Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Tu jest miejsce dla nas wszystkich

2014-12-26, Prosto z miasta

Ukraińcy, Cyganie, Łemkowie, Tatarzy, ale też i wilniacy, lwowiacy, Poleszucy i wielkopolanie stworzyli w Gorzowie jedyny klimat. 

medium_news_header_9870.jpg

Miasta przyjaznego i otwartego dla każdej nacji czy narodowości. Podobnie jest z mniejszościami religijnymi.

Od ośmiu lat gorzowianie różnych wyznań oraz różnych narodowości wraz z zaproszonymi gośćmi zasiadają przy jednym stole wigilijnym, do którego zapraszają ich gorzowscy Cyganie. Ale jeśli spojrzeć na historię miasta po 1945 roku, odkryć można jedną prawdę. Tu nigdy nie było prześladowań ze względu na wyznawaną religię, pochodzenie, narodowość czy jakikolwiek inny wyróżnik.

Wszyscy jesteśmy skądś

- Myślę, że na tych ziemiach, w naszym mieście stworzyła się po 1945 r. taka sytuacja, jak w Stanach Zjednoczonych. Oznacza to, że po II wojnie światowej każdy tu skądś przyjechał. Zwyczajnie wszyscy jechali i jadą na tym samym wózku. Naturalną koleją rzeczy stworzyła się międzykulturowa społeczność, w której żyjemy. Naturalnie, wśród starszych ludzi zdarza się podkreślanie narodowości czy regionu, na zasadzie – Ja jestem z Wielkopolski, z Małopolski, Śląska czy skądkolwiek. Ale już w pokoleniu moich rodziców, a w moim zwłaszcza już tego nie ma. Jesteśmy stąd po prostu – mówi dr Piotr Klatta z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie, politolog i socjolog. I dodaje, że gorzowianie to społeczność świadomie wielokulturowa i na tym polega jej urok.

Zjechali się pociągami

Polska historia niemieckiego Landsbergu zaczęła się dokładnie 30 stycznia 1945 roku. Jak piszą lokalni historycy, tego dnia do genetycznie niemieckiego miasta weszły oddziały Armii Czerwonej i w ten sposób nastąpiła zmiana państwowości i narodowości tego miejsca. Trochę jednak trwało, zanim na dobre miasto zaczęło się zaludniać. Pod koniec marca 1945 r. przyjechała polskim pociągiem grupa osadników z Wągrowca, która zaczęła tworzyć początki państwowości polskiej. Za nimi kolejnymi pociągami zaczęli ściągać kolejni osadnicy, jechali z centrum Polski, wracali z Niemiec z robót, z obozów, jechali z Kresów. A potem zaczęło się wspólne życie.

Zatrzymał się romski tabor

Edward Dębicki za każdym razem pytany, jak to się stało, że jego tabor zatrzymał się właśnie w Gorzowie, odpowiada, że stało się tak, bo on sam się chciał uczyć w szkole i tak długo nalegał, aż w końcu się udało. Romska mniejszość jest najbardziej widoczna w Gorzowie, a to przez swoją odrębność – język, strój, trzymanie się razem w diasporze, która jednak przestaje być aż tak bardzo szczelna, jak przed laty. Pierwsze tabory cygańskie, które zatrzymały się na dobre w Gorzowie, osiadły w mieście w 1953 roku, 11 lat przed przymusowym osiedleniem Cyganów. Obecnie, jak pokazują dane, w Gorzowie mieszka około 600 Cyganów. Ale nigdy nie byli prześladowani czy spotykała ich zbiorowa niechęć. Poznaniu tej mniejszości narodowej sprzyjają także organizowane od lat Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich Romane Dyvesa, którym towarzyszą sesje naukowe. Gorzowianie lubią te imprezę i chętnie na nich bywają.

Wszyscy mieli tyle samo

Inną wyraźną nacją, jaka mieszka w Gorzowie i okolicach są Poleszucy, czyli terenu Polesia, które rozciąga się obecnie na terenie wschodniej Polski, zachodniej Białorusi i Ukrainy. – Moi rodzice przyjechali z okolic Pińska. Ja się urodziłem już tu – mówi Kazimierz Suproniuk, prezes Towarzystwa Miłośników Polesia. – Pamiętam z dzieciństwa, że generalnie wszyscy mieli to samo i tyle samo. Nikt się nie wyróżniał, wszyscy żyli obok siebie. Nie liczyło się, czy kto wilniak, czy lwowiak, czy jakaś inna nacja – opowiada Kazimierz Suproniuk. I przytacza taką historię, że kiedy jako dziecko mieszkał w Górkach Noteckich, to we wsi nie było księdza katolickiego, więc religii uczył go ksiądz greckokatolicki. – Jak były święta czy katolickie, czy w obrządku wschodnim, to się sąsiedzi zapraszali nawzajem. Albo kto tam bimbru napędził, to od razu sąsiadów zwoływał, jakaś harmoszka się znalazła i zabawa była dla wszystkich. Dlatego fajnie się mieszkało. Nikomu do głowy nie przychodziło stygmatyzować sąsiada – mówi Kazimierz Suproniuk. I dodaje, że do dziś tak jest, a jeśli już coś obecnie ludzi wyróżnia, to status materialny. Ale jak dodaje, to jest zupełnie inna kwestia.

Ewangelikom było trochę pod górę

Ważną mniejszością wyznaniową w Gorzowie są ewangelicy. – Na początku, tuż po zakończeniu wojny skojarzenie było proste: ewangelik równa się Niemiec, czyli wróg, więc się nikt za bardzo z wiarą nie wychylał. Fakt też, że nie było otwartych szykan, ale też wspólnoty ewangelickiej za bardzo nie wspierano. Mam takie proste porównanie. U nas kaplica jest daleko od centrum i raczej nie jest to nadmiernie paradny budynek. A w takiej Zielonej Górze, proszę, piękny kościół w centrum miasta, z organami, że nawet koncerty można robić – mówi Robert Piotrowski, gorzovianista i jednocześnie członek wspólnoty ewangelickiej. I przypomina mało chlubny fakt przejęcia po II wojnie Białego Kościoła, czyli Zgody przez wspólnotę katolicką i fakt długiego zamknięcia tego kościoła. Ale dodaje, że współcześnie ewangelików nikt nie stygmatyzuje, bo zmieniły się czasy, ludzie jeżdżą za granicę, poznają inne kultury. – Choć myślę sobie, że w szkole podstawowej, gdzie większość jest katolicka, z presją I Komunii Św., może być różnie – dodaje.

Ukraińcy i Łemkowie

Ukraińcy i Łemkowie na Ziemie Zachodnie, w tym i do Gorzowa, trafili po akcji „Wisła” po 1947 roku. Początki ich mieszkania na Ziemiach Zachodnich były straszne. Trafiali do zniszczonych domostw, mieli utrudnione wyznawanie własnej religii. Ale z biegiem czasu szykany ustały, życie stało się zwykłe, wśród przyjaznych sąsiadów.  – Na samym początku, jeszcze w latach 50., 60. Zdarzało się że miejscowa ludność szykanowała Ukraińców i Łemków, ale już w latach 70. Zdarzało się, że ci sami, którzy byli nieprzyjemnymi, przepraszali za swoje wcześniejsze zachowanie – mówi dr Mirosław Pecuch ze Związku Ukraińców w Polsce oraz ze Stowarzyszenia Łemków, na co dzień kierujący działem etnografii Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta w Gorzowie. I dodaje, że już od lat 80. w Gorzowie i okolicach nie ma żadnych prób stygmatyzacji Ukraińców lub Łemków ze względu na przynależność do mniejszości narodowej. – Fakt, gdzieś tam w Polsce, podkreślam, gdzieś, zdarzały się takie akty, jak choćby podpalanie świątyń, czy coś innego. U nas nie. Owszem, jak kandydował do sejmu pan Włodzimierz Mokry, to była jakaś tam próba deprecjacji, ale bardziej chyba chodziło o partię, a nie o narodowość – mówi dr Pecuch. I tłumaczy, że takie wzajemne dobre układy z sąsiadami wynikają z tego, że ludzie, którzy żyją obok siebie, naturalną koleją rzeczy wzajemnie się poznają, i w pewnym momencie nie liczy się nacja, religia czy jakieś inne cechy, ważny staje się sam człowiek.

Pod znakiem półksiężyca

Obecnie w Gorzowie i okolicy mieszka zaledwie kilka rodzin tatarskich. Większość przeniosła się do Warszawy lub w Białostockie. A przecież po II wojnie światowej była to bardzo znacząca i wyrazista mniejszość. Tatarzy przyjechali do Gorzowa i osiedlili się na tzw. „Tatarskich Górkach” w okolicach ulic Żniwnej, Sadowej, Krzywej. Mieli swego duchowego przywódcę, imama Bekira Rodkiewicza. Kultywowali swoje święta jak Kurban-Bajram czy Ramadan. Jednak z biegiem czasu społeczność ta topniała. Tatarzy przenosili się bliżej tradycyjnego tatarskiego centrum, jakim od osadnictwa z XVII wieku była Białostocczyzna. Ostatnią wyrazistą postacią tej mniejszości była Róża Aleksandrowicz, zmarła w 2008 roku ostatnia przewodnicząca Tatarskiej Gminy Wyznaniowej. Po jej śmierci gmina przestała istnieć, pojedynczy Tatarzy, którzy tu mieszkają, raczej nie manifestują swojej narodowości, rozpłynęli się w pejzażu miasta. Wtopili w krajobraz.

Jechali tu ze świata

- Moi dziadkowie zjechali się tu po wojnie. Babcia była z Krakowskiego, dziadek spod Lublina. Oczywiście trzeba było pogodzić różne tradycje, ale jakoś się udało i do dziś w rodzinie jest dzięki temu kolorowo - opowiada Agnieszka Zielińska, dla której kwestia narodowości czy religii sąsiadów kompletnie się nie liczy. – Fajnie jest patrzeć, jak po ulicach chodzą Cyganie. Fajnie jest wybrać się do cerkwi na doroczny koncert kolęd. No niezbyt fajnie jest, kiedy do drzwi pukają Świadkowie Jehowy, ale i z tym można sobie poradzić. Uważam, że taki patchwork kulturowy to coś niezwykłego, niesamowitego i to właśnie nas od świata, od innych miast w dobry sposób odróżnia – mówi.

Lokalni historycy przypominają, że w Gorzowie osiedlili się także byli więźniowie Ravensbrück, duża ich grupa nie wytrzymała jednak trudów powrotu do ojczyzny i umarli już w wolnym Gorzowie, zaświadcza o tym ich pomnik na Cmentarzu Świętokrzyskim.

W Gorzowie osiedlili się także inni, którzy, wracając do rodzinnych stron, zostali, bo zatrzymała ich uroda tego miasta, jak choćby nieżyjący, legendarny dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego Karol Herma.

- To miasto, ta mozaika kulturowa, te dobre relacje z byłymi mieszkańcami powodują, że chce się tu mieszkać mimo wszystkich innych niedogodności – mówi Agata Makowska, wnuczka przesiedleńców z Wilna. I choć jej dziadkowie już nie żyją, to jednak przez całe gorzowskie życie nigdy nie doświadczyli jakichkolwiek kłopotów z tytułu poprzedniego miejsca zamieszkania. – Nie będę oryginalna. Przecież do tego miasta wszyscy skądś przyjechali. Razem budowali nową tożsamość, razem borykali się z problemami i strachem, że Niemcy tu nagle wrócą i trzeba będzie znów gdzieś tam jechać w poszukiwaniu swego. Liczyło się i nadal się liczy tylko to, jakim człowiekiem jest sąsiad, a religia czy nacja to już jego prywatna sprawa – kończy rozmowę.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x