Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

No i zabrzmi kocia!

2014-07-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Choć do Reggae jeszcze kilka dni, to już dziś będzie można posłuchać kołyszących rytmów, przeze mnie i innych zwanych kocimi. Znaczy reggae będzie.

Mam to szczęście, że w swoim życiu spotykałam i cały czas spotykam fajnych ludzi. W moim wieku, chociem stara jak węgiel, młodszych, albo i starszych, ale ludzi, którym coś tam się chce. No i tak mam z Reggae nad Wartą, że jako ten smarkacz wyjeżdżałam z S. do G. i to wielkie wyprawy były… Trudno uwierzyć, bo blisko bardzo, ale wówczas to wielkie wyprawy były, jak i z resztą do Teatru Osterwy, bo piwnicę przy Jagiełły odkryłam dużo później.

I jak tylko zaczynała się moja przygoda z reggae, to tak po prawdzie nie wiedziałam, co o tym zjawisku myśleć. Ale na którymś z festiwali ktoś z publiki mnie objaśnił – Nie wiesz, to taka kocia muzyka. Jak ktoś nie wie, co sądzić, to tak myśli… I mijają kolejne lata, festiwal w różny sposób jest animowany i to z dobrym skutkiem, a ja cały czas myślę, kocia. Choć już bardzo, ale to bardzo dokładnie wiem, na czym rzecz polega, i już wielkim nadużyciem z mojej strony jest pisanie, kocia. To jednak dla mnie to określenie nie jest pejoratywne. Nawet już mocno oswojony dżin z lampy Alladyna to potwierdza. Bo reggae, to muzyka źródeł, muzyka korzeni, fakt, wypromowana przez Boba Marleya, ale przez lata ubogacana niebywale przez różne kapelki, jak choćby przez nasze…, moje…, poronińskie klimaty. O Trebuniach-Tutkach myślę i ich wspólnym projekcie z Twinkle Brothers albo o rewelacyjnym zespole Kultura de Natura z rewelacyjną wokalistką Rasm Al-Mashan. Akurat ta druga formacja do miasta na siedmiu wzgórzach przyjechała dzięki Kierowi, co się na ludzki język przekłada Rafałowi Stećkowowi, i za co mu do dziś wdzięczna jestem i za każdym razem mu to mówię. Bo to Rafał ich gdzieś posłuchał, zauroczyło go to i nam pokazał. Pamiętam, jak siedziałam jeszcze w starym amfiteatrze, pod drzewem, no bo gdzie indziej i Rasm wyszła, i zaśpiewała, i mnie ogarnął zachwyt. No Kiero, kolejny raz dzięki.

W każdym razie, kocie rytmy już dziś o 19.00 na Starym Rynku. To tylko wstęp do tego, co się podczas weekendu zadzieje w amfiteatrze. To tylko preludium. Hancik zapowiada, że nie tylko koncert, nie tylko kocia, ale i jeszcze film dziś ma być. Więc jak nie macie planów grillowych i nie bardzo chcecie siedzieć przy telewizorze, to dawaj wieczorkiem wczesnym na Stary Rynek… Zadzieje się. No bo jak jest kocia, to jest pięknie. Pamiętajcie, dziś 19.00.

A teraz z innego kątka. Dziś 22 lipca. Trudna data. Bo manifest lipcowy, bo zniewolenie po II wojnie światowej, bo okropne czasy. Ja odsyłam do tekstu pana prof. Wiesława Władyki „Dawniej 22 lipca” w „Polityce” z ubiegłego tygodnia. Pan profesor wykłada tam wszystko, co ja o tych czasach myślę, a myślę tak, jak on. A ponieważ trochę mego życia na tamte czasy przypada, poznałam je i pamiętam je dość dobrze, więc się z nim zgadzam. I podobnie myślę o IPN, moim zdaniem najbardziej szkodliwej i najbardziej kosztownej instytucji pseudo-historycznej, jaką nam Polakom, zafundowała wolność w demokracji. Ma rację pan profesor, który pisze o warsztacie tych dziwnych ludzi, znaczy nowych historyków, którzy szkoły dobre pokończyli, ale brakuje im szerszej refleksji. Bo jak zawsze z uporem maniaka piszę, historia to dość mocno złożona materia, gdzie nic nie jest czarne lub białe. Historia to raczej splot szarości o różnym odcieniu, czasem bardziej białym, czasem bardziej czarnym, ale jednak szarości.

Trudna data. Nie znaczy, że polecę ze szturmówką na Sikorskiego i będę manifestować przywiązanie do dawnego systemu. Ale też nie znaczy, że pamiętać nie będę. Bo w tamtych czasach to jednak było wyzwolenie od jarzma gadziego państwa, od ludobójstwa, od okropnej czarnej nocy upokorzeń, strachu i wszystkiego, co najgorsze. Nikt wtedy nie przypuszczał, że idą podobne czasy – nocy ludobójstwa, pod inną banderą, ale zawsze, donosicielstwa, czegoś okropnego. Ale na początek… Może i na pewno się mylę, ale myślę sobie, że i o takich datach pamiętać należy. Może nie celebrować, ale się zastanowić.

Zawsze w takich chwilach przyznaję rację Anglikom, którzy mają świętą zasadę, wgląd do źródeł, znaczy archiwalnych, nie wcześniej niż za 50 lat, a bywa za 70. A czemu? Ano z prostej przyczyny. W takim interwale czasowym emocje stają się letnie, lub ich zwyczajnie nie bywa. Historycy mogą pracować.

Ale nie w polskim przykładzie. Więc ja za Katonem Starszym powtórzę, trawestując jego kwestię, iż Kartaginę trzeba zburzyć, IPN należy zlikwidować.

No i na koniec pamiętajcie, dziś o 19.00 na Starym Rynku… Zabujają nas kocie rytmy, tfu, miało być reggae.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x