Raz partia daje, innym razem zabiera

2014-10-09, Trzy pytania do...

Trzy pytania do Marcina Guci, gorzowskiego radnego

- Chciał pan ponownie startować do rady miasta, ale został pan skreślony z listy kandydatów przez radę regionu PO. Dlaczego?

- Zgłosiłem rzeczywiście akces startu w wyborach, lecz nie została ona zaakceptowana. Kiedy to czyniłem nie miałem żadnej informacji, jakoby moja osoba wzbudzała kontrowersje. Gdyby dano mi znać od razu wycofałbym kandydaturę, ale skoro wszystko było w porządku, uznałem, że warto poddać się weryfikacji wyborców. Dzisiaj mam żal do jednej z osób, która zamiast wyartykułować uwagi i skierować je bezpośrednio do mnie, postanowiła mnie usunąć z listy. Zapewne z powodu tak zwanej afery ,,martwych dusz’’, która jeszcze nie do końca została wyjaśniona.

- Skoro zgłosił się pan do wyborów mogę wnioskować, iż chce pan dalej uczestniczyć w życiu politycznym. Czy będzie to jednak możliwe, nie należąc do żadnej partii oraz nie będąc w strukturach samorządowych?

- Można powiedzieć, że jest jeszcze druga droga polegająca na całkowitym odsunięciu się od tej działalności. Ja będę szedł dwoma drogami. Priorytetem na najbliższy czas będzie pomoc pani posłance Krystynie Sibińskiej w zdobyciu prezydentury miasta, gdyż jestem w jej sztabie wyborczym i zrobimy wszystko, żeby przekonać gorzowian, iż warto postawić na naszą kandydatkę. I zapewne do wyborów będę w jej biurze spędzał więcej czasu niż mam, ale to potrwa kilka tygodni. Jak widać wcale nie obraziłem się na PO, gdyż tak już w życiu politycznym bywa, że raz partia coś daje, innym razem coś zabiera. Przypomnę, że od dwóch lat nie jestem członkiem PO i to wcale nie przeszkadza mi w działalności na rzecz tego ugrupowania. Z drugiej strony bardzo mocno zaangażowałem się w rozwój swojej działalności gospodarczej i to jest dla mnie bardzo ważne, gdyż już przekonałem się, że polityka jest fajna, ale pod warunkiem, że ma się solidne oparcie w życiu zawodowym. Tylko będąc niezależnym finansowo można osiągać wyznaczone cele. Doskonałym przykładem dla mnie jest mecenas Jerzy Synowiec, który przecież reprezentuje konkretną partię w wyborach, ale nikt nie jest w stanie narzucić mu kagańca. Mówi i działa tak jak uważa, jak czuje, że powinien…

- Może warto wykorzystać swoją energię w inicjatywach obywatelskich, które rodzą się w Gorzowie?

- Praca społeczno-polityczno-samorządowa to moja pasja i na pewno z dnia na dzień jej nie porzucę. Nie muszę być radnym, żeby działać i zapewne dalej będę wspierał naszą panią poseł. Jako prezydenta miasta, w co mocno wierzę, a jak się nie uda, to jako panią poseł. Co do inicjatyw obywatelskich to mam do nich wiele sentymentu, ale uważam, że są jeszcze zbyt mało rozpoznawalni. Ich aktywność, głównie poprzez portale społecznościowe, to jeszcze za mało, żeby dotrzeć do szerokiej grupy mieszkańców. Choć nie wykluczam, że przynajmniej stowarzyszenie pana Ireneusza Madeja jest w stanie przekroczyć prób wyborczy i wprowadzić przynajmniej jednego radnego. Życzę im tego, gdyż świeża krew w radzie jest potrzebna. To było widać choćby po tej kończącej się kadencji, o której raczej nie mówiono najlepiej, ale to głównie radni z najkrótszym stażem byli najbardziej aktywni. Świetnie oceniam choćby pracę Sebastiana Pieńkowskiego. Politycznie nie jest mi z nim po drodze, lecz doceniam jego zaangażowanie. Myślę, że również ja należałem do aktywnych radnych. Często bywa tak, że tym nowym jeszcze się chce, czasami może nawet zadają głupie pytanie, które po czasie okazują się, że nie były wcale takimi głupimi. Natomiast weterani uważają, że na wszystkim się znają, wszystko wiedzą i najczęściej nic im się nie chce. A propos wyborów, to uważam, że zapowiadają się ciekawie także na polu prezydenckim. Jestem przekonany, że będziemy mieli drugą turę i tam końcowe rozstrzygnięcie może być zaskakujące.