Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Kto jest najlepszym samorządowcem w regionie

2018-04-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Mam mocno ograniczone zaufanie do różnego rodzaju rankingów, zwłaszcza internetowych. Ale jest kilka, które mnie przekonują.

Zaufanie mam do kilku. Mam na myśli rankingi portali: samorządowy, perspektyw, kolejowy rynek i kilka innych. No i w gronie najlepszych w rankingu portalsamorzadowy.pl znalazł się na pierwszym miejscu radny Grzegorz Musiałowicz. Uzyskał tytuł najlepszego samorządowca w całym województwie lubuskim. O tytuł Samorządowca roku 2017 rywalizowało ponad 4 300 samorządowców z całego kraju. W sumie od 11 lutego 2017 do 15 stycznia 2018 oddano rekordową liczbę głosów – ponad 270 tysięcy. Radny Grzegorz Musiałowicz jest w tym rankingu bezkonkurencyjny. Zebrał on w skali województwa blisko 25 procent głosów. Trzecia jest radna Marta Bejnar-Bejnarowicz – poparcie nieco ponad 10 procent. Na drugim miejscu jest radny z Zielonej Góry – Piotr Barczak.

Dwoje gorzowian znam. Grześ i Marta rzeczywiście zasługują na takie notowania. Grzegorz Musiałowicz okazał się czarnym koniem. Bo skuteczny, bo rozumie różne rzeczy, bo potrafi spojrzeć na rzeczywistość z dolnej półki. Marta chyba w rankingu trochę zapłaciła za wyrazistość. W każdym razie, Grześ i Marta wyrastają na lokalnych liderów lokalnych spraw. Wśród radnych wyróżniają się tym czymś, czego nie mają inni radni. Z całym szacunkiem i rewerencją dla państwa radnych. Grześ nigdy nie miał parcia na szkło, podobnie jak Marta. Robią swoje, wychodzą do ludzi. Grześ inaczej, Marta inaczej. Ale ważne dla nich jest jedno – słuchamy ludzi. I to słuchanie ludzi gdzieś to szkło ogniskuje. Grzesia interesuje Zawarcie i Zakanale, Martę inne kątki miasta. Poza nimi jest jeszcze kilku samorządowców, którzy do ludzi wychodzą. Jednak to Grześ i Marta znaleźli świetny sposób,  aby ludzi poruszyć i efekt jest. Gratuluję bardzo. Gratuluję. Oraz mam nadzieję, że ów ranking przełoży się na więcej i lepiej dla samorządu. Ale z drugiej strony, a rodzina, a sprawy prywatne? O tym też drodzy zwycięzcy pamiętajcie.

A teraz z drugiego kątka. Upływa nam czas. Każda sekunda to stracony albo świetnie wykorzystany czas. Czas mierzą zegary. Ja mam taką teorię, że każdy zegar mierzy własny czas. Tyczy się to zegarków własnych, dużych zegarów, karilionów, no wszelkich urządzeń mierzących czas. I świetnie się o tym moim myśleniu przekonałam w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej imienia Zbigniewa Herberta, gdzie znów i nareszcie mnie drogi moje zawiodły. Bo tam dyrekcja i Agnieszka urządzili wystawę zegarów i zegarków sprzęgniętych z książkami. Łaziłam wokół gablot. Patrzyłam na niezwykłe zegary, te książkowe, ale i te płytowe i zachwyt rósł. Niezwykłe czasomierze tam można zobaczyć. Gapiłam się na te urządzenia i myślałam – oj chyba taki czasolekturozegar chciałabym mieć. Co więcej, wcale nie wiedziałam, że takie czasolekturozegary istnieją. A jak się okazało, są i są w zbiorach książnicy. Bo od zawsze, od czasu, kiedy miałam 14 lat w pogardzie i znienawidzeniu mam zegary z kukułką. Kukułkę zegarową kiedyś osobiście zresztą zamordowałam. Ale jeden albo dwa takie czasolekturozegary, jakie pokazuje Książnica, to jednak chciałabym mieć. Nie kuka, jak ta okropna kukułka, mierzy czas lektury. Coś świetnego. I nasza książnica to ma. No patrzcie państwo…. Taka świetna i ciekawa siurpryza. Iść zobaczyć trzeba. Obowiązek wręcz.

Miało być jeszcze o ławce, ale nie będzie, bo to osobny elaborat. I oczywiście o nim za chwilkę będzie. W innym tekście.

Natomiast będzie o tym, że w 1980 roku, czyli 38 lat temu Klub „U Szefa” przy ul. Chełmońskiego zorganizował pieszą wycieczkę do doliny Santocznej. Był to początek działalności tej placówki, ale i początek mego macierzystego Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata. Ostatnio tak się porobiło, że ja ze względów rodzinnych rzadko na wycieczkach bywam. Klubowych. Serce mnie się wyrywa, bardzo mocno i żal, że nie mogę, ale obowiązki rodzinne determinują mój kalendarz. Nie idę, a chciałabym, ale nie mogę. W każdym razie Nasza Chata – wielu ludzi, którzy na liczniku mają coś w okolicach 10 tys.km pieszo, ja mam zaledwie 2 tys. Chata, to ludzie, którzy przyjmują wszystkich spieszonych, ludzie, którzy zarażają turystyką. Ludzie, którym turystyka, wałęsanie się po różnych kątkach sprawia szczęście. A klub U Szefa, jedyny, który został, tylko ich wspomaga.  

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x