Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2024

Skarby z Santoka, co strażnicą i kluczem do królestwa był

2015-10-17, Prosto z miasta

Kompletnie unikatowa ceramika, ozdoby, śliczne pacioreczki, nietypowe pochówki i tysiące innych przedmiotów znaleźli archeolodzy podczas minionej zimy w Santoku.

medium_news_header_12780.jpg

Opowiadał o nich w Spichlerzu Stanisław Sinkowski, szef gorzowskich muzealnych archeologów.

- Mieliśmy szansę poprowadzić nadzór, a potem już badania ratownicze podczas wielkiej inwestycji, jak była realizowana na przełomie roku 2014 i 2015, czyli układanie kanalizacji i wodociągów w ramach wielkiej inwestycji realizowanej przez Celowy Związek Gmin – tłumaczył archeolog Stanisław Sinkowski. Spotkanie w Spichlerzu odbyło się w ramach stałego cyklu realizowanego przez Barbarę Schroeder, czyli Na Zapiecku. Tym razem Zapiecek był wyjazdowy. Choć gospodyni nie było, bo nie pozwoliły jej na to względy zdrowotne, godnie w roli moderatora zastąpił ją Wojciech Popek, dyrektor Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta, w skład którego wchodzi także Spichlerz.

W wąskim wykopie był archeologiczny zawrót głowy

Wodociąg układany był na prawym brzegu Warty i Noteci i tam właśnie archeolodzy odnajdywali co krok skarby. – To był wąski wykop, taki na 1,2 do 1,4 metra szerokości. Z głębokością było różnie, bo od 1,5 metra nawet do trzech, a nawet ośmiu metrów, ale o tym raczej głośno mówić nie należy. Wykop miał prawie 6 km długości – opowiadał gorzowski archeolog. I zaznaczał, że były to pierwsze inne badania na terenie Santoka, aniżeli zwykle. Bo do tej pory naukowcy polscy i niemieccy koncentrowali się na historycznym grodzisku, które leży dziś na lewym brzegu Warty i o którym pierwszy polski kronikarz Gall Anonim napisał „Zutok regni custodiam et clavem”, czyli strażnica i klucz do królestwa.

Archeolodzy z małą przerwą na święta pracowali w Santoku niemal nieprzerwanie od maja 2014 do sierpnia 2015 roku. I przyznają, że mieli też odrobinę szczęścia, bo zima była łaskawa i pozwoliła na prowadzenie wykopalisk. I dodają, że co kawałek, to niespodzianka, i to coraz ciekawsza.

Osadnictwo od zawsze

Najstarsze ślady obecności człowieka na tym terenie, które odkryto, pochodzą z neolitu, czyli coś z około 6 tys. lat przed naszą erą. Młodsze, z epoki łużyckiej – około 1500 lat przed naszą erą przyniosły prawdziwą rewelację. Bo wśród takich skarbów jak zachowane ślady wędzarni i innych naczyń znalazły się szczątki ceramiki ornamentowej inkrustowanej. – Naczynia były zdobione reliefem. Miejsca wgłębienia na czarnym naczyniu wypełniano bowiem białą masą. I jak do tej pory na tym terenie takich śladów nie znajdowano – tłumaczył Stanisław Sinkowski. Małe fragmenty tej ceramiki do dziś budzą zachwyt.

Nietypowy grób

Jednak większym zaskoczeniem, aniżeli ceramika z unikatowym wzorem było odkrycie miejsca pochówku kobiety. – To ślad z epoki wczesnego średniowiecza. Odkryliśmy jamę, poza cmentarzem, zaznaczę, w której były szczątki kobiety ułożonej w pozycji embrionalnej. Musieliśmy nawet wyjść poza wyznaczone granice wykopu, aby odkryć całość – opowiadała archeolog. Na dziś nikt nie umie powiedzieć, dlaczego tak się stało, że właśnie tę kobietę pochowano w taki sposób.

Słuchacze obecni na spotkaniu mieli kilka teorii – może to za karę, a może za czary – rzucali. Stanisław Sinkowski, jak na naukowca przystało, cierpliwie tłumaczył, że na jakiekolwiek tłumaczenie tego faktu trzeba poczekać na zakończenie badań już w zaciszu pracowni.

Wśród innych przedmiotów, typowych, bo skorup ceramicznych z tamtych czasów, była też osełka – rzadkość, bo nienotowana na tym terenie, znak prestiżu tego miejsca. Znak, że była to znacząca wówczas osada.

Tu leżał rycerz

Ale to nie koniec rewelacji. Na wczesnośredniowiecznym cmentarzu archeolodzy odkryli bowiem blisko 200 szkieletów pochowanych w sposób orientowany, czyli głową na zachód a nogami na wschód. Datacja węglem radioaktywnym C14 pokazała, że to szkielety z X-XI wieku. I właśnie wśród tych pochówków znalazł się jeden grób, w którym obok szczątków odnaleziono ostrogę, nożyce i inne przedmioty. Stąd archeolodzy przypuszczają, że mógł tu być pochowany rycerz. O znalezisku napisała polska prasa, ale też obszerny artykuł zamieścił najstarszy polonijny periodyk w Londynie „Dziennik Polski”.

Pacioreczki i kabłączki

Na tym samym cmentarzu archeolodzy odkryli też pochówek kobiecy z typowymi damskimi średniowiecznymi ozdobami, czyli kabłączkami skroniowymi. Odkryli też kilka pięknych pierścionków oraz 116 paciorków. Niektóre zachowały kolor, inne były pokryte patyną. – Aby je wszystkie wybrać, wykopaliśmy całą grudę ziemi i przesiewaliśmy ją bardzo dokładnie – opowiadał Stanisław Sinkowski. A po wykładzie nieliczni mieli okazję je zobaczyć. Przechowywane troskliwie w małym plastikowym pudełeczku czekają na konserwację i odkrycie ich pełni urody.

Nie rozwinęło się tu miasto

Dlaczego więc, skoro cały czas osadzali się tu ludzie, Santok nie stał się znaczącym miastem? Archeologowie mają i na to pytanie pewną odpowiedź, choć cały czas zaznaczają, że to pytania hipotetyczne, które też muszą być zweryfikowane.

- Przede wszystkim ze względu na ciasnotę, bo miejsce z jednej strony ograniczone jest Wartą, a z drugiej wzgórzami morenowymi. Po drugie przez bliskie sąsiedztwo Landsbergu, po trzecie ze względów politycznych. Ale na pewno można powiedzieć, że w średniowieczu Santok był miastem – mówił Stanisław Sinkowski.

Badania, badania, badania

Więcej szczegółowych odpowiedzi na temat skarbów odkrytych przez archeologów dać mają szczegółowe, studialne badania prowadzone w zaciszu muzealnych pracowni. Już zresztą trwa tam zlepianie poszczególnych skorup i skorupek w większe całości. Obecnie pracowania archeologiczna zastawiona jest niezliczoną ilością worków, pudeł i pudełeczek ze skarbami przywiezionymi ze skarbnicy i klucza, jak chce Gall Anonim. – Zakładam, że badania powinniśmy skończyć gdzieś w 2018 roku, oczywiście, jeśli znajdą się na to pieniądze – mówi Stanisław Sinkowski.

Dodatkowym bonusem spotkania ze skarbami z Santoka była możliwość obejrzenia skarbu z Deszczna, czyli 20 przedmiotów z brązu: czterech siekierek, jednego noża nóż, ośmiu sierpów, pięciu bransolet oraz fragmentu noża i fragmentu naszyjnika, jak i garnka, w którym został znaleziony. Skarb został wstępnie datowany na V okres epoki brązu kultury łużyckiej (900-700 p.n.e). Znalazł go w jesienne popołudnie 2012 r. Michał Pluta, pracujący jako kurier mieszkaniec Deszczna, który wybrał się na spacer. O znalezisku powiadomił archeologów, a mister kultury docenił go za to nagrodą w wysokości 20 tys. zł. Skarb po konserwacji zapiera dech w piersiach.

Jak zapowiada dyrektor Wojciech Popek, skarby z Santoka po konserwacji też znajdą godne miejsce do ekspozycji. Zresztą lada moment w muzeum pojawi się inny skarb, ale na razie trzeba na niego poczekać.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x