Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Gorzów jest miastem wykluczonym i dyskryminowanym

2015-07-09, Prosto z miasta

Czy w styczniu 2016 r. gorzowianie pojadą bezpośrednim pociągiem do Berlina i w drugą stronę do Torunia? 

medium_news_header_11837.jpg

Właśnie trwają w tej sprawie dyskusje na forum sejmiku i zarządu województwa, gdyż wiąże się to z koniecznością dofinansowania z budżetu w wysokości miliona złotych rocznie.

- Dzisiaj nie rozmawiamy już czy takie połączenie jest potrzebne, rozmawiamy, w jaki sposób je wprowadzić i sfinansować – mówi Mirosław Marcinkiewicz, gorzowski radny PO w sejmiku województwa. – Przeprowadziliśmy z panią marszałek merytoryczną rozmowę w tej sprawie, po której jestem pozytywnie zbudowany. Obłożenie tej linii od lat jest bardzo dobre i nie mam wątpliwości, że wydłużenie trasy tylko zwiększy zainteresowanie. Oczywiście musimy znaleźć finansowanie tego projektu. W skali budżetu nie są to może duże pieniądze, ale gdzieś trzeba je wygospodarować. Liczymy również na włączenie się do realizacji tego zadania przez samorządy województw, przez które to połączenie będzie realizowane – tłumaczy.

Zdaniem Mirosława Marcinkiewicza propozycja złożona przez kujawsko-pomorskiego przewoźnika Arrivę jest pierwszą od lat bardzo konkretną, z której należy skorzystać. Zwłaszcza, że realizacja tego połączenia jest możliwa od nowego roku, a największym atutem jest nie tyle bezpośrednie połączenie z Berlinem, ale głównie z centralną Polską poprzez Bydgoszcz i Toruń.

- Gorzowianie do stolicy Niemiec mogą dojechać przez Kostrzyn, choć na granicy muszą przesiąść się do niemieckich pociągów. Jest to zapewne uciążliwe, ale jeszcze bardziej uciążliwe jest dojechanie do Torunia – przyznaje.

W podobnym tonie wypowiada się poseł PiS Elżbieta Rafalska, która od wielu lat walczy o to, żeby Gorzów nie był kolejową pustynią. Jak mówi, 95 procent jej przejazdów po Polsce odbywa się koleją i zdążyła poznać chyba całą sieć krajową.

- Niestety, ale Gorzów jest miastem wykluczonym i dyskryminowanym komunikacyjnie, z którego w każdą stronę Polski jest ciężko wyjechać – mówi bez ogródek. – Trochę poprawiło się połączenie kolejowe z Zieloną Górą, ale o tym kierunku gorzowianie akurat nie marzą. Od lat nie jeżdżę koleją z Gorzowa, lecz wsiadam samochód i dojeżdżam do Krzyża, Dobiegniewa lub Poznania i tam dopiero przesiadam się do pociągu, bo u nas mamy za dużo przeszkód kolejowych. Do tego mamy fatalne połączenia, dlatego każdą dobrą inicjatywę przyjmuję z radością. Oczywiście, że jeden pociąg nie rozwiąże naszych problemów, ale podpisuję się dwoma rękoma, żeby korzystać z wszystkich możliwości. I nie zwlekać dłużej. Skoro możemy dokładać do lotniska, to stać nas na dołożenie do jednego połączenia – zachęca.

Jest też szansa na długo oczekiwany remont zdewastowanej gorzowskiej estakady, która ponownie znalazła się na liście podstawowej Programu Operacyjnego Infrastruktura, na której już kiedyś była, ale została potem przesunięta na rezerwową. Obecnie trwają prace projektowe i ponad dwukilometrowy odcinek zabytkowej estakady, który musi zostać poddany kompleksowej rewitalizacji, ma zostać wyremontowany za około 100 milionów złotych. Remont ma ruszyć w 2017 roku. Uruchomienie linii do stolicy Niemiec czy w odwrotną stronę do Torunia, a także remont estakady to działania pozwalające na nowe otwarcie komunikacji kolejowej w naszym mieście. W ocenie radnego Mirosława Marcinkiewicza w tej chwili dla Gorzowa najważniejsze jest uruchamianie kolejnych połączeń, żeby szerzej otworzyć okno na świat. Ale – jak zwrócił uwagę m.in. w rozmowie z naszym portalem honorowy obywatel Gorzowa dr. hab. Dariusz A. Rymar – dopóki linia pomiędzy Kostrzynem przez Gorzów do Krzyża nie zostanie zelektryfikowana, dopóty stolica województwa lubuskiego nie zostanie włączona w kolejowy obieg krajowy, ani europejski.

- Uważam, że ta elektryfikacja powinna jednak nastąpić, choćby i po to, aby Gorzów został w końcu, po 70. latach od zakończenia wojny, włączony w pełni do Polski – dodał.

Temat elektryfikacji był już wielokrotnie poruszany przez różne gremia. Przed trzema laty stał się tematem interpelacji poselskiej, złożonej przez Elżbietę Rafalską i Pawła Szałamachę. W odpowiedzi ówczesny podsekretarz stanu w Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej Andrzej Massel nie pozostawił wątpliwości, iż o elektryfikacji omawianego odcinka na razie można zapomnieć, choć przyznał, że linia kolejowa nr 203 na odcinku Piła - Kostrzyn - granica państwa ujęta została w wykazie linii o znaczeniu państwowym.

,,Odcinek ten planowany jest do elektryfikacji już od dłuższego czasu, ale ze względów technicznych oraz ekonomicznych plany te są wciąż odsuwane’’ – można przeczytać w odpowiedzi. I te zdanie mogłoby nawet dawać nadzieję na zmiany, ale dalej mogliśmy przeczytać, że w przypadku samego odcinka Krzyż-Kostrzyn, elektryfikacja wydaje się mniej uzasadniona. ,,W pasażerskim ruchu regionalnym strategia organizatora przewozów (Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego) opiera się na wykorzystywaniu autobusów szynowych, a ruch międzyregionalny jest niewielki i nie uzasadnia w tej chwili potrzeby elektryfikacji’’ – wyjaśniał.

Od tamtego czasu minęły trzy lata i choć radny Mirosław Marcinkiewicz tłumaczy, że sprawa elektryfikacji na linii od Kostrzyna przez Gorzów do Krzyża nie może ulec zapomnieniu, to w najbliższym czasie, właśnie ze względów ekonomicznych, ten temat nie zostanie rozwiązany.

- Zwróćmy uwagę, że w wielu miejscach Polski nie ma elektryfikacji, a pomimo to sieć połączeń jest dobrze rozwinięta, przy wykorzystaniu nie tylko klasycznych pociągów spalinowych, ale też tych nowej generacji, które są szybkie, czyste i ekologiczne. Najważniejsza jest pełna modernizacja torów, a na ,,gorzowskiej’’ trasie spora część już została wykonana. Pozostały niewielkie odcinki, w tym na estakadzie i jeżeli wszelkie remonty zakończą się będzie nam łatwiej walczyć o elektryfikację – dodaje.

Poseł Elżbieta Rafalska ma inne w tej sprawie zdanie, a ciągle przewijająca się argumentacja, że ruch międzyregionalny jest niewielki i nie uzasadnia potrzeby elektryfikacji trasy, nie przekonuje jej. Jak mówi, ludzie nie jeżdżą, bo jest zła komunikacja, fatalne połączenia, kiepski rozkład jazdy.

- Uważam, że pora skończyć z gadaniem i składaniem deklaracji – kontynuuje. – W tej chwili premier Ewa Kopacz, która tak ukochała koleje, niech przyjedzie do Gorzowa i zobaczy, jak to wszystko wygląda. Może by jej odechciało się kolei, jakby musiała w Krzyżu pobiegać z peronu na peron i potem przesiąść się do szynobusu – kończy.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x