Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Podróże jednak kształcą

2014-07-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nawet te całkiem bliskie, a jak w doborowym towarzystwie, to nawet podwójnie. Właśnie czegoś takiego doświadczyłam.

A było tak. Mój przemiły znajomy Marek rzucił onegdaj mimochodem, że się wybiera do Strzelec Krajeńskich na koncert w cyklu Przedsionek Raju. Więc ja zrobiłam oczy Kota w Butach ze Shreka i wyjęczałam nieśmiałą prośbę, że jakby się miejsce znalazło, choćby w bagażniku, to ja bardzo proszę, o mnie pamiętać. A Marek, jak to ma w zwyczaju, mruknął, że się zobaczy, że jak wolne miejsce będzie… to. No i wczoraj z samego rana w poczcie przemiły mailik, że mam być o określonej godzinie w określonym miejscu. Hura! ‒ zakrzyknęłam w duszy. Jadę! A jak doczytałam, że dwie inne przemiłe znajome też tam jadą i to tym samym autkiem, to się podwójnie ucieszyłam.

I byliśmy w przepięknej strzeleckiej kolegiacie, którą strzelczanie nazywają katedrą, i dane nam było wysłuchać pięknego koncertu złożonego z utworów Jana Sebastiana Bacha (moja największa miłość klasyczna), jego syna Carla Philippa Emanuela oraz dla mnie do tej pory nieznanego Johanna Jacoba Frobergera w wykonaniu znakomitej flecistki z Danii, pani Bolette Roed i polskiej klawesynistki Joanny Boślak-Górniok.

Muzyka przepiękna, znakomicie wykonana, publiczność, choć może niekoniecznie w nadkomplecie, ale mocno zdyscyplinowana, znaczy nie klaskała po częściach poszczególnych kompozycji. Znaczy wiedziała, po co przyszła. No i nasza, znaczy z miasta nad trzema rzekami, reprezentacja wcale niezgorsza, bo oprócz naszej czwórki, było jeszcze parę osób.

Były oklaski i bis, ale potem był jeszcze jeden bis, kompletna improwizacja, bo pani Bolette zapowiedziała, że jeszcze razem tego nie grały, ale dla niej osobiście jest to coś bardzo ważnego. I tylko pani Joannie powiedziała, że ma zagrać menueta. Pani Joanna się tylko upewniła, że ma być menuet (Just menuet? – tak to było) i się zaczęło. No i nikt, ani nic mnie nie uprzedziło, że na klasycznym barokowym koncercie usłyszę coś na kształt jazzowej improwizacji złożonej po części z barokowej muzy połączonej z „Na Wojtusia iskiereczka mruga” oraz z „Był sobie król”, no wiecie, tam jest tak, że:

Lecz żeby Ci, nie było żal,

dziecino ma kochana.

Z cukru był król,

z piernika paź,

królewna z marcepana.

Grała pani Bolette na fletach, pani Joanna w pewnym momencie się włączyła na klawesynie. I choć na koniec królewnę myszka zjadła, to wszyscy te motywy znają. I jak śliczna Dunka grała polskie melodie, to publiczność włączyła się z mruczandem. I zrobiło się wręcz magicznie. A potem huragan braw, oklaski na stojąco, kwiaty od pana burmistrza Wiesława Sawickiego. No jednym słowem, cudowny wieczór na zakończenie dość nerwowego dnia.

A dlaczego podróże kształcą? Ano z prostego powodu, bo rozszerzają się granice naszego poznania świata, czasami, jak w tym przypadku, zwiększa się margines naszej wrażliwości, bo jest chwilka, aby poobcować z pięknem, może nie absolutnym, ale niedalekim. Bo człowiek słucha tego Bacha, ojca znaczy, i za każdym razem, kiedy może go na żywo posłuchać, to na skołatanym od trosk i zmartwień sercu robi mu się błogo i na chwilę zapomina o rzeczywistości. Taka niewielka metafizyka, ale jakżesz potrzebna. No takie chwile się pamięta.

Marku, dziękuję za to, że o mnie pamiętałeś i mnie zabrałeś, a przemiłym znajomym dziękuję za czarowne chwile w ich towarzystwie.

Ale podróż do Strzelec, czyli pobliskiego Carcasonne, to też podróż do innego świata. Do miasta ładnego, zadbanego, uporządkowanego, gdzie dba się o turystów i tabliczki na zabytkowych obiektach są w językach cywilizowanych trzech, bo w rodzimym narzeczu, po angielsku i niemiecku też. I tak umieszczone, iż nawet krasnoludki polskie mają szansę je przeczytać. Inna rzecz, że opisy są tak skonstruowane, aby zrozumiał je zwykły krasnoludek, co to metajęzyka historycznosztucznego (nie jest to prześmiewcze określenie, oni sami tak o swojej środowiskowej gwarze mówią, znaczy uczeni w piśmie i obrazach historycy sztuki) nie rozumie, ani się na nim nie zna. W mieście czysto, porządnie, zachwycająco znaczy. Jednym słowem klar i porządek (że o publicznej toalecie w samym centrum, czystej i otwartej, nie wspomnę, bo to jednak standard europejski, ale i ukraiński jest – wiem, bo tam w różnych miejscach byłam). No i czemu u nas, znaczy w mieście na siedmiu wzgórzach, tego niet? Ano czemu? I mam na myśli zarówno klar i porządek miejski, jak i takie naprawdę wysoko artystyczne wydarzenia, jak Przedsionek Raju. To tylko raz do roku i szkoda, że takiej klasy artyści nie trafiają do nas.

Tak, tak, ja wiem i wielce cenię to, co robi Filharmonia Gorzowska, chyba nikomu tłumaczyć tego nie trzeba. Ale uważam, ze skoro Raj w Paradyżu to jedna z najbardziej cenionych imprez muzycznych, absolutnie najwyższa półka, jeśli chodzi o muzykę starą dodam, to grzechem jest nie skorzystać z takiej okazji i choć na jeden koncert (a wiem, że za niekoniecznie wielkie pieniądze jest to możliwe) zaprosić muzyków. I wiem to od pana Cezarego Zycha, organizatora Raju i Przedsionka Raju,  że takie propozycje się pojawiają. Szkoda, bo uwierzcie, wydarzenie dla mnie było duże. No tak zagrać Bachów, słynnego ojca i równie słynnego syna oraz Johanna Jacoba Frobergera, to naprawdę jest wysokiej klasy wydarzenie i duża, wręcz ogromna przyjemność słuchacza.

No i szlag jasny, miało być jak zwykle labidzenie i trochę go jest, ale więcej zachwytów nad tym, co za miedzą. Temu miastu za miedzą zazdraszczam i jednocześnie gratuluję.

P.S. Dziś nadal afisz pusty, więc kino zostaje. Bo na spacer w skwarze i spiekocie nie namawiam.

P.S. 2. A w domu awantura. Jaskółki wręcz zażądały, aby napisać, że czują się okropnie lekceważone, pogardzane i cokolwiek. Na ludzki język tłumaczy się to tak – Znów gdzieś pojechałaś, słuchałaś cudnej muzyki. Nas nie zabrałaś, słowem się nie zająknęłaś, że jedziesz. A my tu z gorąca się dusimy. Jeszcze jeden taki numer, a się wyprowadzamy i kawę zabieramy ze sobą, żeby jej też przykro nie było. No tak, trzeba się zastanowić… No przez tę kawę oczywiście. Kawa to śliczna roślinka, która z nami od niedawna mieszka.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x