Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2024

Sami musimy już umieć z tej wolności korzystać

2014-06-04, Prosto z miasta

- Byliśmy i dalej jesteśmy narodem, który lubi narzekać na wszystko, a przecież świat docenia nasz wkład w budowę nowego świata, co podkreślił choćby w Warszawie Barack Obama – mówi gorzowski aktor Cezary Żołyński.

medium_news_header_7689.jpg

Polska obchodzi 25-lecie odzyskania wolności. Z tej okazji w całym kraju, również w Gorzowie, odbywają się liczne wydarzenia mające upamiętnić pierwsze, jeszcze tylko częściowo demokratyczne wybory parlamentarne, które odbyły się 4 czerwca 1989 roku. A jak ten dzień wspominają gorzowianie i co  zmieniło się przez te 25 lat?

Dla pana Lecha Mielnika czerwcowe wybory w 1989 roku były ważnym wydarzeniem, ale nie kryje on dzisiaj rozczarowania. Owszem, przyznaje, że Polska bardzo się zmieniła. Przypomina, że ze względu na charakter swojej pracy dużo jeździł po kraju w delegacje i świetnie poznał Polskę lat 80. Dzisiaj jest już na emeryturze, ale czasami ma okazję gdzieś pojechać. I nie poznaje dawnych miejsc. Mówi, że można zbłądzić niczym na grzybobraniu. Dlatego wysoko ocenia zmiany architektoniczne. Gorzej wygląda to w sferze społecznej. Mówi, iż w całej transformacji ustrojowo-gospodarczej zapomniano o zwykłym człowieku.

- Walczyliśmy z komuną, żeby zburzyć wszechobecne układy – opowiada. – Niestety, niewiele pod tym względem się zmieniło. Mam wrażenie, że najmniej na Polsce zależy tym co zdołali dopchać się do stanowisk publicznych. Siedzą teraz w różnych urzędach i pilnują własnych interesów, dbają też o rodziny i przyjaciół. Obawiam się, że wiele jeszcze lat minie zanim zdołamy uporządkować tę sferę, bo już widać, że schedę po rodzicach przejmują ich dzieci – macha ręką, ale nie żałuje, że kiedyś walczyć o wolność. Bo pomimo wszystko nie chciałby żyć jak dawniej. – Wolność ma dwie strony medalu. Jaśniejszą i ciemniejszą. Najbardziej jest mi żal, że po odzyskaniu wolności zaczęto niszczyć wszystko co miało związek z PRL. A przecież nawet w tych mrocznych czasach niektóre rozwiązania nie były złe i należało je tylko modyfikować, nie rozwalać – kończy.

Zadowolony z przemian jest pan Jan Zieliński, który pamięta dzień głosowania 4 czerwca. – Ja zawsze chodzę na wybory, bo tylko w ten sposób mogę mieć wpływ na nasze społeczne życie – zauważa. – A jak oceniam dzisiejszy czas? Nie będę odkrywczy jeśli powiem, jedni mają lepiej, drudzy gorzej. Ja nie narzekam, moja rodzina też. Choć chyba nie udało nam się w pełni wykorzystać tego ćwierćwiecza. Już na samym starcie na początku lat 90. błędem było szybkie likwidowanie większości zakładów. Może należało inaczej je modernizować, ale teraz już się tego nie dowiemy. Mam nadzieję, że w kolejnych latach będzie już tylko lepiej. Najważniejsze, że teraz własną pracą można więcej osiągnąć niż dawniej – podkreśla.

Z sentymentem do pierwszych ,,pół-demokratycznych’’ wyborów powracają panowie Henryk Równy i Adam Jaworski. Obaj są już na zasłużonym odpoczynku i obaj z jednej strony cieszą się, że po latach walki dużej części narodu udało się obalić komunizm, z drugiej nie tego oczekiwali, co dzisiaj mamy.

- Pamiętam, że idąc głosować czułem taką silną wiarę, że będzie tylko dobrze – wspomina pan Henryk. – Szybko jednak się rozczarowałem, bo może nie byliśmy przygotowani aż na taki wstrząs. I chwilami zacząłem żałować, że walczyłem kiedyś pod katedrą z milicjantami. Po co mi to było, tak czasami sobie myślę. Najwięcej pretensji mam o to, że po wygraniu wyborów nasi koledzy szybko zasiedli na stołkach i odwrócili się od narodu. Popatrzmy na Lecha Wałęsę. Kiedy był przewodniczącym związku był naszym przedstawicielem i życie narażał w naszej obronie. Jak został prezydentem natychmiast przeszedł na drugą stronę barykady. A moja rodzina musi dzisiaj przeżyć za tysiąc złotych miesięcznie – nie kryje żalu pan Henryk.

W podobnym tonie wypowiada się pan Adam, który bardzo aktywnie uczestniczył w walce o odzyskanie przez Polskę pełnej niepodległości. Był założycielem kolejarskiego związku zawodowego w Gorzowie, ale nie tylko. Za swoją działalność zapłacił między innymi siedmiomiesięcznym internowaniem w stanie wojennym. 4 czerwca 1989 roku nie tylko głosował, ale był w jednej z komisji wyborczych mężem zaufania ze strony solidarnościowej.

- To był dzień wielkiej euforii – opowiada. – Myśleliśmy, że złapaliśmy pana Boga za nogi, ale szybko zaczęło przychodzić otrzeźwienie. Na początku był podział na ,,my’’ i ,,oni’’. Potem zaczęło to się rozszerzać na wewnętrzne podziały w gronie Solidarności. A dlaczego? Ponieważ ideały, o które walczyliśmy zaczęły być spychane na bok a do głosu dochodzili ludzie wietrzący interes dla siebie. Nie liczyło się dobro kraju, tylko ich dobro. I tak jest do chwili obecnej. Proszę zwrócić uwagę, jak głęboki nastąpił podział w solidarnościowej kiedyś rodzinie. Doszło nawet do sytuacji, że Solidarność nie została zaproszona na oficjalne obchody państwowe. Albo zwróćmy uwagę na sytuację w Gorzowie. Świetnie ją znam i nie boję się powiedzieć otwarcie, że nasze miasto została zawłaszczone przez wąską grupę cwaniaków. W ogóle naszym krajem rządzą tak naprawdę polityczni oligarchowie, tyle że nikomu te słowo nie może przejść przez gardło  – kręci głową, ale po chwili przyznaje, że dobrze, iż chociaż można dzisiaj wyrażać swoje poglądy, można spokojnie chodzić po ulicach bez obaw, że ZOMO zaraz zamknie.

- Jak wprowadzano stan wojenny do mojego domu wpadło pół autobusu milicjantów i wojskowych, żeby mnie zamknąć. Zdołałem uciec, lecz nazajutrz już siedziałem. Teraz tego nie muszę się obawiać i to jest plus tej naszej walki. Mam nadzieję, że kolejne 25 lat na tyle zmienią nasz kraj, że ponownie będziemy mogli z dumą mówić, iż jesteśmy Polakami. W tym celu trzeba stawiać na patriotyzm oraz rozwój polskiej, nie zagranicznej gospodarki – kończy.

Wspomniany już na wstępnie Cezary Żołyński rozumie narzekania części społeczeństwa, ale prosi, by nie przesadzać w szukaniu dziury w całym.

- Lubimy stękać, ale nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniami pokroju, że nie ma u nas dobrych dróg, skoro bardzo dużo podróżuję i widzę, jak powstają autostrady czy drogi ekspresowe – mówi pan Cezary. – Najciekawsze jest to, że na te drogi narzekają ci, którzy nie mają prawa jazdy. I tak jest z wieloma sprawami. Powiem uczciwie, że nie chciałbym, że Polska w tej chwili znajdowała się w miejscu takich krajów jak Bułgaria czy Rumunia, gdzie proces transformacji przebiega zdecydowanie wolniej niż u nas. Oczywiście nie jestem ślepy i wiem, że pewne zaszłości z czasów komunizmu jeszcze są u nas widoczne, gdyż nie można wszystkiego się wyzbyć w ciągu ćwierćwiecza. Nigdy tak nie jest, że można coś wykorzystać w 100 procentach, dlatego pewnych rzeczy nie udało się jeszcze zbudować. Raj jest tylko jeden. Uważam, że teraz powinniśmy skupić się na budowaniu silnej gospodarki, na likwidowaniu bezrobocia, bo to jest najprostsza droga do poprawy bytu, ale i też zdobycia jeszcze większego szacunku w świecie – tłumaczy.

A jak młodzi gorzowianie spostrzegają tę wolność wywalczoną w 1989 roku przez ich dziadków i rodziców?

Maciej Kuciński, absolwent technikum informatyki, interesuje się tym co działo się w czasach walki Solidarności o wolność. Ze względu na to, że ma dopiero 21 lat swoją wiedzę czerpie z książek, z opowiadań rodziców, a także z dostępnych materiałów historycznych.

- Niedawno sporo poczytałem sobie o stanie wojennym, a zachętą do tego była śmierć generała Jaruzelskiego – mówi Maciej. – I nie mam wątpliwości, że panujący wtedy w Polsce komunizm był czymś złym. Dzisiaj mamy jednak swobodę i żyje nam się chyba wszystkim dużo lepiej – twierdzi, a przysłuchujący się rozmowie jego rówieśnik Adrian Rytwiński szybko dodaje, że młodzież chcąca lepiej poznać czasy poprzedzające odzyskanie wolności muszą wykazać się własną inicjatywą.

- W tej chwili jestem już na studiach, ale pamiętam, że w szkole podstawowej czy gimnazjum za bardzo nie dyskutowaliśmy na lekcjach historii o okresie stanu wojennego czy potem okrągłego stołu. Nauczyciele bardziej skupiali się na historii cesarstwa rzymskiego czy rewolucjach francuskich, a sprawy Solidarności były jedynie akcentowane – zauważa.

Obaj młodzieńcy przyznali, że dla nich największymi bohaterami tych lat walki o wolność byli ludzie, którzy narażali swoje życie, żeby potem żyć w wolnym kraju.

- Myślę, że nam młodym ciężko jest oceniać samo wprowadzenie stanu wojennego, gdyż nie żyliśmy w tych czasach, ale na pewno powinniśmy umieć oddawać hołd tym, którzy walczyli o wolność. Natomiast sami musimy już umieć z tej wolności korzystać. Jesteśmy młodzi, mamy otwarte granice, w ramach wymiany młodzieży możemy studiować za granicą i to my powinniśmy chcieć coś teraz zmieniać. Nie możemy spoglądać na starszych. Oni swoje zrobili, mają być prawo już trochę wypaleni, zmęczeni – twierdzi Adrian, natomiast Maciej zaraz dodaje, iż młodzi muszą też wziąć odpowiedzialność za kraj.

- Uważam, że to my powinniśmy na nowo budować patriotyzm, umieć w razie potrzeby stanąć w obronie ojczyzny. Kiedyś młodzi szli do wojska siłą, dzisiaj mamy swobodny wybór. Ja właśnie chcę pójść do armii, bo czuję takie patriotyczne powołanie. I powiem panu, że wśród moich koleżanek i kolegów wielu myśli podobnie…  

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x