Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Na marginesie piątkowego koncertu

2014-10-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

O tym, że było to megawydarzenie kulturalne już napisałam i wyłuszczyłam, dlaczego tak uważam. Natomiast nie rozumiem i raczej chyba nie zrozumiem pewnych zachowań.

Zacznę jakbym powtarzała mantrę. Nie ma obowiązku. Nie ma obowiązku uczestnictwa w kulturze. Nie ma obowiązku chodzenie do filharmonii, teatru, czytania książek, słuchania muzyki i takie tam różne. Jeśli ktoś tego nie lubi, to po co to robi. A chodzi mnie dokładnie o pewne zachowania podczas piątkowego koncertu. To że pewna "słuchaczka" nie zrozumiała komunikatu po polsku i angielsku o konieczności wyłączenia telefonu, jestem w stanie ogarnąć. Ale tego, że niemal przez cały koncert gadała ze swoim towarzyszem, tego już nie jestem w stanie ogarnąć. Bo udowodniła sobie oraz mnie, że kompletnie nie obchodzi jej muzyka. Mnie zwyczajnie przeszkadzała, więc kiedy w drugiej części podczas przepięknej lirycznej pieśni znów się pochyliła, aby pogawędzić, nie wytrzymałam i teatralnym szeptam syknęłam coś złośliwego. Poskutkowało.

Skoro kogoś nie interesuje klasyka, ma tyle różnych rzeczy do wyboru, że naprawdę nie musi wydawać bajońskich pieniędzy na bilety, a potem uprzykrzać innym odbiór.

Do innych zabawnych momentów koncertu zaliczę także potężne ziewnięcie, które dzięki dobrej akustyce sali usłyszeli wszyscy po pierwszej pieśni Gustawa Mahler odśpiewanej przepięknie przez gwiazdę wieczoru, Thomasa Hampsona.

No cóż, jaka gmina, taka publiczność. Ale błagam, nie chodźcie do filharmonii, jeśli nie lubicie klasyki. Bo zwyczajnie przeszkadzacie tym, co muzykę lubią. A ja, tak się składa, lubię i będę zwracać każdemu uwagę, kto mi będzie przeszkadzał w jej odbiorze w miejscu do tego najbardziej przeznaczonym.

A teraz z innego kątka, choć nadal z filharmonii. Otóż nie tylko gwiazda Thomasa Hampsona świeciła tego wieczoru. Bo w FG niespodziewanie zjawiła się... mistrzyni olimpijska w pływaniu, Otylia, nota bene, Jędrzejczak. Ale trzeba przyznać, że nie starała się robić wokół siebie zamieszania, to raczej ludzie, którzy z nią byli, robili trochę zamieszania. Mistrzyni ubrana była stosownie do miejsca w skromną czerń i wydawała się zadowolona. A ja po raz pierwszy widziałam ją z bliska i z perspektywy krasnoludka polskiego, mistrzyni wydała się bardzo wysoka. No ale jak mi życzliwie wytłumaczono, akurat w tym sporcie mali ludzie, takie krasnoludki, to szans żadnych raczej nie mają. Nie tylko w tym zresztą... Taka krasnoludzka uroda.

No i kolejnego kątka, choć nadal muzycznego. I znów mantra. Nie wychodzi się z sali, kiedy główna gwiazda jest na scenie!!!!!!!!!!! Nie wychodzi się z sali, kiedy muzycy są na scenie. Przecież koncert kończy się o takiej godzinie, że jeszcze nie jeden a kilka autobusów pojedzie na różne osiedla, takoż samo z tramwajami. Miasto nie zamyka na klucz ulic i jeszcze wszyscy zdążą. Nie mówię, że to nieuprzejmość, mówię, zwykły brak ogłady. Przecież nikt nie wychodzi z teatru, kiedy aktorzy się jeszcze kłaniają albo kiedy wychodzą do kolejnych oklasków. Czemu tak nie może być w FG? Było mi wstyd, a nie lubię czuć się zażenowana przez kogoś.

No i tyle by było labidzenia muzycznego.

A FG, Maestrze, dyrekcji dziękuję raz jeszcze za znakomite wydarzenie muzyczne, jakim był występ Thomasa Hampsona.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x