Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Augusta, Gizeli, Ludomiry , 7 maja 2024

A miasto nasze znów znalazło się w literaturze

2017-02-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jakoś ostatnio wpadł mi w ręce mocno krwawy polski kryminał bardzo popularnego autora. Zaczęłam czytać, a tu oj, miasto moje przysposobione się pojawiło.

Od dość dawna śledzę tzw. gorzowskie wątki w kulturze. Polega to na tym, że jak mi wpadnie w rękę jaka książka, obejrzę film, albo pojadę gdzieś daleko i spotkam coś, co się z miastem wiąże, to sobie z tego zaczyniam notatkę. Po co? Nie wiem. Może kiedyś napiszę kompleksową analizę obecności miasta nad trzema rzekami w kulturze ogólnej. Zresztą początek już mam.

No i w każdym razie. Jako że lubię kryminały Marka Krajewskiego z Wrocławia, więc sobie wzięłam do poczytania „Arenę szczurów”. Dziełko dość mocno krwawe jest i raczej jednak z dość nieprawdopodobną fabułą. Bohaterem jest słynny lwowski komisarz policji Edward Popielski, który po II wojnie światowej ląduje w Darłowie jako nauczyciel matematyki i łaciny. A pracę dostaje dzięki ni mniej, ni więcej a protekcji samego księdza Edmunda Nowickiego, pierwszego administratora apostolskiego diecezji gorzowskiej.

No i przyznam, że tym razem nie mocno zaskoczyło. Bo jak do tej pory miasto moje przysposobione, jak się już gdzieś w ogólnopolskiej literaturze pojawiało, to raczej dziura jakaś, zaścianek albo miejsce, skąd pochodzą pragnące zrobić sławę w stolicy bez oglądania się na ogródki.

A tu proszę, Marek Krajewski pokazał, że zna dzieje Kościoła na ziemiach zachodnich. Jestem, przyznam pod dużym wrażeniem. Bo po raz pierwszy miasto pokazane zostało jako ważny ośrodek, co prawda dawno temu, ale jednak. No i długą chwilę trwało, zanim przeszłam do czytania dalej, a dalej to już trupy, szczury, puszki rybek, Niemcy, no jednym słowem coś okropnego, zresztą jak to u Marka Krajewskiego zwykle bywa.

A drugą książką, gdzie się miasto nasze pokazuje, jest „Świat Ruty” Iwony Żytkowiak z Barlinka. Ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że u niej akurat miasto na siedmiu wzgórzach jest obecne. No jest, bo Barlinek, gdzie rzecz cała się dzieje, leży w orbicie miasta. Za chwilkę wychodzi nowa książka Małgorzaty, jak do szanownej autorki mówię. I ciekawe, czy też poczytam o mieście moim przysposobionym? No zobaczymy….

A z innych dobrych informacji, to na mojej ulicy właśnie kończy się remont dwóch elewacji ślicznych kamienic. Nie, nie mojej, zresztą ona niepiękna jest, ale jakby co, to i tak wspólnoty nie jest stać na kolejny front robót. Dobrze, że mamy CO i ocieploną tylną elewację. Na front jednak przyjdzie nam trochę poczekać, myślę, trochę długo.

Sąsiadom zazdraszczam… I od czasu do czasu idę sobie na drugą stronę ulicy, żeby sobie popatrzeć na coś ślicznego. Bo jednak jest. W tym mocno niepięknym mieście jednak jest.

Ps. Z największym zdumieniem dowiedziałam się, zresztą nie ja jedna, że egzemplarze „Pegaza Lubuskiego” znajdują się w zbiorach jednej z najważniejszych bibliotek  świata, czyli w zbiorach biblioteki Uniwersytetu Harvarda. No proszę…. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x