Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

No i więcej pociągów do Winnego Grodu będzie

2018-01-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nie ma nic stałego na świecie, a jedną z najbardziej niestałych jest rozkład jazdy pociągów. Teraz znów się zmienia, ale jak dla mnie, może być.

Wracałam od rodziców z Miasteczka późną porą. Jechałam szynobusikiem. I generalnie jestem przyzwyczajona, że jeżdżą te marszałkowskie w barwach – dziwnych, bo dziwnych, ale jednak województwa. A tu masz, przyjechał jakiś inny, w innych barwach. Wsiadłam. Bilet kosztował tyle, co zwykle. Ale wewnątrz trochę inaczej było. Bo stoliki z trzymaczami do kubków kawowych, bo interaktywne tablice informacyjne. Byłam nieco i trochę bardziej niż nieco zaskoczona. Ale teraz już wiem, skąd ta zmiana. Polregio wchodzi na szyny.

Oznacza to między innymi, że zwiększa się liczba połączeń miasta na siedmiu wzgórzach z Winnym Grodem. Jak dla mnie najlepsza z możliwych informacji. Inna rzecz, że wolałabym, aby ten dodatkowy szynobusik jeździł w innej godzinie, ale co tam, wydziwiać nie będę. Tym bardziej, że jak popatrzyłam sobie na rozkład, to nagle odkryłam, że z przesiadkami, ale jednak, otwiera mnie się całkiem fajna możliwość podróżowania bliskiego na Dolny Śląsk, co bardzo lubię, ale i do Niemiec, co też bardzo, bardzo lubię. Jak już znajdę jeden weekend zupełnie wolny od powinności zawodowych i prywatnych, to z wielką przyjemnością ryznę sobie na Dolny Śląsk. Właśnie za sprawą takich połączeń. Inna rzecz, że podróżowanie przy wykorzystaniu połączeń lokalnych to wielka logistyka. Ale jaka fajna. Co prawda, kalendarze osobiste pokazują, że taki wolny weekend – ja, plecak, kanapki, butelka wody, przewodnik w ręce i na los szczęścia Grzegorzu Dyndało zdarzy mnie się za jakieś pół roku, ale i niech tak będzie.

W każdym razie szynobusiki Polregio mają jeździć i dobrze. Ja nimi jeździć będę. Bo po prawdzie to i nie mam czym innym. Jak powszechnie wiadomo, prawa jazdy nie mam, auteczka tym bardziej, więc tylko to mi pozostaje.

A teraz z drugiego kątka. Otóż jak również wiadomo, śledzę wątki dotyczące obecności miasta nad trzema rzekami w różnych mediach – w literaturze, w dramacie, w poezji, ale i w życiu codziennym. W tym także w mediach mainstreamowych. No i zdarzył mnie się taki kolejny wątek. Moja mama ma tak, że ogląda głównie TVN. No i właśnie w tej telewizji w telepatrzydle w Miasteczku obejrzałam sobie rozmowę między dziennikarzem a dwoma politykami. Chodziło o dekomunizację nazw. Jeden z uczestników mówił o bezsensie tejże ustawy oraz o głupich gestach wojewodów zmieniających nazwy pod dyktat obowiązującej obecnie doktryny politycznej. I jako przykład bezsensu, ale ocalonego, bo ludzie się uparli i zawalczyli, podał miasto nad trzema rzekami. A dokładnie zamieszanie z nazwą ulicy Franciszka Walczaka. Podał nazwę miasta, nazwę ulicy, przytoczył fakty – trochę przekręcił, ale trochę. I powiedział, że to dobry przykład, żeby walczyć o swoje. Dobry przykład miasta. Tak rzadko się to zdarza, tak rzadko, aby miasto wychodziło nie na zapyziały zaścianek, tylko jako coś pozytywnego. Ludzie to sprawili. Ludzie, my, mieszkańcy. Byłam dumna. Moja mama tylko się zainteresowała, czy ja wiem, o czym pan mówi. Opowiedziałam, co się działo. Usłyszałam – dobrze dziecko zrobiliście. Moja mama rzadko albo prawie zupełnie nie chwali mnie za niewyparzony ozór. Tym razem tak się stało. Zaniemówiłam na dłuższą chwilkę. Co mocno dziwne jest, bo przecz ja gadam bezustannie.

A na serio. Warto było się postawić. Warto było zawalczyć. Warto, choćby po to, żeby mieć spokojne sumienie, a potem usłyszeć w ważnym medium, że to może być dobry przykład społecznego oporu przeciwko głupocie. Polityk, który chwalił miasto, nie ma z nim związków. Żadnych. A jednak dostrzegł coś pozytywnego.

No i z następnego kątka. Kątka, na którym trochę się znam, bo na polityce to wcale, choć sumiennie przerobiłam całą teorię. Ale jak wiadomo, teoria, to jedno. Praktyka, to drugie. Wracam do kątka. Otóż Ada Szymańska, dawniej Góralska, znakomita aktorka i świetna wokalistka po niemal roku nagrała kolejną piosenkę. Tym razem to „Naprawdę. Podróż”. Jestem maksymalnie zauroczona. Wokal – crème de la crème – ale co się dziwić. To Adrianna śpiewa. A jak Adrianna śpiewa, to nawet głusi są oczarowani. Mastering, wizualizacje, całość – pierwsza, a może nawet i ekstraklasa. Serio – bardzo dobry clip od strony wizualnej, znakomity od strony wokalnej. Intrygujący tekst. Tekst, który każdemu może dać do myślenia. Ja mam tak, że podróż jest dla mnie sensem życia. I dlatego ten clip małżeństwa Szymańskich tak bardzo mnie uwodzi. Powiem tak. Może w końcu czas na płytę???? 

I tytułem wyjaśnienia, jakby kto nie pamiętał – Adrianna Szymańska, dziś aktorka Teatru Polskiego w Szczecnie przez kilka lat zachwycała teatrofanów z miasta nad trzema rzekami. Nazywała się wówczas Góralska. Potem stwierdziła, że pora zamknąć nadwarciański etap i czas na dalej. Pojechała do miasta z Wałami Chrobrego, podbiła Teatr, fanów i Kubę – efekt – małżeństwo i nowe nazwisko, clipy, a w teatrze dobre i bardzo dobre role. Oraz takowe recenzje.

Jak już mówiłam wiele razy – interesują mnie wątki związane z tym miastem. Obecność Ady przez kilka lat sprawiło, że zapisała się w kartach dziejowych. A skoro coś dobrego zrobiła, to pisać o tym trzeba. Tym bardziej, że Ada związków z miastem nie zerwała. Tu mieszkają jej przyjaciele i znajomi – w tym ja, tu też z rzadka bywa. Fan club cały czas ma. I bardzo dobrze. Kibicujemy, kibicujemy i czekamy na dalej…

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x