Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2024

Subiektywny przewodnik po miejscach wstydliwych

2014-05-28, Prosto z miasta

Za nami kolejne już wybory do Unii Europejskiej, przed nami kolejne rozdania unijnej kasy na różnego rodzaju inwestycje. 

medium_news_header_7611.jpg

Może więc warto przypomnieć, czego nadal się musimy wstydzić, bo nikt za bardzo nie miał pomysłu albo pieniędzy, by coś z tymi miejscami zrobić. Może w najbliższych latach to jednak się zmieni, chociażby właśnie za unijną kasę.

Ulica Strzelecka i stary browar

Miejsce to stało się znów sławne, a to dzięki słownej napaści prywatnego właściciela właśnie starego browar na prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka podczas nie mniej sławnej wizyty premiera Donalda Tuska w Gorzowie. Zdesperowany mężczyzna krzyczał do prezydenta, że on jest bandytą. Tadeusz Jędrzejczak jednak nie dał się sprowokować, ale o zajściu pisały bardzo szeroko lokalne media.

A chodzi o to, że na początku lat 90. gorzowski magistrat sprzedał część gruntów przy ul. Strzeleckiej prywatnym inwestorom, a że były to początki demokracji i gospodarki rynkowej, urzędnicy nie bardzo mieli wprawę, więc podzielili te działki tak nieszczęśliwie, że stworzyli prawdziwy labirynt własności miejskiej i prywatnej. Inwestorzy, którzy ten grunt kupili, szybko znaleźli dla niego funkcje. W byłym browarze oraz wypalonej centrali rybnej miała powstać stylowa galeria handlowa oraz parking. No i jak poszli ze swoim pomysłem do miasta, to się okazało, że się nie da, tak jak oni chcą,. Powód jest taki, że ten skrawek miasta jest otuliną przestrzeni wpisanej do rejestru zabytków, czyli historycznej dzielnicy Nowe Miasto i konserwator miejski stawia wysokie wymagania, jeśli chodzi o zbudowania, które tam mają powstać. Magistrat opracował takie plany zagospodarowania przestrzeni, że galeria plus parking żadną siłą tam powstać nie mógł. Opracowanie dokumentu, zresztą nie pierwszego w tej sprawie kosztowało już kasę miasta około 100 tys. zł. Jesienią ubiegłego roku radni tego planu nie zatwierdzili, więc Urząd Miasta właśnie opracowuje nowy, za który zresztą też trzeba będzie zapłacić. Nikt nie umie powiedzieć, kiedy popadający w coraz większą ruinę budynek zamieni się w coś, co będzie cieszyć oko przechodniów. Klincz magistrat-prywatni inwestorzy twa na dobre. No i szkoda tego śródmiejskiego terenu.

Budynek byłej siedziby LOK, Bulwar Wschodni

To kolejny przyczynek do miejskiego wstydu, bo stoi u zwieńczenia Bulwaru Wschodniego, wyremontowanego za unijne pieniądze i w dodatku nagrodzonego za to. Charakterystyczny modernistyczny budynek powstał w 1900 roku. Projekt techniczny wykonał gorzowski architekt Eduard Georgi; opracowanie datowane jest na 12.08.1899 r. Realizację budowlaną przeprowadzono jednak w oparciu o projekt drugi (tego samego autorstwa), wykonany 14 lutego 1900 r. Inwestorem – a zarazem pierwszym właścicielem – był Richard Herzog, właściciel firmy Holz und Kohlen-Handlung (zajmującej się rozprowadzaniem materiałów opałowych). Budowę domu mieszkalnego zakończono w tym samym roku – 1900. W rok później wykonano i zrealizowano projekt ogródka przydomowego; dokument datowany na 17 kwietnia 1901 r. W 1901 r. w budynku mieściła się już siedziba firmy (wcześniej Fernsprechanschluss 70). W 1913 r. wykonano projekt nowego przyłącza kanalizacyjnego (zrealizowany w tym samym roku). W latach 30-tych budynek był już własnością miejską, a plac składowy materiałów opałowych należał do firmy Paula Wiedemanna, Steinkohlen Briketts Koks Antrazit Schmiedekohlen Brennholz (z siedzibą przy Kustriner Strasse 13a).

Po II wojnie budynek przez kilka lat był nieużywany, aż znalazła tam siedzibę Liga Obrony Kraju (LOK). Po przemianach demokratycznych w 1989 r. LOK przystał istnieć, a budynek nadal był w magistrackich rękach. Miasto sprzedało go dopiero w 2009 r. prywatnemu inwestorowi za 0,5 mln zł i jeszcze z 50% bonifikatą, jako, że obiekt wpisany jest do rejestru zabytków. Inwestor plany miał wielkie, restauracja, hotel. Ale jakoś niespieszno mu było przystępować do prac remontowych, choć zgodnie z prawem miał na to dwa lata od chwili zakupu. Aż przyszedł feralny 28 grudnia 2013, kiedy to zapalił się strop. Na szczęście budynek udało się uratować i nadal jest wyrzutem sumienia na gorzowskim pejzażu, bo nikt nie znajduje sposobu i możliwości, aby skłonić inwestora do działań.

Czerwony Spichlerz, u zbiegu ulic Wał Okrężny i Grobla

Budynek pochodzi z XIX wieku i jest wpisany do rejestru zabytków. Obiekt zbudował prawdopodobnie gorzowski kupiec Adolf Boas zajmujący się handlem zbożem. Budynek przez cały okres służył magazynowaniu zboża, ziemniaków, pasz oraz nawozów. Spichlerz do lat 80. XX w. był własnością gorzowskiej Gminnej Spółdzielni. Po przemianach demokratycznych przeszedł w ręce miasta.  Magistrat sprzedał go dopiero, zresztą po kilku próbach, 21 lipca 2011 roku prywatnemu inwestorowi za kwotą około 400 tys. zł, również z 50% bonifikatą, bo zabytek. Inwestor obiecywał otwarcie tam ekskluzywnej restauracji, korzystając z atrakcyjnego sąsiedztwa. Jednak nic tam się nie dzieje, magistrat może jedynie naliczać kary za niewywiązanie się inwestora z umowy. Jest to szczególny wyrzut sumienia na gorzowskim pejzażu, ponieważ budynek jest oryginalny przez sam fakt, że zbudowany z czerwonej cegły, po drugie jest znakomicie widoczny z odnowionego Bulwaru Wschodniego i leży w bezpośredniej bliskości  galerii handlowej NovaPark.

Zabytkowa kamienica przy ul. Łokietka 17

Też wpisana do rejestru zabytków i też pozostawiona sama sobie. Zachowujący resztki urody budynek ma dokładnie 110 lat. Był własnością komunalną, ale w 2000 r. nagle zaczęły pękać ściany i magistrat natychmiast musiał wyprowadzić z niego ludzi. Budynek udało się sprzedać hiszpańskiej firmie za 131 tys. zł, i też były obiecanki, co tu nie powstanie. W 2008 r. firma sprzedała budynek przedsiębiorcy z Zielonej Góry, który chciał tu urządzić ośrodek dla dzieci i młodzieży i nawet deklarował, że sięgnie po unijne pieniądze, jednak z tych deklaracji nic nie wyszło. Kamienica nadal starszy wyglądem i podobnie jak z poprzednimi, nikt nie ma pomysłu, co dalej. A właściciel przestał się w Gorzowie pokazywać.

Podobnie, czyli wcale nie lepiej, ma się w niedalekim sąsiedztwie kamienica na rogu Dąbrowskiego i 30 Stycznia.x

Ulica Chrobrego – trakt królewski

To najgorszy wyrzut na pejzażu miasta, bo paradna niegdyś dzielnica popada w zapomnienie. Jak tłumaczy gabinet prezydenta miasta, trakt objęty będzie działaniami zmierzającymi do spowolnienia ruchu w centrum miasta. Tyle, że o tym projekcie mówi się od lat. Wiadomo jednak, że nic się tu nie zmieni, póki nie przeprowadzi się kompletnego remontu torowiska tramwajowego, a na obecną chwilę takie prace kosztują. Miasto Szczecin na remont 3,5 km torowiska wyłożyło ponad 80 mln zł, gorzowskie jest dwa razy dłuższe. Ratunkiem mogłaby być unijna kasa, jednak problemem jest to, że Gorzów jako jedyne miasto w regionie ma tramwaje… Być może jednak coś tam zacznie zmieniać, ale nieprędko, gdyż wcześniej przecież czekają nas tam wielkie wykopki związane z budową ciepłociągu w Nowym Mieście.

Willa Jaehnego, ul. Kosynierów Gdyńskich

Eklektyczną willę zbudowano po 1896 roku, na historycznym obszarze tzw. Przedmieścia Młyńskiego. Powstała z inicjatywy Karla Jaehnego, właściciela zakładu przemysłowego o nazwie „Maschinenfabrik und Eisengiesserei Vormals C. Jaehne & Sohn Landsberg-Warthe”. Wartością dodatkową był przepiekny sad przylegający od strony wschodniej, który następnie właściciel, światły gorzowski fabrykant, podarował miastu tworzącemu park nad Kłodawką, czyli dzisiejszy park Wiosny Ludów. Po wojnie Milicja Obywatelska umieściła tu areszt, słynne policyjne dołki. Po przenosinach komisariatu w nowe miejsce, willa przeszła na własność miasta. Magistrat kilka razy usiłował ją sprzedać, ale bez skutku. Obecnie magistrat chce tu przenieść Miejski Ośrodek Sztuki. Kontrowersje budzi pomysł przykrycia  budynku szklanym kubikiem. Ale miasto zapewnia, że remont się zacznie za unijna kasę, a dokładnie

z pieniędzy z Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych

PKP, czyli dworzec oraz zabytkowa estakada

To własność kolei polskich. Po zmianach w państwowej firmie powstało wiele różnych spółek, które zarządzają poszczególnymi kawałkami kolejowej infrastruktury, co powoduje powolną jej degradację. Ponad cztery lata temu udało się wyremontować główna bryłę dworca, natomiast na remont czeka „tunel hańby”, czyli przejście na peron 4, skąd odjeżdżają pociągi w kierunku drugiej stolicy regionu, czyli Zielonej Góry. Kolej jednak zapowiada, że remont zarówno tunelu, jak i rzeczywiście popadającej w ruinę estakady zacznie się lada chwila. Do końca czerwca br ten ma się zmienić. Pożyjemy,zobaczymy.

x

x

Schody Donikąd, i park Siemiradzkiego

Wybudowane przez Gorzowskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego w 1972 roku schody miały być jedynie pierwszym etapem prac nad zagospodarowaniem tego fragmentu miasta. 241 stopni miało prowadzić do palmiarni i kawiarni usytuowanej na wzgórzu w parku Siemiradzkiego. W drugiej kolejności miały powstać przeszklone pawilony z egzotyczną roślinnością, kawiarnie oraz tarasy widokowe. Planów tych nie udało się jednak zrealizować i aż po dziś dzień, schody prowadzą ... do nikąd, stanowiąc jedyny w swoim rodzaju symbol miasta, który nie tylko był dla młodzieży wspaniałym miejscem spotkań i romantycznych randek, ale także stał się bohaterem oratorium „Habitat” napisanego dla miasta przez Piotra Rubika:

Na schodach do nikąd przysiadły dzieciaki,

Na schodach do nikąd, w krainie wyobraźni.

Kredkami rysują motyle i ptaki,

Barwnymi kredkami radości i przyjaźni. 

Ponadto śpiewała o nich też Krystyna Prońko. Schody mają swój fanpage na Facebooku i są bohaterem dwóch wierszy dwóch gorzowskich poetów, czyli Zdzisława Morawskiego i marka Lobo-Wojciechowskiego. Zamknięte dla ruchu od 12 lat temu, nadal przyciągają młodzież i bezdomnych, którzy nic sobie nie robią z zakazu wstępu. Magistrat jednak zapowiada renowację tej przestrzeni, czyli samych schodów, jak i parku, i ma to się wszystko zacząć w tym roku.

Grodzki Dom Kultury, czyli willa Hermanna Pauckscha przy ul. Wał Okrężny

Jeden z najcenniejszych zabytków Gorzowa. Trzykondygnacyjny eklektyczny pałacyk, zbudowany w 1875 roku przez Hermanna Pauckscha. W tamtych czasach nazywany był zawarciańskim pałacem i stanowił nie tylko prywatny dom oświeconego fabrykanta, nota bene fundatora najpiękniejszej gorzowskiej fontanny na Starym Rynku, ale też i pierwszy salon kulturalny Landsbergu. Po śmierci H. Pauckscha jego potomkowie sprzedali pałacyk Franzowi Röslerowi, później należała kolejno do Reinholda Hengsta i Reinholda Boehinga. Nierozłączną częścią posiadłości był okazały park w stylu angielskim.

Po wojnie mieściła się tu Dyrekcja Dróg Wodnych i Przedsiębiorstwo Budownictwa Wodnego. W 1976 roku budynek odnowiono i stał się siedzibą Wojewódzkiego Domu Kultury (obecnie Grodzki Dom Kultury). Po raz drugi pałacyk odremontowano w 1985 roku. Budynek jednak nie ma szczęścia do powojennych gospodarzy, bo wypieszczona i wychuchana willa zamienia się w ruinę.

Magistrat zapytany o dalsze losy tej przepięknej budowli odpowiada, że Rada Miasta nie podjęła jeszcze uchwały w sprawie likwidacji Grodzkiego Domu Kultury. W związku z tym nie zostały jeszcze podjęte rozstrzygnięcia w sprawie zagospodarowania nieruchomości przy ul. Wał Okrężny 36-37, stanowiącej siedzibę tej jednostki. Jest jednak deklaracja prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, że budynek nie trafi na sprzedaż, a zostanie zachowany na cele społeczne.

Piwnice przy Walczaka

To piwnice Ehrenberga, czyli ostatnia w mieście zachowana leżakownia piwa. Od lat własność prywatna. W planach było tu postawienie między innymi ośrodka dla młodzieży, wielofunkcyjnej kamienic, a najnowszy właściciel deklarował otwarcie stylowej knajpki. Jednak ostatni kryzys gospodarczy sprawił, że od planów odstąpił. Przy niszczejącej leżakowni jest też coraz bardziej niebezpieczny dla przechodniów, walący się mur. Nikt za bardzo nie ma pomysłu, co z tym fantem zrobić, dlatego jest to jeden z bardziej bolesnych wyrzutów sumienia w pejzażu miasta. Obiekt jest wystawiony na sprzedaż.

x

x

Zabytkowa dzielnica Nowe Miasto

To melanż kamienic z wyremontowanymi fasadami bądź elewacjami od podwórka i kamienic, gdzie nie robi się nic. Ale od kilku lat widać sukcesywny postęp. Wspólnoty zaczynają remontować nadal piękne, choć mocno nadgryzione zębem czasu budynki, rusza też program KAWKA, który będzie polegał na doprowadzeniu do starych kamienic miejskiej ciepłej wody oraz miejskiego centralnego ogrzewania (ewenement w skali całego kraju, bo dla przykładu taki Kraków dopiero o tym myśli). Ruszyły także remonty klatek schodowych. Jest nadzieja, że kamienice za jakiś czas blask odzyskają.

x

x

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x