Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Najpierw komunikacja, potem rewitalizacja

2014-09-11, Prosto z miasta

Czy Gorzów może być jeszcze pięknym i przyjaznym miastem?

medium_news_header_8725.jpg

Nad tym i kilkoma innymi tematami dyskutowali goście zebrani w sali gorzowskiej WiMBP, a sposobnością do tego był panel dotyczący przestrzeni i kubatury przyszłego Gorzowa. Organizatorem spotkania było Stowarzyszenie na rzecz rozwoju Ziemi Gorzowskiej. 

- Chcemy rozmawiać o konkretnych rozwiązaniach dla miasta, stąd wychodzimy z propozycjami organizowania paneli dyskusyjnych, co nie wszystkim się podoba – zaznaczył na wstępie prezes Stowarzyszenia i kandydat na prezydenta miasta Ireneusz Madej. – Najpierw była dyskusja dotycząca ewentualnego połączenia powiatów grodzkiego i ziemskiego, teraz chcemy rozmawiać o architekturze miasta i zastanowić się, jak powinien wyglądać Gorzów XXI wieku. Bo jak teraz wygląda, wszyscy widzimy i często musimy wstydzić się przed naszymi znajomymi z innych regionów Polski. I możemy nasze miasto zgłosić co najwyżej na listę obszarów Natura 2000 i nie koszonej trawy. Najważniejsze to chcieć działać, chcieć wyznaczać sobie ambitne cele, a potem je realizować. I nieprawdą jest, że nie ma pieniędzy na takie działania. Są, trzeba tylko umieć po nie sięgnąć zarówno do kasy unijnej, jak centralnej – dodał.

Na spotkaniu byli nie tylko architekci, urbaniści, ale także nawet spore grono mieszkańców, w tym wielu młodych ludzi. Wszyscy z zaciekawieniem wysłuchali opinii specjalistów. Były także ważne głosy przedstawicieli innych grup zawodowych i społecznych. Ot choćby Bogusława Nowaka, naszego byłego mistrza czarnego sportu, który jednak na żużlu stracił sprawność i od ponad ćwierćwiecza porusza się na wózku inwalidzkim. Jest jednak aktywny, często zabiera głos w imieniu wszystkich osób niepełnosprawnych w mieście.

- Często to powtarzam, ale niewiele się zmienia, dlatego znowu muszę to powiedzieć: Gorzów nie jest przyjaznym miastem dla ludzi poruszających się na wózkach inwalidzkich – zaczął. – Proszę spojrzeć nawet na naszą piękną i nowoczesną bibliotekę, w której się znajdujemy. Takie osoby jak ja nie mogą z niej w pełni korzystać. Zdaję sobie sprawę, że trudno przebudowywać wszystkie budynki w mieście pod nasze potrzeby, ale chociaż nowo projektowane niech mają ułatwienia dla ludzi na wózkach – apelował.

Były główny architekt województwa gorzowskiego, jeden z najbardziej znanych projektantów naszego miasta Jerzy Kaszyca uważa, że dzisiejsze czasy wręcz zmuszają władze do współpracy z mieszkańcami.

- Profesjonaliści niech się zajmują projektowaniem, ale pomysły na tworzenie przestrzeni publicznej powinny wychodzić od zwykłych mieszkańców. Tylko w ten sposób możemy na nowo zbudować ładny Gorzów, taki w którym będziemy chcieli żyć – zauważa i jednocześnie dodaje, że na obecną chwilę kłopotem miasta jest brak stosownych planów miejscowych.

- Plany u nas robione są najczęściej punktowo. Tam coś trzeba postawić, to pod tą inwestycję jest robiony kawałek planu, a potem brakuje tej spójności. W efekcie mamy inwestycje oderwane od siebie. Łatanie dziur jest szkodliwe dla wizerunku miasta – tłumaczy, z czym w pełni zgadza się Dariusz Górny, prezes gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich. I przypomina o konkursie sprzed pięciu laty, kiedy to w 50 nadesłanych pracach z całego świata różne zespoły architektów przedstawiły ciekawe rozwiązania na stworzenie nowoczesnego i efektownego centrum Gorzowa. Aż w 35 pracach architekci zaprojektowali dwa nowe mosty, bo tylko takie pociągnięcie może pozwolić na całkowitą zmianę wizerunkową śródmieścia. Jak zaznaczył prezes Górny, mosty te wcale nie muszą być drogie w budowie.

- Nie trzeba stawiać ciężkich przepraw. Zaryzykuję stwierdzenie, że koszt budowy jednego mostu nie powinien być wyższy niż filharmonii. Wspominam o tym, ponieważ priorytetem dla Gorzowa w tej chwili powinna być zmiana układu komunikacji, w ten sposób, żebyśmy potem mogli wykorzystać ścisłe centrum do stworzenia prawdziwego serca miasta, między innymi z rynkiem przy katedrze – podkreślił. 

Dariusz Górny zachęca także do stworzenia nowego studium uwarunkowań opartego na przemyśleniach projektowych, które pojawiły się w pracach konkursowych. – Wiadomo, studium to taka konstytucja, do której się zagląda, kiedy pojawiają się nowe propozycje inwestycyjne. Musi więc być to zrobione na najwyższym poziomie – sygnalizuje.

Panel zaszczycił swoją osobą prof. Tadeusz Biliński z wydziału budownictwa Uniwersytetu Zielonogórskiego, który to wydział jest zainteresowany współpracą z nowymi władzami Gorzowa w zakresie przygotowywania inwentaryzacji kwartałów mieszkalnych czy propozycji rozwiązań projektowych. I w ramach prac dyplomowych, które potem będzie można wykorzystać już w realnych działaniach.

- Dzisiaj strategicznym celem społeczno-gospodarczego rozwoju kraju, poszczególnych regionów i miast jest racjonalne zagospodarowanie przestrzeni. Niestety, coraz częściej spotykamy się dezorganizacją tejże przestrzeni, a nawet dewastacją, zachwaszczaniem i zawłaszczaniem. Panuje powszechny chaos i nie dotyczy to tylko Gorzowa czy Zielonej Góry, gdzie mieszkam. Naukowcy, specjaliści, architekci już wielokrotnie sygnalizowani wszechobecny bałagan w tym obszarze, pisano listy do premiera Donalda Tuska, żeby wreszcie pochylić się na planami przestrzennymi. Najtrudniejsze jest projektowanie terenów już zabudowanych, często mają one do tego złe rozwiązania komunikacyjne i rewitalizacja takich obszarów wymaga nie lada mądrości urbanistów i architektów. W takich chwilach ważne są konsultacje społeczne, bo tylko wspólnie można właściwie wykorzystać istniejącą w tych uwarunkowaniach przestrzeń – tłumaczył profesor.

Roman Ropela, urbanista z blisko 50-letnim stażem, przypomina, że Gorzów, a właściwie Landsberg, z powodu zawieruchy wojennej został pozbawiony Starego Miasta, ale nie oznacza to, że nic już nie można zrobić.

- Skoro w 1945 roku potrafiliśmy wprowadzić na kilka miesięcy u siebie własną walutę, co było ewenementem na skalę krajową, to oznacza że jesteśmy ambitnym miastem, które potrafi działać. Dzisiaj jest nam potrzebna determinacja, musimy wykazać siłę przebicia, bo tylko wtedy możemy zacząć ratować to co jeszcze można uratować. Na niektóre rzeczy może nie mamy wpływu, ale wspólnie możemy chyba posegregować priorytety, sięgnąć po znane już plany projektowe i zacząć na nowo rozwijać Gorzów. Uważam, że najpilniejszą sprawą do rozwiązania jest komunikacja oraz ratowanie zdegradowanego Nowego Miasta – poparł swoich przedmówców.

Z bardzo ciekawym pomysłem wyszedł Jerzy Korolewicz, na co dzień prezes Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej. Zachęca on do włączenia Gorzowa w powstający w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju Narodowy Plan Rewitalizacji.  Na jego bazie powstanie pakiet rozwiązań systemowych, który sprawi, że rewitalizacja będzie kompleksowa i bardziej skuteczna. Planuje się przeznaczyć na ten program 25 miliardów złotych.

- Program w dużej mierze ma być finansowy z funduszy unijnych, ale nie tylko – zauważa Jerzy Korolewicz. - Mają pojawić się też fundusze krajowe. Program ma być skierowany na obszary wyjątkowo zdegradowane, a w Gorzowie takimi miejscami są Zawarcie czy Nowe Miasto. Jestem przekonany, że będziemy spełniać warunki umożliwiające sięgnięcie po fundusze z tego planu, ale musimy być do tego bardzo dobrze przygotowani. Nie można prezentować punktowych projektów, trzeba przedstawić plan rewitalizacji dla całego miasta. Jeżeli sięgniemy tylko po jeden procent będzie to kwota 250 mln złotych, za którą dużo można zrobić. Może się też okazać, że będziemy mieli tak dobry program, że pozyskamy środki jeszcze z innych źródeł. A jak nie będziemy mieli racjonalnego planu to nic nie dostaniemy – dodaje.

Marta Bejnar Bejnarowicz także jest architektem, do tego wiceprzewodniczącą gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich oraz przedstawicielką inicjatywy obywatelskiej ,,Ludzie dla Miasta’’. Z przerażeniem stwierdza, że dla takich ludzi jak ona zaczyna brakować miejsca w Gorzowie.

- Jaki jest koń, każdy widzi – ironizuje, ale zaraz przypomina, że od wielu lat chodzi razem z prezesem Dariuszem Górnym za panem prezydentem, żeby zainteresował się złożonymi propozycjami projektowymi dotyczącymi centrum miasta.

- Niestety, okazuje się, że nie jesteśmy partnerami do rozmów – mówi rozżalona. – Dlatego wyszliśmy na ulicę, bo nam zależy tylko na tym, żeby zmieniać miasto. Jak Gorzów wygląda nie trzeba nikogo przekonywać. Jak spojrzy się na centrum, to tak jakbyśmy oglądali opuszczone wsie popegeerowskie. Jak nic się nie zmieni będziemy dalej się kurczyć, ludzie coraz częściej zaczną wyjeżdżać. Zapewne ja też zabiorę męża, dzieci i wyjadę za granicę w poszukiwaniu normalnego życia – dodaje.

Na szereg ważnych spraw zwrócił uwagę kolejny znany architekt Marek Kobus. Uważa on, że do rewitalizacji śródmieścia potrzebne jest powołanie odrębnej instytucji, pełnomocnika prezydenta o mocy wyższej niż obecnych dyrektorów wydziałów i powinien to być architekt. Ale nie tylko centrum jest ważne, lecz też obrzeża miasta. Marek Kobus zastanawia się, dlaczego wielu zamożniejszych gorzowian wyjeżdża z miasta i buduje się, a potem zamieszkuje w podgorzowskich gminach. Jak choćby prezydent Tadeusz Jędrzejczak.

- Osiedlając się w sypialniach ludzie ci płacą tam podatki, gminy dostają też za nich część podatku PIT. Co ma z tego Gorzów? Nic, nawet dopłaca do tego wszystkiego, bo budujemy drogi, z których korzystają ci mieszkańcy mający w mieście swoje centra zawodowe czy wożący dzieci do przedszkoli i szkół. Dlatego zacznijmy lepiej wykorzystywać wolne tereny na budowę sypialni w Gorzowie. Dajmy też preferencyjne warunki do aktywizacji zawodowej młodym rzemieślnikom. Choćby poprzez tanie działki na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Trzeba też lepiej projektować miejsca postojowe czy parkingi. Na przykład ulica Kosynierów Gdyńskich jest wyłączona z miejsc pozwalających na zatrzymywanie się samochodom, co automatycznie powoduje, że nie jest to ulica mogąca rozwijać handel i usługi. Z drugiej strony buduje się drogie w utrzymaniu parkingi przy filharmonii, gdzie samochody zajeżdżają tylko na koncerty – wymienia swoje uwagi.

Marek Kobus proponuje też wprowadzić bezpłatny szerokopasmowy Internet. - Ktoś kiedyś powiedział, że w Gorzowie nie zrobimy doliny krzemowej. Może nie, ale dlaczego nie mielibyśmy stać się pierwszym miastem, w którym pojawiłby się powszechnie dostępny Internet. Taka rewolucja technologiczna mogłaby dać niesamowity impuls dla rozwoju gospodarczego – twierdzi Marek Kobus (tak na marginesie w zakładce ,,Rozmowa tygodnia'' prezentujemy z nim ciekawą rozmowę).

Na zakończenie panelu prezes Ireneusz Madej raz jeszcze zasygnalizował potrzebę powszechnych rozmów społecznych na różne tematy. - Musimy skończyć z arogancją władzy, bo to nie jest tak, że jedna osoba wie wszystko najlepiej...

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x