2017-11-27, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Kazimierza Ligockiego, twórcy multimedialnej encyklopedii Gorzowa, która funkcjonuje w ramach Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej.
- W tym roku mija pięć lat od uruchomienia multimedialnej encyklopedii Gorzowa. Ile już haseł udało się zredagować i jaka przyszłość tego portalu?
- Wersja testowa pojawiła się nawet sześć lat temu, ale rzeczywiście w 2012 roku wystartowaliśmy już z gotowym projektem. W tym roku portal przechodzi modernizację techniczną. Chcemy uruchomić wyszukiwarkę, zmieni się wygląd, powiększymy czcionkę. Dotychczas zamieściliśmy około tysiąca haseł. Od przyszłego roku planujemy zwiększyć intensywność w zamieszczaniu nowych propozycji, ale ze względu na to, że stawiamy mocno na multimedialność pracujemy też nad przygotowaniem zdjęć. Obecnie na obróbkę czeka blisko trzy tysiące fotografii. Chcemy też wstawiać dźwięki. To wszystko nie jest jednak takie proste, ponieważ potrzebujemy również zgody autorów na wykorzystywanie materiałów.
- Jak dużym zainteresowaniem cieszy się encyklopedia i czy zgłaszają się osoby oferujące ciekawe materiały?
- Unikatowych wejść na razie mieliśmy około 130 tysięcy co jest wynikiem bardzo dobrym. Z analizy adresów IP, z jakich notujemy wejścia, wynika, że są one z wszystkich stron świata. Zapewne są to byli gorzowianie lub rodziny naszych mieszkańców. Zgłaszają się także do nas ludzie dysponujący ciekawymi materiałami, ale najwięcej jest tych, którzy wskazują nam na nieścisłości lub oferujący materiały uzupełniające. Dlatego encyklopedia jest internetowa, żeby mogła cały czas być żywa, żeby można było uzupełniać poszczególne hasła. Jak wspomniałem, pracujemy ponadto nad zdjęciami. Niekiedy mamy uwagi, że fotografie są za małe, ale czasami problem tkwi w braku zgody autorów lub właścicieli na ich publikację w innej formie niż w naszej encyklopedii. Sporo osób zgłasza się z pomysłami na temat danego hasła, co mnie cieszy, aczkolwiek nie jest to też takie proste, bo nie zawsze posiadamy materiały, żeby dane hasło utworzyć. Dlatego apelujemy wtedy o pomoc w zredagowaniu.
- Nie kusi was, żeby z czasem encyklopedię wydać w formie książkowej, bo sieć internetowa jest świetnym pomysłem, ale to papier przetrzyma wszystko?
- Takie jest moje marzenie. Przy tego rodzaju pracach zawsze występują błędy i – jak wspomniałem - w Internecie można je na bieżąco usuwać. Z chwilą druku książki nic już nie można uczynić. To jest ten problem. Kolejna sprawa dotyczy podziału haseł. Niektóre są zamknięte i ich publikacja mogłaby odbyć się bez przeszkód. Mam tutaj na myśli sylwetki osób, których już wśród nas nie ma czy zdarzenia historyczne. Moim wzorem encyklopedii jest kilkutomowa Encyklopedia Wrocławia, nad którą pracowało ponad 500 autorów. Księża pisali o parafiach, nauczyciele o szkołach, dyrektorzy o zakładach. Oczywiście nad całością czuwali historycy oraz zespół redakcyjny, bo nie każdy miał zmysł literacki. Najważniejsze jednak było to, że każdy specjalista zajmował się swoim wycinkiem. Dlatego marzy mi się, żeby przy naszej multimedialnej encyklopedii powstał kiedyś taki zespół redakcyjny, który zająłby się aptekarskim przygotowywaniem haseł pod kątem późniejszej publikacji książkowej.
RB
Trzy pytania do Sławomira Sajkowskiego, nauczyciela fotografii w Zespole Szkół Kreowania Wizerunku w Gorzowie