więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Trzy pytania do... »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Po porażkach z Falubazem czekał nas dywanik

2014-09-19, Trzy pytania do...

Trzy pytania do Marka Towalskiego, byłego żużlowca gorzowskiej Stali

medium_news_header_8825.jpg

- W lubuskich derbach jeździł pan w latach 1976-83, w sumie wystąpił w 13 meczach. Który najbardziej utkwił panu w pamięci?

- Przegrany w Zielonej Górze w 1978 roku, ale nie ze względu na samą rywalizację na torze, lecz z tego powodu, że mój brat przyjechał do Gorzowa z rozbitą głową i w szpitalu musieli zakładać mu szwy. Widziałem się z nim nazajutrz po spotkaniu i powiedział mi, że siedział na ławeczce i kiedy wygraliśmy jakiś wyścig on wyskoczył z radości do góry, a po chwili dostał sztachetą wyrwaną z ławki w głowę. Niestety, ale w trakcie tego meczu było nerwowo, już na jego początku doszło na torze do paru groźnych upadków i te niezdrowe emocje przeniosły się na trybuny. Wiem, że mnóstwo aut i autokarów zostało zniszczonych. Derby czasami były nerwowe, oba zespoły dodatkowo mobilizowały się na te pojedynki. Mogliśmy przegrać w lidze z każdym, ale nie z Falubazem. Jak przydarzyła nam się porażka, zwłaszcza wówczas kiedy byliśmy faworytem, to zaraz znajdowaliśmy się na dywaniku w klubie i trzeba było wyjaśniać przyczyny niepowodzenia. Co ciekawe, sami zawodnicy byli przyjaciółmi. Ja najbardziej kumplowałem się z Heniem Olszakiem, u którego wielokrotnie bywałem w domu. Bardzo dobre stosunki miałem z Maćkiem Jaworkiem. Zresztą do dzisiaj utrzymujemy kontakt. Niedawno widzieliśmy się na meczu w Zielonej Górze i powspominaliśmy sobie dawne czasy.

- Starsi kibice, ale i byli zawodnicy obu lubuskich drużyn na każdy kroku podkreślają, że atmosfera dawnych derbów mocno różniła się od obecnej. Zgadza się pan z tymi ocenami?

- Dzisiaj jest na pewno bardziej kolorowo. Kibice przychodzą na stadion ubrani w barwach klubowych, są efektowne oprawy, ale wynika to z innych możliwości. Dawniej nie było gadżetów. Kluby co najwyżej przy okazji jakiegoś ważnego wydarzenia wyprodukowały proporczyki, odznaki, można było kupić czarno-białe, potem kolorowe zdjęcia zawodników czy całej drużyny. Atmosfera była nieporównywalna z innych jeszcze powodów. Obecnie kibicujemy drużynom, bo zawodnicy są najczęściej przyjezdni i nie zawsze utożsamiają się z zespołem, miastem, środowiskiem. Jak my jeździliśmy na mecze to zawsze razem. I w autobusie jeszcze się podkręcaliśmy, omawialiśmy taktykę, analizowaliśmy dobre i złe strony rywali. Po zawodach razem wracaliśmy i jeśli nie było zbyt późno, to jechaliśmy jeszcze w Gorzowie na kolację do dawnego Sezamu i tam przy piwku wracaliśmy do analizy naszego występu. Zarazem opowiadaliśmy będącym w restauracji kibicom jak wyglądało to nasze spotkanie. Naprawdę był bliski kontakt z kibicami. Może dlatego, że każdy z zawodników miał swoją grupę fanów. Byli to najczęściej koledzy z podwórka, ze szkoły czy z osiedla. Zawarcie najmocniej kciuki trzymało za Mietka Woźniaka, bo on z tej dzielnicy pochodził. Mnie czy Bogusia Nowaka dopingowali mieszkańcy śródmieścia, a za Jurka Rembasa kciuki trzymał cały Bogdaniec. Wyjątkiem był Edek Jancarz, bo to był idol wszystkich.

- W najbliższą niedzielę w Gorzowie odbędzie się rewanżowy pojedynek Stali z Falubazem, którego stawką jest awans do wielkiego finału. Kto jest faworytem tej potyczki?

- Stawiam na gorzowian, choć zdaję sobie sprawę, że będzie ciężko. Zielonogórzanie to nie leszcze, to naprawdę świetny zespół. Osiem punktów nie jest to duża różnica przy założeniu, że wszystko będzie pasowało. Najważniejsze to starty. Nie możemy ich nagminnie przegrywać, bo w dzisiejszym speedwayu trudno jest wyprzedzać na dystansie. Oczywiście, jeżeli uda się przygotować tor do walki, to zawsze można spróbować coś powalczyć na trasie, lecz pod względem startów trzeba przynajmniej być na równi z zielonogórzanami. Myślę, że klucz do zwycięstwa znajduje się w rękach Mateja Zagara i Bartka Zmarzlika. Ten pierwszy nie może jeździć jak panienka. Półfinał play off to twarda walka o każdy centymetr toru. Bartek natomiast musi mieć czystą głowę i przestać słuchać podpowiadaczy. On ma skupić się na maksymalnym wykorzystaniu sprzętu. W Zielonej Górze te motocykle nie zadziałały, teraz miejmy nadzieję będzie dobrze. No i ważne są zmiany w ramach ,,zetzetki’’. Piotrek Paluch musi mądrze je poustawiać a zawodnicy to wykorzystać.

RB

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x