Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

I nie ma trzmielinki

2014-07-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Smutno mnie się zrobiło, kiedy w słuchawce usłyszałam, że ktoś skosił trzmielinę oskrzydloną, którą jakiś czas temu w znaczącym miejscu zasadził przemiły znajomy. Ale nic to, jesienią posadzimy nową.

Trzmielinkę oskrzydloną, czyli inaczej krzew gorejący przy ul. Łazienki posadził przemiły znajomy w miejscu, gdzie kiedyś stała landsberska synagoga. To był pierwszy obywatelski gest upamiętniający landsberskich Żydów. I ku mojemu zaskoczeniu, jakoś kilka tygodni wytrzymała. Aż tu przyszedł feralny dzień, jakiś zakontraktowany przez miasto strzygacz zieleni zwyczajnie trzmielinkę wyciachał razem z wysoką trawą, bo taka zwykle porasta miejskie trawniki, zwłaszcza te oddalone od centrum lub ukryte, jak ten przy u. Łazienki. I o to mam pretensję, bo trzmielinka była już na tyle duża, że nie dało się jej nie zauważyć. Miała zresztą opaskę z nazwą, nie był to sobie samemu pozostawiony krzaczor. Nie podejrzewam też strzygacza o jakieś antysemickie zapędy. Ot zwykłe byle jakie podejście do roboty. Po co pomyśleć i się zastanowić? Lepiej wyciachać.

A miał to być pierwszy symbol pamięci Żydów, których pięknie zresztą opisała Christa Wolf we „Wzorcach dzieciństwa”. Najsłynniejszy jest passus, kiedy ubrani w chałaty starozakonni wynoszą Torę ze spalonej po Nocy Kryształowej synagogi. Miała trzmielinka szczególnie efektownie wygląda zimą, kiedy jej czerwone owoce przypominają ów biblijny Krzak Gorejący.

Ale nic to. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Już się z przemiłym znajomym umówiliśmy, że się złożymy i jesienią kupimy nowy, większy krzaczek. A jakby kto chciał się dołożyć, nawet symboliczną złotówką, to wiadomo, gdzie mnie szukać. I jesienią będzie po Bożemu, odmówię kadisz, bo śpiewać nie potrafię, pokiwamy się, kto zechce naturalnie, jak tradycja nakazuje. Ot taki mały gest w stronę ważnej społeczności, której już nie ma.

Ale mimo wszystko żal.

A teraz z innego kątka. Otóż poszłam sobie dziś do Kontenera Wolności, tak po prawdzie bardziej, żeby sobie historie tych ludzi poczytać, bo to zwyczajnie ciekawe. I przykro mnie się zrobiło, bo ludków tam niet. A animator wydarzenia, pan Piotr Wójcik gorzko mówił, że tych historii nikt nie czyta, bo ludzie mają zwyczajnie problemy z czytaniem, a o czytaniu ze zrozumieniem to w szczególności. A ja chyba w nagrodę za to, że sumienie przeczytałam wszystkie opowieści i jeszcze się wrażeniami podzieliłam, dostałam najnowszy numer kwartalnika „Dialog-Pheniben”, czyli romskiego pisma wydawanego przez Romów z Oświęcimia redagowanego przez Joannę Talewicz-Kwiatkowską. I jak dla mnie numer ma szczególną wartość, bo jest poświęcony mowie nienawiść, którą ja się od jakiegoś czasu dość intensywnie zajmuję. I problem tłumaczą ludzie, do których mam zaufanie, bo dla przykładu świetny polonista, prof. Jerzy Bralczyk, jego żona dr Ludyna Kirwil – psycholog  od lat zgłębiający problem. Jest rewelacyjny tekst ojca Tomasza Dostatniego, domin kanna, który nie tylko cytuje słynny tekst Jacka Kaczmarskiego, w którym bard „Solidarności” śpiewa tak:

Każdy Twój wyrok przyjmę twardy.

Przed mocą Twoją się ukorzę.

Ale chroń mnie Panie od pogardy.

Od nienawiści strzeż mnie Boże.

Wszak Tyś jest niezmierzone dobre.

Którego nie wyrażą słowa.

Więc mnie od nienawiści obroń.

I od pogardy mnie zachowaj.

Co postanowisz, niech się ziści.

Niechaj się wola Twoja stanie,

Ale zbaw mnie od nienawiści

Ocal mnie od pogardy, Panie”

No jednym słowem wielce pouczająca lektura. Polecam. A jakby kto był szczególnie zainteresowany, to pożyczę, czemu nie. Trzeba się mądrymi słowami dzielić, może co niektórzy usłyszą i nie będą więcej bredzić o akcjach artystycznych czy też o tak zwanej niskiej szkodliwości społecznej gadzich słów sterownych przeciwko innym, w tym Romom, Żydom, homoseksualistom, feministkom i byłym przyjaciołom.

No i na koniec. Ogórki w pełni. Tak więc zakisiłam kolejne już tego roku małosolne i czekam na kocią, to już za dwa dni.

Ps. A jak się komuś nudzi, co to ja nie znam tego uczucia, ale ponoć jest, to może się wybrać do kina, bo tam zawsze jakiś film da się znaleźć i jest chłodno, co szczególnie cenne w te szalone afrykańskie upały, jakie teraz nas gnębią, a szczególnie mnie, co to powinna mieszkać w Norwegii i to za Kołem Polarnym.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x