Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Nie tak miało być, nie tak

2018-02-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Miasto sprzedaje Zawarciański Zameczek. Najpiękniejsza pofabrykancka willa jest za droga dla miasta, więc pójdzie w prywatne ręce.

Właśnie miałam oficjalnie kolejny raz zapytać, co z willą Hermana Pauckscha na Zawarciu, ale przeczytałam w jednym z lokalnych portali, że miasto ma już gotową wersję. No i przyznam, ręce mi opadły. Lokalny portal poinformował, że willa idzie na sprzedaż i co więcej, miasto chce ją zbyć za 20 procent wartości. Willa od 2014 roku stoi pusta, bo zlikwidowano Grodzki Dom Kultury. Co dalej wyszło, wszyscy widzą. Wielkie nic.

Magistrat wiele razy zapewniał, że szuka pomysłu na budowlę, bo nie chce się wyzbywać zabytku. No i teraz już wiadomo – nie stać miasta, więc idzie na sprzedaż. Najpiękniejsza willa, świadectwo historii miasta, świadectwo jego, zresztą mono utraconego piękna, dowód na zamożność i potęgę Landsbergu będzie, o ile się znajdzie nabywca, w prywatnych rękach. Dla mnie to szokująca decyzja. Szokująca, bo się takich rzeczy zwyczajnie nie powinno robić. Szokująca tym bardziej w kontekście wyrzucenia grubych milionów na „rewitalizację” Kwadratu, w kontekście wyrzucania pieniędzy na planowany i nikomu niepotrzebny deptak, w kontekście topienia milionów na festyny miejskie.

Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że nie stać. Nie wierzę, że prywatny właściciel, o ile się taki znajdzie, zechce ją udostępniać na cele publiczne. Nie przyjmuję tego tłumaczenia.

Fakt, że o budynek nie zadbały należycie poprzednie i jeszcze poprzednie władze miasta. Nie obwiniam obecnych o jego stan. Ale zwyczajnie mnie się w głowie nie mieści, że miasto podjęło akurat taką decyzję. Od jakiegoś czasu tylko przykro mnie się myśli o mieście, w którym od 18 lat mieszkam. A teraz będzie mnie się podwójnie jeśli nie potrójnie przykro myślało. Nie lubię populizmu. Dla mnie decyzja o sprzedaży tego akurat obiektu jest zwykłym populizmem. Uważam, że należało zrobić wszystko, aby zabytek został w rękach miasta. A moim zdaniem nie zrobiono nic. Zameczek sobie stał niczym niemy wyrzut sumienia. I nikt poza może garstką ludzi się nim przejmował. Miasto niemal pozbawione zabytków łatwo pozbywa się oryginalnej willi. To samo miasto tłumaczy, że nie ma na ratowanie murów miejskich, może więc się w końcu same łaskawie zawalą i będzie spokój. Gorycz przeze mnie przemawia, ale co innego ma mówić. No co innego? Informacja wprawiła mnie w podły nastrój. W zwyczajne przygnębienie. Nie tak miało być, nie tak. I to nie tylko w kontekście Zawarciańskiego Zameczku mówię. Bo tak po prawdzie to chciałby się powiedzieć, szlag jaśnisty i wszyscy diabli… Ludzie, co wy najlepszego wyczyniacie. Na bardziej dosadny komentarz, choć umiem go napisać i tak sobie właśnie myślę, nie pozwalają szacowne łamy naszego portalu.

I z drugiego kątka, a właściwie ciąg dalszy o dywagacji na temat zieleni w mieście. Takimi oto spostrzeżeniami podzielił się ze mną jeden z czytelników: (…) jak częściej kiedyś jeździłem do Berlina, to wielokrotnie widziałem jak na Unter den Linden wykopywano starsze lipy i w ich miejsce sadzono młodsze, nowsze, by komuś nie zrobiły krzywdy, waląc się niekontrolowanie. W Moskwie, gdzie byłem przez kilka lat stale, bo tam pracowałem, również obserwowałem, jak koło Kremla i nie tylko usuwano i sadzano od nowa świerczki co by się zanadto nie rozpychały. Dowodzi to, że potrzebna jest głowa, która myśli o prawidłowej gospodarce zielonym w miastach, wszyscy bowiem chcą tlenu i cienia, choć niekoniecznie buszu na ulicach.  Puste w środku stare drzewa »myślą« tylko o tym, żeby choć trochę jeszcze wytrzymać i walą się na ludzi podczas nawały - czy tego bronisz? Powinni być w Mieście ludzie, którzy badają stan drzew i kwalifikują je do dalszego trwania, bądź usuwają, sadząc ekwiwalentnie nawet więcej młodszych. I nie topól alergogennych, tylko szlachetne jakieś, np. na dzisiejszej Wyszyńskiego miłorzęby japońskie, orzechy tureckie, wiązy itd.”

Dokładnie tak myślę o gospodarce zielenią. Doprecyzuję jedynie, że owe młodsze, nie znaczy sadzonki, a już podrośnięte drzewa, takie już kilkunastolatki, blisko 20. Tak się robi w Europie. Tam już dawno temu zrozumiano, że miasta bez drzew to pustynie. U nas też się szykuje coś w podobie. Miejska pustynia. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x