Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Niepiękna nasza kraina, niepiękne nasze miasto

2015-04-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Po raz kolejny przekonałam się, że podróże kształcą i to pod każdym względem. Bo znów zobaczyłam czystą i zadbana Polskę. Bo spędziłam czas z fantastycznymi ludźmi, dla mnie to był czas też fantastycznej pracy.

Na Dolny Śląsk wyprawiłam się wycieczkowo po prawie dwuletniej przerwie (bo niewycieczkowo byłam tam jeszcze potem i owszem). Będzie o tym, o wycieczce znaczy, w zakładce  „Na szlaku”, bo ciekawe ścieżki mnie się w głowie ulęgły, na które warto wyjechać i coś tam zobaczyć, coś oczywistego, ale i coś nieoczywistego.

Pierwszym naszym przystankiem w podróżowaniu na Dolnym Śląsku był Bytom Odrzański, cudne renesansowe miasteczko. I pierwsze spostrzeżenie – nie tylko moje, ale nas wszystkich – Boże, św. Jadwigo Śląska, jak tu czysto, jak pięknie, jak można zadbać o swoje między innymi za unijną kasę. A im dalej, było tylko lepiej. Znaczy im dalej na południowy wschód, bo tam nas drogi wiodły. Czysto, zadbanie, kwiecie rośnie, ludzie mili i przyjaźni. Drogi do poszczególnych ciekawych miejsc znakomicie oznaczone. Wszędzie klar, ład i porządek. Uderzyło to wszystkich. Cała wycieczka mówiła jedno – jak to może być, że tu można, a u nas nie… No jak. I im dalej w las, znaczy w krainę piękną, tym większe zaskoczenie. Bo jeździliśmy nie tylko po głównych droga, bo pojechaliśmy dzięki naszemu kierowcy Zbyszkowi i takimi trasami, że regularne wycieczki rzadko się tam zapuszczają, może częściej indywidualni turyści. Moje zaskoczenie rosło, a najbardziej gdzieś w okolicach Ząbkowic Śląskich, które mijaliśmy z boku. Drożynka jak wstążeczka, niezbyt szeroka, ale w miarę zadbana, a co jakiś czas znajome charakterystyczne wory. Czarne, wydawało się porzucone na poboczach. Ale nie, to nie wywiezione przez tubylców śmieci, a zwyczajne sprzątanie.

Wtedy ktoś z nas przytomnie zauważył, przecież śmieci nie biorą się same z siebie, ktoś je musi wyrzucić.

To czemu u nas, w naszej krainie i naszym mieście to się nie zdarza. No właśnie, dlaczego. Przez ten krótki czas widziałam kilka razy, jak ludzie karnie własne śmieci wyrzucają do koszy, albo zabierają ze sobą. Czemu u nas tak być nie może? Zarówno w krainie, jak i mieście, oba miejsca przez ten nieklar okropecznie paskuden są. Choć po prawdzie, tak nie jest, tylko ten ogólny i porażający brud przykrywa urodę. No czemu? Pytanie retoryczne z gatunku węzła gordyjskiego. Przeciąć go trzeba, żeby sprawę rozwikłać. Jak to zrobić? Nie wiem. Ale ja nie od przecinania węzłów gordyjskich jestem. Tylko od pilotowania.

Bo wycieczka była z gatunku tych – znajdują się zapaleńcy, poświęcają swój czas, przygotowują w pełni profesjonalną wycieczkę, zbierają chętnych i dawaj do kraju Ślęży, Piastów Śląskich, św. Jadwigi Śląskiej, afrykarium. Fantastyczni, z niewielkimi wyjątkami, ludzie się w tę krótką, bardzo intensywną podróż wybrali. W głównej mierze ludzie z Naszej Chaty, mego macierzystego klubu turystycznego.

Mnie przypadła w tym przedsięwzięciu zaszczytna, ale i wymagająca rola – pojadę slangiem – guide’a, czyli pilota. No więc w piątek w autokarze zasiadłam sobie w fotelu, który najbardziej lubię, czyli obok kierowcy, rozłożyłam sobie mój osobisty rozkład jazdy i się rozgadałam. Opowiadałam o dziejach Dolnego Śląska, Piastach Śląskich, Habsburgach, Hohenzollernach, a właściwie jednym, mym ukochanym władcy, Starym Frycu, o legendach, podaniach, anegdotkach, ludziach, którzy stamtąd pochodzą. No jednym słowem, o wszystkim, co ważne, mało ważne, ciekawe lub śmieszne.

I mam tylko nadzieję, że uczestnicy już bezbłędnie kojarzyć będą św. Jadwigę Śląską po atrybutach jej przynależnych, bo kilka razy, albo i nawet kilkanaście, o świętej słyszeli. Bo wiedzą już i zapamiętali, dlaczego dwa śliczne kościoły nazywają się Kościołami Pokoju, od 2001 roku wpisanymi na Światową Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, oraz dlaczego Dolny Śląsk jest wielokulturową, bywa wielojęzyczną krainą, dziś w polskiej domenie i to na przyszłość powstrzyma ich przed swobodnym przyczepianiem łatwych łatek – Prawdziwy Polak.

Resztę, jak będą chcieli, to sobie doczytają, bo Bibliotheca Vratislaviensis oraz Bibliotheca Silesiana są na tyle obszerne, że i życia nie wystarczy, aby wszystko przeczytać.

Moje prywatne chwile zadowolenia były takie, kiedy mogłam coś dodatkowo po przewodnikach miejscowych wyjaśnić, albo raz jeszcze dokładnie opowiedzieć, aby się utrwaliło. Językiem zrozumiałym i przystępnym, bo i tak można. To były niezwykłe chwile.

I za te chwile, za ten fantastyczny czas bardzo Eli i Joasi dziękuję. A przy okazji, jak ktoś nie ma pomysłu na weekend, chce na Dolny Śląsk, ten bliski nam, lub ten nieco odległy i nie ma guide’a, to ja bardzo chętnie pojadę i znów pogadam, to taka drobna autoreklama. Jak bowiem opowiadałam o pewnym portalu katedry w Legnicy, to nawet siedzący tam na ławeczce miejscowi nagle się zainteresowali i stwierdzili – No my tu mieszkamy od zawsze, a nigdy nam do głowy nie przyszło, że to rzeczywiście może być ładne i opowiadać historię świąteczną. Ale to naprawdę drobna autoreklama jest.

I z drugiego kątka miało być, ale nie będzie. Bo porażki Stali w Grudziądzu mnie się zwyczajnie komentować nie chce. Choć jak sobie przypomnieć ubiegłoroczny sezon, to coś w podobie nam się, znaczy Stali i kibicom wydarzyło. Pożyjemy, zobaczymy.

I jak zacięta płyta powtórzę, zawsze można na Śląsk, na przykład na Ślężę. Może w końcu przyleci tam ten latający talerz, na który przez kilka dni dziwaczna sekta Antrowis tam czekała. Talerz wówczas nie przyleciał, sekta się rozpadła, ale kto wie? Może w końcu ten talerz tam się się pojawi? Żart oczywisty jest.

P.S. Właśnie dotarły do domu mocno zdyszane jaskółki. – No Ochwat, przegięłaś tym razem mocarnie. Nie dość, że ryznęłaś na Dolny Śląsk. Gadałaś o św. Jadwidze, plątałaś się po Wrocławiu i nas nie wzięłaś. Jak się zorientowałyśmy, co się święci, to już daleko byłaś. I nie zdążyłyśmy ciebie dogonić. A bardzo chciałyśmy. Znów cię bardzo nie lubimy.

No cóż. Ptaki siedzą i nawet nie mają ochoty sprawdzać, co o nich piszę. Bo na Dolnym Śląsku tak jest. Bardzo dużo miejsc, jak mówię, gdzie kamieniem rzucisz, coś jest ciekawego, za wyjątkiem Zagłębia Miedziowego. Ptaki zbierają siły, bo się boją, że za chwilkę znów gdzieś się powlekę. Chciałabym, ale na razie nie. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x