Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

No i koniec z mrzonkami o Kwartale Kultury

2017-09-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak to jest, kiedy się snuje plany o remontach, na które nie ma pieniędzy i opiera się o wirtualną kasę. Biblioteki mi żal, planów o kwartale wcale nie.

No i już wiadomo, że nie ma i raczej nie będzie kasy na plany remontu i przebudowy na potrzeby kultury. Generalnie to kiepsko, że kultura kolejny raz straciła. Tu szczególnie mi żal willi Jaehnego, bo to jednak stale śliczny budynek i pomysł na mediatekę akurat tam miał rację bytu. Zwyczajnie, moim zdaniem, miał sens. Bo i śliczna willa odzyskałaby blask, byłaby sensownie wykorzystana. No i ten kawałek miasta stałby się śliczny. A tak willa stoi jak niemy wyrzut sumienia. Zwyczajnie zaczynam się bać, że nigdy nie znajdą się jakiekolwiek pieniądze na ratunek. Po prostu szkoda.

Natomiast absolutnie mnie nie żal, że nie ma na Kwartał Kultury. Od samego początku uważałam, że to zły pomysł. Podobnie jak i przebudowa Przemysłówki na potrzeby kultury. Co do Kwartału, przecież nie można szkół artystycznych upychać w jakichś starych, ponurych budowlach, których remont pochłonąłby majątek. Bo żeby te ponure gmaszyska zamienić w coś pięknego, potrzeba nawet nie wora pieniędzy, ale wielkiej góry. Inna rzecz, że ja jakoś zwyczajnie nie wierzę, nie wierzyłam i nie uwierzę, że tam mogłoby powstać coś naprawdę godnego uwagi.

Szkoły artystyczne potrzebują przestrzeni, światła, oddechu. A róg Szkolnej i Teatralnej nie ma nic takiego. Jest ścisk, blisko linii kolejowej, więc bywa głośno. No i te ponure gmaszyska. Nie na tym powinna polegać poprawa stanu szkół artystycznych. Nie na tym. Ale skoro pieniędzy nie ma i raczej nie będzie, to w kosmos poszły i te plany.

Szkoda tyko, że w kosmos nie da się wysadzić planów przebudowy Przemysłówki. Bo jakoś trudno mnie się myśli o przenosinach MOS właśnie tu. Przywiązana jestem do siedziby na Pomorskiej, choć po prawdzie dawno tam nie byłam. Okoliczności życiowe tak a nie inaczej mnie się ostatnio układają, że drogi mnie tam przestały prowadzić, choć chyba się wybiorę znów, żeby się zwyczajnie pogapić.

A skoro przy remontach i przebudowach jestem, to zaczyna mnie nurtować pytanie, kiedy w końcu Kwadrat zostanie wyremontowany. Bo od dwóch miesięcy chodzę tamtędy niemal codziennie i ciągle widzę to samo. Rozbabrany remont, który w żadnym calu nie zbliża się do końca. Stosy jakichś gratów, jakieś maszyny budowlane, przyczepa kampingowa… I płot z siatki technicznej, dzięki któremu nie muszę zaglądać przez jakieś dziury, bo wszystko jest widoczne jak na dłoni. A tak swoją drogą coś nie ma szczęścia magistrat do remontów i przebudów, ciągle coś jest bowiem nie tak. No cóż, taka widać karma.

Ps. No i odrobinka prywaty. Otóż proszę państwa i ty dziatwo szkolna, która naturalnie moich złośliwców nie czytasz, bo i niby skąd, trzeba wam wiedzieć, że dziś obchodzimy wyjątkową rocznicę, co prawda dotyczącą nie miasta nad trzema rzekami, ale Santoka, a to po sąsiedzku, więc warto wiedzieć. Dokładnie 1050 lat temu, jak chcą kronikarze z czasów więcej niż zaprzeszłych, Mieszko I, książę Polan, postać jak dla mnie na poły mityczna, przy pomocy braci Czechów pokonał wojska księcia Wichmana. Ciekawy to watażka był, znaczy Wichamn, nie Mieszko I. Banita, szukał poparcia w Danii, ostatecznie znalazł służbę u margrabiego Gerona, władcy Marchii Wschodniej. Walczył z Mieszkiem, no efekt był taki, że władca Polan pokonał go pod Santokiem. Wichman, jak chce źródło, czyli kronika „Res gestae saxonicae sive annalium libri tres” znanej szerzej pod nazwą „Res gestae saxonicae”  Widukinda z Korbei, znalazł śmierć właśnie w tej bitwie. O Wichmanie pisze też słynny kronikarz Thietmar z Merseburga. No i jeśli bajkopisarze, za jakich mam ówczesnych kronikarzy, co zresztą nie stanowi przeszkody, żeby te bajeczne bajania od czasu do czasy sobie nieco poczytać, mają rację, to grób Wichmana powinien się gdzieś w okolicy znajdować. Może archeologowie kiedyś natkną się na ten szkielet. Wówczas okazałoby się, ze bajeczni bajarze jednak bajarzami nie byli… Jakby co, to gotowa jestem odszczekać moje sądy o bajarzach… Jak na razie jeszcze nie było takiej okazji.

No i druga rzecz. Otóż dziś każdy kto chodzi w dżinsach powinien świeczuszkę niewielką zapalić na pamięć Levi Straussa, producenta portek dla poszukiwaczy złota z błękitnego denimu wzmocnionych ćwiekami, bo bryłki złota mają to do siebie, że ciężkie są i wyrywają kieszenie. Dokładnie bowiem dziś mija 115 lat od śmierci tego przedsiębiorczego Żyda, który nie dość, że wynalazł wygodne spodnie dla poszukiwaczy złota, to jeszcze jest ojcem wybitne znanej i popularnej marki Levi’s, która dziś sygnuje wybitnie drogie dżinsy ale nie tylko. Sama chodzę w dżinsach, lubię koszule z denimu, ale jakoś do tej pory nie zdarzyło mnie się kupić spodni tej marki. No zwyczajnie za drogie dla mnie. Ale lubię się pogapić na nie, co zresztą czynię od czasu do czasu. No i tylko dodam, wielu z nas też chciałby mieć takie dżinsy. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x