Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Miasto nam już nie zarośnie, ponoć…

2018-02-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Dobre wieści idą z magistratu. Będzie osobny referat do spraw porządków w mieście i stanu zieleni. Tylko dlaczego jakoś mnie ta informacja nie przekonuje?

Grypsko na razie nie odpuszcza. Ale postanowiłam, że jednak się nie daję. Na piątkowy koncert w FG, choć mocarnie chciałam być, zwyczajnie nie poszłam. Bo kaszlałam jak pieski preriowe, foki w fokarium albo inne dziwne stwory, które wydają takie dźwięki, które przeszkadzają w odbiorze fanom dobrej muzyki. Ja miałam to szczęście, że posłuchałam sobie muzyki na próbach. V symfonia Dmitrija Szostakowicza to coś cudownego. Muzyka żalu i muzyka czegoś utraconego. Elegii na smyczki Marka Jasińskiego słuchałam kiedyś w mieście z Wałami Chrobrego. Kompozycję pana Dawida Pajdzika tylko na próbie. A jak mnie choróbsko dopadło, z szacunku dla innych słuchaczy, zwyczajnie nie poszłam.

Z różnych źródeł wiem, że takich jak ja, dotkniętych grypą, zaziębieniem czy też jakąś inną cholerą tajemniczą, było więcej. I co z tego, że kupili bilety? Co z tego, kiedy ta cholera ich dopadła? Od zaprzyjaźnionej osoby z Zielonej Góry wiem, że tam dzielnie się trzyma Maestro Czesław. Ale pół orkiestry mu choruje. I dopiero ma parszywy ból głowy, bo przecież grać trzeba, ale jak, jak muzycy chorują. No cóż, proszę państwa, dlatego ostatecznie do FG na wyczekany, naprawdę wyczekany koncert ostatecznie nie poszłam. Z szacunku dla miejsca, muzyków, sztuki. Po co komuś kaszlem i kichaniem psuć przyjemność z obcowania ze sztuką? Szkoda bardzo, że przeklęte choróbsko mnie właśnie w tym momencie dopadło. Ale jak mawiała moja kochana babcia Marianna – z chorobą nie wygrasz. Nie wygrałam.

No i wracam do zielska. W magistracie powstaje specjalny referat do spraw zieleni i porządku. Ma dbać o zieleń i o porządek. Ma dbać o koszenie trawników i parków, ma dbać o to, żeby wszystko trybiło w tej dziedzinie, ale mnie to absolutnie nie przekonuje. Bo od kilku lat widzę szamotaninę w tej dziedzinie. Ostatnimi ludźmi w mieście, którzy sobie z tymi kwestiami radzili był mój przemiły znajomy Leszek oraz poważana przeze mnie, dziś emerytowana pani dyrektor Dorota. Jakoś często mimo sprzecznych interesów potrafili się porozumieć i działać tak, aby miasto nie zarastało ponad miarę, śmieci się nie wylewały z kast. Jakoś to było. Dobrze, mniej dobrze, ale jednak lepiej, niż teraz jest. Bo jak popatrzeć na fora internetowe, to roją się one od zdjęć dokumentujących zaśmiecone do maksa miasto. Na razie tyle. Zielsko nie rośnie, bo w końcu mrozy syberyjskie do nas zajrzały i przypomniały, że luty jest.  Zima jest. Ale pojawiają się zdjęcia z wycinek. Do mnie też coraz więcej głosów dociera – wycinki. Wycinki drzew. Powiem otwartym tekstem – coraz więcej ludzi z miasta nie chce wycinek. ŻADNYCH WYCINEK DRZEW NIGDZIE WIĘCEJ W MIEŚCIE. Może dobrze by było, żeby jednak magistrat posłuchał. Bo to jednak ludzie mówią. Podobne jak i o tym, że w mieście brudno jest. Ja co jakiś czas borykam się z nagabywaniami typu – pani Ochwat, a pani widzi, co tu się wyczynia. I wskazanie na kosze miejskie kipiące od komunalnych odpadów jest. I co raz dostaję informacje, że powstało nowe dzikie wysypisko – dla przykładu obok mariny i pod Mostem Lubuskim. Fakt, dawno tam nie byłam, ale przemili podesłali zdjęcia. Przykro się na to patrzy. I wiem, że śmieci same tam się nie zaniosły. No cóż.

Dlatego nie wierzę w skuteczność nowej magistrackiej komórki, choć sercem i mózgiem jestem właśnie z nią. Dlaczego nie wierzę? Z prostej przyczyny. To tylko zabieg. Za tym zabiegiem nie pójdzie to, co powinno. Pieniądze, pieniądze, pieniądze, wolność działania, elastyczność w reagowaniu, edukacja, a na koniec jednak karanie. I ta komórka nie będzie miała żadnego wpływu, oczywiście moim zdaniem, na plany wycinania kolejnych drzew, w tym takich rzadkich jak cypryśniki, czarne olchy czy dęby. Z całym szacunkiem dla komórki. Wiem, że tam fajni ludzie mogą być. Ale dopóki nie dostaną realnych narzędzi do walki o czystość w mieście i poszanowanie przyrody, to nic z tego nie wyjdzie. Będzie komórka i będzie kolejnym chłopcem do bicia. Bo przecież… i tu milion przyczyn, że komórka nie dała rady. No cóż. Nakrzyczymy na komórkę. Taż generalnie po to ona jest. Taki chłopiec do bicia, że powtórzę. Eh…

Ps. I dwie informacje ze świata filmu, bo w mieście trochę ludzieńkow lubiących kino jest. O tym, że Małgorzata Szumowska na Berlinale, wielce przeze mnie mocno szanowanym i lubianym festiwalu, mocno się liczącym na świecie, dostała Srebrnego Niedźwiedzia za „Twarz”, już wszyscy wiedzą. Tylko przypomnę, że bywalcy Lubuskiego Lata Filmowego w Łagowie, a tych tu w grodzie nad trzema rzekami trochę jest, mieli okazję spotykać reżyserkę. I zawsze to były dobre spotkania. „Twarz” w pewien sposób odnosi się do Świebodzina. Reżyserce gratulacje. Bo jednak Niedźwiedź w Berlinie to wielki sukces.

A druga informacja jest z gatunku smutnych. Zmarła brytyjska aktorka Emma Chambers. Miała tylko 53 lata. Fani znają ją z brawurowej, drugoplanowej roli w „Notting Hills”. Inni z wielu ról w brytyjskich filmach, gdzie jej pojawienie się generalnie w drugim planie zawsze było czymś ciekawym. No żal. Są bowiem tacy aktorzy i takie aktorki, którzy budują drugi plan tak, że o pierwszym się zapomina. W „Notting…” oba plany cudnie się dopełniły. Ale były takie filmy, gdzie uwaga koncentrowała się na Emmie Chambers.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x