Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Kołysało i hip-hopowało mocno

2014-07-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i kolejny raz łamię zasadę świętego spokoju nadredaktora, bo musi w niedzielę przeczytać i zawiesić (o ile zechce, rzecz jasna). Ale impreza na tyle duża, że szkoda byłoby nie opisać. I zwyczajnie gratulować, bo jest czego.

Drugi dzień festiwalu Reggae nad Wartą też był wydarzeniem, i to takim, że w skali miasta nad trzema rzekami rzecz godna podziwu. Choć jak impreza (sobotnia, czyli drugiego dnia) się zaczynała, to mało nas było w amfiteatrze (nadal się upieram, że nieprzyjazny człowiekowi jest, ale też i służbom), ale cały czas fani kociej, tak po prawdzie hip-hopu, jak się po dość długim czasie okazało, dopływali.

A na scenie, póki co, rządziła formacja Roots Rockets i ja z rosnącym zaskoczeniem patrzyłam na wokalistę, który pogodził w swoim stylu dwie, a nawet trzy poetyki, bo widziałam Ryśka Riedla, którego tylko osobisty ojciec tytułował mianem Ryszarda, a kapela jego macierzysta, czyli Dżem gadał do niego na kilka różnych sposobów. Nota bene trzeba dodać, że Rysiek z Dżemem tu na tej imprezie wiele lat temu wystąpił i kiedy się położył na scenie, to ja trochę zwątpiłam. Ale potem na innych koncertach z Rychem w roli głównej przekonałam się, że to jakiś standard musiał być. Ale wracając do wokalisty Roots, to jeszcze trochę Czesława Niemena tam było i Micka Jaggera. Ale całość wysmakowana, bardzo dobrze skomponowana, fajnie się odczytywało tropy.

A potem wszedł na scenę REWELACYJNY Bethel z Wrocławia i odbyła się taka godzinna jazda, że rozbawiona do maksa publiczność wymogła bis. Bis na imprezie, która trzyma rygor czasu, bo kilku wykonawców jest i trudno ich oraz publikę do białego rana trzymać. Choć publika raczej nie miała nic na przeszkodzie, aby się bawić do rana. Dawno, naprawdę dawno nie oglądałam takiego fajnego show i to jeszcze z moją ukochaną kocią jako myślą przewodnią, z ważnymi tekstami, ale przede wszystkim fantastyczną zabawą. Chłopaki obiecali, że wrócą, a ja Kiera, ale i panią dyrektor Sylwię trzymam za słowo, że im zrobią osobny koncert. (I tu ważna uwaga, bawili się ci, co czekali na Kaliber 44 i którzy w większości po koncercie teamu z Katowic wyszli, czyli może ziarenko urody kociej im tam w sercu zostanie?).

Po Bethelu bowiem na scenę wszedł właśnie katowicki Kaliber 44 i to już była jazda na maksa. Ludzie rzucili się pod scenę, unosili ręce w czwórkach… No było mocarnie. Dość powiedzieć, że przede mną siedziała rodzina, pan, pani i ich synek. Dzieciaczek, taki na moje oko z sześć maksymalnie lat miał, nie wytrzymał godziny (było dobrze po 22.00, bliżej 23.00) i zwyczajnie zasnął. Rodzice położyli go na ławce, troskliwie okryli własnymi kurtkami i nadal się dobrze bawili, ale z jednym okiem skierowanym na potomka, i jak mały zmienił pozycję na wygodniejszą, to tata troskliwie zadbał, aby chłopczyk z ławki nie spadł, ale nadal te czwóreczki ukochanej kapelce posyłał. Taka jest miłość fana, ale i ojca w jednym. Byłam pod wrażeniem. Ponad 2 tysiące ludzi bawiło się wyśmienicie, ale większość po tym secie wyszła, a szkoda.

Bo na koniec na scenę wszedł Ghetto Priest z wrocławskimi muzykami. Na scenie była jamajska flaga. Ktoś inny w dredach z uniesieniem machał kolejną jamajską flagą. Było znów reggae roots. Priest dużo mówił, na telebimie widać było migawki z Bobem Marleyem, ale i cesarzem Haile Selasje (a jak wiadomo, dla części ortodoksyjnych rasta ten marionetkowy cesarz bogiem jest. Nie raz i nie dwa różne kapelki choćby w tym amfiteatrze to z nabożnością wielką tę miłość i wiarę do cesarza wyśpiewywały). Zresztą Priest, jak głosi nazwisko, przydomek, artystyczny pseudonim, cokolwiek (ksiądz po polsku) trochę kazał ze sceny. Mówił o muzyce getta, o radości, jaką daje tym, co pod jarzmem są, o korzeniach czyli roots, o sile, jaką daje. No jednym słowem, był żywym dowodem na to, że reggae roots, czyli reggae źródła-korzenia, podstawy, początku, czysta muza nawiązująca do stylu wypracowanego przez Boba Marleya, to muzyka zaangażowana, która przy pomocy kołyszących, bo gorących karaibskich rytmów łączących w sobie wiele muzycznych tradycji, jest muzyką zaangażowaną, mówi o czymś ważnym, otwiera oczy na wiele rzeczy, a przynajmniej tak być powinno. No i było wydarzenie.

I sumując dwudniową imprezę, podczas której trochę się podarłam, maksymalnie zakołysałam, jednym stwierdzeniem trzeba stwierdzić, sukces. I tu znów całej ekipie z MCK należą się gratulacje.

Bo kilku latach chudych, przyszedł rok tłusty. Publiczność dopisała i to nie tylko z miasta na siedmiu wzgórzach, ale i z ościennych miast i miasteczek, ale i zza Odry goście się stawili. Było mega bezpiecznie, interesująco, jeśli chodzi o kompozycję afisza. Bo przyszli ludzie w różnym wieku, czyli od starej reggaeowej gwardii, dziś nobliwych państwa, przez takich jak ja, co pół wieku już żyją, po młodych i bardzo młodych. Wszyscy się zgodnie bawili czy to na dużej scenie – w amfiteatrze, czy to na poboczach, bo na małej scenie, w ogródku piwnym lub zwyczajnie, siedząc w parku. Bo nie było potrzeby interwencji policji, straży lub ochrony. No jednym słowem, że powtórzę,  sukces. I jeśli nawet jednych do amfiteatru przyciągnęła kocia, a innych hip-hop, to tylko cieszyć się trzeba, że kolejnemu organizatorowi w mieście impreza w całości wyszła. Już sam fakt, że przez dwa dni przez amfiteatr i okolice przewinęło się kilka tysięcy ludzi, jest tego najlepszym dowodem. Bo w samym amfiteatrze zarówno jednego, jak i drugiego dnia było ponad 2 tys. słuchających, dookoła może nie drugie tyle, ale  na pewno sporo.

I tak mamy trzy wyraźne ośrodki muzyczne. Bo jazz, to piwnica przy Jagiełły, z różnymi wariacjami, ale jednak. Klasyka to Filharmonia Gorzowska i tu nie dyskutujemy. No i Miejskie Centrum Kultury z reggae, hip-hopem i innym offowymi gatunkami. Szkoda tylko, że nieopaczną i ciągle dla mnie niezrozumiałą decyzją zlikwidowano Grodzki Dom Kultury, matecznik piosenki turystycznej, poetyckiej i teatru alternatywnego. Bo na razie nikt nie umie mnie odpowiedzieć na pytanie, co dalej właśnie z tymi nurtami… Bo zaczynają się dyskusje… Aberracja jakaś. Bo ponoć wszystko miało być uzgodnione… Jakie to gorzowskie i przy okazji, jakie polskie.

Ale do meritum wrócę. MCK włożył ogromną pracę, zwłaszcza Kiera, czyli Rafała Stećkowa, bo on stoi za stroną programową, poprzez całą ekipę, bo oni tak samo ciężko, nawet bardzo, przy festiwalu pracowali (no ten milion i jeden szczegółów trzeba było spiąć w jeden sprawnie działający organizm), na pani dyrektor Sylwii kończąc (last but not least), która ma na tyle zaufania do swojej ekipy, że efekt wyszedł taki, jaki był.

A efekt był taki, roztańczony, rozskakany, przyjazny i przyjacielski tłum, który znakomicie się bawił i któremu mało było. Jak dla mnie kolejny raz Reggae nad Wartą to taki malutki wstęp do Woodstocku, już za kilka dni zresztą. Bo choć tu Jurka Owsiaka nie było, to zachowania zarówno organizatorów, jak i uczestników podobne. Pogratulować trzeba i to z zadowoleniem wielkim czynię.

P.S. A jak Kierowi się udaje ogarniać to wszystko i przy okazji całą lokalną alternatywę, to ja nie wiem. Rafał życzliwie mnie objaśnił… No wiesz, taki sobie niewielki, trwający przez 12 miesięcy w roku od lat już wielu festiwal. Podziwiam.

P.S. 2. A tu macie linki do koncertów Ghetto Priesta, to taka namiastka tego, co się wydarzyło w mieście nad trzema rzekami w pancernym amfiteatrze (mój filmik, niestety, nie nadaje się do publicznego oglądu, bo poziom amatorszczyzny sięgnął absolutnego maksa. Nie dlatego, że taka niezdolna jestem, chociem zdaniem pewnego znaczącego gorzowianina jestem zerem intelektualnym, ale dlatego, że mój sprzęt nagrywający lichy trochę jest. Pracuję nad tym). Miłych wrażeń. I na przyszły rok, jak będzie, to jak w dym na Reggae nad Wartą. Bo choć coś się może nie spodobać, to jednak na tyle dużo dobrego jest, że zwyczajnie warto.

http://www.youtube.com/watch?v=izeWkLKMYwI

http://www.youtube.com/watch?v=MWq0i9zpvd4&list=RD7mlXtDeONX0&index=4

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x