Należy uszczelnić system i dążyć do obniżenia podatków

2016-06-21, Trzy pytania do...

Trzy pytania do posła Jarosława Porwicha, wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju

- Czy jako były związkowiec jest pan zadowolony z informacji o mocno spadającym bezrobociu w Gorzowie?

- Od dłuższego czasu mamy rynek pracownika, co oczywiście jest dobrą informacją. Kłopot w tym, że nadal mamy niskie płace, co z kolei nie zachęca do podejmowania zatrudnienia. W innym przypadku to bezrobocie byłoby jeszcze niższe. Mam nadzieję, że z chwilą przyjęcia przez parlament ustaw o minimalnej płacy oraz minimalnej stawce godzinowej sytuacja wielu pracowników trochę się poprawi. Ważne jest również wprowadzenie takich samych warunków zatrudnienia dla obcokrajowców, bo z tym na razie nie jest dobrze. Wielu pracodawców wykorzystuje lukę w przepisach i obniża płace. Musimy znaleźć złoty środek, bo też nie wolno przesadzić w drugą stronę. Wiele firm jest mobilnych i jak uzna, że koszty pracy nadmiernie rosną mogą zwinąć interes i przenieść się do tańszych w utrzymaniu krajów unijnych. A skoro mowa o obcokrajowcach, to musimy bardziej otworzyć dla nich nasz rynek pracy. Szczególnie gorzowski narzeka na brak rąk do pracy. Rozmawiałem z wiceministrem pracy Stanisławem Szwedem i zapewnił mnie, że trwające prace nad uregulowaniami prawnymi będą korzystne choćby dla sektora rolnego, dla którego planuje się wprowadzenie ulg w przypadku zatrudniania obcokrajowców. W tej chwili trwają uzgodnienia międzyresortowe i po wakacjach powinny być już znane rozwiązania, nad którym pochylą się posłowie.

- Coraz więcej grup społecznych domaga się wzrostu wynagrodzeń. Przykładem są pielęgniarki, lekarze-rezydenci, ale i przedstawiciele innych zawodów już szykują się do protestów. Czy nasz budżet jest w stanie spełnić oczekiwania protestujących?

- W przypadku pielęgniarek są to wieloletnie zaniedbania. Po pierwsze za mało ich się szkoli, po drugie większość zaraz po ukończeniu szkoły i nabraniu odpowiedniej praktyki wyjeżdża z kraju. Dlatego mamy sytuację, że w Polsce jedna pielęgniarka przypada na 20-30 pacjentów, zaś gdzie indziej jest to 6-8 łóżek. Sytuacja stała się bardzo niebezpieczna, a wynika ona z zaniedbań systemowych. Przed lata udawano, że jakoś to będzie i teraz mamy poważne kłopoty. Nie dotyczy to tylko pielęgniarek, lecz wielu grup zawodowych. Próbowałem porozmawiać z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem na temat ewentualnych rozwiązań, ale nie dostałem odpowiedzi, co resort zdrowia w tej sprawie czyni. Rząd przyjmuje socjalne rozwiązania takie jak Rodzina 500+ czy Mieszkanie+, a o gospodarce nic się nie mówi, nic się nie robi. Trwają jedynie prace przy ustawie o zamówieniach publicznych, ale to stanowczo za mało. Premier Mateusz Morawiecki dużo mówi, ale żadnych rozwiązań legislacyjnych nie wnosi. A już dawno powinniśmy rozmawiać na temat, jak rozwijać działalność mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. To jest 85 procent pracodawców i powinniśmy iść w kierunku zmniejszenia dla nich obciążeń, jeżeli chcemy rozwoju gospodarczego i wzrostu płac w kraju. Trzeba z jednej strony uszczelnić system podatkowy, z drugiej obniżyć te podatki. A wtedy znajdą się pieniądze na podwyżki choćby dla pielęgniarek czy lekarzy-rezydentów.

- Czy jest pan za powrotem do dawnej nazwy naszego miasta?

- Mentalnie jestem przyzwyczajony do obecnej nazwy, bo Gorzów zawsze kojarzył mi się i nadal tak jest z dodatkiem Wielkopolski. Jednak po rozmowie z dyrektorem gorzowskiego oddziału Archiwum Państwowego i jednocześnie historykiem, doktorem Dariuszem Rymarem zmieniłem zdanie. Przedstawił on mi w sposób merytoryczny wszystkie plusy i minusy pozostawienia obecnej nazwy. Przychylam się w tej chwili do jego opinii i zgadzam się, że skrócenie nazwy, czyli powrót do dawnej, jest z korzyścią dla Gorzowa.