Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Gorzów nie jest miastem właścicieli szpetnych obiektów

2015-03-18, Prosto z miasta

Jerzy Synowiec, znany adwokat, były prezes gorzowskiej Stali, inicjator budowy pomników w mieście, od dwóch kadencji radny jest jedną z najbardziej barwnych i wyrazistych postaci gorzowskiego życia społeczno-politycznego. 

medium_news_header_10667.jpg

Od wielu lat Jerzy Synowiec walczy też ze szpetotą i bałaganem panującym w mieście.

Wskazuje miejsca wymagające natychmiastowego posprzątania, organizuje akcje mające uświadomić nas wszystkich, jakim śmietnikiem stał się Gorzów. Efekty tych działań na razie nie przynoszą oczekiwanych skutków, ale radny nie poddaje się i intensyfikuje swoje działania, czego przykładem było jego wystąpienie podczas ostatniej sesji rady miasta, która odbyła się w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej, a była poświęcona estetyzacji miasta.

- Dobrze się stało, że wreszcie znalazły się dodatkowe pieniądze na utrzymanie zieleni miejskiej. Te półtora miliona złotych, które wygospodarował prezydent, a radni je przyklepali, pozwoli w sposób radykalny zmienić obecny wizerunek, ale oczywiście nie załatwi wszystkich pilnych spraw – zaczął i zaraz zwrócił uwagę, że wygląd Gorzowa to również drogi i chodniki, a przede wszystkim obiekty i znajdująca się wokół nich infrastruktura. To także sklepy czy nawet płoty.

- Dla miasta właśnie zabrzmiał ostatni sygnał, żeby cokolwiek jeszcze ratować – kontynuował Jerzy Synowiec. – Przede wszystkim przyszedł czas, żebyśmy zaczęli zmieniać myślenie o naszym mieście, który w tej chwili jest miastem brudnym, paskudnym i do którego to brudu i paskudztwa zdążyliśmy się przyzwyczaić. Chodząc obecnie po ulicach nawet nie zwracamy uwagi, w jakim bałaganie żyjemy – grzmiał.

Jerzy Synowiec opowiedział też, jak w zeszłym roku przywiózł do Gorzowa jednego z największych gangsterów polskich, który chwilowo był na wolności.

- Jeździliśmy tak pomiędzy kancelarią a sądem i w pewnym momencie, jak najbardziej poważnie powiedział on w moim kierunku: ,,panie mecenasie, a ten Gorzów to jest jedna wielka patologia’’. Dodam, że wychował się on w najbardziej paskudnej dzielnicy Szczecina i pomimo to Gorzów zrobił na nim jeszcze większe wrażenie. Niestety, negatywne, bo zobaczył coś brudniejszego i paskudniejszego. Ale symbolem tego, jak myślimy o naszym mieście, jest to, że szef jednej z miejskich spółek jest właścicielem jednego najohydniejszych budynków w centrum miasta, który to obiekt szpeci serce Gorzowa. Pewno wszyscy wiedzą, o kogo chodzi i o jakim budynku mówię, a dla tych którzy nie wiedzą dodam, że chodzi o ten ,,piękny’’ pawilon przy ul. Warszawskiej w pobliżu mojej kancelarii adwokackiej otoczony ,,bujną’’ zielenią. Kiedyś usłyszałem od niego, że jak jego szopa nie podoba się mi, to powinienem ją odkupić lub na własny koszt wyremontować. I mówi to szef miejskiej spółki, który powinien być pierwszym dającym przykład, jak należy zadbać o miasto – podkreślił.

Radny Platformy Obywatelskiej obawia się, że nadchodząca wiosna spowoduje, że za dwa miesiące rozkwitająca zieleń zakryje wiele obskurnych miejsc i ponownie przyzwyczaimy się do tego, z czym on walczy od lat. Będzie to trwało do listopada, gdy opadną liście i szpetota znowu zostanie odsłonięta.

- Zanim przyszedłem na sesję w ciągu kwadransa na czterech ulicach zrobiłem siedem zdjęć charakteryzujących nasze miasto. Bez trudu mogłem zrobić ich 47, bo gdzie się nie spojrzy znajdują się miejsce wołające o pomstę do nieba. Na jednym ze zdjęć jest Dom Harcerza i siedziba Związku Nauczycielstwa Polskiego. Tak wysprejowanego i paskudnego obiektu w mieście chyba nie ma. Dalej, willa Herzoga na nadbrzeżu. Trudno uwierzyć, że coś takiego jeszcze stoi. Albo płot na rogu Borowskiego i Drzymały, który od 1945 roku się przewraca. Napisałem wiele interpelacji w tej sprawie i nikt nie zareagował – kręci głową.

Żeby była jasność nie wszystkie te uwagi były kierowane w stronę władz miasta, gdyż większość rozsypujących się obiektów nie należy do miasta. Ma prywatnych właścicieli. Dlatego czas najwyższy zacząć działać wspólnie. Swoje siły powinni połączyć inspektor nadzoru budowlanego, straż miejska i odpowiednie służby prezydenta. Razem mogą przymusić właścicieli do przestrzegania prawa. Zdaniem Jerzego Synowca powinni być codziennie duszeni. I to mandatami, karami, a najbardziej oporni prokuratorem, gdyż prawo budowlane po coś w naszym kraju istnieje.  

- Czas najwyższy chwycić właścicieli za gardło, pokazać publicznie kim oni są, czym się zajmują i nakazać im wyjaśnić, dlaczego promują taki syf w mieście – mówił prosto z mostu. –  Prawo budowlane nakazuje, żeby każdy opuszczony, popadający w ruinę obiekt był nie tylko właściwie zabezpieczony, ale gwarantował ład estetyczny. Jeżeli nie jest to realizowane inspektor nadzoru budowlanego występuje do właściciela z pismem, w którym nakazuje mu w określonym terminie przywrócenie tego ładu, a jeżeli właściciel uchyla się sprawa trafia do prokuratury. Oczywiście nikt tu nie mówi o karze pozbawienia wolności, ale o dotkliwych karach finansowych I trzeba pójść tą drogą, bo same prośby słowne nic tu nie wniosą. Właściciel atakowany raz, drugi, trzeci kiedy widzi, że poza słownymi epitetami nic się nie robi zaczyna spokojnie spać – tłumaczy.

Podczas swojej wypowiedzi radny dodał, że ma nadzieję, że wreszcie zaczniemy, jako wspólnota, zwracać na takie rzeczy uwagę. Trzeba podjąć decyzję, co zrobić z rozwalającymi się szopami i wypatroszonymi budynkami. I dał kolejny przykład, że jadąc codziennie do pracy przy ul. Teatralnej po lewej stronie znajdują się obrzydliwe kurniki, należące do PKP. Stoją one tam zapewne od 1945 roku. Żeby wiatr nie zwiał papy z daszków została ona przykryta cegłami.

- Czas najwyższy sformować delegację, która pójdzie do PKP i powie wprost, że mają to natychmiast uprzątnąć, bo jak nie, to pewnego dnia spalimy im te kurniki albo zniszczymy w ramach stosownej akcji. I tak powinno się zrobić z wszystkimi brzydkimi miejscami. Czas zrozumieć, że Gorzów nie jest miastem właścicieli szpetnych obiektów, którzy mogą robić u nas co im się podoba. To jest nasze miasto, gorzowian, którym zależy na czystości i estetyce. Trzeba pogonić też właścicieli placów w centrum miasta, na których nic się od lat nie dzieje, a często są zarośnięte lub stanowią dzikie wysypiska śmieci. Nawet przed Urzędem Wojewódzkim mamy paskudny teren zwany już czołgowiskiem, na którym nic się nie robi, nie wspominając o działce naprzeciwko filharmonii, otoczonej płotem z blachy falistej. To jest wstyd, kiedy przyjeżdżają do nas różni goście. Do tej pory w ocenie wielu ludzi tak powinno być, ale ja na to się nie godzę.

Robert Borowy

0.Herzog.jpg
1.SZPETNE-MIEJSCA.jpg
2.SZPETNE-MIEJSCA1.jpg
3.SZPETNE-MIEJSCA2.jpg
4.ULICE-8.jpg
0
01234

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x