Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Dziś światowe święto turystów i turystyki

2017-09-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

W wirze politycznych decyzji, zalewie informacji łatwo przegapić, że turyści na całym świecie właśnie dziś obchodzą swoje święto. Nas turystów w mieście nad trzema rzekami jest cała masa.

Światowy Dzień Turystyki właśnie dziś jest obchodzony. Ale przy zalewie informacji, które nas z każdego kątka, każdego komunikatora dochodzą, raczej nikt nie zauważy tego święta. A ponieważ ja jestem turystką, głównie i przede wszystkim pieszą, oraz przy okazji kwalifikowanym pilotem turystycznym – uprawnienia Polskiej Izby Turystyki z 2016 roku, jak i przewodnikiem miejscowym – tu już trochę własne chciejstwo i nadanie klubowe, to o tym postanowiłam napisać.

Miasto nasze, ups, moje przysposobione, bo o tym stale muszę pamiętać, a jak zapomnę, to mnie zaraz ktoś przypomni, ma tę dziwną, moim zdaniem jednak fantastyczną przypadłość, że ma całkiem spory bukiet stowarzyszeń turystycznych.

No i niech wymienię: Klub Turystyki Pieszej Nasza Chata – mój od zaraz pięciu lat będzie klub macierzysty; Klub Turystyki Pieszej Tramp; Klub Super Relaks; PTTK Ziemi Gorzowskiej; PTTK Stilon; Klub Regionalistów – też mój, choć ostatnio mocno ze względów życiowych zaniedbany, ale jednak mój. A jak do tego dołożyć jeszcze kilka nieformalnych, ale aktywnych grupek towarzyskich, które turystykę uprawiają w mniej lub bardziej uporządkowany sposób, jak choćby ludzie związani z Moniką czy z Jerzym, to naprawdę całkiem kolorowy bukiet jest.

Jakoś się tak porobiło, że znam te kluby oraz mocno nieformalne kółka. Wielu z nich poprowadziłam na swoje ulubione szlaki. Pojechaliśmy razem do Drezna, Budziszyna, Berlina, Poczdamu, trochę po Polsce też. Za każdym razem przekonywałam się, że ludzie, którzy lubią się szwendać, mają coś wspólnego – pasję do poznawania, chęć zobaczenia nowych dla siebie rzeczy, odkrywanie rzeczywistości bliskiej i z lekka odległej. I są w tej pasji mocno skrupulatni. Interesują ich szczegóły, ale i ogólny pogląd na ziemie, po których przychodzi im jeździć czy chodzić. Interesują ich ciekawe postaci związane z daną ziemią. Pytają o barwy rycerskie, jak w Łagowie lub dlaczego ja zwykle do Poczdamu z ziemniakami jeżdżę, kiedy z wycieczką tam ryzam. A jak do Drezna się wyprawiam, to dlaczego trzeba zjeść saksońską zupę gulaszową i to dokładnie w jednym określonym miejscu.

A jak jadę z Regionalistami, to zwykle ja pytam, dlaczego i co.

Mamy od 2004 roku tę możliwość, że wszyscy możemy jeździć po okolicy bliższej i dalszej w Europie. Gwarantuje nam członkostwo Unii Europejskiej. Nikt nie myśli o paszporcie czy o pieniądzach, bo euro akceptowane jest w wielu krajach, nawet w Ukrainie, do której ja osobiście jeżdżę tak często, jak tylko mogę. Jeździmy, bo nas świerzbienie mózgu oraz poznawcza pasja do tego pcha.

A jak do tego dodać jeszcze tych, którzy sami się wyprawiają w świat, jeżdżą, bo turystyczna pasja ich do tego pcha, to naprawdę nas w mieście tym jest dużo.

Można w świat, można po Polsce. Ale istotą rzeczy jest to, że jednak nam się chce. Turyści tak mają, trampy też, a także ci, którzy na wyprawy ekstremalne się decydują. Bo też w tym mieście tacy są.

Dlatego dziś, z okazji Światowego Dnia Turystyki, wszystkiego naj nam wszystkim, trampom, spieszonym, samolotowym, ekstremalnym turystom, łazikom i innym szwendaczom samych dobrych chwil, samych dobrych wycieczek, dobrych pilotów i przewodników, ciekawych tras i ciekawych miejsc do odkrycia oraz poznania.

Być trampem i turystą to zwyczajnie jest fantastyczna rzecz. Świerzbienie mózgu nie boli, ale powoduje, że człowieka gna – daleko czy blisko, ale jednak gna.

Wszystkiego naj z okazji naszego święta. I pamiętajcie przy okazji, na najbliższej wycieczce wychylcie kusztyczek dobrej naleweczki czy też czegoś innego za nasze turystyczne święto. Za nas. Dużo już nas, ale oby nas było więcej.

Ps. I malusia odrobina prywaty, bo zdaje się, że ostatnio było nieco za dużo. Tej prywaty oczywiście. Otóż dziś świętujemy 12. rocznicę desygnowania na premiera polskiego rządu pana Kazimierza Marcinkiewicza. To był szok dla wszystkich. Zaprzysiężenie odbyło się 31 października, funkcję tę pełnił Kazimierz Marcinkiewicz do 10 lipca 2006 r. I moim zdaniem pan premier, którego wielu ludzi zna osobiście, w tym i ja, chyba tak dokładnie nie wie, czy dziękować lub też żałować za tę nominację. Na zawsze wpisał się jednak w polską historię, na zawsze też jako ten, który nie dał sobą ręcznie sterować. Zapłacił dymisją. Historia oceni. A jak już wiadomo, historia potrafi być ślepa i głucha. Do czasu… do czasu.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x