Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Zawarciański zameczek jednak nie na sprzedaż

2017-01-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i hura, no i dobra decyzja. Jeden z najpiękniejszych gorzowskich zabytków pozostaje w zasobie miejskim. Stało się wiadomym, że magistrat w końcu się zdecydował. Nie sprzedaje.

Jak dla mnie, wybitnie dobra wiadomość. Willa Hermanna Pauckscha, czyli Zawarciański Zameczek, znaczy dla niezorientowanych, dawna siedziba Grodzkiego, a jeszcze wcześniej Wojewódzkiego Domu Kultury przy Wale Okrężnym, zostaje w zasobie miejskim i co więcej, są widoki na remont. Dla mnie, że powtórzę, najlepsza informacja dnia. Bałam się zwyczajnie, że jednak miasto sprzeda za lichy pieniądz tę budowlę. Mnie zwyczajnie serce boli, kiedy myślę o tej willi. Bo moim zdaniem, wiele błędów zostało popełnionych wcześniej. Nie było koniecznego remontu, willa od lat jednak wymagała zadbania. Potem decyzją jednej pani, która lubi o sobie myśleć, że jest od kultury i nauki, wyprowadzono z niej Grodzki. I tak sobie stała i stoi. I przysłowiowy Azorek z kulawą nogą się nią nie interesował (Azorki natychmiast zaprotestowały, że jednak pamiętają, a kulawa noga, to jakiś okropny banał). Nie było wiadomo, co i jak oraz kiedy.

No i jest, w końcu jest decyzja. Nie sprzedajemy, poszukamy pieniędzy na remont. No i bardzo dobrze, że willa zostaje w miejskim zasobie. Bo zwyczajnie szkoda by było ją sprzedać. Moim zdaniem powinna służyć nam wszystkim. Nie wiem, co tam ma być. Może jakieś urzędowe wybitnie eleganckie salony recepcyjne, może coś innego. Czas pokaże. Trzymam kciuki za coś dobrego.

A teraz z innej bajki. Bajką bowiem był koncert piątkowy w FG. Gościem był Jakub Waszczeniuk. Jak zagrał, to wiedzą ci, co byli. Kubuś po koncercie zaprosił swoją rodzinę, nauczyciela trąbki Włodka Kozłowskiego z żoną, panią Kasią Sikorską-Kozłowską oraz przyjaciółmi z orkiestry FG do Jazz Clubu Pod Filarami. I to było wielce przemiłe spotkanie. Bo Kuba jako młody zaledwie adept trąbki grywał w Jazz. Zwyczajnie radośnie się patrzyło, jak muzyczna ekipa dobrze się w jazzowej piwnicy czuje. Jak z dumą na swego ucznia patrzy właśnie Włodek. Inna rzecz, że Prezes Dziekański z dumą i radością także podchodził do Kuby. To są takie momenty, których zazdroszczę właśnie i Włodkowi i Prezesowi. Bo dumą wielką jest mieć kogoś takiego, jak Kuba. Takiego ucznia, takiego wychowanka. Zresztą i Włodek, i Prezes mają takich więcej. A znakiem tego miasta jest też i to, że jak właśnie ci zdolni, ci, co weszli na własną drogę kariery, przyjeżdżają, to nauczyciele oraz przyjaciele ich fetują, cieszą się bardzo, że muzyk nie zapomniał… To nie tylko przypadek Kuby Waszczeniuka, to przypadek tych wszystkich, którzy z muzyką mają do czynienia, ale o Jazz się otarli. Ja zwyczajnie byłam szczęśliwa, że mogłam Kuby posłuchać… A słyszałam nie tylko muzykę na koncercie, ale odrobineczkę innej też, ale też że dane mnie było pracować z muzykiem, którego znam od bardzo dawna, a który, choć już uznany i fetowany, zachowywał się właśnie tak. Rewelacyjnie po prostu. Skromność i wielka kultura sprawiły, że było to dla mnie coś fantastycznego. Myślę, że Kuba swoją osobowością też sprawił, że to była przyjemność nie tylko dla mnie. To był magiczny wieczór. A ci, co nie byli, niech żałują… Znaczy w FG….

No i z jeszcze jednej półki będzie. Półki, bo to ważne. Wczoraj minęła kolejna rocznica wyzwolenia nazistowskiego obozu w Auschwitz. Znam, jeszcze znam ludzi, którzy przeżyli to piekło na ziemi. Nigdy tam nie byłam. Ostatnio poznałam dwóch młodych Portugalczyków, którzy przyjechali do kraju naszego, żeby zobaczyć Warszawę, Kraków i Auschwitz właśnie. Nie mówili Oświęcim, mówili Auschwitz. Nie rozumiałam, dlaczego właśnie tam chcą pojechać. Długo nam zajęło, żeby mnie wytłumaczyli. A recepta była prosta. Oni tam też uczą się o okropieństwach, więc skoro już do kraju Wandy, która za tego Niemca nie chciała wyjść przyjechali, to i to miejsce piekła na ziemi chcieli zobaczyć. Jak mi klarowali – to trzeba zobaczyć, żeby spróbować zrozumieć. OK. Nie dyskutowałam. Nie wiem, co zobaczyli i czego doświadczyli. Ja wiem, że tego doświadczać nie chcę. Za dużo lektury, za dużo złych emocji, zresztą wynikających z doświadczeń rodzinnych wiąże się z tym miejscem.

Ale wiem jedno, trzeba pamiętać. I ja właśnie tak pamiętam. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x