Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

No i był żużel!!!!!!!!!!!!!

2014-08-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Na początek przepraszam za opustkę, że nie było złośliwca o czasie. Ale byłam już myślami na stadionie i zwyczajnie uszło mojej uwagi, że zapomniałam wysłać. A teraz, przynajmniej na długą chwilę, raczej nic innego w grodzie na siedmiu wzgórzach nie ma większego znaczenia. Nawet labidzenie.

Chodzę na stadion przy ul. Śląskiej już wiele lat. Różne rzeczy widziałam, różne emocje przeżyłam. Wiele razy zdarzyło mnie się stracić głos od wydzierania się – Stal Gorzów. Ale takich emocji, jakie zgotowali nam nasi zawodnicy, jeszcze nie było.

O historycznym zwycięstwie Stali na klubowym stadionie w rozdaniu GP już wszyscy zainteresowani lub słabo zainteresowani speedwayem wiedzą. Wydarzyło się coś niezwykłego. Trochę za sprawą losu, trochę za sprawą zmotywowanych do maksa naszych chłopaków. Od pierwszych swoich biegów Stalowcy, w różnej barwie, bo i narodowej polskiej, ale i duńskiej oraz słoweńskiej udowadniali, że mają chrapkę na podium. Każdego z naszych, bez względu na kolor flagi narodowej, pod jaka zgodnie z charakterem imprezy startowali, niósł doping nas, kibiców. Bo jak nasi, znaczy stalowi, stawali na starcie, to my, kibice, komentowaliśmy, będzie 5 do 1, czyli jak na lidze. I pięknie było, dobra jazda, szybko rozgrywane zawody. I tak było aż do koszmarnego momentu, kiedy zdarzył się wypadek i ucierpiało dwóch. Niels Kristian Iversen, nasz stalowy i Greg Hencock, Amerykanin, lubiany wszędzie i przez wszystkich kibiców. Greg zszedł sam z toru i przy wielkich oklaskach, bo jak  zawodnik leży na torze, to mu się sprzyja, bez względu na barwę, nawet jak jest z Falubazu. Natomiast po rewelacyjnego Nielsa przyjechała karetka. Cały stadion skandował Iversen. No i ja się darłam, jak opętana, bo to mój bardzo ulubiony zawodnik jest.

A potem kibice z nowszymi ode mnie telefonami, co chwilę sprawdzali wieści. I szybko wiedzieliśmy, że Iversen pojechał do szpitala, bo ma zerwane więzadła w kolanie, a Hancock ma złamaną rękę i nie pojedzie dalej. I tu muszę wrócić do momentu, kiedy na torze leżał Iversen. Natychmiast do niego podbiegł Michael Jepsen Jensen, duński mistrz świata juniorów sprzed dwóch lat. Nie musiał, bo to indywidualna rywalizacja jest. Ale to robił i widać, że martwi go stan starszego kolegi. Zebrał za swoją postawę gromkie brawa i zyskał moją sympatię oraz ogromny szacunek. Taki mały gest, a jednocześnie tak wiele. Bo, że powtórzę, nie musiał. A w tym skomercjonalizowanym świecie to rzadkość prawdziwa.

A potem to już było tak, że na własne życzenie z zawodów wyautował się Nicky Pedersen, kolejny Duńczyk, któremu nigdy nie kibicowałam. Zresztą inni też, bo się na takiego zawodnika zwyczajnie gwiżdże. Za zachowanie naturalnie. No i zawody skończyły się w sposób, jaki nawet w najśmielszych marzeniach nie dawał się ułożyć. Master of masters – Bartek Zmarzlik, drugi na pudle Matej Zagar, trzecie miejsce kapitan Stali, Krzysztof Kasprzak. Cała trójka z Stali. Nasi!!!!!!!!!! Darliśmy się wszyscy – Stal Gorzów, a potem Dziękujemy, a potem Stal Gorzów, a potem Dziękujemy… Było pięknie.

A potem, po dekoracji, chwilach dla foto, jak czołowa trójka przyjechała na cudnych motorach do parkingu, do zjazdu do parkingu, to z olbrzymim wzruszeniem patrzyłam jak Bartek Zmarzlik dziękował publiczności, kibicom, bo klęknął na torze. A przecież my nic nie zrobiliśmy, tylko się w dopingu darliśmy. To Bartek sam sobie wywalczył zwycięstwo. Bo ma mądrych rodziców, bo sam nie zdurniał ze szczętem, kiedy przyszły pierwsze dobre wyniki, bo słucha trenera, bo ma dobre motory, bo jest zorientowany na sukces, nie tylko swój, ale i drużyny.

Ja jak ta zacięta płyta przypominam mecz z Unią Tarnów, kiedy ultrasi Stali się obrazili i nie było dopingu na stadionie. To wtedy Bartek wzniósł się na wyżyny i zaczął jechać jak natchniony, a my kibice, obudziliśmy się z letargu i poniosło. Mecz, skazany na przegraną, wygraliśmy. Znaczy Stal wygrała. A dla mnie wówczas Bartek objawił się jako fantastyczny zawodnik. Tak było.

No w każdym razie, sobotnie rozdanie GP to historyczny moment. Bo całe pudło nasze, znaczy Stali, łzy wzruszenia kibiców, chóralnie i mocno odśpiewany hymn narodowy, potem przepiękne fajerwerki. No i ta niesamowita adrenalina, ta radość.

Staleczko, dziękuję bardzo. Starej kobiecie i starej fance więcej nie trzeba. Mnie na szczęście serce nie wysiadło, ale komuś na stadionie nerwy odmówiły posłuszeństwa, bo karetka wyjeżdżała na tor nie tylko po zawodników, ale i po kibica, który zasłabł. A Danielowi, który był współspikerem zawodów, dzięki za przytomny komentarz, że życie ludzkie jest najważniejsze. Bo tak jest. Mam tylko nadzieję, że wszystko dobrze się zakończy. W przypadku zawodników, ale i w przypadku tego fana także.

I raz jeszcze powtórzę, to był historyczny moment dla gorzowskiego żużla i dzięki Bogu, byłam tego świadkiem. Bo za ostatnie dwie i pół dekady nie pamiętam takiego wyniku nigdzie… A byłam na GP w różnych miejscach.

Przepraszam za monotematyczność dziś, ale naprawdę o niczym innym nie potrafię myśleć. Zrozumcie starego kibica, starą kibickę. Jak już komuś tłumaczyła, z fisiami się nie dyskutuje, z fisiami się żyje. A jak fisie dają taką pozytywną adrenalinę, to po co z nimi walczyć? No po co?

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x