Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Przyszła wiosna, a z nią wylazło obrzydliwe na wierzch

2017-03-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Pety, psie kupy, pety, psie kupy, jakieś kapsle od butelek – to wszystko widać, kiedy człowiek się wybierze do parku na spacer. Kto winny? Sami ludzie.

Zawiało mnie ostatnio do parku Wiosny Ludów. Zawiało, bo kątem oka złowiłam takie piękne coś, dywan krokusowy biały i błękitny oraz miejscami zielony. No coś super przepięknego. Przez chwilkę poczułam się jak w Dolinie Chochołowskiej w polskich górach najwyższych, gdzie właśnie krokusy lata temu wczesną wiosną oglądałam w niemym zachwyceniu. Dodam całkiem nielegalnie oglądałam, bo mama i tata wcale nie wiedzieli, że tam jestem, a byłam smarkata, a w dodatku wlazłam do Doliny nielegalnie, bo nie zapłaciłam za bilet wstępu i Wspólnota Leśna Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie została poszkodowana na jakieś a 3 zł. Widok był wart tych przestępstw, choć legalistką jestem i łamać prawa nie lubię oraz tego nie robię. No prawie nigdy, bo bez biletu do Doliny jednak wlazłam i czasami przechodzę przez ulice na czerwonym świetle.

Ale do parku wracam. Piękny, kwietny dywan na tyle mnie zachwycił, że dawaj go fotografować. No i tu zonk…, psie kupy – wszędzie, pety – też wszędzie, jakieś małe odpadki – też wszędzie. Nie ja jedna to widziałam.

Tak się w tym momencie zadziało, że mała dziewczynka chciała, żeby ją mama sfotografowała z kwiatkami. No i mama miała problem, bo jak tu ładnie dziecko ustawić, kiedy wszędzie dookoła obrzydlistwo, wszędzie dookoła. Jak małą ustawić, żeby nie wdepnęła w psią kupę, albo w kapsle. Mama widziała…. To obrzydlistwo.

Park Wiosny Ludów jest systematycznie sprzątany. Bo w centrum miasta, bo jedna z perełek, bo miejsce tłumnie odwiedzane. A jednak obrzydlistwo leży cały czas. I powiem tak – może sobie magistrat z wszystkimi urzędnikami oraz firmami sprzątającymi stanąć na głowie, może sprzątać to miejsce ciągle i wciąż, ale i tak to nic nie da, dopóki nie zmieni się podejście tych, co w parku bywają regularnie. Dopóki ludzie będą śmiecić, dopóki nie będzie systematycznego sprzątania po psach, dopóki odpadki będzie się wyrzucać ot tak, pod nogi, to będzie właśnie tak. Na pierwszy rzut oka ładnie, a przy bliższym oglądzie, obrzydlistwo, które zabija radość z obcowania z naturą. A tak jej brakuje w miastach. Inna rzecz, że inne parki wyglądają tak samo. A miejscami nawet gorzej. I powtórzę, że mogą sobie magistrat i firmy sprzątające stanąć na głowie, a stan będzie taki sam. Obrzydlistwo nas zwyczajnie przytłoczy. Bo nie jest rolą magistratu stawiania na każdym rogu kogoś, kto będzie pilnował porządku. Tak się zwyczajnie nie da. Nie ma na to szansy. Można inaczej – można tym śmiecącym i właścicielom psów zwracać uwagę. Ja to kilka razy zrobiłam, i powiem, że nigdy nikt mnie tak nie obsobaczył, jak właśnie ci ludzie. Obiecywałam sobie wiele razy, że już tego robić nie będę, znaczy zwracać uwagi, ale owo obrzydlistwo znów zmieniło moje podejście. Będę. Będę zwracać uwagę. I cóż trudno. Niech na mnie klną. Przeżyję.

A jeśli chodzi w tej kwestii o magistrat, którego chwalić nie lubię, bo nie, to jednak słówko dobre za magistratem powiedzieć trzeba. Stara się bardzo. Kto mu w dziele porządku w parkach przeszkadza skutecznie i nie do opanowania? Ano sami mieszkańcy tego jednak ładnego miasta, które ja trochę oswajam, a które mi cały czas mówi, że jednak mogą sobie krytykować miasteczka obok Warty, ale mniejsze. Bo to duże, nie mylić z Medalikowem, to samo wie, bez moich uwag, jak ma wyglądać. OK. Wie, ale śmieciarzy i tych, którzy obrzydlistwo roznoszą jakoś poskromić nie umie. Ja też nie wiem, jak, ale w tej kwestii za magistratem staję. Bo naprawdę robi wiele…

A skoro przy zieleni jestem, bo też zupełnie niedawno, bo dwa dni temu zobaczyłam coś, od czego mnie serce zabolało, a mianowicie łysą, pozbawioną drzew ulicę Kobylogórską. Czytam teraz coś wybitnie ciekawego, czyli książkę pani Doroty Danielewicz „Berlin. Przewodnik po duszy miasta” i tam jest przepiękny passus poświęcony zieleni w przepięknym mieście, za jaki od dawna mam stolicę z niedźwiadkiem w herbie. Zresztą nie jeden. Polecam każdemu do przeczytania, bo to naprawdę ciekawe jest. I dajcie Bogi wszelakie, żeby tak do zieleni, do drzew podchodzić, jak berlińczycy właśnie. O ludziach nie piszę, bo to powinien być zwyczajny standard. No cóż…

No i z kolejnego kątka. Otóż grupa radnych chce, aby na powrót oddzielić od siebie wydziały dwa – czyli aby był wydział kultury jako jeden i drugi – wydział sportu i turystyki. Mnie od samego początku, czyli od połączenia obu tych dziedzin rzecz wydawała się mocno karkołomna i raczej bez większego sensu. Moim zdaniem kultura raczej słabo się łączy ze sportem. Inne priorytety, inne zadania, inne wyzwania, inne problemy. Kultura ze sportem łączy się tak, że nie klniemy na stadionach, nie śmiecimy, a jak gwiazda jaka na stadionie sportowym występuje, to się cieszymy i tyle tego. Jak dla mnie rzecz oczywista i jak najbardziej naturalna, że wydzielić sport w odrębny wydział trzeba. Bo tu mieści się olbrzymia działka, jaka jest sport dzieci i młodzieży, sport dorosłych – ale nie uprawiających go zawodowo oraz właśnie niebagatelna w mieście działka klubów sportowych, tych już zawodowych. Tę całą olbrzymią sferą winien zawiadywać ktoś, kto się na tym rzeczywiście zna, kto to rozumie, kto umie się poruszać w świcie tych pływów. Kto potrafi dyskutować z zapalonymi sportowymi głowami i co więcej, umie jeszcze dbać zarówno o interes samych zainteresowanych, jak i interes miasta. A to są pływy styczne. Bo jak w kulturze można osiągać świetne rezultaty z różnych działań zarówno zawodowych, jak i amatorskich, tak samo w sporcie. Ale trzeba rzeczywistych autorytetów, rzeczywistych znawców. I ja jestem przekonana, że magistrat też już to wie. Oraz jestem przekonana, że jak w końcu taka decyzja zapadnie – czyli rozdzielamy, to będzie tylko z zyskiem dla stron trzech. Po pierwsze – dla samego magistratu. Bo szeryf będzie wiedział, że wrażliwe i newralgiczne oraz ważne działki poszły w ręce specjalistów. A takich tu naprawdę nie brakuje. Po wtóre – dla samych działaczy, sportowych i tych od kultury, bo będą mieli partnerów do rozmowy. Po trzecie – dla uczestników życia i sportowego, i kulturalnego. Dobre zawiadywanie tymi działkami przełoży się na pewno na jakość ich egzystencji. Idiotką nie jestem. Wiem, że zawsze jakieś sęki się pojawią. Ale tylko tam ich nie ma, gdzie nic się nie robi.

O turystyce nie mówię, bo to rzecz odrębna… Trochę się na tym znam… Trochę. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x