Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

A słoneczniki coraz większe

2014-07-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

W kraju naszym niekoniecznie pięknym upały wykańczają wszystkich, no może nie wszystkich, ale mnie na pewno.

A piszę o tym, bo wczoraj obleźliśmy trochę jezior i właściwie kątka wolnego od człowieka nie było. Kto tylko mógł, ten hajda nad wodę.

No i kilka refleksji mnie się nasunęło, niekoniecznie pozytywnych.

Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem, jak to jest, że jedzie się nad wodę, targa ze sobą tony jedzenia i picia a potem śmieci zostawia w reklamówce powieszonej na drzewie. Kto to ma sprzątać? Leśnicy, Straż Leśna czy może jacyś ochotnicy, którym jednak na sercu i duszy leży natura i jej piękno. Bo takich worków i nie tylko znaleźliśmy na naszym szlaku całkiem sporo.

Podczas weekendu znów utonęło trochę ludzi. A co jest naturalnym atrybutem plażujących? Ano zimne piwko z puszki. Piją je wszyscy, a potem hajda do wody. A co mówią mądrzy ratownicy i nie tylko? Alkohol plus słońce plus woda to niemal prawie pewna śmierć. Ale zdaje się, że tej prostej prawdy nie przestrzega nikt.

No i kolejna rzecz, niezbędna przy polskim plażowaniu. Grille, małe, duże, średnie, ale obowiązkowe.

Aha, zapomniałam dodać jeszcze ryczące radioodbiorniki.

No i właśnie dla tych kilku rzeczy nie trawię plaż nad jeziorami. Tak właśnie wyglądają kąpieliska podgorzowskie w weekendy i dlatego ja od nich uciekam, gdzie pieprz rośnie, a rośnie w Indiach... Oczywiście rozumiem takie stadne spędzenia czasu, ale może zanim ktoś w takim Zdroisku rozpali tego grilla, to się przez chwilę zastanowi, że nie tylko on i jego rodzina tu są, bo plażuję też inni, dla których zapach takiego jedzenie niekoniecznie musi być miły. Bo plaża to jednak przestrzeń publiczna, nie prywatny ogród czy taras. Ale chyba znów labidzę bez sensu...

A teraz z innego kątka. O słonecznikach, co to je Alina i spółka posadzili na kwadracie. A że chodzę tamtędy do pracy, więc się na nie gapię. No i śliczne one są , wysokie, duże, główki im się rzeczywiście za słońcem kręcą. I o dziwo, nikt ich nie niszczy. Może dlatego, że cała okolica i nie tylko, wie, iż rosną tam za sprawą ekoterrorystów, czyli najfajniejszych ludzi na świecie, którym miejskie dżungle niekoniecznie się podobają.

A piszę o tym w kontekście brzydkiej i zaniedbanej ul. Chrobrego. Kiedy rosły tam jeszcze klony kuliste zasadzone mądrą ręką landsberskich ogrodników, dało się w upały przeżyć. Ulica była zacieniona, dawała odrobinkę ochłody. A potem nastał czas pewnej szalonej ogrodniczki, nazwisko miłosiernie pominę, ale pamiętać długo będę, która wydziabała te ładne parkowe drzewa, zasadziła wiśnie piłkowane i już po Chrobrego nie da się chodzić, bo w upały ulica nagrzewa się okropecznie i do skwaru dnia należy dołożyć jeszcze ciepło oddawane przez budynki i chodniki. Takie życie.

P.S. A afisz pusty, ogórki na całego. Jakby kto pragnął do biblioteki, to czynne do 17.00. Zostaje kino Helios, bo spotkanie z muzyką dopiero w czwartek i będzie to gratka dla tych, co lubią fletnię Pana.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x