Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Skautowskie święto na całym świecie

2015-04-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Święty Jerzy walczył ze smokiem. Do dziś jest patronem Azji, na pewno tej bliskiej, tuż przy Europie. Ale jest też patronem skautów i harcerzy. Bo od tego dnia wszyscy skauci i harcerze wychodzą w letnich mundurach.

Harcerskie święto polega na tym, że tego dnia, właśnie 23 kwietnia, skauci na całym świecie świętują wiosnę, nowy sezon. W letnich mundurach celebrują zbiórki. W mojej harcerskiej karierze wyglądało to tak. Zima w kiepskich w tamtych czasach, ale jednak, grubych zimowych ciuchach na przetrwanie. Jakieś grube spodnie, jakieś pałaty. Aż ten święty Jerzy się pokazał. No to dawaj mundur letni, rękawy zawinięte do łokcia, chusta wywinięta na kołnierz. No taż wiosna jest. Czasem po prawdzie jej nie było. Ale co tam. Damy radę.

Współcześnie dzień św. Jerzego obchodzony jest inaczej. Bo drużyny wychodzą w plener lub nie. Zresztą skautów i harcerzy dziś jak na lekarstwo jest. Ale są i trzeba o nich wiedzieć i pamiętać.

A dlaczego o harcerskim święcie piszę? Bo zwyczajnie dość mam wątpliwej polityki. Bo lepiej pójść sobie gdzieś tam, ognisko, albo świeczkę zapalić, zanucić „Harcerską dolę” albo „Świetlany krzyż”, lub też „Warszawskie dzieci..” – bo ja tak mam, że zawsze „Warszawskie…” nucę. Zadumać się i mieć w głębokim poważaniu to, co się aktualnie wyczynia. Bo żywy ogień ma magiczną moc. Oczyszcza. Powoduje, że inaczej się patrzy na rzeczywistość. Ja tak mam i zwyczajnie przy żywym ogniu myśli mnie się prostują.

Skautom, skautkom, harcerzom, harcerkom, zuchom, instruktorom oraz innym osobom związanym z ruchem skautowskim i harcerskim w ten nasz szczęsny dzień – Niech nam się darzy ta harcerska dola radosna, i niech zuchowi zuchowi, druhnie druh, oraz instruktorskiej braci – raz skautem, całe życie skautem powie stara pieśń, co to ją lubimy. Niech tak będzie. Nas w mieście nad trzema rzekami sporo jest, nas spod znaku krzyża z dębowym wieńcem wokół, więc stąd te słowa.

A teraz będzie o innym święcie. Literatury. Dziś Światowy Dzień Książki. Thomas w Centrali organizuje czytanie poezji z twórczością Tadeusza Różewicza na czele. Pomysł jest Beaty Patrycji Klary. Poetki i osoby, która walczy o słowo. Poetyckie słowo. I tu wielkie słowa szacunku, bo poezję to już naprawdę rzadko kto czyta. Ja tam lubię, nawet bardzo. A do wierszy Lope de Vegi czy Federico Garcii Lorki oraz Ericha Marii Rilkego dość często zaglądam. O Janie Kochanowskim nie wspominam, bo to standard. Ostatnio znów poczytałam sobie „Historię literatury polskiej” według prof. Ignacego Chrzanowskiego. To stary podręcznik, nawet w moich studenckich czasach był już jakby starociem. Książkę, charakterystyczną w błękitnej oprawie, odzyskałam. I cieszę się, bo uroda słowa, stara dziewiętnastowieczna fraza mnie uwodzi. I lubię u profesora Chrzanowskiego coś tam ciekawego znaleźć. Jak choćby informacje o księdzu Benedykcie Chmielowskim. Coś, co może umknąć.

Tak dużo dziś o niszowych okolicznościach. Ale myślę, że i o nich trzeba pamiętać. Pewna jestem, że trzeba. Stąd i o harcerstwie i literaturze tak dużo jest.

Mój profesor Alojzy Sajkowski z UAM, specjalista od baroku, ale i od historii tej nieszczęsnej Rzeczypospolitej, miał tak. Nigdy do końca nie wiedział, gdzie jest, bo bywało u nas w Poznaniu, że prawił kwadrans po włosku. A my, studencka brać, z uprzejmości słuchaliśmy ślicznej włoskiej mowy. Potem profesor zdawał sobie sprawę, że nie w Padwie jest, tylko w Poznaniu i przepraszał. Nie było za co. Ale jak już był w Polsce, to mawiał, że my tu naprawdę nie wiemy, w jakim ciekawym kątku żyjemy, i nie bardzo rozumiemy, co nam się wydarza. O harcerzach wiedzieć nie mógł, bo i skąd. O literaturze jak najbardziej, bo na tym się znał. I za każdym razem powtarzał, że literatura, teksty to coś, co potrafi człowieka uratować. Potrafił nam pokazać ścieżki. I ja za moim najbardziej ulubionym profesorem tak myślę.

Dziś, w hałasie medialnym, politycznym i generalnie byle jakim, tylko literatura oraz słowa mego bardzo kochanego poety – Jana  z Czarnolasu mogą nas przy życiu trzymać.

No i może czas najwyższy, żeby się z tego medialnego cyrku wycofać. Może czas.

P.S. Jaskółki domowe, uradowane słowem o sobie, tylko potakują. Już nawet nie zapakowane w ogony. Potakują i świergolą – nareszcie Renatko, nareszcie. To dawaj i do Santiago. No cóż. Najpierw sobie połażę po polskiej drodze świętego Jakuba. A potem pomyślę o więcej. Skrzydlate w tym momencie się usztywniły. Przeżyję. Jak zawsze. No cóż.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x