więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Trzy pytania do... »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Czerwony nos oświetla drogę świętemu Mikołajowi

2014-12-24, Trzy pytania do...

Trzy pytania do renifera Rudolfa Czerwonego Nosa z zaprzęgu świętego Mikołaja

medium_news_header_9860.jpg

- Dlaczego nazywają ciebie Rudolfem Czerwonym Nosem?

- A musisz o to pytać? Wszyscy tylko wiedzą, że mam czerwony nos i tylko to jest ważne. No dobrze. Opowiem ci, dlaczego tak mam na imię, choć czasami bywam nazywany Piotrusiem Czerwonym Nosem. Otóż jestem synem Donnera, jednego pierwszych z ośmiu reniferów Świętego Mikołaja, które jako pierwsze woziły świętego po świecie, a uwijać się musiały szybko, bo pomyśl sobie, ile kominów, ile skarpet przy kominkach i ile choinek tego 24 grudnia trzeba odwiedzić. I to na całym świecie. No w każdym razie, jak ja się urodziłem, to miałem ten nieszczęsny czerwony nos. I nikt nie wie, dlaczego. No i cała reniferowa społeczność się ze mnie śmiała i mnie odrzuciła. Pamiętam, jak byłem małym reniferkiem, to strasznie cierpiałem z tego powodu. Bo pamiętaj, nikt się ze mną nie chciał bawić, nikt mnie poważnie nie traktował. No i kiedyś tak sobie w zaspie siedziałem i zwyczajnie z żalu nad durnym nosem płakałem. Ale obok zaspy przechodził szef, znaczy święty Mikołaj, usłyszał żałosne łkania i się zainteresował. Znalazł mnie i pocieszył. Co więcej, zaprosił do domu. No wiesz, tam w Laponii, szybko się ciemno robi, szefowi żal było małego reniferka w zaspie zostawić, a jak jeszcze o moim ojcu pomyśleć… No w każdym razie trafiłem do centrum podarkowego św. Mikołaja, i wcale sobie sprawy nie zdawałem, że będę mu pomocny, i to nawet bardzo i nawet za małą chwilkę…

- Co się wydarzyło po tej małej chwilce?

- A nie uwierzysz. Otóż następnego roku taka mgła zawisła nad światem, że nic nie było widać. Nawet u nas w Laponii, no wiesz, ciemno jest zawsze, bo noc prawie polarna, a na dokładkę ta mgła. No straszna sprawa, mówię ci, była. No i szef zaczął się poważnie zastanawiać nad sensem podróży z prezentami po świecie. Wyobrażasz to sobie?! Bo ja nie. No pomyśl, tyle dzieci czeka na podarki, także tylu dorosłych, choć oni to takie jakieś dziwne fochy stroją, że święty nie istnieje i żadnych podarków nie ma. Ja tam w te fochy nie wierzę, bo każdy lubi prezenty. Ale wracając do tematu, szef stał na werandzie naszego centrum w Laponii i się mocno frasował. No więc ja do niego podszedłem, jeszcze taki niekoniecznie duży byłem, tylko po to, aby pocieszyć. No i nagle głową machnąłem w kierunku tego mleka, to jest mgły. I mój czerwony nos zadziałał, bo nagle w mleku widać było kawałek, bardzo zresztą wyraźnej drogi. Widać było wszystko. Szef tylko popatrzył i rzucił do krasnali, pakujemy prezenty. A oni się zdziwili, bo naprawdę znów nic nie było widać. Ja przezornie głowę pochyliłem, żeby nosa mego widać nie było. Szef uciął dyskusję i po chwili sanie były pełne. Pamiętaj, że to magiczne sanie i wszystkie prezenty świata się tam mieszczą. No a krasnoludki oraz elfy z naszego centrum z szefem nie dyskutują, załadowały co trzeba i czekały na dalej. A szef wydał jedną komendę – Rudolf na przedzie. I mój nos, ten wyśmiewany CZERWONY nos był przewodnikiem, oświetlał szefowi drogę. No i wszystkie dzieci, a także i ci dorośli, co na szefa kręcą nosami, prezenty dostali. Precedensu nie było. No bo jak? A inni w zaprzęgu najpierw mocno się denerwowali, bo jak to, jakiś chłystek z zaspy wyciągnięty, ma być przewodnikiem? No mowy nie ma, ale jak się przekonali, co mój czerwony nos może, to już nie protestowali. I nawet skończyły się głupie żarty o… No wiadomo, o czym.

- To znaczy, że jak przychodzi grudzień, jesteś mocno zapracowany?

- No tak, bo wiesz, trzeba wszędzie dojechać. Bywa tak, że rzeczywiście bywa trudno. Bo wiesz, bywa mgła, taka zimowa, bywa burza śnieżna, to też nie jest problem. Ale bywa coś gorszego. Bezruch nad pustynią czy też burza piaskowa. Dajemy radę. Szef ma do mnie zaufanie, ja mam zaufanie do mego nosa. I mogę wszystkich zapewnić, że prezenty czy to w skarpecie, czy pod choinką, czy w ostatecznym rozrachunku na parapecie będą. No bo inaczej ja nie byłbym Rudolf Czerwony Nos, choć wolę Piotruś, jak mnie kiedyś nazwałaś. Wiesz, mój nos to taki radar, jak w twoim świecie się takie urządzenie nazywa. Albo jeszcze trafniej, noktowizor. A skąd wiem, bo już pytać nie możesz. Ano nie uwierzysz, z prezentów, bo takowe ludzie w twoim świecie sobie życzą. No co zrobić, postęp i prezenty są inne, takie na czasie też.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x