Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Czy tuż po wojnie w Gorzowie lekarzem był folksdojcz?

2023-07-12, Prosto z miasta

Po zakończeniu II wojny światowej na ziemie zachodnie jechali albo odważni, albo ci, co gdzieś tam byli spaleni.

medium_news_header_37415.jpg
Fot. Archiwum Państwowe

Polski Dziki Zachód, jak po II wojnie nazywano te ziemie, na których przyszło nam mieszkać, przyciągał jak magnes różne dziwne typy i typki. Osoba pierwszego polskiego lekarza powiatowego w Gorzowie może być tego najlepszym przykładem.

- Takich historii z fałszywymi tożsamościami w tamtych czasach było znacznie więcej, tylko my o tym nie wiemy – opowiada dr hab. Dariusz A. Rymar, dyrektor Archiwum Państwowego, który rozwikłał zagadkę pierwszego lekarza powiatowego, jaki urzędował tuż po wojnie w Gorzowie. Nazywał się Zygmunt Obuchowicz, ale tak naprawdę to był Robert Salling. Albo też jeszcze ktoś inny.

Historia z kilkoma kluczami

Niezwykła z dzisiejszego punktu widzenia historia tajemniczego pierwszego lekarza powiatowego w powojennym Gorzowie zaczyna się w początkach lat 80. minionego wieku, kiedy to do Jerzego Zysnarskiego, redaktora naczelnego „Ziemi Gorzowskiej” przyszedł pionier Tadeusz Rezler i powiedział mu, że pierwszy gorzowski lekarz Zygmunt Obuchowicz to nie żaden Obuchowicz, a Salling, który był folksdojczem w Zduńskiej Woli. Podobne zdanie miał na temat tej osoby inny pionier, Marian Dychtowicz, który w swoich wspomnieniach wprost nazywa lekarza oszustem i złym człowiekiem.

Te relacje są właśnie pierwszymi kluczami do tej historii. Następnym jest naukowa potrzeba poznania początków, jaką ma prof. Dariusz A. Rymar. – Zająłem się postacią dr. Antoniego Turuto, który był lekarzem powiatowym w Gorzowie, ale drugim. Interesował mnie pierwszy i od tego się to wszystko zaczęło – mówi.

Arogancki, bezczelny, za pieniądze i w dodatku wiolonczelista

Doktor Zygmunt Obuchowicz – pozostańmy na razie przy tym nazwisku – zjawił się w Gorzowie wraz z pierwszymi pionierami z Wągrowca, czyli dokładnie 27 marca 1945 roku. To ten transport, którym przyjechał Florian Kroenke i inni. Poznał ich, znaczy pionierów, jeszcze w Wągrowcu i jak tylko ruszyła pierwsza misja na ziemie zachodnie, to się z nimi zabrał. Miał zresztą świetną opinię jako lekarz. Ale jako człowiek, to już nie za bardzo. W ówczesnej „Ziemi Gorzowskiej” opisano go nieprzychylnie, jako interesownego, który wszystko robi za pieniądze, nic za darmo, nawet ubogim nie pomaga.

Poza tym był przystojnym mężczyzną, mówił, że nie jest żonaty. Ale jak podają źródła, był konfliktowy, mało przyjemny. Znał języki – rosyjski i niemiecki. Ówczesne władze z dużą podejrzliwością patrzyły na to, że powiatowy lekarz wspiera Niemców. Dość powiedzieć, że kiedy zamieszkał w willi przy ul. Chrobrego – dziś Samorządowe Kolegium Odwoławcze, to mieszkały razem z nim Niemki, które zatrudniał u siebie.

Od samego początku, czyli od kwietnia 1945 roku Zygmunt Obuchowicz udzielał się też w tworzeniu życia społecznego miasta. Wszedł we władze Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, bywał na ważnych społecznych wydarzeniach, jak choćby otwarcie pierwszej polskiej szkoły. No i na dokładkę był muzykiem – prowadził własny kwartet wiolonczelowy. Na koncercie, który dał jego zespół, pierwsi gorzowscy melomani usłyszeli miedzy innymi kompozycje Fryderyka Chopina, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Ignacego Paderewskiego czy Karola Szymanowskiego.

Gorzowski rozdział doktora Zygmunta Obuchowicza skończył się na początku stycznia, kiedy ten po prostu zniknął. Wyjechał. Wydawałoby się – wielu ludzi wówczas się przemieszczało. Nie zostawił rodziny, czas powinien zasypać ślad. Stało się jednak inaczej.

Obuchowicz, ale inny Obuchowicz

- Podjąłem ten temat, ponieważ wpadłem na życiorys tego Obuchowicza, który trochę faktów przynosił. Zacząłem tego człowieka rozpracowywać. No i dla przykładu – data urodzenia tego rzekomego doktora Obuchowicza… Zachowały się bowiem dwa dokumenty – życiorys i ankieta personalna. I w obu tych dokumentów jest podana inna data. A trzeba wiedzieć, że oba dokumenty zostały sporządzone w jednym momencie, tego samego dnia. W jednym jest, że się urodził 27.06 a w drugim, że urodził się 26.07, czyli typowy czeski błąd. Przecież trudno się pomylić w dacie urodzenia. Dlatego to już nasuwało pewne wątpliwości. Poza tym, napisał, że urodził się w Kielcach, a jak sprawdziłem, to okazało się, że nikogo takiego tam nie było. No i już widać, że to jest lipa. Zacząłem więc analizować kolejne fragmenty tego życiorysu. Ów Obuchowicz napisał, że pracował w Karsznicach pod Zduńską Wolą. I to jest kolejny kluczowy moment – mówi Dariusz A. Rymar.

Otóż zachowały się dokładne spisy lekarzy pracujących przed II wojną w Polsce. I w takim spisie jest informacja, że w Karsznicach był lekarz, który się nazywał Obuchowicz, ale miał nieco inaczej na imię. Bo Zbigniew Paweł, a nie Zygmunt, jak ten gorzowski. Karsznice to malutka wówczas miejscowość i trudno przypuszczać, że mieszkało tam dwóch Obuchowiczów, lekarzy i tylko o jednym byłaby informacja.

Tadeusz Rezler, który pierwszy zdemaskował lekarza powiatowego, twierdził, że jest on lekarzem, ale nazywa się Salling i pracował w Zduńskiej Woli. - Pan Rezler też był ze Zduńskiej Woli. Oni się mogli gdzieś tam spotkać, ale i tu jest kolejna do dziś niewyjaśniona zagadka. Tadeusz Rezler przyjechał do Gorzowa już po wyjeździe Obuchowicza. Dlatego przypuszczam, że oni dwaj musieli mieć jakiś związek. Jaki? Tajemnica – mówi Dariusz A. Rymar.

Ważną informacją jest ta, że Zbigniew Paweł Obuchowicz był lekarzem, żołnierzem podziemia, aresztowanym i skazanym na obóz koncentracyjny, który zresztą przeżył i do Karsznic wrócił. O czym zresztą świetnie gorzowski Zygmunt Obuchowicz wiedział.

Potwierdza się tożsamość Roberta Sallinga

Kiedy już okazało się, że Zygmunt Obuchowicz nie jest Zygmuntem Obuchowiczem, prof. Rymar postanowił sprawdzić osobę Roberta Sallinga. I oto, co udało się znaleźć na temat tej osoby. - Znalazłem dyplom doktora Sallinga, lekarza ze Zduńskiej Woli, który w 1927 roku ukończył wydział lekarski Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. To był prawdziwy lekarz, ale z inną tożsamością. Ten Salling był de facto Niemcem. Miał niemieckie korzenie, rodzina wywodziła się z Prus. On się urodził w Łodzi. W 1940 roku podpisał folkslistę i trudno mieć do niego o to pretensje. Dla niego to było naturalne. Trzeba pamiętać, że w Polsce przed wojną mieliśmy dużą mniejszość niemiecką. Ale z taką przeszłością folksdojcza on zwyczajnie nie miał czego szukać w tej Zduńskiej Woli. Uciekł stamtąd. Tak więc miał dyplom na swoje prawdziwe nazwisko, ale w Gorzowie miał już inną tożsamość – mówi Dariusz A. Rymar.

Postać się skleja

Z różnych ustaleń można wysnuć taki wniosek. Kiedy wojna zbliżała się do końca, Robert Salling zdał sobie jasno sprawę z tego, że z przeszłością folksdojcza czeka go marna przyszłość. Dlatego też przyjął sobie nazwisko Obuchowicz, zmyślił imię oraz życiorys i pociągnął na ziemie zachodnie, które prof. Beata Halicka nazywa polskim Dzikim Zachodem.

Tu pracował jako pierwszy lekarz, ale tylko do 15 września 1945 roku, kiedy został w funkcji usunięty i zastąpił go Antoni Turuto. Obuchowicz jednak mieszkał jeszcze do stycznia następnego roku. Do ucieczki z miasta zmusiło go zarządzenie dr Turuto o konieczności okazania się dyplomem lekarskim. – A przecież Obuchowicz tego nie mógł zrobić. Bo zwyczajnie nie miał takiego dyplomu. Owszem, miał, ale na nazwisko Robert Salling – podkreśla prof. Rymar. I akcentuje, że Salling nie był fałszywym lekarzem.

Można stwierdzić, że był natomiast fałszywym człowiekiem.

Powojenne, nie mniej ciekawe losy

Tadeusz Rezler jeszcze w latach 80. powiedział Jerzemu Zysnarskiemu, że Obuchowicz-Salling, jak wyjechał z Gorzowa, to był w obozie w Leverkusen dla dipisów – czyli takich ludzi, którzy zostali wywiezieni podczas II wojny do Niemiec, a którzy nie kwapili się do powrotu w swoje ojczyste strony, i to z różnych powodów. Obuchowicz tam pracował jako lekarz, a potem wyjechał do USA. – Kiedy szukałem śladów po tej postaci, to z Leverkusen dostałem zestawienie czasu pracy Obuchowicza-Sallinga za czerwiec 1946 roku, ale już na nazwisko oczywiście Robert Salling. I znów Tadeusz Rezler miał rację. Natomiast prawdopodobnie zmarł w Niemczech Zachodnich. Na to wskazuje tekst, jaki się o nim ukazał, ale już po publikacji mojej w „Roczniku” – opowiada prof. Rymar.

Kolejna zagadka, to żona Sallinga, bo jak się okazuje, był on żonaty. Żonaprzeżyła II wojnę. Interesującym jest, co się z nią stało. Mało tego, Robert Salling miał córki. - To jest historia, która ostatecznie nie została zamknięta. Ona czeka na dopowiedzenie – mówi Dariusz A. Rymar.

I głośno się zastanawia - Nawet jeśli założyć, że Obuchowicz i Salling to nie jest jedna i ta sama postać, to pozostaje pytanie – kim był Zygmunt Obuchowicz? Bo jak pokazuje kwerenda na podstawie życiorysu – takiego kogoś zupełnie nie było.

Renata Ochwat

Historię fałszywego Zygmunta Obuchowicza opisał Dariusz A. Rymar w artykule „Doktor Antoni Turuto (1887-1966) oraz doktor Zygmunt Obuchowicz domniemany Robert Salling (1898-?) i ich wybory” „Nadwarciańskim Roczniku Historyczno-Archiwalnym” nr 18, Gorzów Wielkopolski 2011, ss. 305-369, ISSN 1231-3033; ISBN 978-83-928735-9-4.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x