Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2024

U Szefa się spotyka, maluje, ćwiczy, tańczy i…

2015-10-02, Prosto z miasta

Aż trudno uwierzyć, że klubowi w tym roku na Sylwestra stuknie 35 lat.

medium_news_header_12632.jpg

W jedynym osiedlowym klubie w mieście zajęcia się odbywają dla uczestników w każdym wieku. Ten klub zwie się U Szefa.

- Do klubu? Prosta droga. Ten pawilon i tam jest zejście do piwnicy. Tam trzeba iść – mówią mieszkańcy osiedla Staszica. Bo właśnie na tym osiedlu działa ostatni i jedyny klub prowadzony przez Spółdzielnię Mieszkaniową.

Zaczęło się od sylwestra

- Pierwszą imprezą był sylwester. Minie dokładnie 35 lat od otwarcia klubu  mówi Andrzej Moczydłowski, który pracuje tu od 31 lat, a od 24 lat kieruje klubem. I dodaje, że to praca po jego kierunku wykształcenia, bo jest absolwentem pedagogiki kulturalno-oświatowej, którą skończył w Zielonej Górze. A ów legendarny bal jest opisany w kronice klubowej, w której zresztą można znaleźć wycinki z gazet, zdjęcia, opisy wszystkiego, co tu się działo.

U Szefa to kilka pomieszczeń w piwnicy pawilonu przy ul. Chełmońskiego. Jest sala, która może być wykorzystywana na bankiety, bo ma zaplecze kuchenne. Są sale do ćwiczeń aerobiku lub zumby, bardzo dziś modnej. Jest zaplecze gospodarcze. Baza jest niezła…

Klub U Szefa ostał się jako jedyny, ponieważ w statucie spółdzielni mieszkaniowej jest zapisane, że ma ona mieszkańcom zapewniać także rozrywkę i rekreację. – No i właśnie Spółdzielnia Staszica jako jedyna swój klub utrzymała. A przecież w każdej z gorzowskich spółdzielni takie luby były. Po zmianach 1989 roku właśnie te inne się prywatyzowały i niestety, nie podołały prawom rynku – opowiada Andrzej Moczydłowski.

Wystarczy jednak w Internecie wpisać hasło klub osiedlowy, to okaże się, że jednak takie miejsca funkcjonują i mają się dobrze. Można je spotkać w wielkich miastach, jak Warszawa czy Kraków, ale także i w tym mniejszych, jak Piekary Śląskie czy Nowa Sól. – Tam klub po 1989 roku został zamknięty, ale znów ruszył, ponieważ domagali się tego mieszkańcy – mówi Andrzej Moczydłowski

Każdy coś tu znajdzie

Od samego początku klub oferował szeroką paletę zajęć wszystkich, w różnym wieku i generalnie przede wszystkim mieszkańcom osiedla, a dokładnie członkom SM. Ale nigdy też nie zdarzyło się, że udziału w zajęciach nie mogą wziąć i inni, spoza Staszica.

- Od samego początku odbywają się u nas audycje Małej Akademii Jazzu. No i trzeba przyznać, że uczestnicy je lubią. Poza tym działa sekcja plastyczna dla dzieci i dla dorosłych. Tę dla dzieci prowadzi Anna Bielak, dla dorosłych zmienia się instruktor. Poza tym jest zumba, taniec z gimnastyką, który przeżywa niesamowity rozwój. Zajęcia cieszą się bardzo wielką popularnością. Poza tym jest jeszcze gimnastyka i aerobic. Od wielu lat działa u nas świetlica środowiskowa we współpracy ze Stowarzyszeniem Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna. Też sporo uczestników przychodzi – wylicza Andrzej Moczydłowski.

Także od trzeciego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy działa tu jej sztab, najstarszy w mieście. Od wielu lat animuje go Marta Ciećwierz, mieszkanka osiedla i jednocześnie osoba, która sama osobiście skorzystała z pomocy WOŚP.

Było, może wróci

Kiedyś przed laty tu swoją siedzibę miał Gorzowski lub Miłośników Fantastyki Naukowej. Został po nim katalog karteczkowy książek, oraz naturalnie książki, które przechowywane są w klubowych szafach. Ale jak dodaje Andrzej Moczydłowski, wszystko wskazuje, że być może jednak miłośnicy fantastyki się reaktywują i znów zaczną się spotykać.

Także w klubie działał znany Teatr Przystanek 101 prowadzony przez śp. Ludwinę Nowicką. O teatrze pisał wybitny krytyk Roman Pawłowski na ogólnych stronach w „Gazecie Wyborczej”. Był nawet na dwóch premierach teatru, na „Wariatkach z Chailot” oraz na „Dziadach”. Z tego teatru wyszedł Marcin Ciężki.

Chata od zawsze

Również od początku U Szefa działa Klub Turystyki Pieszej Nasza Chata. – Kiedyś to była inna działalność. Klubowicze wyjeżdżali co jakiś czas na rajd, sami organizowali Rajd Szlakiem Stalowych Kopuł. Teraz Chata organizuje coniedzielne wycieczki, w których udział wziąć może każdy – mówi Andrzej Moczydłowski.

Ale działania Chaty to nie tylko wycieczki. Klub w pomieszczeniach U Szefa ma swoją szafkę z różnymi rzeczami. Poza tym Chata spotyka się na różnych okolicznościowych imprezach, jak sylwestry, andrzejki, bale przebierańców czy klubowa wigilia. I kiedy w Spółdzielni Mieszkaniowej odbywało się walne zgromadzenia, wszyscy klubowicze drżeli o być albo nie być U Szefa. I wszyscy odetchnęli z ulgą, że jednak spółdzielnia uznała zasadność utrzymania klubu.

Latem i zimą też coś się dzieje

Do stałej klubowej oferty należą zajęcia, jaki klub urządza latem i zimą dla dzieci z osiedla. – I nawet tak jest, że część rodziców tak sobie ustawia urlopy, żeby ich pociechy mogły wziąć w naszym lecie w mieście – opowiada Andrzej Moczydłowski i dodaje, że zimą też podczas ferii klub organizuje zimowiska stacjonarne. – Po to między innymi w końcu jesteśmy – kwituje.

Nowe otwarcie

Na okrągły jubileusz zapowiadają się zmiany. – Chcę przeprowadzić malowanie, odświeżanie klubu, bo już zwyczajnie tego potrzebuje. Mam w planach wymianę podłogi w głównej sali. Potrzebne są też nowe stoliki i krzesełka. Trzeba coś zmienić. No i będziemy to robić sposobem gospodarskim, czyli po kolei – wyjaśnia Andrzej Moczydłowski.

I dodaje, że chce w odświeżonych wnętrzach zaproponować coś seniorom, których na osiedlu przybywa. – Niechby sobie jaki klubik seniorów urządzili. Mogą się tu zbierać, pograć w coś, pogadać, bo wiem, że takie miejsce jest potrzebne – mówi kierownik U Szefa.

Wszystkie te działania zaowocowały nagrodami. Na półce w zagraconym pokoju kierownika stoją dwa Motyle – nagrody kulturalne prezydenta Gorzowa. Jeden należy do nieżyjącej już Ludwiny Nowickiej, drugi, nadany w 2004 roku jest Motylem Andrzeja Moczydłowskiego.

Klub znają wszyscy

Klub U Szefa znają wszyscy mieszkańcy osiedla oraz sporo osób w mieście. – Sam tam chodziłem podczas wakacji w dzieciństwie na różne zajęcia – mówi znany gorzowski dziennikarz.

Wystarczy zresztą zapytać na osiedlu, a wszyscy deklarują, że albo chodzili, albo chodzą, ale na pewno w jakiś sposób zetknęli się z klubem… - No bo jak na osiedlu poza klubem nie ma nic, to się do niego zaglądało i zagląda – mówi młody chłopak stojący przy Pegazie.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x