więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Trzy pytania do... »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Nie jesteśmy utopistami gotowymi zarżnąć kurę

2014-11-03, Trzy pytania do...

Trzy pytania do Krzysztofa Gonerskiego, działacza Solidarności i kandydata na radnego

medium_news_header_9337.jpg

- Dlaczego zdecydował się pan kandydować do gorzowskiej rady miasta?

- Czynię to pierwszy raz, ponieważ wreszcie w mieście stworzył się ku temu odpowiedni klimat. Wcześniej w wyborach uczestniczyły głównie partie polityczne, a ja jestem przeciwny temu, żeby na poziomie lokalnym o interesach naszej małej ojczyzny decydowały góry partyjne. I kiedy stworzył się bezpartyjny komitet pod przewodnictwem Ireneusza Madeja uznałem, że pojawia się szansa odwrócenia tej niekorzystnej sytuacji.  Powiem szczerze, że kiedy od kilku lat słyszę, jak to w Gorzowie jest pięknie, bo powstał bulwar, stadion, filharmonia, to mam wrażenie, że żyjemy w różnych światach. Dlaczego rządzący miastem od 16 lat nie zwrócą uwagę na wyludniające się miasto, na spadek dochodów, na brak normalnej pracy. Mówienie o przyszłości miasta w oderwaniu od prawdziwych problemów nie doprowadzi nas do niczego dobrego. Bez rozwoju gospodarczego nie będzie żadnego innego rozwoju. Nasz komitet chce zmienić dotychczasowy sposób myślenia. Dlatego tak dużo mówimy o gospodarce, o przyciąganiu inwestorów stawiających na innowacyjność. Nam nie są potrzebne hipermarkety, które drenują kieszenie gorzowian, ale firmy dające przyszłość rozwoju. Wie pan, mam dwóch studiujących synów. Jeden z Poznaniu, drugi w Szczecinie. Obaj na kierunkach technicznych. Już się martwię, czy oni wrócą do Gorzowa, bo jak tak dalej pójdzie, to dla inżynierów nie będzie u nas pracy. Co najwyżej dla prostych robotników i kasjerek. A przecież Gorzów leży w strefie przygranicznej, możliwości są więc spore, trzeba je tylko uruchomić.

- Mówi pan, że jedną z motywacji do włączenia się w wybory jest bezpartyjność komitetu, z którego pan startuje. Ale nie powie pan, że Solidarność jest apolityczna. To jak jest z tą bezpartyjnością?

- Oczywiście, że wszelkie działania związku są odbierane jako decyzje polityczne. Każdy nasz protest, każde domaganie się przestrzegania prawa pracowniczego jest odbierane jako działanie polityczne. Kiedy sprzeciwialiśmy się podniesieniu wieku emerytalnego również krzyczano, że jest to polityka. Ale pomimo wszystko, polityka a partyjniactwo to są dwie różne rzeczy. Nie wyobrażam sobie, że będąc radnym, o ile zostanę wybrany, poddam się jakieś dyscyplinie klubowej. Jeżeli na stole pojawi się projekt uchwały korzystny dla miasta i mieszkańców, to nie będę analizował, kto go zgłosił. Zagłosuję tak jak będę uważał i uczynię to nawet wbrew swojemu klubowi.

- Jest pan członkiem komisji krajowej związku zawodowego Solidarność, a związki zawsze kojarzą się z roszczeniową postawą. Jak pan chce przekonać ewentualnych wyborców, że gdy dojdzie pan z kolegami do władzy, to nie będziecie rozdawać na prawo i lewo pieniędzy z budżetu miasta, których przecież zbyt wiele nie ma?

- Rozumiem to pytanie, gdyż obraz naszego związku często jest przekształcany w sposób świadomy. Wynika to z tego, że obecna władza na szczeblu krajowym walczy ze związkami zamiast współpracować. To powoduje, że w Polsce zaledwie 13 procent pracowników należy do związków zawodowych. Często w mniejszych firmach związki są tępione, wręcz niszczone. A tylko dlatego, że domagamy się przestrzegania prawa pracowniczego. Nie jesteśmy utopistami gotowymi zarżnąć kurę znoszącą jajka. Doskonale orientujemy się w sytuacjach finansowych w poszczególnych zakładach pracy i zawsze dążymy do współpracami z dyrekcjami w interesie wszystkich stron. Gwarantuję panu i wszystkim, że jeśli nie stać danego zakładu na podwyżki nigdy o to nie występujemy. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy w nowej radzie miasta mieli rozdawać pieniądze. Chcę iść tam, żeby walczyć o rozwój gospodarczy i większą liczbę atrakcyjnych miejsc pracy, o czym mówiłem wyżej. Chcę walczyć o to, żeby nie likwidowano u nas takich zakładów jak Enea, gdzie jeszcze niedawno pracowało około tysiąca osób, teraz jest 550 i pojawiają się zakusy zamknięcia oddziału dystrybucyjnego w Gorzowie. Dlatego tworzenie miejsc pracy to jedno, utrzymanie dotychczasowych to drugie.

RB

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x