Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Bilet na GP już jest, bo żużel…

2015-02-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jeszcze tylko pięć miesięcy i znów zjadą się kibice speedwaya z Europy. No tej żużlowej po prawdzie, ale jednak. I tak oto pożegnamy najdroższą imprezę sportową w mieście.

Znajomi wiedzą, że na żużel chodzę od lat, regularnie i bez odwołania. Z jednym tylko sezonem spędzonym w domu, kiedy to po raz pierwszy jeździł w mieście nad trzema rzekami pan Tomasz Gollob. Uznałam, że po latach wydzierania się Tomek… I tu każdy kibic wie, co się wówczas ryczało. Pomyślałam więc, że hipokryzją będzie darcie się Tomek… I tu każdy kibic wie, jak się wówczas wydzierał. Ligę i owszem oglądałam wówczas w telewizji, bo miłość do żużla jednak silna jest. Niestety. I to mimo stałej kwestii przemiłego znajomego, który co i rusz mawia, że dziś żużel, to taki sport, jak, nie przymierzając, jazda w beczce. Też raz widziałam, jako bardzo smarkaty krasnoludek i oczy zakrywałam. No nie, żużel, to żużel.

No i jak nam w mieście na siedmiu wzgórzach zagościła rozgrywka GP, to też chodziłam, choć uważam, że mocno wyśrubowane warunki finansowe powinny były sprawić, że jednak nie. Ale było i wszystko wskazuje, że po raz ostatni GP zagości, więc nabyłam bilecik na swoje stałe miejsce.

I dobrze, że się wczoraj wybrałam, bo dziś i jutro odeszłabym sobie od kasy klubowego salonu z przysłowiowym kwitkiem. Powód? Klub przeinstalowuje system i nici by były z zakupu. Tak więc trzeba byłoby gnać znów kolejnego dnia do NovaParku, a tak sobie tego zaoszczędziłam. I w tym miejscu chcę bardzo pochwalić panie, które tam pracują, znaczy w salonie Stali. Bo miłe były, sprzedały także bilecik dla mojej rodziny na podstawie skanu karnetu, bo jak się okazało, kod paskowy potrzebny do zakupu zadziałał i rodzina, która na stałe w grodzie koziołków z ratusza mieszka, już jest spokojna, że znów zasiądzie na swoim stałym miejscu i będzie się wydzierać. My kibicujemy oczywiście naszym, znaczy Kapitańciowi oraz całej Stalowej ekipie. Ja szczególnie mocno Nielsowi Kristianowi Iversenowi, zwłaszcza po tej okropnej kontuzji, która przedwcześnie zakończyła jego świetny, kolejny zresztą, sezon w ubiegłym roku. No cóż, taki jest sport. Bywa.

Ale jedna taka konstatacja mnie naszła. Przecież jak od kilku lat kupujemy karnety, a kupujemy, to nasze dane są w klubowej bazie danych i raczej nie powinno być kłopotu, pod tytułem: zadziała kod kreskowy na skanie karnetu, czy też nie zadziała. Skoro skan jest, to wystarczy wpisać dane i już wiadomo, że kibic tam nad wyjazdem z parkingu siedzi od lat, więc można mu bilet na GP w sprzedaży zamkniętej dla karnetowców sprzedać. A tak swoją drogą, marudzić nie będę, mam tylko nadzieję, że kiedyś się tak zadzieje, że nie będę się musiała martwić o te głupie kreski i czytniki. No więc, sezon za niedługo się zaczyna, a 29 sierpnia ostatni gorzowski odcinek GP na żużlu.

No cóż, znów ruszę w drogę, gdzieś tam do Polski, albo na praską Marketę. Albo do Vojens. Bo lubię cyrki GP, bo jakoś jest fajnie. I jako wierny kibic kolejny raz powtórzę prostą prawdę. Cyrki GP nie promują miast, w których goszczą. Bo kibice jadą na stadion, spędzają miłe lub niemiłe, jeśli faworyci nie jadą, chwile. Po czym pakują się do aut i auteczek i hajda do domu. Nie ma zwiedzania miasta, nie ma stadnego świętowania, bo i po prawdzie nie ma, u nas przynajmniej, gdzie. Jedna barka Królowa Jadwiga i Pub zaprzyjaźnionego osobnika sprawy nie załatwi. Inna rzecz, że w takiej Bydgoszczy może byłoby i gdzie, ale kto to wie, jakby się zachowali miejscowi, bo jak się wydrę Stal Gorzów, to może nie będzie to dobrze przyjęte. Inna rzecz, że ta Bydgoszcz to dziwne z punktu kibica miejsce jest. Bo normalnym jest, że się nie lubi, tu w mieście na siedmiu wzgórzach Falubazu. Święta wojna i takie tam różne dyrdymały. A oni tam u siebie w mieście nad Brdą i przy Wiśle, to walczą ze sobą dzielnica na dzielnicę. Dziwne. No cóż, bywa… Natury kibica jakoś nikt nie chce zgłębiać. A może szkoda.

A teraz z kulturalnego kątka. Otóż jak fama głosi, a czasami fama ma rację i posłuchać jej trzeba, to Osterwa przymierza się do wystawienia „O krasnoludkach i sierotce Marysi” Marii Konopnickiej. Tak to się zaczyna:

x

Czy to bajka, czy nie bajka,

Myślcie sobie, jak tam chcecie.

A ja przecież wam powiadam:

Krasnoludki są na świecie!

x

No toż jasne jak Słońce na niebie, że są. Wracając do Konopnickiej, cieszę się bardzo, że Mistrz Koszałek Opałek się pojawi i jego wysokość król Błystek we własnej osobie takoż. My, krasny lud, już się cieszymy i bardzo czekamy. Inna rzecz, jak ten tekst na współczesny polski przełożyć, bo to niestety XIX-wieczna polszczyzna i potrzeba trochę odnowienia. Zobaczymy. Krasna rasa jednak trzyma kciuki za powodzenie i ma nadzieję, że będzie dobrze. Bo krasny lud już się do Osterwy wybiera, jak i inne przedszkolaki i szkolaki z klas I-III. Bo wszyscy lubią krasnoludki. Znaczy ja nie znam takich, którzy krasnego ludu nie lubią.

Chciałam jeszcze legendę o krasnoludkach w Strzelcach Krajeńskich przypomnieć, ale to może przy innej okazji będzie.

P.S. W domu moim pod moją nieobecność jaskółki odkryły, że mamy płytki z barokową i renesansową muzą. No i teraz ćwiczymy razem „Króla Artura” Henry Purcella, ja tylko słyszę komendę – No zmień płytę. Ok. Wolę tak, aniżeli – pakujemy się, wyprowadzamy się i kawę arabską ze sobą zabieramy. Zobaczymy, na jak długo im zostanie.

P.S. 2. Już jutro Wawrzyny Lubuskie, czyli najważniejsze w regionie nagrody literackie, rozdanie w Winnym Grodzie. Powtórzę, dla mnie w dziedzinie literatury pięknej czarnym koniem jest Marek Piechocki. W dziedzinie laurów naukowych, nie mam zdania, jednak trzymam kciuki za Roberta Piotrowskiego i jego album o parku Wiosny Ludów. No i bardzo, ale to bardzo chciałabym, aby nagroda za najlepszą edycję książki poszła w ręce Moniki Szalczyńskiej za edycję tych dwu, z gruntu innych, książek. Ale aż trzy nagrody dla miasta na siedmiu wzgórzach? Marzenie i raczej się nie zdarzy. Jednak pożyjemy, zobaczymy. No i może kto mnie do tego Grodu z Winogronem zabierze… Bo autobusy to raczej dziwnie jeżdżą.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x