Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Otulone i przytulne miasto nad trzema rzekami

2014-12-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Piękne ręczne robótki pokryły część miasta. Za sprawą stoi Ela i jej koleżanki. A jak ja tam sobie szłam przez centrum, to tylko błogo mnie się robiło.

Dzierganki ręczne można obejrzeć na Starym Rynku, na Wełnianym Rynku (co za koincydencja), ale i w innych paru miejscach centrum. Akcji otulania, udomowiania, upiększania gratuluję Eli i Gospodyniom Miejskim. Bo i jest czego. Gospodynie Miejskie nie tylko robią różne rzeczy dla siebie, ale też i dla miasta. Fajnie. Gapiłam się długą chwilkę na dzierganki na Wełnianym Rynku i wzruszenie mnie wzięło. Bo takie gesty są znakomitym śladem tego, że jednak z tego miasta nad trzema rzekami nie do końca wyjechali młodzi i kreatywni ludzie, którzy teraz na nowo urządzają tę przestrzeń. I na razie nikt im w tym nie przeszkadza. No i dobrze, bo przecież każdy może. Zobaczymy, co i jak dalej się potoczy, bo interesujące to zwyczajnie jest.

A teraz z innego kątka. Otóż w Chorzowie na Górnym Śląsku odsłonięto pomnik Gerarda Cieślika, fantastycznego polskiego sportowca, znakomitego polskiego piłkarza. No i macie, mamy kolejny w Polsce pomnik dedykowany sportowcowi. Ale dlaczego o  tym piszę? Ano z prawdy jednej. Bo to jest rzeźba figuralna, która stanęła i jest chyba drugą w Polsce po sylwecie Edwarda Jancarza, taką rzeźbą. Pana Cieślika znam z archiwalnych filmów oraz z czytania różnych tekstów o polskim sporcie. Chwała tym, co doprowadzili rzecz całą do finału. Ale i też refleksja mnie taka oto naszła, że gdyby nie pomysły mecenasa Jerzego Synowca et consortes, to kto wie. Mamy Sieć, wieści się roznoszą. Kilka poważnych lat temu właśnie mecenas et al. zrobili  wszystko, aby Eddy’ego uwiecznić i kto wie, być może właśnie ich pomysł oraz determinacja spowodowała, że na Górnym Śląsku powstał właśnie taki, a nie inny pomnik, rzeźba figuralna Gerarda Cieślika. W moim osobistym przekonaniu tak właśnie było. Głośnym wówczas w Polsce stało się odsłonięcie pierwszej na świecie rzeźby żużlowca, mistrza tego dziwnego, bo tylko w niektórych miejscach rozpoznawanego sportu, i może ktoś wpadł na taki sam pomysł. Poszedł za myślą mecenasa i dawaj. Jak patrzyłam na odsłonięcie rzeźby Gerarda Cieślika, to wróciła do mnie chwila odsłaniania rzeźby Jancarza. Zimno było, ale na ten moment na Strzelecką przyszedł tłum. Starzy i nie tylko kibice przy szalikach klubowych byli. Każdy z nich miał milion informacji o Eddym. A ja ze wzruszeniem słuchałam i miałam w uszach polecenie własnego ojca, co to nie mógł przyjechać, ale kilka razy mówił – Dziecko, to był lider, to był mistrz, to był dyrektor toru, to był ktoś, komu się kibicowało i szczęściem on był ze Stali. Musisz tam być.

Byłam.

I myślę sobie, że tak samo było na Górnym Śląsku, kiedy ich mistrz, dyrektor  boiska do nich wrócił. Za sprawą choćby tylko i aż tylko rzeźby. Bo telewizja pokazała tłumy. Tych, którzy Cieślika kochali. To tak, jak u nas, bo my też kochaliśmy i kochamy Jancarza i nie pozwalamy brukać po nim pamięci. No cóż, kibice.

No i jeszcze jedno i też z innego kątka. Jakiś czas temu wysłałam zapytania do rzecznika pani marszałkini, ale i do biura pani posłanki z podwójnym n w imieniu, o podróże zagraniczne obu pań, o ich  koszty i realne wyniki. No i co? Ano nic. Nie ma żadnego odzewu. Żadne biuro, bo ani pani marszałkini, ale i pani poseł nie odpowiedziało. Ot choćby i tak: Nie udzielamy odpowiedzi, bo … Problem jednak polega na tym, że zarówno biuro prasowe marszałkini, jak i pani poseł coś odpowiedzieć musi, bo z publicznych pieniędzy jest utrzymywane. No nic, skoro odpowiedzi nie ma, to za chwilkę, za momencik wystąpię do biura sejmu oraz kolejny raz do marszałka, już nie drogą mailową, a zwykłą, pocztową, do biura zarządu województwa. No i będę czekać na odpowiedź. A czemu się tak tych podróży uczepiłam? Ano z prostego powodu. Sama bardzo lubię podróże. Ale ja za swoje płacę i dlatego rzadko i niedaleko się wyprawiam i nie ściemniam, że coś tam załatwiam. I właśnie dlatego chcę wiedzieć, po co obie panie jeździły i jakie to korzyści przyniosło. Bo na chwilę obecną mogę tylko domniemywać, że prywatne to były wyjazdy, czyli zachwyt z podróży za publiczny pieniądz. Jeszcze tego nie nazywam, jeszcze czekam, ale już niedługo. Bo niedobry to zwyczaj wykorzystywania publicznego stanowiska do prywatnych celów. Bo ja dla przykładu obsesyjnie chcę pojechać do Japonii. Ale mnie zwyczajnie nie stać. A taka pani jedna lub druga na stanowisku może. Bo albo sejm zapłaci, albo kiesa marszałkostwa. Bo czemu nie? Oczywiście znajdzie się wiele wytłumaczeń.

No w każdym razie czekam na informację, nie na tłumaczenie, na rzetelną informację czekam, po co pani poseł poleciała do Ekwadoru oraz dlaczego tak zwana misja gospodarcza do Rzymu pani marszałkini splotła się z kanonizacją JPII i co z niej wynikło. Bo obawiam się, że z obu wyjazdów wyszło nic. I dlatego za oba obie panie powinny zapłacić z własnej kiesy. Czekam.

P.S. O wigilii gorzowian na Starym Rynku nie piszę, bo zawsze w tym dniu zwyczajnie mnie przykro jest. Przykro, że jednak wielu ludzi sobie nie potrafiło poradzić w czasach transformacji. Bo jednak wigilia gorzowian na Starym Rynku przykrą i bolesną dla mnie rzeczą jest.

P.S. 2. A dziś jak w dym o 16.00 do MOS na film Małgorzaty Wrześniak o pionierkach, co polski Gorzów budowały, trzeba się wybrać. Trzeba.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x