Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Mądrych warto słuchać

2014-07-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nawet choćby mieszkali daleko i mówili do obcej gazety. Ale, że są związani z Gorzowem i to dość mocno, dlatego warto o tych słowach pamiętać.

Mam na myśli tekst prof. Matthiasa Lehmanna w „Frankfurter Algemeine Zeitung”, czyli w jednym z najważniejszych niemieckich dzienników w odpowiedzi na tekst Eriki Steinbach, szefowej Związku Wypędzonych o tym, że tzw. wypędzeni mają prawo do powrotu na utracone po II wojnie ziemie, czyli między innymi do dawnego Landsbergu, czyli Gorzowa.

Matthias Lehmann jest spadkobiercą willi Schroedera, czyli obecnej siedziby Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta i od lat wraz z mieszkającą pod Santokiem siostrą Carlą wspomaga muzeum, jak może. I nigdy potomkom zamożnego landsberskiego fabrykanta nie przyszło do głowy, aby domagać się zwrotu przepięknej willi. Wręcz przeciwnie, sukcesywnie przekazują dary na rzecz muzeum, interesują się nim, a pani Carla kiedyś przy okazji powiedziała mi, że jest szczęśliwa, iż jej rodzinny dom jest w tak świetnym stanie.

A przecież gdyby rodzeństwo się uparło i mocno chciało, to myślę, że jakiś cień szansy na zwrot majątku nawet i by miało, bo i podstawy ku temu w cywilizowanej rzeczywistości by się znalazły. Ale mądry prof. Lehmann pisze, że takie gesty, jak domaganie się zwrotu majątku czy też  prawo do powrotu są już dawno po czasie i zupełnie niepotrzebne. I zamiast domagać się niemożliwego, lepiej pomagać w remontach śladów niemieckiej kultury. Mądre słowa, warto ich słuchać. Szkoda tylko, że nie rozumie tego pani Steinbach, która ma żadne podstawy, aby domagać się powrotu do rzekomo utraconej ojczyzny. Jakoś cały czas nie chce pamiętać, że urodziła się w Rumii w domu, z którego jej pobratymcy spod znaku swastyki wcześniej przegnali polską rodzinę. No cóż, ludzka pamięć wybiórcza jest.

A nam w mieście na siedmiu wzgórzach wypada się cieszyć, że rodzeństwo Lehamnn lubi tu bywać, czuje się jak u siebie w domu, choć po prawdzie to ich dom rodzinny jest, ale nie chce na siłę jego zwrotu. Co więcej, wdzięczne jest, że willa w tak doskonałym stanie jest utrzymana. I jeszcze publicznie daje tego znaki. Ja tam jestem dumna z tego, że znam osobiście panią Carlę.

A teraz z innego kątka, bardzo, ale to bardzo przyziemnego. Otóż ze zdumieniem obserwowałam na słynnej S3 korki przed miastem nad trzema rzekami. Jechałam do miasteczka w widłach Obry i Warty, szynobusem jechałam, bo to dobry środek transportu. I nagle patrzę, a tu koreczek jak się patrzy, koreczek ustawił się w kierunku na północ. Znajomi donieśli, że podobny był w niedzielę w kierunku na południe. Czyli nic się nie zmieniło. Jest jak w latach poprzednich. Przychodzą letnie weekendy, ludzki ruszają nad morze, a tu dokładnie w tych samych okolicach, zonk. Trzeba sobie postać. Ja się nie znam na inżynierskich sprawach, ale podzieliłam się moim spostrzeżeniem z rodziną, która nie dość, że ma prawa jazdy, jeździ autkami, to jeszcze zna się na inżynierskich tematach i mnie objaśniła, że to za sprawą  zwężenia, czyli nagle dwa pasy jezdni zlewają się jeden. Ale czemu tak jest, to już nie objaśniła. Więc teraz kierowcy mają taki oto dylemat – jechać starą czy nową drogą. Bo może się okazać, iż starą jednak szybciej.

No i znów jest jak zawsze.

No i jeszcze o jednej sprawie, a mianowicie o Reggae nad Wartą słów parę. Drażni mnie mocno, kiedy o imprezach wypowiadają się ci, co na nich nie byli. I tu ze zdumieniem odebrałam głosy krytyczne przemiłych znajomych. Dla uściślenia więc. Impreza kosztowała około 120 tys. zł, z tego 75 procent to honoraria wykonawców. Jej przygotowania nie zabierają całego roku, a moje słowa dotyczące nieustannego festiwalu trwającego 12 miesięcy odnoszą się do ogarniania przez Kiera mocno niepozbieranej gorzowskiej alternatywy. Przygotowanie Reggae nad Wartą zajmuje znacznie mnie czasu, co nie znaczy, że nie jest pracochłonne. Tegoroczna edycja była, moim i nie tylko moim, najlepsza od lat. Niezwykła liczba uczestników, ponad 4 tys. w samym amfiteatrze przez dwa dni, co daje rezultat po 2 tys. ludzi na każdym koncercie, świetnie skomponowany afisz, tłumy ludzi dookoła, mała scena, zapełniona kawiarenka piwna i kram z gadżetami wiążącymi się z kulturą reggae daje mi prawo stwierdzić, że na pewno było to jedno z bardziej znaczących wydarzeń kulturalnych w tym sezonie. I tyle w temacie. Oraz kolejny raz prośba. Ludzie, nie mówicie o rzeczach, o których nie wiecie szczegółów lub też się na nich nie znacie.

P.S. Afisz dziś pusty jest. Znaczy kino tylko zostaje. Ale że jako dziś jest rocznica wybuchu I wojny światowej, bardzo okrągła, bo 100-lecie krwawej jatki uznawanej za najkrwawszą wojnę w historii świata, to może warto sięgnąć do jakichś źródeł i sobie tę historię przypomnieć, nawet nie w szczegółach, ale zawsze.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x