tu pojawia się gorzowski wątek, bo w winę kolegi z toru nie wierzy:

Jarosław Tomaszewicz, na co dzień jeździec Stali Gorzów, a wychowanek bydgoskiej Polonii – w niedzielę oba kluby: zielonogórski i gorzowski miały się zmierzyć w drugim meczu o drużynowe mistrzostwo Polski bieżącego sezonu. W pierwszym spotkaniu rozegranym w niedzielę, Stal Gorzów wygrała 47:43, co zapowiadało niezwykłe emocje w rewanżu.

Książka trafiła nie tylko na lokalny, regionalny rynek. I choć jest fikcją literacką, to jednak gorzowski wątek jest znów kluczem do odczytania prawdziwej postaci, która się skrywa za tym bohaterem. Autor, kibic żużla, w swojej powieści umieścił Tomasza Golloba, jednego z najlepszych zawodników w historii, który rzeczywiście jeździł w Gorzowskiej Stali. Występuje tu ciekawe przemieszanie sfery fiction i non-fiction, skrywającej się właśnie za czytelnym kluczem.

Marcin Kydryński, Lizbona, muzyka moich ulic

Marcin Kydryński jest znanym krytykiem muzycznym, podróżnikiem i fotografem. Ale i w jego książce pojawia się wątek gorzowski:

Miała na imię Mariza. Przypominała Małego Księcia. Urodziła się w Mozambiku, ale nie tęskniła za starym krajem. Tęskniła za Lizboną, gdzie się wychowała. Lizbony wciąż jej brak, bo życie i muzyka pognały ją w cały świat. Ile osób może tak mówić o swoim mieście? – myślałem z lekkim ukłuciem zazdrości. Nie spotkałem ani jednej w Elblągu czy Gorzowie. Nawet w Warszawie nie.

Zastanawiające jest, skąd podróżnik takiej miary, jak Marcin Kydryński, może znać Gorzów i dlaczego akurat Gorzów umieścił w swojej poetyckiej książce. Można jedynie przypuszczać, że był w Gorzowie jako towarzysz żony, Anny Marii Jopek, która kilka razy koncertowała w mieście, ale będą to jedynie spekulacje, Nie ma bowiem żadnych źródeł, które tłumaczyłyby pojawienie się właśnie Gorzowa i to w zestawieniu z Lizboną i Elblągiem.

Zygmunt Miłoszewski, Uwikłanie, Ziarno prawdy

Wątki gorzowskie można znaleźć także w najbardziej popularnych kryminałach ostatnich lat. Występują w dwóch pierwszych z trylogii o prokuratorze Teodorze Szackim. W różnych recenzjach i omówieniach tych książek oczywiście owe wątki się nie pojawiają, bo są na tyle nieznaczne, że nie wpływają na bieg wydarzeń.

W Uwikłaniu Szacki podczas prowadzenia śledztwa poznaje młodą dziennikarkę i zaczyna z nią flirt, a Miłoszewski wątek gorzowski wprowadza w taki sposób:

[Teodor Szacki] Wypytywał Monikę o pracę. Nie był tak naprawdę zainteresowany opowieściami o redaktorze z Gorzowa, który wykorzystywał każdy pretekst, aby jej zajrzeć w dekolt, przez co musiała poprawiać artykuł po kilka razy i wysłuchiwać tyrad o osi tekstu.

Natomiast w Ziarnie prawdy Szacki na miejscu zbrodni znajduje kombinację cyfr i podczas sprawdzania, co one mogą oznaczać, odkrywa, że legitymację służbową o takim właśnie numerze ma pewien dzielnicowy z Gorzowa właśnie. W obu książkach są to pojedyncze epizody, w jakich występuje nazwa Gorzów, nie mają żadnego wpływu na rozwój akcji, ale pominąć ich nie sposób, choćby ze względu na osobę autora, najbardziej obecnie znanego polskiego pisarza książek kryminalnych.

Cały czas jednak nadal interesującym pozostaje, że w bestsellerowych kryminałach Gorzów jednak się pojawia i to w dwu kolejnych tomach.

Zdzisław Morawski, Nie słuchajcie Alojzego Kotwy

Zdzisław Morawski należy do najbardziej znanych prozaików, jacy tworzyli w Gorzowie Wielkopolskim. Informacje o jego twórczości znajdują się we wszystkich regionalnych wydawnictwach poświęconych literaturze. Znany jest przede wszystkim jako poeta, ale jest także autorem dwóch powieści, w tym właśnie Nie słuchajcie Alozjego Kotwy. Jest to rodzaj donosu spisanego przez taksówkarza Czesława Rupnika na tytułowego bohatera, przeinaczającego prawdziwe wypadki minionych lat powojennych. Część akcji dzieje się w Aleksandrowie Kujawskim, skąd pisarz pochodził i w tej części pojawiają się postaci i wydarzenia autentyczne, czytelne dla odbiorców lokalnych, dla innych postaci fikcyjne. Pisze o tym Marian Szafrański w „Gazecie Aleksandrowskiej”.

Główny bohater Czesław Rupnik przedstawia własną wersją wydarzeń z Aleksandrowa i czyni to między innymi w Gorzowie, do którego trafia jako zawodowy i bardzo zdolny mechanik. Pierwsza wzmianka o Gorzowie zaczyna się tak: Do Gorzowa zjechałem przed samym zmierzchem, kiedy mrok już miasto szarością okładał, a rzadcy przechodnie do domów spieszyli.

W powieści pojawia się całkiem niezły opis miasta, z wróżącymi Cygankami. Jednak najciekawszy jednak jest opis tzw. Stolika nr 1, czyli nieformalnej, opiniotwórczej grupy twórców kultury, inspiratorów wielu przedsięwzięć kulturalnych w Gorzowie w latach 60-80 XX wieku. Należeli do niego artyści, architekci i dziennikarze.

Raz nawet moi ludzie mnie specjalnie ufetowali, a było to wtedy, kiedy stary samochód sprzedałem: poszliśmy z kupcem na kawę do klubu prasy i książki w mieście, gdzie jak wszystkim mieszkańcom naszego grodu wiadomo, stoi stolik numer jeden, pierwszy przy bufecie, przy którym moi artyści siadają wszechświatową politykę roztrząsając. Siada tam Korejwo, malarz znajomy, którego nawet przy ostatnim stoliku słychać, jak władzom powiatowym za brak kultury urąga, siada Wojcieszek, z którego gruby człowiek się zrobił okropnie i chociaż gazetę redaguje, jak proboszcz wygląda, siada pan Rzesz, malarz od obuwia zbieranego na moim gnojowniku, architekt Hierosiński, z którym poeta, pan Zdzisławski, ciągle się kłóci, bywa artysta z naszego teatru, pan Smolarz, którego po głosie najlepiej można poznać, pan Kazimierzyński, od nauki języka polskiego w szkole mojej córki tam bywa i jeszcze Kaczko, fotograf w okularach, który strasznie dużo widzi przez swoje szkła pogrubiane.

 

Jest to bowiem wyliczenie stałych bywalców „Stolika nr 1” pod kluczami, które w większości czytelne są do dziś. I tak Korejwo, to malarz Jan Korcz; Rzesz to architekt Mieczysław Rzeszewski; Hierosiński to architekt Hieronim Świerczyński; Zdzisławski to sam autor; Kaczko – fotograf Waldemar Kućko. Jest to jedyny taki literacki opis tego znaczącego dla Gorzowa środowiska.

Eugeniusz Paukszta, Przejaśnia się niebo

Eugeniusz Paukszta była bardzo znanym w drugiej połowie XX wieku pisarzem. Od powojnia, odkąd zamieszkał w Poznaniu, regularnie przyjeżdżał na Ziemię Lubuską, najczęściej jednak na jej południowe rubieże. Dwutomowa powieść „Przejaśnia się niebo” należy do jego najbardziej znanych. Opowiada między innymi o budowaniu się polskiej administracji tuż po zakończeniu działań wojennych w pewnym mieście, które do tego czasu należało do Niemiec. I opis ten można porównać do Rubieży, bo realia są niemalże identyczne. Jednak tym, co w Przejaśnia się niebo jest najciekawsze, to opis śmierci Franciszka Walczaka.

Pędzik meldował Lisiewiczowi, z największym wysiłkiem hamując pasję:

- Gówno mina, to się tym sikuchom tak zdaje… Po mojemu tę minę musieli tam przytaskać już razem z trupem Walusia. Machnęli nim na nią i sami w nogi. Myśleli, że tym sposobem zakryją ślady. Głupie to nie było… Nie chwaląc się, żebym nie obejrzał dobrze tych kawałków… Trzy kule dostał na pewno. Równiutkie otworki, przydymione jeden w drugi, nie fatygowali się, kropnęli z bliska.

I dalej:

- Panie komendancie… A czy by tak tej ulicy nie nazwać imieniem zmarłego? Ciągle się tak głupio po niemiecku nazywa? Zostałaby pamięć po nim, wiedziano by zawsze, kto to był Waluś Florczak.

Autor zmienił nieco okoliczności śmierci Walusia, bowiem Franciszek Walczak, milicjant gorzowski, został zabity za dnia, na służbie, przez rosyjskiego marudera. W powieści Waluś ginie nocą i zabity przez Niemców, ale należy wziąć pod uwagę, iż pierwsze wydanie powieści ukazało się w 1972 roku, czyli w czasach poprawności politycznej i silnie działającej cenzury.

Alfred Siatecki, Klucze do bram

Zielonogórski pisarz i dziennikarz, Alfred Siatecki jest autorem sześciu tomów fikcyjnych wywiadów z nieżyjącymi już znanymi mieszkańcami regionu. W jego kolejnych tomach pojawiły się także postaci z Gorzowa, tak więc pojawił się wątek gorzowski. Krystyna Kamińska tak pisze o tych książkach: Niewątpliwie tworzenie opowiadań w formie wywiadów z nieżyjącymi już postaciami wymaga sporej wyobraźni. Wszyscy bohaterowie rozmów, z którymi pan Siatecki rozmawia związani są z Ziemią Lubuską, przez co opowieści są dla nas szczególnie ciekawe. Spotkania z autorem bardzo często z typowej prelekcji zamieniają się w żywą dyskusję, która wciąga uczestników. Alfred Siatecki w pierwszym Kluczu rozmawia między innymi z biskupem Edmundem Nowickim i Bronisławą Wajs-Papuszą. W kolejnych Kluczach autor wprowadza kolejnych bohaterów z Gorzowa i jest ich znacznie więcej.

Ze względu na niezmiernie intrygujące ujęcie tematu, jest to jedne z bardziej oryginalnych wątków gorzowskich w lubuskiej literaturze.

Ilona Sychowska-Grzesiek, Spisek nad Wartą

Autorka jest związana rodzinnie z Gorzowem, ale nie mieszkała tu nigdy. Jej książka to całkowicie fikcyjna historia, która dzieje się w Landsbergu podczas II wojny światowej. Główna bohaterka Helena zostaje wysłana do Landsbergu przez podziemną organizację Omega, aby prowadziła działalność szpiegowską. Ma jej w tym pomóc landsberski szef OT, czyli Organizacji Todt, który jest głęboko zakonspirowanym członkiem Omegi. Helena ma pracować u niego jako sekretarka. W powieści miasto jest odmalowane z sympatią, postaci wyraziste, co więcej, pojawia się tu także Oflag Woldenberg IIC, czyli obóz jeniecki w Dobiegniewie. Historia jest bardzo dynamiczna, potoczyście napisana, aż do happy endu. Książka nie doczekała się żadnej recenzji i raczej nie zaistniała w szerszym obiegu czytelniczym. Jednak po Rubieży jest to druga powieść, która w całości dzieje się w Gorzowie i choćby z tego względu jest to niezmiernie ciekawy wątek gorzowski.

Christa Wolf, Wzorce dzieciństwa

Krytyk Daniel Paczkowski o tej książce pisze tak: Wzorce dzieciństwa są rozliczeniem pisarki z czasami hitlerowskiej III Rzeszy. Nie chciałbym oceniać tej części książki. Wypada jednak wspomnieć, że zawiera również sporo fragmentów krytycznych wobec polityki Richarda Nixona i wojny prowadzonej przez Stany Zjednoczone w Wietnamie. Wiedząc o poglądach pisarki wyrażonych w powieści, nie wypada pominąć faktu, że w 1993 roku odnaleziono dokumenty wskazujące na jej współpracę z enerdowską STASI i że w 1990 roku była przeciwna zjednoczeniu Niemiec.

Książka jest za to skarbnicą wiedzy o przedwojennym Gorzowie. I jako taka zasługuje na na uwagę. Akcja zaczyna się w lipcu 1971 roku, gdy Nelly (alter ego pisarki) przyjeżdża wraz z rodziną do Gorzowa Wielkopolskiego, aby odbyć swoistą podróż do przeszłości. Landsberg opuściła będąc młodą dziewczyną, uciekając przed ofensywą Armii Czerwonej na początku na 1945 roku.

To jedna z najsłynniejszych powieści dotyczących Gorzowa właśnie i trzecia, której akcja w całości dzieje się w Landsbergu-Gorzowie. Jest konfrontacją świata zapamiętanego przez Nelly ze światem zastanym w 1971 roku, podczas wizyty pisarki w rodzinnym mieście. I choć cała książka jest o Gorzowie, to do najbardziej znanych i najczęściej cytowanych należy passus o pożarze synagogi landsberskiej.

Ktoś musiał powiedzieć Nelly: Pali się synagoga. Nie sposób podać nazwiska. Przy haśle »pożar synagogi« ukazuje się co prawda twarz Charlotty »bezradnie przerażonej«. Nikt nie powiedział Nelly: Idź tam!, z całą pewnością nie jej matka. Padł raczej jednoznaczny zakaz: Żeby ci czasem nie strzeliło do głowy... To, że poszła, jest niewiarygodne i niewytłumaczalne... Jak w ogóle znalazła mały plac na Starym Mieście? Czyżby już przedtem wiedziała, gdzie w jej mieście stoi synagoga? (...) Nelly wiedziała, że mały plac, otoczony tymi domami, bardzo by jej się podobał, gdyby pośrodku nie stała ruina. Dymiła jeszcze. Była to pierwsza ruina, jaką Nelly widziała w swoim życiu. Chyba nie znała jeszcze tego słowa, a z całą pewnością nie znała złożeń, z którymi zetknęła się później: miasto ruin, krajobraz ruin.

Dramat

Wątki gorzowskie odnaleźć można także w dramacie, czyli drugim rodzaju literackim. Ich omawianie należy zacząć od Babci Michała Walczaka, sztuki napisanej na zamówienie gorzowskiego Teatru Osterwy i tu wystawionej jesienią 2007 roku. Spektakl osnuty jest na wątku kryminalnym. Rzecz dzieje się w wielopokoleniowej rodzinie. Ginie babcia i wokół tego zdarzenia istnieje jakaś tajemnica. Utwór ma strukturę kryminału, ale to jest tylko pretekstem do opowieści o tym, jak zdarzenia z przeszłości wpływają na to, co jest dzisiaj, co będzie kiedyś. W sztuce jednak pojawia się Franciszek Walczak, społeczności osiedlające się w mieście po wojnie: Cyganie, Tatarzy, Łemkowie, kresowiacy. Autor tłumaczył, że w spektaklu są kody czytelne dla mieszkańców.

Takimi kodami są dla przykładu sceny Starszych Panów, w jednej z nich pada taka kwestia

- Bardzo piękny natomiast opis domu zarośniętego winoroślą. Stary poniemiecki dom. Właściwie , ta historia mogłaby się zdarzyć tutaj, w mieście L. Chciałem powiedzieć, w mieście G.

Podobnych passusów, w których pojawia się miasto G., lub miasto L. jest w tekście zaledwie kilka. I to one w czytelny, niesymboliczny lub też kodowany sposób wiążą Babcię z Gorzowem.

Drugim stricte gorzowskim dramatem jest Zapach żużla Iwony Kusiak. Niestety, nie zachował się tekst tego napisanego w 2010 roku dramatu, także na specjalne zamówienie Teatru Osterwy i także w nim wystawionego. Dramat Iwony Kusiak opowiada historię życia Edwarda Jancarza, najwybitniejszego gorzowskiego żużlowca i jednocześnie jednego z najlepszych zawodników w całej polskiej historii tego sportu. Zapach żużla przypomina straszny wypadek, jaki Jancarz przeżył w 1984 roku podczas meczu z Włochami.

Trzecim dramatem, w którym pojawia się Gorzów, jednak w charakterze króciutkiego zdania, jest sztuka Małgorzaty Sikorskiej Miszczuk Walizka. I to na samym początku, bo w monologu wprowadzającym w spektakl.

Narrator (nuci)

Szabadabada, szabadabada, szaba

Szabadabada, szabadabada, szaba

Szabadabada jest po francusku, jakby ktoś nie wiedział, szabadabadaaaa zanuciłem, żeby w atmosferę francuską jakoś wprowadzić, zanęcić. Ponieważ jak w Ameryce ulice są wybrukowane złotem, tak u nas, w naszym kraju, jest mnóstwo historii do opowiedzenia, prostych i swojskich, mnóstwo… Na przykład historia o pai burmistrz z Barcina, która przyszła do urzędu z mieczem samurajskim i tym mieczem groziła pani wiceburmistrz, albo historia o proboszczu, który chciał zlikwidować zoo pobliskie, bo osły i lwy ryczały podczas mszy… Albo historia o rzeźbie gołej, którą – jak już ją zabrano z Gorzowa – to potem na pustym postumencie świeczki palili, bo jednak niektórym żal było golasa.

W tym przypadku łatwo jest wytłumaczyć, skąd autorka dowiedziała się o Gorzowie. Chodzi o głośną historię rzeźby metalowego człowieka Zbigniewa Frączkiewicza, która stała przy ul. Chrobrego od 1994 do 1998 roku. Rzeźba budziła silne emocje, i padała często ofiarą aktów wandalizmu. W 1998 roku zniknęła z postumentu. Sprawę opisały ogólnopolskie media i przedstawiły ją w krzywym satyrycznym zwierciadle. Z kontekstu, w jakim wątek gorzowski umieszczono, jasno wynika, iż miasto Gorzów stało się symbolem zaściankowości.

Poezja

Najobficiej wątki gorzowskie występują w poezji, i to poezji autorów lokalnych, mieszkających i tworzących w Gorzowie lub regionie. Z rzadka odniesienia gorzowskie pojawiają się w wierszach, które nadsyłane są na konkursy literackie im. Zdzisława Morawskiego, obecnie w odstępie dwóch lat organizowanym przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną im. Zbigniewa Herberta. Akurat ten rodzaj twórczości jest dość dokładnie zanalizowany i opisany przez Krystynę Kamińską i Ireneusza Szmidta, choćby w antologii poezji gorzowskiej, Wsłuchani w kamienie Gorzowa.

Pierwszym obszarem tematycznym poetów gorzowskich jest niewątpliwie ten, który można byłoby nazwać okresem pionierskim. Poeci wspominają swoje pierwsze chwile spędzone w nowym dla nich mieście.

Do najpiękniejszych przykładów takiej właśnie twórczości jest wiersz Barbary Trawińskiej Landsberg’45 czerwiec

x

dworca nie było

mało domów

ulice pełne gruzów

matka z dziewczynką

o oczach zadziwienia

oraz szpaler

wypalonych schodów

x

katedra jak bastion

ocalała

od niej w lewo

więcej domów ale

okna i drzwi zamknięte

na głucho

x

nagle z lękiem

usłyszałam Niemcem

jak nigdy nic siedzieli

przed sklepem

mężczyzna palił fajkę

byliśmy dla nich jak

powietrze

idziemy dalej skręcamy

wołamy do okien

otwiera ojciec

witam się z nim jak

we śnie

od podwórza ślady bomb

okna zabite deskami

Niemcy obiecali wrócić

x

w ogrodzie

zrywam dojrzałe wiśnie

których smaku

nigdy nie zapomnę

Jak już zostało zaznaczone, wierszy gorzowskich poetów jest najwięcej, zebrane są w kilka antologii, dlatego niezbyt sensowne jest omawianie w tym opracowaniu twórczości poszczególnych autorów, a raczej wskazanie pól tematycznych ich zajmujących. I jak na początek został wymieniony obszar oswajania obcej ziemi, tak można wyróżnić też temat „Miasto”. Na temat Gorzowa, jego miejsc szczególnych, ale także własnego stosunku do miasta, także powstało sporo. Poeci opisywali także urodę gorzowskich rzek, ze szczególnym akcentem na te największą, Wartę. Powstały osobne wiersze opisujące tramwaje, kościoły. Odrębną kategorię tematyczną tworzą wiersze poświęcone artystom, jak Papuszy, Zdzisławowi Morawskiemu, Andrzejowi Gordonowi czy Kazimierzowie Furmanowi. Jest bardzo dużo wierszy opisujących kamienice, ulice, niezwykłych mieszkańców. W przeglądzie tematów nie może zabraknąć liryków, które dzieją się w Gorzowie.

Niewątpliwie na osobną uwagę w kategorii poezja zasługuje wiersz wybitnego polskiego poety Ryszarda Krynickiego, który ma dość silne związki z Gorzowem, choć od lat nie są one kontynuowane. Poeta urodził się w 1943 roku w Sankt Valentinew Austrii, jednak po II wojnie światowej jego rodzina zamieszkała w podgorzowskim Tarnowie, sam poeta jest absolwentem II Liceum Ogólnokształcącego. Mimo wszystko związki z Gorzowem musiały być na tyle silne, że po latach napisał wiersz Nie wiedziałem.

W drodze do szkoły

widywałem codziennie

górujące nad miastem pruskie

koszary, nie wiedziałem

że podczas wojny pracował tutaj

jako lekarz wojskowy poeta Gotfried Benn.

Nie wiedziałem wtedy zbyt wiele o chorobach.

Ani o poezji.

Choć w wierszu nie pada nazwa Gorzów, jednak identyfikacja jest prosta. Znając biografię poety, nie jest trudno stwierdzić, że chodzi o dawne koszary przy ul. Chopina, dziś siedziba Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba z Paradyża. A o swoim pobycie w Landsbergu, dzisiejszym Gorzowie sam Benn pisał w swoich wspomnieniach tak:

Koszary położone były wysoko, dominowały nad miastem niczym zamczysko Monsalvat, zauważył pewien porucznik, najwyraźniej obeznany z operami i rzeczywiście były one niedostępne przynajmniej dla gapiów: trzeba było pokonać sto trzydzieści siedem schodków, by z ulicy Kolejowej dotrzeć do podnóża wzniesień.

Wystarczy porównać oba teksty, zestawić obu autorów, aby tożsamość miejsca stała się jasna. Jest to wyjątek, jeśli chodzi o teksty autorów spoza regionu lub autorów biorących udział w konkursach literackich im. Zdzisława Morawskiego, dlatego został w przeglądzie umieszczony.

Film

Choć film pozornie trudno jest zaliczyć do literatury, to jednak przez fakt, iż opiera się na scenariuszu, czyli swoistym opowiadaniu, może zostać zaliczony i do literatury.

Gorzów ma aż dwa przykłady, gdzie występują lokalne wątki. Pierwszy to „Prawo i pięść” zrealizowany w 1964 roku przez Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego na podstawie powieści Józefa Hena „Toast”. Akcja dzieje się na tak wówczas zwanych Ziemiach Odzyskanych. Andrzej Kenig – w tej roli Gustaw Holoubek, trafia wraz z grupą ochotników dla jakiegoś miasta, aby zabezpieczyć je przed szabrownikami. Okazuje się jednak, że przyjdzie mu stoczyć walkę właśnie z szabrownikami. W jednej ze scen Andrzej Kenig dzwoni do Gorzowa z prośbą o pomoc.

Natomiast po raz drugi wątki gorzowskie pojawiły się w najpopularniejszym polskim serialu medycznym „Na dobre i na złe”. W 2013 roku przez kilka odcinków jedna z czołowych bohaterek, doktor Wiktoria Consalida – grana przez Katarzynę Dąbrowską – wybierała się do Gorzowa Wielkopolskiego, bo tu właśnie zaproponowano jej pracę jako ordynatora oddziału chirurgii. No i kiedy w końcu dotarła do Gorzowa, okazało się, że miasto nad Wartą zagrało jakieś inne, a szpital, w którym miałaby pracować, przypominał te z lat 70. minionego wieku.

Takie potraktowanie miasta w popularnym serialu da się wytłumaczyć jedynie tym, że twórcom scenariusza Gorzów musiał się kojarzyć z miejscem odległym, prowincjonalnym, zapomnianym i niepotrzebnym.

Jeśli spojrzeć na przykłady pojawiania się wątków gorzowskich w literaturze en mass, można zauważyć dwie tendencje. Pierwsza, aprobatywna, występuje u twórców w jakikolwiek sposób związanych z miastem. Może to być fakt mieszkania tu, lub urodzenia i mieszkania. Może o tym decydować krótki pobyt, jak w przypadku Ryszarda Krynickiego. Może to być zachwyt miejscowością, do której się przyjeżdżało na wakacje – casus Ilona Sychowska-Grzesiek. Miasto jawi się w twórczości tych autorów jako ładne, interesujące, zamieszkałe przez ciekawych ludzi, lub zwyczajnie obojętne.

Natomiast w przypadku twórców spoza miasta, bez wyraźnych z nim związków, Gorzów jawi się jednak jako prowincja, miejsce skąd pochodzą redaktorzy-erotomani – casus Miłoszewskiego, czy miejsce, gdzie jest jakiś szpital, ale taki mocno prowincjonalny – casus serialu „Na dobre i na złe”.

Niemniej jednak generalny wniosek jest taki, iż gorzowskie tematy, obecność Gorzowa w różnych tekstach literackich i z różnych okresów, występuje, i to czasami w najbardziej zaskakujący sposób, ponownie casus Miłoszewskiego.

Oznaczać to może jedno. Gorzów jako miasto w jakiś sposób jednak jest znany, z jednej strony jako miejsce dobre do mieszkania, z drugiej jako prowincja jednak. Bo takie tylko wnioski można wyciągnąć z przeprowadzonego rekonesansu.

Renata Ochwat

Tekst jest skróconą wersją pierwodruku, jaki ukazał się w „Nadwarciańskim Roczniku Archiwalno-Historycznym” nr 22 za rok 2015. Wydawcą jest Archiwum Państwowe oraz Towarzystwo Przyjaciół Archiwum i Pamiątek Przeszłości”. Redaktor naczelny Dariusz A. Rymar. Tom do nabycia w Archiwum Państwowym przy ul. Mościckiego lub w Księgarni Daniel przy ul. Chrobrego.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x