Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Te dziwne polskie majówki, minione i obecne…

2018-05-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kiedy byłam mała, a było to bardzo, bardzo dawno temu, 1 maja to był taki dzień, na który dzieci jednak czekały. Może to się dziwne wydaje, ale tak było.

Myślę, że to, co teraz napiszę, nie spodoba się wielu ludziom. Bo to wspomnienie i pogląd mocno passe. Otóż z dzieciństwa pamiętam, że czekało się na 1 Maja. Bo był pochód, bo było inaczej. Każdy się bał, że spadnie deszcz i nie będzie zabawy. Dzieciaki wówczas nie myślały o polityce, bo przecież jak się ma osiem albo 11 lat, to polityka się nie liczy. Zresztą w tamtych czasach z dzieciakami się na takie tematy nie dyskutowało. Ba, dorośli też nie za bardzo dyskutowali o tym ze sobą. Szło się na pochód, a potem była jeszcze większa zabawa.

Dopiero kiedy człowiek miał 15 i więcej lat, a w kraju trochę się jednak zmieniło, zaczęło się na pochody patrzeć inaczej. Zaczęły się ucieczki z przykrego obowiązku. A jeszcze później to już pochody stały się passe. I nie jest istotne, że tak naprawdę nikt nie myślał, po co one były i czego znakiem, bo stały się symbolem ustroju, który łamał kręgosłupy, był opresyjny i generalnie trzeba było z nim walczyć.

Po przełomie demokratycznym to już pochodów nie było, bo i kto by na nie chodził. Ale 1 Maja pozostał dniem wolnym od pracy. Nowa demokracja, ale i ta walcząca ze spuścizną komuny jakoś nie miała odwagi zabrać dnia wolnego od pracy. Tyle tylko, że skrzętnie jakoś pomijano wytłumaczenie, czemu to naród ma wolne. Potem jeszcze dołożono święto 3 Maja i tak powstał jeden z długich polskich weekendów.

Jak doszła najnowsza władza do władzy, to też w zapędzie porządkowania przestrzeni publicznej jakoś 1 Maja nie zlikwidowała. Co więcej, nawet słowem się w tym temacie nie zająknęła. A przecież wydawałoby się, że to takie oczywiste.

No i 1 Maja nam pozostał. Członkowie partii lewicowych spotykają się tego dnia na różnych konwentyklach (w Mieście o 14.00 na placu Grunwaldzkim), rozmawiają o tym dniu, wspominają przeszłość, ludzi.

I znów powiem coś, co się może nie spodobać. Jak zedrzeć z tego dnia grubą skórę zakłamania politycznego, która narosła przez minione epoki i lata, skórę nałożoną przez aparatczyków różnych i im usłużnych, skórę, która kompletnie odcięła istotę od tego, czym ten dzień w rzeczywistości był, to jednak chwalebna to data. Mało komu chce się dziś pamiętać, że 1 Maja obchodzony był na pamiątkę krwawych rozruchów w Chicago, kiedy policja zmasakrowała pokojową demonstrację robotników walczących o ośmiogodzinny dzień pracy. Ale i o abolicję dla czarnoskórych przy okazji. Trudno się dziwić, że przewodzili socjaliści, no bo niby kto to miał zrobić. Podkreślę, chodziło o ośmiogodzinny dzień pracy i prawa dla czarnoskórych robotników traktowanych wówczas gorzej niż jesteśmy sobie w stanie to wyobrazić. To polityka i ideologia wynaturzyły potem tę datę. Sprawiły, że stała się karykaturą samej siebie.

Ale z historią się nie dyskutuje, bo to zwykle się źle kończy dla dyskutantów. Tak było. Robotniczy zryw zmieniono na ideologiczne święto i trudno się dziwić, że przyszedł moment oporu i odwrócenie wahadła. Starsi wiekiem pamiętają pochody w Mieście, którym powagę odbierał Szymon Gięty zamykający przemarsz ze swoim wózeczkiem wypełnionym bambetlami rozmaitymi. I wielu wówczas chodziło na pochody, żeby zobaczyć, czy znów udało się Szymonowi prześcignąć milicjantów, którzy za każdym razem stawali na rzęsach i uszach, aby go gdzieś spacyfikować. Nigdy się nie udało. Szymon zawsze dumnie paradował i zbierał oklaski. Był to coś na kształt tradycyjnego miejskiego kabaretu. Mało kto zadawał sobie wówczas pytanie, o co tak naprawdę tego dnia chodzi.

Dziś też nieliczni pamiętają, o co w istocie chodziło. Nie rozumiem, dlaczego to jest stale niewygodna prawda. Ponieważ ja tak mam, że mnie zwykle świerzbi mózg, więc dawno już temu poczytałam sobie o tym dniu, jego genezie, reperkusjach, oraz o tym, czym z czasem ten dzień uczynili usłużni aparatczycy. A ponieważ generalnie idea solidarności społecznej jest mi bliska, dlatego o tym piszę. Zwyczajnie trzeba odrzucić ideologię, jej wynaturzenia i pamiętać, że w USA w mieście Chicago 1 maja 1886 roku robotnicy wyszli na ulicę, aby powalczyć o podstawowe dla siebie prawo, prawo ciężko wywalczone, z którego do dziś wszyscy w cywilizowanym świecie korzystamy. Kto chce, niech idzie manifestować. Kto nie, to nie. I tylko tyle.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x