Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Do każdego buta trzeba mieć indywidualne podejście

2015-04-07, Prosto z miasta

Nieszczęściem jest obuwie, którego praktycznie nie można naprawić.   

medium_news_header_10875.jpg

- Chińszczyzna wykańcza mnie i innych szewców w mieście. Od pięciu lat w tej branży mamy katastrofę – nie kryje zdenerwowania Janusz Mielec, który reperacją i konserwacją obuwia zajmuje się blisko 25 lat.

Janusz Mielec szewcem został trochę przez przypadek. Po szkole pracował w nieistniejącym już Gorzowskim Kombinacie Budowlanym jako cieśla-montażysta. Niestety, pewnego dnia miał wypadek, po którym nie powrócił już do pełni zdrowia. Udał się na rentę, ale nie był na tyle chory, żeby siedzieć bezczynnie w domu.

- Młodszy brat wyuczył się na czeladnika i potem prowadził zakład szewski przy ul. Chrobrego – opowiada pan Janusz. – Poszedłem trochę mu pomagać, bo miał mnóstwo pracy. Kiedy zacząłem poznawać ten zawód od podszewki coraz bardziej mnie on wciągał. Kiedy brat zrezygnował z pracy czułem się na tyle już doświadczony, że sam postanowiłem poprowadzić zakład. Początkowo nie było to takie proste, bo żeby nauczyć się dobrze zawodu szewca trzeba popracować w nim 10-15 lat – zaznacza.

Jeszcze dziesięć lat temu szewc nie był wymierającym zawodem. Miesięcznie do pana Janusza potrafiło przyjść nawet 250 klientów. Dzisiaj jak uda mu się naprawić 50 par butów to wszystko. A przy tak skromnej ilości nie można utrzymać zakładu, a co dopiero mówić o jakimkolwiek zarobku.

- Gdybym pracował na czarno, jak zaczyna robić to wielu szewców, to jeszcze coś bym odłożył. Ale ja działam legalnie, płacę składki na ZUS, podatki, opłaty lokalowe i najczęściej miesiąc kończę na… minusie. Raz dopłacał 100 złotych, innym razem 150, lecz ciągle wierzę, że karta się odwróci. Nastąpi to wtedy, kiedy ludzie zaczną dbać o własne zdrowie i zaczną kupować dobrej jakości obuwie – kręci głową, ale przyznaje, że nadal pasjonuje go ta praca i do zakładu przychodzi zawsze z dużymi pokładami energii.

Jak opowiada dalej, problemy pojawiły się wraz z otwarciem granic dla wschodniego szajsu. Trudno szewcom rywalizować ze sklepami oferującymi jednorazówki po 30-50 złotych.

- Podstawowa naprawa obuwia to koszt 20-30 złotych – kontynuuje pan Janusz. – A nawet jak ktoś by mi przyniósł do naprawy tanie chińskie obuwie z dermy to nic z tym nie zrobię. Do tego, jakie to jest niezdrowe dla stóp. Nogi czują się jak w gumowcu. Długo muszę wietrzyć potem warsztat, taki idzie odór. Obuwie, które nie jest wykonane z materiałów oddychających jest bardzo szkodliwe dla organizmu. Niestety, ludzie nie przywiązują do tego większej uwagi, nie zdając sobie chyba sprawy, że mogą nabawić się różnych chorób. Nawet nie wymieniają wkładek, choć powinni robić to raz na miesiąc, dwa, w zależności od eksploatacji. Tanie buty nie mają ponadto stalek, które odpowiadają za stabilność buta i prawidłowy chód. Nie wie czemu zapanowała też moda na kupowanie trampek i adidasów. Jest to obuwie, którego praktycznie nie można naprawić  – tłumaczy.

Nasz rozmówca chętnie dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat obuwia, które powinniśmy kupować. W pierwszej kolejności należy wybierać buty skórzane. Trzeba za nie zapłacić minimum 150-200 zł, ale noga do nich zdecydowanie lepiej się układa, but oddycha, a przy odpowiedniej pielęgnacji można chodzić w nim przez kilka sezonów.

- Mam klientów, którzy raz do roku przynoszą mi swoje ulubione obuwie, żebym je podrasował i biegają dalej, tak dobrze w nich się czują.  Ludzie mają sentyment do butów, but skórzany układa się do nogi i wtedy noga wypoczywa w takim obuwiu. Nawet buty z czasów PRL-u były dużo lepsze i zdrowsze niż większość pojawiających się teraz na rynku. Jak się bierze takiego porządnego buta, to aż chce się go naprawiać. Mam klientów z Niemiec, którzy przy okazji wizyt w naszym mieście przynoszą mi obuwie do naprawy. Zresztą, najwięcej mam… szpilek, bo chodzenie w nich po gorzowskich chodnikach jest dramatem. Szczeliny i nierówności są tak spore, że wiele kobiet niszczy sobie buty – na twarzy pana Janusza wreszcie pojawia się uśmiech, lecz po chwili znowu widać smutną twarz.

- Dzisiaj mam nóż na gardle, a jak wejdą kasy fiskalne nie pozostanie mi nic innego, jak zamknąć interes. Zakup, potem utrzymanie takiego ustrojstwa to dodatkowe koszty, na które już na pewno nie będzie mnie stać. Przykro jest mi, bo  przed dziewięcioma laty musiałem zrezygnować z lokalu, w którym uczyłem się fachu, gdyż koszty wynajmu były zbyt wysokie, a obroty spadały. Przeniosłem się w podwórze, ale nadal jestem przy Chrobrego, lecz wystarczy jedna decyzja urzędników i po mnie. Zresztą nie tylko po mnie, lecz wielu innych szewcach. A proszę mi wierzyć, że dobrym szewcem będzie tylko ten, kto naprawdę lubi tę pracę. Do każdego buta trzeba mieć indywidualne podejście. – kończy.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x