Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Mieszkamy nad jedną z najpiękniejszych rzek

2017-01-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kto by pomyślał, że nasza Warcia kochana, nasza największa rzeka zaliczana jest do najpiękniejszych i to w dość prestiżowym portalu turystycznym. Dobra informacja. Bardzo dobra.

Ja tam wiem od zawsze, że Warta jest przepiękną rzeką. Urodziłam się w mieście nad Wartą, całe życie mieszkam w miastach dwóch nad Wartą, studiowałam w mieście nad Wartą. Pływałam kajakiem po rzece, i nie raz oraz dwa razy się w niej wykąpałam. Zwyczajnie wypadłam z kajaku. A teraz, jak mnie ostateczna cholera telepie na rzeczywistość, to idę na spacer nad Wartę. Rzeka ma bowiem coś takiego, że uspokaja, dobrze robi na telepiącą cholerą i inne plagi. Nawet mój dżin z czarnego imbryka do herbaty czasami mi komunikuje – Idź ty nad tę rzekę, pogadaj z nią, dobrze ci to zrobi. I z reguły tak robię. Siadam sobie na pancernym Bulwarze Zachodnim w takim malusim kąteczku. Patrzę na rzekę, piję kawę przyniesioną z McDonald’s i zaczyna być dobrze.

Dlatego z olbrzymim zadowoleniem przeczytałam informację o rzece w ważnym portalu podróżniczym, ekskluzywnym dodam, czyli w voyage.pl, że Warta zaliczona została do najpiękniejszych rzek w Polsce. Ten portal naprawdę docenia wielkie atrakcje turystyczne na świecie. I skoro nagle poświęcił trochę miejsca na naszą rzekę, to znaczy, że ona godna tego jest. Tak oto tam o Warcie stoi: „Należy do najlepiej zachowanych naturalnych rzek w Europie. Razem z Biebrzą, Pilicą, Narwią i Wisłą tworzy europejską ekstraklasę. Warta to esencja piękna w stanie płynnym. Swoją długość Warta zawdzięcza lenistwu. Od źródeł w Zawierciu aż po ujście do Odry pokonuje w sumie 808 kilometrów. Płynie w ustatkowanym krajobrazie i w całości wykorzystuje potencjał naturalnego ukształtowania terenu. Wije się nieskrępowana melioracyjnym gorsetem, swobodna; przeszkody pokonuje łukiem. Zdarza jej się zawrócić, rozpleść na kilka osobnych koryt, delikatnie rozlać się na boki, zrezygnować z dalszej podróży, zostawiając tu i ówdzie wodne lusterka. Nigdzie się nie spieszy. Lubi tempo, które pozwala na pełny kontakt z okolicą. Nie brakuje jej zresztą pejzaży do podziwiania. Na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej snuje się między zamkami pamiętającymi czasy pierwszych polskich królów; witając się z Wielkopolską, rozlewa się w lubiane przez ptaki jezioro, czyli zbiornik retencyjny Jeziorsko. Mija aż pięć chronionych i różnorodnych parków krajobrazowych, miejskie bulwary, mosty oraz plaże. Jest wreszcie ostatni, najcenniejszy fragment. Ujście do Odry”. I tu już pean wielki.

Kilka lat temu władze miasta odkryły tę prostą prawdę, że Warta to jakość sama w sobie i trzeba tylko tej jakości blasku przydać. Powstały bulwary – Zachodni, taki trochę mocarnie pancerny i Wschodni, mniej pancerny. Powstały knajpki i dobre restauracje. I jak się tylko odrobineczkę ciepło robi, to gorzowianie hurmem nad Wartę biegną.

Także moi poznańscy znajomi oraz od niedawna zielonogórscy, jak zajeżdżają do miasta, to mają jedną marszrutę – najpierw park arboretum w Muzeum Lubuskim im. Jana Dekerta a potem to na Bulwar. No i siedzimy sobie tam, pijemy kawę albo czerwone wino i jest cudnie. Poznańscy zazdroszczą, bo Warcia u nich zapomniana jest. Zielonogórscy zachwyceni są, bo u nich rzeki jednak niet. Żadnej nie ma, choć Tomek Czyżniewski, winnogrodzki dziennikarz i regionalista mocno się starał rzekę w Winnym Grodzie znaleźć i znalazł. Ale jakoś moich znajomych do swojej tezy nie przekonał. O ukraińskich znajomych nie piszę, bo w Łucku mają Stryja, w Żółkwi Świnię, a we Lwowie Pełtwię, choć jej kompletnie nie widać.

My mamy. Mamy rzekę. I to rzeczywiście piękną. Miasto ostatnio przebąkuje, że chce Bulwar Wschodni wydłużyć, może nie w taki wypasiony sposób, jak obecnie, ale jednak do mostu Lubuskiego. I ja za ten pomysł kciuki mocno trzymam. A słowa o rzece w naprawdę dobrym portalu mnie tylko przekonały, że warto to robić. Warto. Bardziej warto, aniżeli robić inne rzeczy.

A teraz z innego kątka. Zawiało mnie ostatnio do biblioteki. Poszłam sobie do działu regionalnego, żeby popatrzeć, co nowego tam mają. Interesowały mnie przede wszystkim gazetki i pisma regionalne. No i znów się nie zawiodłam. Bo mogłam sobie poczytać wieści z gmin, ale i wieści kulturalno-literackie z Winnego Grodu, a to za sprawą periodyku „Pro Libris” wydawanego przez winnogrodzką książnicę. Mnogość materiałów autorów różnych zrobiła na mnie wrażenie. Kolejny zresztą raz. Od razu mówię, że w naszej książnicy też się ukazuje pismo „Pegaz Lubuski”. Oba są ciekawe, ale jednak „Pro Libris” ma chyba większą moc.

Porównanie obu periodyków pokazuje niestety jedno. Oni tam w Winnym Grodzie mają takie zaplecze, jakiego my tu nad Wartą długo mieć nie będziemy. W „Pro” publikują nie tylko twórcy, ale i teoretycy literatury. W „Pegazie” ich brakuje. I nie tylko dlatego, że redakcja jest zamknięta na siebie, bo nie jest. Tu zwyczajnie brakuje tych, co mogliby i chcieli coś ciekawego pisać. Czego ja oczywiście nie rozumiem, bo przecież polonistyka hula w Akademii. Inna rzecz, że może jest tak, iż kadra naukowa Akademii nie chce się rozdrabniać i pisuje tylko do kwalifikowanych periodyków. Może tak jest. Ale ta droga ze szkodą wypada w porównaniu do Winnego Grodu. Może czas przemyśleć i nieco odrobinkę zmienić zdanie? Może. Ja bym sobie tego jako czytelniczka życzyła.

Ps. Dziś przypada siódma rocznica śmierci Artura Bryknera, dziennikarza „Gazety Wyborczej”, który odszedł od nas w tragicznych okolicznościach. Bryki, jak go nazywaliśmy, był moim bardzo dobrym kolegą z czasów harcerskich. Potem pracowaliśmy razem w „GW”. Artur to był taki człowiek, co ze śrubki i gumki recepturki potrafił zrobić wszystko, zaczynając od prostego łuku, na bombie wodorowej kończąc. Wlazł na Kilimandżaro, i to cała opowieść o tym jest. Zjechał, chyba jako pierwszy z Elbrusa na desce. Opisywał konwoje rosyjskie przemieszczające się po Polsce. Wiele dobrych tekstów napisał. To była wielka osobowość gorzowskich mediów, choć myślę, że sam Bryki byłby zaskoczony taką etykietką. Siódma rocznica jego śmierci, tragicznej i niepotrzebnej, ale nie kwestia. W tym roku miałby tylko 50 lat. Tylko 50 lat. Taki smarkacz, a jednak uznał inaczej. Ja Artura pamiętać będę…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x